Strona główna · Forum · Kontakt · FAQ
Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło

Menu
Initial D
Anime
Manga
Postacie
Samochody
Live Action
Napisy
Gry
Inne

Wangan Midnight
Anime
Manga
Postacie
Samochody

Over Rev
Postacie
Manga

My Carrera
Manga

Countach
Manga

Inne projekty
Gungrave
Gunsmith Cats
Mezzo Forte
Over Drive
Shigurui
You're Under Arrest
Ah! My Goddess
Crystal Blaze
Shuto Kousoku Trial

Poboczem
Czytelnia
Recenzje gier
Gadżety

Kącik Haruhi
Powieści
1. Melancholia
2. Westchnienia
3. Znudzenie
4. Zniknięcie
5. Szał
6. Wahania
7. Intrygi
8. Oburzenie
9. Rozkojarzenie
10. Zaskoczenie cz. 1
11. Zaskoczenie cz. 2
Teatr Haruhi

Świat Haruhi
1. Postaci
2. Miejsca

Aktualnie online
Gości online: 1

Użytkowników online: 0

Łącznie użytkowników: 909
Najnowszy użytkownik: VictorChuth

Shoutbox
Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

26/11/2022 23:33
Zajmuje się ktoś tutaj w mniejszym lub większym stopniu fotografią? Szukam paru rad Wink

26/08/2022 20:31
Nie wolno!

26/08/2022 16:12
No to zniknie z naszego downloadu.

24/08/2022 14:51
Czy wy widzieliście, że wychodzi manga initial D w polsce ! JPF

16/08/2022 14:04
Większość ludzi tymi autami jeżdzi na daily bo są na powietrzu, staticiem też jeżdzą. selekcja ostatnio podupadła to fakt.


Facebook Like



Nawigacja
Artykuły » Haruhism » Znudzenie Haruhi Suzumiyi, Tom 3, Rozdział 3
Znudzenie Haruhi Suzumiyi, Tom 3, Rozdział 3

Tak, jak się spodziewałem, Haruhi wyrwała się z melancholijnego stanu w trakcie egzaminów końcowych i znów zachowywała się tak, jak na nią przystało. A jeśli o mnie chodzi, czułem się tak, jakby jej melancholia przeszła na mnie, wypierając moją zwyczajną aurę. Innymi słowy czułem się nędznie, a każda kolejna kartka z pytaniami egzaminacyjnymi pogarszała ten stan. Taniguchi chyba czuł się podobnie. W trakcie egzaminów semestralnych byliśmy jak kamraci, którzy polecieliby razem poniżej linii minimalnej wysokości, nawet gdyby na radarze migał nam czerwony znak ostrzegawczy. W końcu każdy człowiek jest jak zwierzę, które chce mieć za towarzysza kogoś co najmniej równie głupiego, jak ono. Jeśli takie osoby są w pobliżu, człowiek czuje się w miarę spokojnie. Sytuacja jednak odwraca się, gdy ktoś inny jest kompletnie wyluzowany.

Za mną swój test wypełniała Haruhi, która jakimś cudem zawsze potrafiła znaleźć czas na odpoczynek. Około trzydzieści minut przed zakończeniem regulaminowego czasu, słychać było, jak chrapie na swojej ławce.

To takie irytujące.

W trakcie egzaminów działalność wszystkich klubów jest wstrzymywana, jednak to nie tyczyło się otwartej przez cały rok Brygady SOS. Dla Brygady każdy dzień był taki sam. Działamy codziennie, tak samo dzisiaj, jak i wczoraj czy przedwczoraj. Jednak zasady szkolne nie przyznały Brygadzie SOS statusu szkolnego klubu. To oczywiste, bo wszystko od początku była jedną wielką pomyłką. A skoro Brygada nie była klubem, nie imała się szkolnego regulaminu. To Haruhi ustalała zasady.

Jak mówiłem, dzień jak co dzień. Choć wytężyłem całą swoją wolę, żeby nauczyć się czegokolwiek, musiałem jeszcze iść razem z Haruhi do pokoju klubowego, będąc ciągniętym za rękaw.

"Popatrz na to." - powiedziała Haruhi, dotykając palcem kineskop monitora, który wycyganiła razem z komputerem od innego klubu jakiś czas temu.

Nie miałem innego wyboru, więc spojrzałem. Program do edycji grafiki pokazywał nieregularny kształt. Wyglądał jak pijany tasiemiec wijący się na tle krzywego koła. Nie miałem pojęcia, co to miał być za rysunek. Nie mając innych pomysłów, pomyślałem, że to dzieło jakiegoś przedszkolaka.

"Co to jest?" - spytałem ze szczerą niewiedzą.

Nagle Haruhi odpowiedziała z miną wyglądającą jak twarz kaczki:

"Sam nie potrafisz stwierdzić?"

"Nie. Nie ogarniam tego. Dzisiejszy egzamin ze współczesnego japońskiego był prostszy do zrozumienia niż to."

"O czym ty gadasz? Ten test był tak prosty, że nawet twoja młodsza siostra uzyskałaby maksymalną ilość punktów."

Jeszcze chwila takiego gadania i się wkurzę.

"To moje logo Brygady SOS!" - odpowiedziała, mając wypisaną na twarzy dumę przez duże "D", tak jakby stworzyła coś zupełnie niesamowitego.

"Logo?" - spytałem.

"Tak, logo." - usłyszałem w odpowiedzi.

"To? Przecież tylko wieczny kandydat na przełożonego w urzędzie, który bierze wszystkie nocki w wakacje i trzeźwo rozumuje, zabijając kaca klinem po klinie, mógłby to dostrzec."

"Przyjrzyj się uważnie. Widzisz napis na środku 'Brygada SOS'?"

Skoro tak stawiasz sprawę, nie twierdzę, że to nie jest to, co ma przypominać to, na co ma wyglądać, ale nie posunąłbym się do wydania osądu, że nie chodzi o to, że tego nie widzę. Tak więc, ilu użyłem zaprzeczeń? Nie mam ochoty tego liczyć, ale jeśli ktoś ma czas, niech zrobi to za mnie.

"Ty masz najwięcej czasu! I tak nie miałeś zamiaru wykorzystać go na naukę!"

Właściwie to dopiero co byłem pełen zapału. Choć w tym, co powiedziałaś, jest sporo racji.

"Zamierzam umieścić je w nagłówku strony Brygady SOS."

A no tak, rzeczywiście posiadamy coś takiego. Ale poza stroną główną nie ma tam zupełnie nic.

"Nikt jej nie odwiedza. Co za niewdzięczność! I nie otrzymaliśmy żadnych e-maili o tajemniczych zjawiskach. To dlatego, że ty mi przeszkodziłeś! Erotyczne fotki Mikuru na pewno przyciągnęłyby więcej odwiedzających."

Prowokacyjne zdjęcia Asahiny w stroju pokojówki należą do mnie i nie zamierzam dzielić się nimi. To jest jedna z tych bezcennych rzeczy, za którą nie zapłacisz nawet kartą MasterCard.

"Może i zrobiłeś tę stronę, ale jest straaaaasznie nudna, chyba zgodzisz się z tym? Nie ma na niej nic, co by ją ożywiło. Dlatego pomyślałam, 'A może umieścić na niej coś takiego jak logo Brygady?'"

Po prostu wywal tę badziewną stronę z sieci. Żal mi tych ludzi, którzy błądząc po internecie, na nią trafili. Ponieważ strona nie zawiera w sobie nic, nie ma czego aktualizować. Jedyne, co tam jest, to napis głoszący "Witamy na stronie Brygady SOS!", adres e-mail i licznik odwiedzin. Do dziś licznik nie pokazuje choćby trzycyfrowej liczby, a dziewięćdziesiąt procent wszystkich odwiedzających to prawdopodobnie Haruhi.

Gdy tak patrzyłem, jak strona domowej roboty ładuje się w przeglądarce internetowej, włączonej przez Haruhi, spytałem:

"Dlaczego nie napiszesz jakiegoś dziennika? Czy to nie głównodowodząca powinna się tym zajmować? Nawet kapitanowie statków prowadzą własne dzienniki."

"Zapomnij, to zbyt problematyczne!"

Dla mnie również. Zresztą, gdyby opisać przeciętny dzień w tej sali, można by napisać tylko o tym, jaką książkę czytała Nagato, jak Koizumi wygrał w Gomoku Narabe, jak urocza była dzisiaj Asahina i czy Haruhi potrafiła usiedzieć cicho. Nie dość, że napisanie tak nudnych rzeczy byłoby bez sensu, to czytanie również nie należałoby do rozrywek. Toteż nie zamierzam robić niczego, co nie zapewni nikomu rozrywki.

"Dobra, Kyon, umieść logo na naszej stronie."

"Sama to zrób."

"Nie wiem jak!"

"Więc się naucz. Nigdy niczego nie będziesz umiała, jeśli wciąż będziesz wysługiwać się innymi."

"Jestem głównodowodzącą! Moim zadaniem jest wydawać polecenia. Poza tym, jeśli ja będę wszystko robiła, to wy nie będziecie mieli nic do roboty, zgadza się? Ty też mógłbyś czasem ruszyć głową. Nie staniesz się lepszą osobą, jeśli będziesz tylko ślepo wykonywać polecenia."

To chcesz, żebym to zrobił czy nie? Zdecyduj się. Tylko mów po japońsku.

"Po prostu zrób to wreszcie! Nie ogłupisz mnie swoimi gierkami słownymi. Powinieneś być wdzięczny, że masz prawie tyle samo wolnego czasu co starożytni Grecy. No dalej, rusz się!"

Im dłużej słuchałem Haruhi, która była jak kruk fałszujący o świcie, tym bardziej bolały mnie uszy. Chcąc nie chcąc, otworzyłem edytor HTML, otworzyłem Dzieło Mistrzyni Haruhi wyglądające jak narysowane przez znudzone dziecko, zmniejszyłem do odpowiedniego rozmiaru, wkleiłem do pliku i załadowałem na serwer, nie zmieniając niczego innego.

Odświeżyłem stronę, żeby zobaczyć zmiany. Wyglądało na to, że logo Brygady SOS postawiło swój pierwszy krok w świecie internetu. Rzuciłem okiem na licznik odwiedzin i tak jak przewidywałem, liczba wciąż była dwucyfrowa. Najlepiej by było, gdyby nikt inny poza Haruhi nie widział tej strony. Nie chcę, żeby ktokolwiek się dowiedział, że twórcą tego koszmaru byłem ja.


Z końcem dnia kończy się również pierwsza tura egzaminów, a wraz z nią dni mojej melancholii, dając mi możliwość krótkiego odpoczynku rozpoczynającego się od jutra. Ten odpoczynek nazywany jest przerwą między egzaminami. Ten okres przygotowawczy będzie trwał do rozpoczęcia letnich wakacji, wtedy również nauczyciele prawdopodobnie mnie obleją.

Cholera, jakie to irytujące.

Będąc jednocześnie załamanym i wkurzonym, postawiłem krok w Pokoju-Klubu-Literackiego-Będącego-Kryjówką-Brygady-SOS. Przynajmniej mogę pooglądać Asahinę w celu odzyskania spokoju ducha.

Nagato czytała książkę, zachowując absolutną ciszę, Koizumi z uśmiechem na twarzy rozwiązywał problem w Shogi, Asahina usługiwała w kostiumie pokojówki, Haruhi mówiła, tłumaczyła, krzyczała albo wrzeszczała coś kompletnie niezrozumiałego, a ja musiałem słuchać tej paplaniny; właśnie według takiego wzoru mijają nasze dni.

Ostatnio również nie działo się nic ciekawego, ale takie wrażenie mam od samego początku.

W takim ponurym nastroju zapukałem do drzwi. Spodziewał się usłyszeć "Tak?" powiedziane kojącym głosem Asahiny, zamiast tego usłyszałem,

"Wejść!"

To był obojętny głos Haruhi, a kiedy wszedłem do środka, ujrzałem tam tylko ją. Z łokciami opartymi na biurku, robiła coś na komputerze, który szantażem pozyskała od Kółka Informatycznego.

"Och, to tylko ty?"

"Wiesz, Yuki też tutaj jest."

W istocie, Nagato siedziała przy rogu stołu z otwartą książką niczym figura woskowa, jak to miała w zwyczaju. Jest jak część wyposażenia tego pokoju, więc nie liczyłem jej. Nie zobowiązała się dołączyć do Brygady SOS, za to wciąż jest oficjalną członkinią Klubu Literackiego. Mimo to pomyślałem, że powinienem się poprawić.

"Och, to tylko ty i Nagato."

"Zgadza się, masz co do tego jakieś zastrzeżenia? Jeśli tak, chciałabym je usłyszeć, w końcu ja tutaj dowodzę."

Gdybym miał wymieniać wszystko, co mi się w tobie nie podoba, zajęłoby mi to obie strony kartki A4.

"To ja powinnam czuć się zawiedziona. Przez to, że zapukałeś, myślałam, że przyszedł jakiś klient. Na przyszłość nie wprowadzaj mnie w błąd, jasne?"

Gdyby nie pukanie, pewnie wchodziłbym zawsze wtedy, kiedy Asahina się przebiera. Ta urocza, choć nieuważna osóbka, zapomina zamykać drzwi.

I o jakich klientów ci chodzi? Powiedz, kto niby miałby tutaj przychodzić?

Po tym pytaniu, Haruhi rzuciła mi pogardliwe spojrzenie.

"Nie pamiętasz?"

Wzdrygnąłem się, gdy pomyślałem nad tym. Ona nie może mówić o tym, co stało się trzy lata temu podczas Tanabaty...?

"W końcu to z twojej inicjatywy! I to bez mojego pozwolenia!"

Ale co to mogło być...?

"Powiesiłeś plakat na tablicy ogłoszeń skrzydła szkoły przeznaczonego dla klubów."

Ach, to. Westchnąłem w ulgą.

Żeby przekonać jakoś samorząd szkolny do zatwierdzenia Brygady SOS, zmyśliłem cele naszego klubu. Skoro bez dwóch zdań wiadomo było, że Brygada SOS nie zostanie uznana za klub, jeśli jej członkowie mają szukać tajemnic nie z tego świata, postanowiłem sprawić, abyśmy byli postrzegani jako organizacja pomagająca w rozwiązywaniu różnorakich problemów. Gdybym jednak przekazał samorządowi takie cele, jakie są w rzeczywistości, Brygada zostałaby zawieszona w trymiga.

Tak czy inaczej to, że zrobiłem plakat, to bardzo wiele z mojej strony. Nie pamiętam, co tam napisałem, ale to chyba było coś w stylu: "Zapraszamy wszystkich chętnych do rozmowy". Ponieważ plakat mógł narobić mi kłopotów, powiesiłem go na pierwszej lepszej tablicy. Nawet jeśli ktokolwiek by go zobaczył, to przy najmniejszej odrobinie zdrowego rozsądku omijałby pokój Brygady SOS. I wygląda na to, że w tej szkole niegłupich ludzi nie brakuje, bo nie przyszedł nikt, co mi jak najbardziej odpowiada.

W każdym razie, skoro Haruhi przypomniała sobie o tym, naprawdę czekała na klientów? Sądzę, że wszyscy rozeszli się już do domów, a tak szczerze, to ja sam powinienem był to zrobić. Gdyby przyszedł tu uczeń z naprawdę dziwnym problemem, opuszczenie tego miejsca mogłoby okazać się niewykonalne.

Podejmowałem decyzję w najgłębszych zakątkach swego umysłu, podczas gdy Haruhi, przesuwając myszką po biurku, powiedziała:

"Popatrz na to. Coś jest nie tak. Może komputer się zepsuł."

Spojrzałem przez ramię Haruhi. Ekran biednego monitora zmuszony był wyświetlać stronę domową Brygady SOS. Jednak trochę różniła się od tej, którą stworzyłem. Logo, które zostało niezdarnie nabazgrane przez Haruhi, było kompletnie zniekształcone, a nagłówek i tytuł stały się nieczytelne. Odświeżyłem stronę kilkakrotnie, ale nic to nie dało. Wyglądało to tak, jakby dane zostały zastąpione przez mozaikę.

"To nie wina komputera. Wygląda na to, że plik na serwerze jest uszkodzony."

Może i nie rozumiem zbytnio Internetu, ale tyle wiem na pewno. Przezornie pozostawiłem kopię strony na dysku, dzięki czemu można z łatwością ją naprawić.

"Od kiedy tak jest?"

"Kto wie? Ostatnio sprawdzałam tylko skrzynkę pocztową, więc nie widziałam strony. Tak wyglądała, gdy ją dzisiaj włączyłam. Jak myślisz, gdzie mam złożyć skargę?"

Nie ma potrzeby składać skargi. Rozwiązanie jest proste. Przechwyciłem mysz od Haruhi, po czym skopiowałem pliki z dysku na serwer, zastępując poprzednie o tych samych nazwach. Następnie odświeżyłem stronę.

"Hmm?"

Strona wyglądała na uszkodzoną. Powtórzyłem poprzednie czynności jeszcze kilka razy, jednak efekt był ten sam. Wyglądało to tak, jakby ktoś cały czas powodował błędy na stronie, mówiąc "Tutaj-nie-masz-władzy".

"Czy to nie dziwne? Może to przez tych, o których są plotki, hakerów czy krakerów?"

"Niemożliwe." - Zaprzeczyłem. Ciężko mi wyobrazić sobie kogoś, kto miałby na tyle wolnego czasu, aby atakować stronę, do której znikąd nie można się dostać i której nikt nie ogląda. To pewnie jakiś błąd.

"Ależ to irytujące! Widocznie ktoś dokonał aktu cyberterroryzmu na Brygadę SOS! Kto mógł to zrobić? Jeśli znajdę tę osobę, zmuszę ją do trzydziestu dni prac społecznych bez przerwy!"

Zdjąłem wzrok z wrzącej Haruhi i przeniosłem go na Nagato, która zdawała się używać kamuflażu maskującego. Czy ta osoba mogła to zrobić? Zastanowiłem się nad tym. Chociaż postrzegam Nagato jako osobę, która całą wiedzę o komputerach może posiadać w małym palcu, nigdy nie widziałem jej przed komputerem. Skoro już przy tym jesteśmy, rzadko widziałem ją robiącą cokolwiek innego niż czytanie książki.

Rozbrzmiał odgłos pukania do drzwi.

"Wejść!"

Drzwi otworzyły się podczas odpowiedzi Haruhi; to był Koizumi. Ze swoim zwyczajnym szerokim jak wieszak uśmiechem.

"Rany, to niespotykane. Asahina jeszcze nie przyszła?"

"Drugie klasy mają teraz egzaminy, czyż nie?"

Dla nas, pierwszorocznych, dziś był ostatni dzień egzaminów i mieliśmy tylko trzy godziny. Mogliśmy szybko wrócić do domów, więc dlaczego zbieramy się w takim miejscu? Czy ja mam tak mało przyjaciół? I Haruhi, dlaczego nie odgryziesz się Koizumiemu za to, że nie zapukał?

Koizumi odłożył swoją torbę na stół, wyjął z szafki "Grę w diamenty" i skierował w moją stronę zapraszające spojrzenie. Pokręciłem głową, Koizumi wzruszył ramionami i zaczął grać sam. Naprawdę nie mogłem doczekać się herbaty Asahiny.


Puk puk.

Znów odgłos pukania. W tej chwili znajdowałem się za biurkiem głównodowodzącej, walcząc z oprogramowaniem do zarządzania serwerem FTP. Za mną stała Haruhi, co chwilę wydająca w niczym niepomocne i wyssane z palca polecenia, a co gorsza, musiałem je wykonywać.

Dlatego w tej sytuacji to pukanie było dla mnie niczym anielski chór.

"Wejść!"

Po raz kolejny powiedziała donośnym głosem Haruhi, po czym otworzyły się drzwi. Wnioskując po takiej kolei rzeczy, to była Asahina.

"Ach, przepraszam za spóźnienie!"

Gdy tylko ukazała się naszym oczom, uniżenie przeprosiła. To nie mógł być nikt inny, tylko aniołek bez skrzydeł, Asahina.

"Egzaminy trwały aż do czwartej przerwy..."

Przepraszała, choć wcale nie musiała, wciąż niepewnie stojąc w drzwiach. Z jakiegoś powodu nie wchodziła do środka i nieśmiało mówiła dalej,

"Cóż, więc... chodzi o to..."

Nasze oczy były skupione na Asahinie. Kiedy zauważyła, że nawet Nagato przygląda się jej, wzdrygnęła się i cofnęła. Chwilę potem przemówiła zrezygnowanym tonem:

"Ach, um... przyprowadziłam klientkę."


Nazywała się Emiri Kimidori i była uczennicą drugiej klasy. Sprawiała wrażenie dziewczyny schludnej i bojaźliwej.

W tej chwili siedziała ze spuszczoną głową, wpatrując się w filiżankę z herbatą, którą nalała Asahina. Na krześle obok siedziała właśnie Asahina, co wyglądało tak, jakby była jej ochroniarzem. Nie przebrała się w kostium pokojówki tak, jak przewidywałem. Poczułem w sercu lekkie ukłucie zawodu.

"Więc, wracając do ciebie." - powiedziała Haruhi, robiąc minę jak dziennikarka i bawiąc się długopisem. Siedząc przed dwiema starszymi od niej uczennicami, mówiła dalej aroganckim tonem:

"Chcesz powiedzieć, że chcesz, by Brygada SOS odnalazła twojego zaginionego chłopaka?"

Trzymając długopis na górnej części ust, Haruhi skrzyżowała ramiona. Chociaż zachowywała się tak, jakby głęboko myślała nad czymś, ja doskonale wiedziałem, że powstrzymywała się od śmiechu, którym mogła wybuchnąć w każdej chwili.

Jak to możliwe? Choć optymistycznie myślałem, że nikt nie przyjdzie, zjawiła się nasza pierwsza osoba w tarapatach. Nie zdziwiłbym się, gdyby w takiej sytuacji Haruhi zatańczyła z radości.

"Tak" - przemówiła Kimidori do swojej filiżanki.

Nagato, Koizumi i ja robiliśmy za publiczność czekającą z zapartym tchem na dalszy rozwój tej emocjonującej rozmowy. Nagle Haruhi odpowiedziała,

"Hmm." - burknęła Haruhi i spojrzała na mnie.

Zacząłem złościć się na siebie. W ogóle nie powinienem był robić tego plakatu! Co ja sobie myślałem? Że będą przychodziły osoby z problemami, z których nie mogłyby zwierzyć się nikomu innemu? Czy o to mi chodziło? Tak czy siak, nigdy nie sądziłem, że znajdzie się ktoś, kto weźmie to na poważnie. Rozum mi odjęło?

Czy wzięła to na poważnie, czy nie, Kimidori zobaczyła plakat mówiący o ofercie Brygady SOS i omyłkowo wzięła ją za jakieś biuro konsultacyjne czy też agencję oferującą swoje usługi w nietypowych sprawach. Z pewnością by to pasowało, jeśli zrozumiała to zbyt dosłownie. Ach, przypomniałem sobie, wśród zmyślonych przeze mnie działalności Brygady znajdowały się "rozmowy o typowo szkolnych problemach, omawianie obowiązków i stopniowe uczestnictwo w wydarzeniach społecznych". A tak naprawdę żadna z nich nie pasowała do Brygady SOS. No, przynajmniej poza żenującą grą w meczu baseballowym nie zrobiliśmy nic takiego.

W każdym razie Kimidori po zauważeniu naszego plakatu i odkryciu naszego istnienia zwróciła się do swojej rówieśniczki, Asahiny, i wyżaliwszy się jej, przyszła tu wraz z nią - tak to musiało wyglądać.

Więc dlaczego tak martwisz się o niego?

"Nie było go w szkole od wielu dni."

Kimidori nie spojrzała na nikogo, wciąż była skupiona na filiżance, gdy mówiła.

"Chociaż rzadko przychodzi do szkoły, nie było go nawet w dniu egzaminów, co mnie zaniepokoiło."

"Próbowałaś zadzwonić do niego?" - spytała Haruhi. Jej usta ułożyły się tak, jakby zaraz miała się zaśmiać i zaczęła przygryzać długopis.

"Tak. Nie odbierał ani telefonu komórkowego, ani domowego. Poszłam nawet do jego mieszkania, ale było zamknięte. Nikt nie otworzył."

"Hu-hu-humm."

Osoba ciesząca się z ludzkich nieszczęść byłaby jak piąte koło u wozu, ale z Haruhi emanowała tak radosna aura, że mógłbym się założyć, że zaraz zacznie śpiewać. Krótko mówiąc, nie była taka beznadziejna.

"A rodzina twojego chłopaka?"

Kimidori wciąż mówiła do filiżanki. Wygląda na to, że rozmowa twarzą w twarz nie leżała w jej naturze.

"Wcześniej słyszałam, że jego rodzice wyjechali za granicę. Nie mam ich danych kontaktowych."

"Ech? Czy wyjechali może do Kanady?" - spytała Haruhi.

"Nie. O ile dobrze pamiętam, do Hondurasu."

"Ho~ho, Honduras, hę? Rozumiem."

A co tu rozumieć? Wątpię, żebyś chociaż wiedziała, gdzie leży ten kraj. Um... czy nie gdzieś niedaleko Meksyku?

"Nie ma nawet śladów jego obecności. Nawet gdy odwiedzałam go wieczorem, było tam kompletnie ciemno. Martwię się."

Kimidori mówiła wciąż tym samym tonem, tak jakby czytała kwestię ze scenariusza, po czym ukryła twarz w dłoniach. Gdy Haruhi zacisnęła usta, powiedziała:

"Mm. Nie mogę powiedzieć, że nie wiem, co czujesz."

Wcale nieśmieszny żart. Na pewno nie rozumiesz uczuć zakochanej dziewczyny.

"W każdym razie to zdumiewające, że zdecydowałaś się przyjść z tym do Brygady SOS. Po pierwsze, wyjaw mi powody, dla których tu przyszłaś."

"Często o niej wspominał. I przypomniałam sobie o niej."

"Ech? Kim jest twój chłopak?"

W odpowiedzi na pytanie Haruhi dziewczyna wymamrotała imię młodego ucznia. Miałem wrażenie, że już kiedyś je słyszałem, a jednocześnie czułem, że nie jest to żaden z moich znajomych. Haruhi również zmarszczyła brwi.

"Kto to?"

Niczym delikatna bryza z jej ust wyleciała odpowiedź:

"Mówił, że sąsiaduje z Brygadą SOS..."

"Sąsiaduje?"

Haruhi spojrzała na sufit. Kimidori obróciła się w stronę Asahiny i mnie, my zaś przechyliliśmy głowy na bok. Później obróciła wzrok w stronę Koizumiego i Nagato, ale nie natykając się na czyjkolwiek wzrok, wróciła do obserwacji filiżanki z herbatą. I nagle:

"Jest przewodniczącym kółka informatycznego."

Właśnie tak powiedziała.


Zupełnie o nim zapomniałem. To był ten biedny przewodniczący? Robiłem mu zdjęcia, gdy molestował seksualnie Asahinę (wbrew własnej woli) i Haruhi wykorzystała to jako pretekst, aby przejąć od nich ich najnowszy komputer (szantażem), został nawet zmuszony do podpięcia do niego wszystkich kabli mimo potoku własnych łez. To był ten sam biedny przewodniczący Kółka Komputerowego ze starszej klasy. Nie, dlaczego niby biedny? Skoro ma taką miłą dziewczynę, to ona wszystko mu rekompensuje. A tak przy okazji, ciekawe, gdzie zapodziałem ten jednorazowy aparat.

"W porządku, zrozumiałam!" - powiedziała Haruhi, przyjmując zlecenie. - "Zajmiemy się tym. Jesteś szczęściarą, Kimidori! Jako nasza pierwsza klientka, skorzystasz z naszych usług zupełnie za darmo."

Jeśli zamierzasz pobierać za to opłaty, to już nie będzie działalność szkolna. Wracając do tematu, czy trzeba traktować to tak poważnie? Przewodniczący nie może ot tak nagle popaść w jakąś głęboką depresję, zgadza się? Nie wiem, co mogłoby go załamać, mając przy sobie tak kochaną osóbkę jak Kimidori, ale uważam, że należy po prostu dać mu czas, żeby wrócił do siebie.

Oczywiście, nie powiedziałem tego. Kimidori zostawiła nam adres jej chłopaka na kawałku papieru i opuściła pokój w trybie natychmiastowym.

Zaczekałem na Asahinę aż wróciła z korytarza po odprowadzeniu jej i odezwałem się.

"Hej, nie powinnaś była zastanowić się, zanim przyjęłaś zlecenie? Co zrobisz, jeśli nie uda nam się nic zrobić?"

Ale będąca w skowronkach Haruhi zakręciła długopisem w dłoni i powiedziała:

"Uda nam się. Ten przewodniczący pewnie ukrywa się ze spóźnioną-o-dwa-miesiące chorobą majową. Zwyczajnie pójdziemy do niego, damy po twarzy raz czy dwa i wyciągniemy na zewnątrz. Bułka z masłem!" - ona chyba poważnie tak myślała. Zresztą, ja tak samo.

Podczas gdy Asahina nalewała nam świeżej herbaty, zadałem jej pytanie.

"Dobrze się znasz z Kimidori?"

"Nie, nigdy z nią nie rozmawiałam. Ona ma lekcje w klasie obok, więc widziałyśmy się tylko na wspólnych zajęciach."

Byłoby lepiej, gdyby powiedziała o tym nauczycielom albo policji zamiast konsultować się z nami. Nie, może już to zrobiła? I ponieważ została zignorowana, zwróciła się z tym do Asahiny? Myślę, że coś takiego mogło się zdarzyć.

Nie było sensu spieszyć się z piciem herbaty. Haruhi była niepotrzebnie podniecona i chyba myślała o przyjmowaniu większej i większej liczby zleceń, a potem ich wykonywaniu. Choć zostało niewiele czasu do końca pierwszego semestru, to mógł być powód, dla którego mogłaby zarządzić następną rundę rozwieszania ulotek. Mowy nie ma.

Nagato zamknęła książkę z hukiem, a następnie, jakby to powiedziała Haruhi, rozpoczęliśmy śledztwo.


Mieszkanie przewodniczącego mieściło się w niewielkiej spółdzielni mieszkaniowej. Z powodu jego położenia myślałem, że mieszkają tutaj głównie uczniowie college'u, w tym budynku niewyglądającym ani źle, ani dobrze. Pomalowany był na taki kolor, przez który nie da się stwierdzić, czy jest nowy czy stary. Wyglądał jak najzwyczajniejszy w świecie normalny budynek. Po prostu.

Trzymając kartkę z zapisanym adresem, Haruhi wbiegła na górę po schodach. Pozostała trójka i ja podążaliśmy za nią w cichym pochodzie.

"To tutaj, tak?"

Przed stalowymi drzwiami Haruhi upewniała się, czy dobrze trafiła. Powiedziane przez Kimidori imię jej chłopaka wypisane było na tabliczce w plastikowej osłonce.

"Ciekawe, czy uda nam się je otworzyć."

Po bezowocnych próbach przekręcenia klamki Haruhi wcisnęła przycisk na interkomie. Musi być jakieś inne wejście!

"A może wejdziemy przez werandę z tyłu? Jeśli stłuczemy szybę, będziemy mogli ją odkupić, zgadza się?"

Mogę sobie tylko marzyć, że żartowała. Znajdujemy się na trzecim piętrze i nie jesteśmy żadną grupą nieletnich łobuzów. Nie mam ochoty na żadne wpisy o przestępstwie w moich aktach.

"Może i racja. W takim razie chodźmy do zarządcy i pożyczmy klucz. Jeśli powiemy, że jesteśmy zmartwionymi przyjaciółmi, na pewno go nam pożyczy."

Udawanie, że jesteś czyjąś przyjaciółką jest twoją specjalnością. Ale jeśli nie zauważyłaś, przewodniczący mieszka sam i nie dał zapasowego klucza nawet swojej dziewczynie.

Klik.

Obróciłem się, słysząc ten dźwięk. Doszedł od strony Nagato, w milczeniu trzymającej klamkę.

"..."

Nagato wpatrywała się we mnie oczami wyglądającymi, jakby były z ciekłego helu. Powoli pociągnęła za drzwi, ukazując wnętrze mieszkania. Powietrze w środku było stęchłe, a zarazem chłodne, co zaraz poczuliśmy na stopach.

"Och."

Oczy Haruhi zrobiły się okrągłe, a usta rozchyliły się ze zdziwienia.

"Były otwarte? Nie zauważyłam. No to w porządku. Wchodźmy. Na pewno chowa się pod łóżkiem, dlatego wyciągniemy go i unieruchomimy go. W najgorszym wypadku, jeśli będzie gwałtownie się opierał, możecie zakończyć jego żywot. Zanurzymy jego głowę w wosku i dostarczymy klientce."

Tak jak się spodziewałem, nie czuła się obarczona ani miligramem winy za wyłudzenie jego komputera. I w przeciwieństwie do Salome, nie pomyślała o niczym, na czym można by przynieść głowę. Rozochocona wepchnęła nas wszystkich do środka, gdzie nie było żywej duszy, nawet karalucha. Haruhi sprawdziła łazienkę i przestrzeń pod łóżkiem, ale nigdzie nie było ani śladu ludzkiej obecności. To miejsce było cztery razy mniejsze od mieszkania Nagato, włącznie z jej pokojem i salonem, ale w porównaniu z tamtejszą przytłaczającą pustką, to miejsce było cztery razy żywsze. Biblioteczka, szafa, biurko wyglądające jak mały stół obiadowy oraz szafka z komputerem pozostały nienaruszone. Za werandą znaleźliśmy tylko pralkę.

"Dziwne."

Podskakując na łóżku, Haruhi z niedowierzaniem opuściła głowę.

"Myślałam, że będzie siedział gdzieś w kącie zwinięty w kłębek. Może poszedł do spożywczego? Kyon, jak myślisz, gdzie jeszcze mógłby pójść odludek?"

A więc zaszufladkowałaś przewodniczącego kółka komputerowego jako odludka? A co, jeśli wyjechał zwiedzić Amerykę Środkową i Południową? A może rzeczywiście ukrywa się gdzieś, chowając do kogoś urazę? Powinniśmy byli zapytać jego wychowawczynię, czy coś się wydarzyło, zanim tu przyszliśmy.

Oglądałem właśnie poukładane na półce książki o komputerach, gdy ktoś pociągnął mnie z tyłu za koszulę.

"..."

Nagato patrzyła się na mnie jak posąg, a po chwili obróciła twarz w bok.

"Powinniśmy wyjść." - szepnęła do mnie Nagato.

Odezwała się dzisiaj po raz pierwszy. Haruhi i Asahina nie usłyszały jej, za to Koizumi przybliżył się do mojego ucha.

"Też tak uważam."

Nie mów tak poważnie. Aż ciarki po mnie przeszły. Ale Koizumi z wymuszonym uśmiechem i oczami, w które nie można mu się zaśmiać, kontynuował.

"Czuję dziwny dyskomfort w tym pokoju. Podobny do znajomego mi uczucia. Jest tylko podobne i praktycznie różni się od niego, ale..."

Haruhi postanowiła sięgnąć do lodówki, "Znalazłam warabimochi! Data przydatności minęła wczoraj. Szkoda byłoby je zmarnować, więc jedzmy!" - powiedziała, otwierając opakowanie. Gdy Asahina oponowała, Haruhi zmusiła ją do skosztowania jedzenia, by zobaczyć, czy jeszcze się nadaje.

Odpowiedziałem, naturalnie ściszając głos.

"Podobne do czego?"

"Zamkniętej przestrzeni. Ten pokój ma podobny zapach jak tamto miejsce. Nie, zapach to tylko metaforyczne określenie. Uczucie wydaje się odpowiednie, ponieważ oddziałuje na pięć zmysłów."

"Jesteś esperem?!" - aż musiałem się powstrzymać, żeby nie poczęstować go takim cynicznym podsumowaniem. W końcu ta osoba naprawdę jest esperem.

Nagato wymamrotała następujące słowa tak, że ledwie przebiły się przez powietrze:

"Zaistniała niezgodność wymiarowa. Transformacja okresowa została rozpoczęta."

Zrozumiałem to.

Tak chciałem powiedzieć. Gdyby Nagato nagle zrobiła się smutna czy coś takiego, stałbym przerażony nie na żarty tu, gdzie stoję, dlatego uznałem, że najlepiej będzie nie mówić nic. No cóż.

Ostatecznie uznałem, że trzeba jak najszybciej opuścić to miejsce. Zasygnalizowałem to Koizumiemu i Nagato, po czym obróciłem się w stronę pochłaniającej przezroczysty posiłek Haruhi.


Kiedy wszyscy opuścili kondominium, Haruhi ogłosiła, że na dzisiaj kończymy, ponieważ trzeba coś zjeść, i poszła do domu. Śledztwo w sprawie, którą przytoczyła Kimidori, zostało chwilowo wstrzymane.

"Najwyżej wszystko samo się wyjaśni!" - rzuciła niedbale na odchodne, nie zaprzątając sobie głowy problemem. Jej wszelkie troski ulotniły się w tym momencie.

Wygląda na to, że już ją to znudziło.

Nie tylko Haruhi nie jadła lunchu, ale gdy rozdzieliliśmy się, tylko udawałem, że wracam do domu. Po dziesięciominutowym czekaniu wróciłem raz jeszcze przed mieszkanie przewodniczącego.


Komentarze
Brak komentarzy. Może czas dodać swój?
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
Copyright © 2013