Sześć lat czekaliśmy, by ponownie zachłysnąć się światem wyścigów na górskich przełęczach. Cierpliwość została wreszcie wynagrodzona. Wszyscy fani talentu Takumiego i Keisuke, oraz zmysłu taktycznego Ryousuke już po raz piąty mogą przeżyć emocje, jakie daje nam Initial D.
Fani wystawieni na próbę czasu już od dawno snuli przypuszczenia na temat pojawienia się nowej odsłony Initial D. Większość z nich była nieprawdziwa, ale wreszcie pod koniec roku 2012 pojawiła się pewna informacja o premierze i wśród miłośników driving-anime zawrzało.
Z czym przyszedł do nas nowy Initial D? Oczywiście z kolejną dawką emocji, wyścigów i technicznych rozważań. Wszyscy czekali, by dowiedzieć się, jak rozwinie się fabuła w kontekście dalszych eskapad Project D. Ci, których obchodziły tylko losy zespołu Ryousuke, nie będą zawiedzeni. Natomiast jakby po macoszemu zostały potraktowane wątki naszych bohaterów ze stacji benzynowej. Cały świat kręci się praktycznie wokół wyścigów i Takumiego. Jeśli nastawiacie się na obszerność treści, zawiedziecie się. Konsekwencja w kroczeniu od wyścigu do wyścigu jest nieubłagana. Buduje to spore napięcie, ale któż nie pamięta świetnych dygresji z poprzednich części? Bunty odpalającego papierosa w trakcie driftu lub Takumiego w 85 pokonującego cwaniaków na przełęczy. Otóż tu tego praktycznie nie ma. Owszem, zdarzają się momenty komiczne, ale widać, że piąta odsłona bardzo dojrzała i stała się areną nieustannej walki. Przeciwnicy są piekielnie mocni i nie dają się łatwo objeżdżać.
Dojrzała również grafika. Niestety nie jest nam dane podziwianie jej w HD, bowiem nie zdecydowano się wypuścić tego na BD, ale jest bardzo dobrze. Kreska jest bardzo przyjemna, a animacja płynna. Razić może jedynie lekka cukierkowatość, ale można ją przeboleć. Znakiem rozpoznawczym serii była ścieżka dźwiękowa z gatunku eurobeat i tak jest również tym razem. Muzyka jest miła dla ucha i powoduje, że krew w żyłach płynie szybciej.
Fabuła rozpoczyna się w niedługim czasie po zakończeniu Fourth Stage, więc przytaczanie pełnej historii nie ma tu sensu tak jak zdradzanie tego, co nas czeka. Otóż po prostu: Takumi wraz z braćmi Takahashi i Project D kontynuuje misję mającą na celu pokonanie wszystkich najznamienitszych ekip wyścigowych w Kanto.
Mimo tylu lat czekania nie da się jednak odnieść wrażenia, że Initial D: Fifth Stage został zrealizowany naprędce i trochę nieprzemyślanie.
Chociaż zapach benzyny i palonej gumy aż wylewa się z ekranu, nasuwa się pytanie: "Co dalej z serią?".
Choć można odnieść wrażenie, że ta krótka recenzja jest dość zimna w odbiorze, stanowczo warto ponownie wejść w świat Initiala. Dla każdego fana serii jest to pozycja obowiązkowa, a czas przy niej spędzony na pewno nie będzie czasem straconym.
autor recenzj: Cain
|
|