Initial D na Sega Saturn wyszedł w 1998 roku prawie na równi z emisją w Japonii 1st Stage. To młodszy brat recenzowanej przez nas Initial D na Playstation. Jako że od pewnego czasu istnieje grywalny emulator Saturna na PC, postanowiłem zrecenzować grę. Jestem fanem Initiala, nie ukrywam tego i chyba jak każdy fan podchodzę do takich tytułów z dużą dozą optymizmu.
Niestety mój optymizm powoli acz konsekwentnie został ze mnie wypompowany podczas grania, ale zacznijmy od początku. Niewiele mogę powiedzieć o fabule towarzyszącej nam podczas wyścigów w trybie "scenario", gdyż dialogi są w języku japońskim (całe szczęście, że można przeklikać!), ale na pewno ma ona się nijak do tej przedstawionej w mandze czy anime. Owszem, wyścigi mają mniej więcej tę samą kolejność co w 1st Stage, ale dlaczego w ich czasie kręci się tam Mogi, zaczepiając naszego bohatera i czemu do cholery pierwszym przeciwnikiem jaki nam przypada to Itsuki w czerwonej AE85, nie nie pomyliłem się, czerwona AE85! Specjalnie zajrzałem do mangi, aby sprawdzić czy miała ona jakiś odcień, ale nie, była bielutka jak śnieg! Tym zagraniem strzelili sobie w stopę, bo przecież w takich grach dobre odwzorowanie samochodów to połowa sukcesu. Na szczęście z resztą samochodów nie kombinowali.
Do dyspozycji mamy trzy główne tryby gry: "scenario", o którym już wspomniałem, "time attack" - próba czasowa i "battle" - wyścig z konkretnym przeciwnikiem. Niestety zabrakło trybu, w którym można zmierzyć się z innym graczem na dzielonym ekranie. Jest jeszcze mini tryb "try drift", gdzie Itsuki instruuje nas jak driftować (?).
Atutem gry jest dobre odwzorowanie tras, znaków na drodze i poboczach, a mapy pokrywają się z tymi z Google w prawie stu procentach. Ładnie odwzorowane są samochody, trochę kanciasto jak na tamte lata przystało, ale nie ma problemu z odróżnieniem co jest co. Do tego dodać można dobrze dobrane odgłosy silników i co uwielbiam w takich grach – odgłos alarmu informującego o przekroczeniu 100 km/h. Przy odrobinie wysiłku wczuć się można jak przy oglądaniu anime. Do dyspozycji podstawowo mamy osiem samochodów znanych z anime i cztery trasy.
Gra to typowa arkadówka z kulejącą fizyką jazdy. Niejeden raz zdarzyło mi się wejść w ostry zakręt z dużą prędkością, wywołać drift, po czym w połowie zakrętu obrócić się o 180 stopni i prawie z tą samą prędkością wyjść z niego jadąc tam, skąd przyjechałem (szczególnie na Akina)! Trasy mimo że ładne, to miejscami generują się za wolno, często przy dużych prędkościach zakręt pojawia się zaraz przed maską. Do tego wszystkiego koniecznie trzeba dodać dosyć poważną wadę dźwiękową, mianowicie nie słychać odgłosu silnika samochodu zbliżającego się przeciwnika – co czasami jest kluczowe w rozgrywce. Widać producenci myśleli, że samo wykupienie licencji wystarczy im do zapewnienia sukcesu i spoczęli na laurach.
O muzyce można powiedzieć tyle, że jest. Nie jest to eurobeat, do którego się przyzwyczailiśmy, ale ładnie się komponuje z szybkim tempem gry i zbytnio nie przeszkadza, bo jak wcześniej wspomniałem i tak słychać tylko nasz samochód.
Genki nie popisało się wydając ten tytuł, ale dla fanów Initiala to bez znaczenia. Trzeba chociaż raz odpalić by zobaczyć grę na własne oczy. Pozostałym szczerze odradzam i proponuję pościgać się AE86 w Gran Turismo.
|
|