Rynek darmowych gier on-line ma się dobrze, co można zauważyć po licznych tytułach, które wyrastają nam jak grzyby po deszczu. Wśród takich produkcji, które podejmują temat motoryzacji można znaleźć ciekawą perełkę: Drift City.
Z grą mogliśmy już wcześniej zetknąć się przy okazji dystrybuowania jej przez ijji. Niestety została ona zamknięta dla Polaków przez cheatowanie prawdopodobnie Niemców. Przy okazji przejęcia przez gamescampus części gier z ijji, serwery postawiono od nowa i umożliwiono również nam ponowne zagranie w Drift City.
Jak w każdym mmorpg bywa, zaczynamy postacią (w tym przypadku samochodem) na pierwszym poziomie i z kilkoma groszami w kieszeni. Naszym zadaniem jest oczywiście pomnażanie oszczędności i awansowanie na wyższe poziomy, które dają nam dostęp do zakupu lepszych samochodów i korzystania z coraz nowocześniejszych części. Te można wygrać w wyścigach, eventach, patrolach lub zakupić w sklepie bądź na aukcjach innych graczy.
Ale po kolei.
Główny wątek fabularny kręci się wokół konfliktu pomiędzy Organizacją Na Rzecz Rozwoju Mittronu (OMD) a Niezidentyfikowanymi Wysokorozwiniętymi Pojazdami (HUV). Pierwsza z nich zdecydowała się zatrudnić najlepszych kierowców, czyli nas, po to, by rozprawić się z tą drugą. Zatem jak prawie wszędzie, mamy tu odwieczny konflikt dobra ze złem.
Przez fabułę brniemy prowadzeni przez mniej lub bardziej powiązane ze sobą misje. Oczywiście wyłącznie od nas zależy, kiedy je wykonamy, bowiem prócz rozgrywki ściśle powiązanej z rozwojem fabuły możemy wziąć
w udział w wyścigach z innymi uczestnikami lub czasówce (w Battle Zone), patrolach w misjach pobocznych związanych z HUV, a także w Rush Time, w którym staramy się unicestwić bossa HUV'ów oraz w Undercity i misjach związanych z dostawami produktów (Delivery).
Lista pojazdów jest bardzo długa i każdy znajdzie coś dla siebie. Pojazdy pogrupowano w kategorie V1-V9, których zebrano modele o podobnych statystykach i osiągach. Oczywiście każdy z nich możemy ulepszyć za pomocą ośmiu przedmiotów i ośmiu "nakładek" na nie. Same przedmioty też mają swoje poziomy i statystyki, które również możemy podnosić, korzystając z mikstur i kombinacji. Do tego dochodzą jeszcze części dodatkowe, które można zdobyć w losowaniach, jak przyciemniane szyby lub maskotki na dach, które poprawiają nam atrybuty, lub zapewniają dodatkowe korzyści z wykonanych misji.
By sprawnie poruszać się po miastach (których na razie jest cztery), trzeba nauczyć się korzystać z klawisza driftu, umożliwiającego nam bezkolizyjne i szybkie (po serii wielu ćwiczeń) pokonywanie zakrętów i skrzyżowań. Za czystą i ryzykowną jazdę gra nagradza nas ładowaniem paska Boost - swoistego nitro.
Co do strony dźwiękowej nie można powiedzieć zbyt wiele. Zapętlono kilka tematów różnych dla miejsc, w których się znajdujemy. Po pewnym czasie trochę się zaczynają nudzić, aczkolwiek jakoś specjalnie nie przeszkadzają.
Graficznie gra prezentuje się bardzo poprawnie. Komiksowe otoczenie i równie komiksowo odwzorowane samochody ładnie do siebie pasują i wywołują pozytywne odczucia. Jedynie niektóre pojazdy ruchu ulicznego mogłyby zostać staranniej wykonane.
Gra ma jedną, a właściwie dwie zasadnicze wady, które wynikają z siebie.
Po pierwsze, po wykonaniu wszystkich misji staje się trochę nudna i monotonna, a wynika to z drugiej wady: w Battle Zone jest mało graczy chętnych do wyścigów.
Podsumowując, jest to ciekawa propozycja dla fanów czterech kółek, aczkolwiek wielkiej rewolucji nie uświadczymy. Kilka wieczorów warto jednak przy niej spędzić, by doświadczyć czegoś "innego".
|
|