Pozostała trójka członków Brygady już czekała. Kosmiczna chodząca encyklopedia i wygadany cwany esper mieli poważne miny, ale Asahina spytała:
"Um... Co się dzieje? Mówiłeś, że mamy znowu przyjść tutaj bez wiedzy Suzumiyi..."
Patrzyła na mnie zdezorientowanym wzrokiem. Gdy spojrzałem na Nagato i Koizumiego, wzrósł mój niepokój. Osobą, która najbardziej chciała mojej obecności, była Asahina. Tak myślałem.
"Ci dwoje byli zaniepokojeni mieszkaniem przewodniczącego." - odpowiedziałem.
"Czy to prawda?"
Błazen i posąg kiwnęli głowami w tej samej chwili.
"Z pewnością wszystko zrozumiemy, gdy tam wrócimy. Zgadza się, Nagato?"
Nie mówiąc ani słowa, Nagato ruszyła naprzód. Poszliśmy jej śladem. Szła tak cicho, że nie było słychać nawet jej kroków. Nagato bezszelestnie otworzyła drzwi do mieszkania przewodniczącego, zdjęła buty i wkroczyła na środek pokoju.
Pokój, który w żadnym wypadku nie był przestronny, został wypełniony przez czwórkę uczniów stojących w jednej linii.
"W tym pokoju,"
Nagato zaczęła mówić,
"Zlokalizowane, niekorodujące połączenie asynchronicznej przestrzeni niezależnie pojawia się w trybie zastrzeżonym."
"…"
Odczekaliśmy chwilę, ale chyba nie było innego wyjaśnienia. Chociaż mówisz tak niezrozumiale, wydaje mi się, że jeśli dostrzegasz coś, co wydaje się warte wyjaśnienia, opisujesz to definicjami encyklopedycznymi. W takim wypadku, nie mając słownika, jestem bezradny.
"To, co wyczuwam, jest podobne do Zamkniętej Przestrzeni. Źródłem jest Suzumiya, ale z jakiegoś powodu to ma inny zapach."
Tymi słowami Koizumi prawdopodobnie idzie tropem tego, co powiedziała Nagato. Tworzycie zgraną parę. Powinniście spędzać ze sobą więcej czasu. Tylko znajdź Nagato inne zainteresowania, poza czytaniem.
"Gdy już skończymy, będę musiał to przebadać. W tej chwili jest co innego do zrobienia. Nagato, czy ta niekontrolowana przestrzeń spowodowała zniknięcie przewodniczącego?"
"Tak."
Nagato uniosła jedną rękę tak, jakby chciała delikatnie dotknąć powietrze znajdujące się przed nią.
Po plecach przeszedł mi nieprzyjemny dreszcz. Może powinienem powiedzieć "Stój!", ale zanim zdążyłem wykrztusić to krótkie słowo, Nagato wyszeptała coś tonem podobnym do nagranego dźwięku, odtwarzanego z dwudziestokrotnym przyspieszeniem i w mgnieniu oka to miejsce całkowicie się zmieniło.
"Hahi-?!"
Asahina zrobiła mały skok, by zaraz potem przylgnąć do mojego ramienia. Jednak nie miałem czasu nacieszyć się tą z dawna oczekiwaną sytuacją, ponieważ musiałem rozgryźć kwestię dotyczącą mojego położenia.
Omówmy fakty. Byłem w ciasnym pokoju przewodniczącego - na pewno nie na takim strasznym pustkowiu. Nie byłem na rozległej, pustej przestrzeni pokrytej brunatnożółtą mgłą, przez którą nie widziałem horyzontu. Kto mógł mnie przenieść w takie miejsce?
"Kody włamania przeanalizowane. To miejsce nadpisuje normalną przestrzeń. Faza zanadto się rozwinęła." - wyjaśniła Nagato.
Cóż, w końcu ona jest chyba jedyną osobą, która jest w stanie zrobić coś takiego? Koizumi jako jedyny, który był w stanie prowadzić dialog z Nagato, powiedział:
"Nie wygląda to na Zamkniętą Przestrzeń Suzumiyi."
"Jest tylko powierzchownie podobna. Jednakże część danych tej przestrzeni zintegrowana jest z uszkodzonymi danymi pochodzącymi od Haruhi Suzumiyi."
"W jakim stopniu?"
"Niewielkim. Była zaledwie przełącznikiem."
"Rozumiem. Więc to tak."
Mnie i Asahinie wcale nie przeszkadza, że nie uczestniczymy w tej rozmowie. Mnie ona zwisa i powiewa. Powinienem być za to wdzięczny. Jednak prawdziwą wdzięczność okazałbym, gdybyśmy mogli wrócić do prawdziwego świata.
Asahina trzymała się mnie kurczowo, rozglądając się po naszym otoczeniu. Wygląda na to, że nigdy nie miała styczności z czymś takim. Ja również. Mój wzrok błądził po całym obszarze. Choć mogę oddychać, czy mogę bezpiecznie wdychać powietrze wraz z tą brązowo-żółtą mgłą? Temperatura podłoża była przyjemnie chłodna, czułem ją poprzez skarpetki na stopach. Nie wiem, czy to podłoga, czy ziemia, ale rozciągała się aż po horyzont. Pomyśleć, że taka przestrzeń znajduje się tam, gdzie chwilę temu był pokój nie większy od sześciu mat tatami. Więc to była przestrzeń międzywymiarowa? Cóż, pomyślałem, że zaraz zapanuje tu taka atmosfera. Czekałem spokojnie, jeśli można tak powiedzieć.
"Czy jest tu przewodniczący kółka komputerowego?"
"Na to wygląda. Ta odmienna przestrzeń pojawiła się w jego pokoju i jakimś sposobem go uwięziła."
"Gdzie on jest? Nie widzę go."
Koizumi z uśmiechem na ustach spojrzał na Nagato. Zupełnie jakby otrzymała sygnał, uniosła jedną rękę.
"Stój!"
Tym razem powiedziałem to. Z całą stanowczością spytałem zamrożoną Nagato.
"Możesz powiedzieć mi, co zamierzasz? Chciałbym chociaż mieć czas na przygotowanie się."
"Nic." - odpowiedziała Nagato.
Uniosła rękę przed siebie pod kątem około siedemdziesięciu pięciu stopni z wyprostowanym palcem wskazującym. A potem wypowiedziała pojedyncze słowo:
"Nadchodzi."
Jęknąłem nieprzytomnie.
Brązowo-żółta mgła powoli przekształcała się w wir. Wir, który powstawał z cząstek tego, co przed chwilą było mgłą, ziarno po ziarnie. Poczułem się jak patogen, który wkradł się do ciała. Czułem również, że w jakiś sposób to powstające tornado to białe krwinki, które zebrały się tu, by spełnić swój obowiązek. W tej chwili jedyną ostoją mej duszy była ciepła dłoń Asahiny.
"Wyczuwam stanowczą wrogość."
Spokojny głos Koizumiego, co ciekawe, wcale nie zdenerwował mnie bardziej. Nie zrobiła na mnie wrażenia również niezmieniona poza Nagato, która wciąż stała jak android z wyciągniętą ręką. Mimo to, nie mogłem się uspokoić. Ci ludzie może byli w stanie się obronić, jednak ja nie. Asahina widocznie też nie, bo kryła się za mną. W tej scenie ktoś powinien wyciągnąć jakiś futurystyczny przedmiot. Nie macie jakiegoś działa laserowego czy czegoś w tym rodzaju?
"Posiadanie broni jest zabronione. To niebezpieczne." - odpowiedziała drżącym głosem Asahina.
Rozumiem to. Zresztą, nawet jeśli 'ta' Asahina miałaby przy sobie jakąś broń, nie tylko niewiele by zdziałała, ale pewnie po prostu zapomniałaby zabrać ją z pociągu. Można by pomyśleć, że zmieniłaby się pod tym kątem, gdy dorośnie, ale jeśli zastanowić się nad tym, 'tamta' Asahina również wydawała mi się bardzo beztroska. Ona musi być roztrzepana z natury.
Gdy tak o tym myślałem, z chmury pyłu wynurzał się coraz wyraźniejszy kształt. Zapewne nie bez powodu. Nie chciałem wiedzieć, ale z jakiegoś powodu zdawało mi się, że wiem, jaki kształt przybiera ten brązowawy pył.
"...Hieee!"
Jedyną przerażoną osobą była Asahina. Nie można powiedzieć, że jest to coś, w co chciałbyś wpatrywać się dniami i nocami, nie jest to również nic powszechnego. Nawet ja, który widziałem coś takiego ostatni raz rany-ile-to-już-lat-temu po deskami podłogowymi w domu mojej babci, ucichłem na chwilę.
Czy znacie może taki gatunek świerszcza – kamadouma?
Jeśli nie, to chciałbym, żebyście mogli zobaczyć tego behemota, którego ja widzę. Poznalibyście go od podstaw po najdrobniejsze szczegóły.
Ponieważ ten kamadouma ma chyba ze trzy metry długości.
"Co to za stwór?" - spytałem.
"To kamadouma, nieprawdaż?" - odrzekł Koizumi.
"To akurat wiem. Gdy chodziłem do przedszkola, byłem lokalnym ekspertem od robaków. Choć nigdy nie widziałem na oczy uma-oi ani kutsuwamushi, mogłem powiedzieć, czym się różnią. Więc powiedz mi, co to ma być?"
Odpowiedź powoli wypłynęła z ust Nagato.
"Stwórca tej przestrzeni."
"To coś?"
"Tak."
"To również robota Haruhi?"
"Źródło jest inne. Ale powstał za sprawą Haruhi."
Kiedy miałem ponownie spytać Nagato, co to jest, zauważyłem, że wciąż ślepo wykonuje mój poprzedni rozkaz.
"...Już możesz się ruszać."
"Dobrze."
Opuszczając rękę, Nagato obserwowała materializującego się kamadoumę.
Olbrzymi brązowy robak znajdował się kilka metrów od nas.
"Cóż. Choć nie w najlepszym stopniu, mogę tutaj korzystać ze swoich mocy."
Na jednej dłoni Koizumiego znajdowała się świecąca czerwona kula wielkości piłki ręcznej. Nie przypuszczałem, że od ostatniego razu jeszcze kiedyś zobaczę ten rubinowy kształt. Wygląda na to, że wyszła z jego dłoni.
"Moja moc jest na poziomie dziesięciu procent w porównaniu z tą, którą dysponuję w Zamkniętej Przestrzeni. Co więcej, nie jestem w stanie przemienić się tutaj."
Z jakiegoś powodu Koizumi odwrócił się do Nagato ze swoim radosnym uśmiechem, który zaczynał mnie męczyć, i spytał:
"Czy zostało ustalone, że tyle ma wystarczyć?"
"..."
Nagato nawet nie drgnęła. Teraz ja postanowiłem znów ją spytać:
"Tak czy inaczej, Nagato, czym naprawdę jest ten robak? I gdzie jest przewodniczący?"
"To podgatunek formy życia danych. Używa tkanki mózgowej młodego ucznia, aby zwiększyć swoje szanse na istnienie."
Koizumi położył palec na czole. Wyglądał tak, jakby rozważał nad czymś i nagle jakby doszedł do jakiegoś wniosku. Uniósł głowę i spytał:
"Czy jest szansa na to, że przewodniczący znajduje się wewnątrz kamadoumy?"
"Potwierdzam."
"Ten kamadouma... rozumiem, więc to jest zmaterializowany obiekt strachu przewodniczącego, zgadza się? Jeśli zniszczymy to, ta odmienna przestrzeń zawali się. Czy się mylę?"
"Nie mylisz się."
"Dobrze, że to była łatwa do zrozumienia metafora. W takim wypadku to będzie proste."
Bo gdyby nie była, to nie byłoby prosto. Powiedzmy po prostu, że ja i Asahina zrozumieliśmy was.
"To chyba nie jest odpowiednia pora na to, czyż nie?"
Nie podnosząc głosu, czerwona kula zniknęła z jego ręki, w przeciwieństwie do jego uprzejmego uśmiechu. W tym samym czasie Asahina mocniej chwyciła mnie w pasie. "Jakoś" zawsze wszystko układa się tak, jak powinno.
"Hiiieee~"
Asahina nie tylko się trzęsła, ale odbierała mi wszelkie możliwości ruchu. W takich warunkach nie będę miał jak uciec, prawda?
"To nie będzie konieczne. Mam nadzieję. Za chwilę skończę. Z jakiegoś powodu mam co do tego pewność. Powinno być łatwiej niż podczas tropienia 'Wcieleń'".
Kamadouma, który dopiero co skończył się materializować, raczej nie miał zamiaru odlatywać w najbliższym czasie. Ciekaw jestem, jak wysoko może skoczyć. Myślę, że mniej więcej... zresztą nieważne.
Nakazałem:
"Skończ z tym."
"Robi się."
Koizumi podrzucił rubinową kulę i uderzył w nią tak, jakby serwował piłkę siatkową. Czerwona piłka poleciała prosto do celu, rozbijając się na potwornym kamadoumie przy akompaniamencie odgłosu pękającego balonu. To był głupi atak, ale wróg również nie grzeszył inteligencją. Choć przygotowywałem się na jakiś kontratak, kamadouma nie zrobił nic, nie uciekł, nie skoczył, nie zaryczał, po prostu stał, jak gdyby nigdy nic.
"Czy to koniec?"
Na pytanie Koizumiego Nagato odpowiedziała kiwnięciem. Rzeczywiście szybko poszło. Olbrzymi kamadouma zmienił się na powrót w mgłę, która stopniowo się przerzedzała. Brązowawy pył pokrywający cały ten obszar także znikał. Jak również uczucie chłodu pod stopami.
W ramach spodziewanego wynagrodzenia pojawił się chłopak w znajomym mundurku. Przewodniczący kółka komputerowego powoli opadał skierowany twarzą do góry.
Leżąc przed swoim biurkiem z zamkniętymi oczyma, wyglądał tak, jakby właśnie spadł z krzesła. Wyglądał na żywego. Koizumi uklęknął przy nim, kładąc dwa palce na jego szyi, po czym skinął głową w moją stronę.
Nagato stała przy regale z książkami, patrząc na wstrząśniętą Asahinę, a potem na mnie.
Wróciliśmy do mieszkania. Zastanawiam się, gdzie się podziała ta olbrzymia przestrzeń.
Ale dobrze się stało. Mniejsza z tym, czy szara, czy brązowawa, miałem dosyć bycia więzionym w rozległych miejscach.
"Około dwieście osiemdziesiąt milionów lat temu..."- tak Nagato zaczęła swoje wyjaśnienie kosmicznej tajemnicy elektromagnetycznych fal. Żebyście nie musieli głowić się nad tym, co chciała przekazać, tłumaczenie podaję wam poniżej jak na tacy.
'To coś' przybyło na Ziemię jeszcze w epoce Permu lub Triasu, a w tym czasie nie było niczego, co mogłoby zostać przez nie opętane. Nie mogąc spełnić podstawowego warunku swojej egzystencji, zahibernowało w celu przetrwania. Do czasu aż pojawi się ciało ze zgromadzonymi danymi, w którym będzie mogło żyć.
"Nie miał żadnego celu, dla którego miałby żyć na Ziemi. Wstrzymał wszystkie swoje funkcje życiowe i przeszedł w stan spoczynku."
Po długim czasie na świecie narodzili się ludzie, którzy dali początek sieciom komputerowym. Choć niedoskonałe, te dziecinne (w porównaniu do Nagato) sieci wymiany danych mogły zostać wykorzystane do rozsiewania swoich zarodników. Lecz to nie wystarczyło, ta istota znalazła się dopiero w stanie pół-przebudzenia. Jednak wydarzyło się coś, co pozwoliło na całkowite przebudzenie. Rolę takiego budzika spełniał krążący po sieci detonator. Przechowywał informacje, których nie sposób wyrazić zwykłymi wartościami liczbowymi. Dane, które na tym świecie nie istniały. Dane ze świata obcych. Dla tego czegoś, to było fizyczne medium, na które czekało tak długo...
Nagato skończyła przemowę bez żadnego wyraźnego sygnału.
Jednocześnie gdy mówiła, robiła coś przy komputerze przewodniczącego. Na monitorze ukazała się strona Brygady SOS z uszkodzonym logiem.
"Znak przywoławczy narysowany przez Suzumiyę był katalizatorem. Stał się dla niego drzwiami."
"...To logo Brygady SOS było dla tego czegoś jakimś przywołującym magicznym kręgiem?"
"Tak." - odpowiedziała, kiwając głową.
"Po przekonwertowaniu emblematu Brygady SOS na ziemskie standardy zawierałby około czterystu trzydziestu sześciu terabajtów danych."
Niemożliwe. Ten obrazek nie zajmował nawet dziesięciu kilobajtów. Ale Nagato spokojnie powiedziała:
"Na Ziemi nie ma nic równie wielkiego."
"Niezwykłe, czyż nie? Ponieważ, mimo iż jest to coś, co narysowała ot tak pod wpływem chwili, narysowała idealnie według jakiegoś obcego wzoru. To w istocie nasza Suzumiya. Przy tym dane astronomiczne są niczym."
Na Koizumim to chyba wywarło spore wrażenie. Jednak ja zacząłem się bać. Ale czego?
Większość skutków z działań Haruhi wynikało z jej na pozór zwyczajnych pomysłów. Jak na przykład założenie Brygady SOS i znalezienie jej członków. Asahiny, która idealnie nadawała się do roli klubowej maskotki, Koizumiego, który przeniósł się z innej szkoły i Nagato, która była tam od początku. A co się okazuje? Że Asahina jest podróżniczką w czasie, Koizumi jest esperem, a Nagato pseudokosmitką. Na chwilę obecną spowodowała bardzo dużo. Właściwie Koizumi to mógłby znów stwierdzić, że Haruhi nie zrobiła tego przypadkiem, tylko życzyła sobie, by tak się stało. I choć powoli zaczynam w to wierzyć, to wciąż nie na tyle, by tak myśleć. Ponieważ ja jestem zwyczajną osobą. To powinien być wystarczająco mocny kontrargument sam w sobie. Według teorii Koizumiego, byłoby dziwne, gdyby nie znajdowała się we mnie ani jedna fala elektromagnetyczna. Choć jakaś powinna być...
Gdyby spojrzeć na niby bezsensowne działania Haruhi z drugiej strony, to co się okazuje? W końcu ona nie zna ich konsekwencji. Jak na przykład litery, które tak po prostu sobie wymyśliła na poczekaniu, stały się wiadomością dla obcych gdzieś w kosmosie. A przecież to była sytuacja taka jak ta, w której kot chodzi po klawiaturze, pisząc niestworzone rzeczy. Jaka jest szansa, by zdarzyło się coś takiego?
Ta kłopotliwa dziewczyna zwana Haruhi Suzumiyą, która z łatwością przebija się przez mury prawdopodobieństwa i statystyk, przypadkiem czyni to, co sobie uzmysłowiła. Mam nadzieję, że wybrała mnie do Brygady SOS, ponieważ spodziewała się, że będę spełniał funkcje zwykłego chłopca na posyłki. To by nawet pasowało. To byłoby lepsze niż gdybym miał jakieś idiotyczne i enigmatyczne alter-ego. A jeśli mam? Być może znajduje się we mnie jakaś nieprzewidywalna i niespotykana zdolność, o której sam nie wiem.
Czy to dlatego zostałem wybrany? Ta tajemnica, o której nie mam pojęcia, szczerze mówiąc, nie istnieje.
Jednak tym, co naprawdę mnie przeraża, jest następne pytanie: Kim jestem?
Na wzór Koizumiego wzruszyłem ramionami. Ach, jak on to mówił – ja rozumiem swoją rolę najlepiej ze wszystkich. Krótko mówiąc, jestem sumieniem Brygady SOS. Co do tego nie ma wątpliwości. Moja natura różni się od pozostałych trzech członków Brygady. To ja staram się, aby Haruhi żyła jak na zwykłą uczennicę liceum przystało. Zamiast powstrzymywać ją przez bezprawnymi działaniami Brygady, moim obowiązkiem jest pozwolić jej swobodnie kierować nią. Jeśli dłużej zastanowić się nad tym, to najlepszy sposób na utrzymanie ładu na świecie. Nie, wróć. To jedyny sposób.
Zamiast zmieniać myśli Haruhi dotyczące świata, wybieram łatwiejszy sposób i pozwalam jej zmieniać własny świat, w którym nikomu nie zaszkodzi.
A teraz odłóżmy to na bok.
"Czym więc w końcu był ten kamadouma?"
Gdybym nie zadał tego pytania teraz, ta historia nigdy by się nie skończyła. Tonem sugerującym, że naprawdę wydychała dwutlenek węgla, Nagato odpowiedziała,
"Formą życia danych."
"Jest związany z twoim przełożonym?"
"Oddzielił się w odległej przeszłości. Choć ich źródło pochodzenia jest to samo, ewoluowali inaczej, po czym ten drugi gatunek wymarł."
A raczej tak myśleli, bo tutaj uchował się ostatni przedstawiciel. Że też ze wszystkich planet musiał zasnąć akurat na Ziemi. Wolałbym, żeby wybrał takiego Neptuna. Mógłby tam zamrozić się i spać do woli.
Kto by pomyślał, że rozwój Internetu przyczyni się do narodzin demonicznej bestii. Nagle coś przyszło mi do głowy. Podszedłem do łóżka i spytałem starszą od siebie uczennicę.
"Asahina, jak bardzo rozwiną się komputery w przyszłości?"
"Ech..."
Asahina otworzyła usta i chwilowo na tym poprzestała. Prawdopodobnie taka informacja była utajniona, więc szczerze mówiąc, niczego po niej nie oczekiwałem, ale ktoś inny odpowiedział:
"Tak prymitywne sieci wymiany danych nie będą używane." - powiedziała Nagato, w ogóle nie wyczuwając atmosfery. Wskazując komputer, rzekła:
"Dla organicznych form życia na poziomie człowieka stworzenie systemu nie opartego na nośnikach danych jest łatwe."
Wzrok Nagato przesunął się w linii poziomej. Gdy zatrzymał się na Asahinie, obserwowana, zesztywniała.
Czy to prawda?
"To... Umm..."
Niepewna Asahina opuściła wzrok.
"Nie mogę powiedzieć..."
Potem przemówiła płaczliwym głosem.
"Nie mogę tego potwierdzić ani zaprzeczyć. Nie mam do tego uprawnień. Przepraszam."
Nie, w porządku. Nie musisz przepraszać, naprawdę. Ja tam nie odczuwam szczególnej potrzeby posiadania tej wiedzy. Hej, Koizumi, co to za zawiedziona mina, coś ci się nie podoba?
Żeby ratować Asahinę, postanowiłem zmienić temat. Hm, o czym mógłbym... Ach, tak.
"Coś mi się nie zgadza."
Odczekałem chwilę, aż wszyscy zwrócą na mnie uwagę, po czym kontynuowałem.
"Byłem obecny przy Haruhi, gdy rysowała ten głupi znak, ale nic się nie przebudziło. Dlaczego to coś się nie pojawiło, gdy Haruhi skończyła obrazek?"
Odpowiedź udzielił mi Koizumi.
"To za sprawą tego pokoju, ponieważ na pewien czas został zmieniony w odmienną przestrzeń. Odmienne typy elementów i pól siłowych działają przeciwko sobie i negują się, przez co tworzą kontrast, który wydaje się normalny. Ty mógłbyś określić to punktem nasycenia. Ponieważ różne elementy spełniły warunki syntezy, nie ma potrzeby dla dalszej integracji."
Co za teoria. A więc chcesz powiedzieć, że Klub Literacki stał się czymś w rodzaju siedliska zła? Nie zauważyłem.
"To dlatego, że zwyczajni ludzie nie potrafią tego wyczuwać. Mogliby, ale myślę, że ten stan jest najbezpieczniejszy. Prawdopodobnie."
No cóż. Co prawda, dobrze, że napięcie opada, ale nie chciałbym zachowywać się dziwnie czy też szukać deski ratunku, nie wiedząc, co jest grane.
"Nie masz się czego obawiać, wszystko będzie dobrze. Ponieważ ja, Nagato i Asahina pracujemy ciężko, żeby do niczego takiego nie doszło."
Nie powiedziałbym, że to wasza trójka trzyma nad wszystkim pieczę, ale dobrze jest się czasem dowartościować.
Z uśmiechem na ustach Koizumi powiedział:
"No cóż." - i pochylił głowę i unosząc ramiona.
Ja zaś znowu spojrzałem na ekran monitora. Gdy tak patrzyłem na symbol Brygady SOS, poczułem się jakoś niezręcznie. Złapałem myszkę i przewinąłem stronę na samą górę.
"Hę?!"
Ujrzałem licznik odwiedzin. On wrócił do normy i znów wyświetlał liczbę odwiedzających. Ostatnim razem, gdy go widziałem, liczba nie miała nawet trzech cyfr. A teraz liczba odwiedzin strony Brygady SOS miała... Jedynki-dziesiątki-setki-tysiące... Niemal trzy tysiące. Jakim cudem? Skąd się wzięło tylu gości?
"W wielu różnych lokacjach umieszczone zostały hiperłącza." - cicho stwierdziła Nagato.
"Ta forma życia danych zrobiła to w celu samopowielania. Nadzwyczaj prymitywnie. Jego metodą kopiowania siebie miało być dostanie się do mózgów ludzi, którzy zobaczyli znak, aby potem stworzyć odosobnione przestrzenie. Próbował zebrać jak największą ilość."
"A więc... Ci wszyscy, którzy zobaczyli znak... Czy spotka ich to samo, co przewodniczącego?"
"Nie. Dane symbolu przywołującego zostały uszkodzone. Liczba ludzi, którzy ujrzeli prawidłowe źródło danych, nie jest tak duża."
Choć myślałem, że serwer padł na jakiś czas, to mogło być naprawdę pomocne.
"Ilu ludzi? Tych idiotów, którzy bez zastanowienia kliknęli na link, by zobaczyć tylko durny symbol."
"Ośmiu. Piątka z nich to uczniowie North High."
A więc to daje ośmiu ludzi uwięzionych w brązowawych przestrzeniach? Zarządzanych nie tylko przez kamadoumę, ale przez różne wizualizacje? Żeby im pomóc... cóż, prawdopodobnie trzeba będzie się ruszyć. Koizumi spytał Nagato o adresy tych ludzi (jakoś nie zdziwiło mnie, że Nagato wiedziała coś takiego) i wydaje się, że Asahina też weźmie się do pracy. W takim wypadku chyba najlepiej będzie, jeśli i ja pójdę. Chociaż to Haruhi jest sprawczynią całego zamieszania, to tym, który przyczynił się do rozprzestrzenienia tego jakby-magicznego-kręgu po sieci, byłem ja. Tak więc, skoro nawarzyłem piwa, teraz muszę je wypić.
No i robię to przede wszystkim dla spokoju sumienia.
Nie licząc ofiar z North High, pozostaje nam wsiąść w Shinkansen, jeśli chcemy ocalić pozostałą trójkę.
Więc.
Oto początek przerwy między egzaminami. Z tej okazji nie pozostało nam nic innego, jak spędzić wakacje w pokoju klubowym.
A co się tyczy Haruhi, gdy ją poinformowałem, że przewodniczący przyszedł do szkoły, odpowiedziała:
"Och, serio?"
I wyleciała z pokoju. Teraz pewnie gryzło ją to na stołówce. Koizumiego i Asahiny jeszcze nie było.
Przy okazji naprawiłem opracowane przez Haruhi logo Brygady SOS, zastępując ją tym poprawionym przez Nagato. Tym razem udało mi się umiejętnie załadować je na serwer, cóż, pytacie, dlaczego? Tym razem powinno przykuwać wzrok odwiedzających. Na pierwszy rzut oka nic się nie różni od poprzedniego, jednak jeśli uważnie przyjrzycie się obu symbolom, wtedy zauważycie, że na nowym znajduje się napis 'Brygada ZOZ'. Dzięki tej drobnej poprawce bezpieczeństwo odwiedzających jest zapewnione, choć słowo 'bezpieczeństwo' znajduje się na ostrzu noża.
Epigram dnia: Chciałbym impulsywnie nacisnąć link prowadzący na nieznaną stronę, ale jak?
Myśląc o tym, z głową w chmurach spojrzałem na Nagato, która czytała jakąś techniczną książkę otwartą na stronie z numerami uporządkowanymi w tabeli. Patrząc tak na jej twarz, uzmysłowiłem sobie coś.
Choć nie wiem, kiedy ta osoba zauważyła przywołujący znak Haruhi, czy to możliwe, żeby to ona zniszczyła te dane?
I jeszcze coś. Wszystko zaczęło się za sprawą Emiri Kimidori. Chwilę temu, kiedy nawiedziłem klub komputerowy, usłyszałem, że przewodniczący nie ma dziewczyny. Sam to powiedział. Wyglądał na zdrowego, tylko nie pamiętał kilku ostatnich dni. Kiedy wspomniałem mu o Kimidori, nie wyglądał tak, jakby kłamał, raczej stał ogłupiały z otwartymi ustami. Przewodniczący nie był typem wszechstronnej osoby rozrywkowej, więc raczej nie byłby w stanie tak dobrze udawać.
To wszystko było podejrzane.
Czy Kimidori przyszła do Brygady SOS naprawdę z własnej woli? Jeśli zastanowić się nad tym, jakoś wszystko zbyt dobrze zgrało się w czasie. Haruhi narysowała swój szkodliwy rysunek, a ja umieściłem go na stronie. Potem ludzie, którzy go widzieli, znaleźli się w innych światach uwięzieni przez formy życia składające się z danych. Po usłyszeniu historyjki Kimidori skierowaliśmy się do domu przewodniczącego. I skończyło się na małej eksterminacji.
To był idealny przykład scenariusza akcja-reakcja. W sercu całej sprawy znajdowała się Nagato. Jeśli rzeczywiście ten wielofunkcyjny terminal obcych zrobił coś Kimidori, co spowodowało, że przyszła do nas z tym problemem, wcale nie byłbym zdziwiony.
Może chciała powstrzymać znudzenie Haruhi choć na chwilę, sprowadzając nam oczekiwanego klienta. Gdyby to był rzeczywiście problem takiej wagi, Nagato mogłaby sama go rozwiązać, nie wplątując w to nikogo z nas. Czy nie tak zawsze było? Nie mówiąc nic nikomu i pozostając w cieniu, może próbowała zapobiec tym wypadkom, zanim miały miejsce?
Przez okno wleciała bryza, targając włosami Nagato i kartkami książki. Jej biały, mały palec nacisnął lekko margines kartki. Opuściła głowę - cała nieruchoma, prócz oczu, które latały po wszystkich literach.
A może... ona chciała nas w to wciągnąć? Siedzący w tym pokoju przez lata organiczny android obcego pochodzenia może sprawiać wrażenie pozbawionego uczuć, ale czy to możliwe, by je posiadał?
Uczucie samotności odczuwają odosobnieni.
|