Mówiła spokojnie bez choćby najmniejszego uśmiechu. Wciąż świdrowała mnie swoim wzrokiem, mówiąc powyższe zdania, a zanim zamknęła usta, dodała:
"I to my nią jesteśmy."
"Asahina ma inne wytłumaczenie niż Koizumi. Czy okazałoby się niewygodne, gdyby Haruhi zaobserwowała coś nadzwyczajnego?"
"Tak."
Nagato odwróciła wzrok w stronę książki zupełnie tak, jakby nasza rozmowa była nieistotna.
"Skorzystała ze swojego wehikułu czasu, aby chronić przyszłość, z której pochodzi."
Mam wrażenie, że mimochodem opisuje coś, co okaże się bardzo ważne.
"Dla wehikułu czasu Asahiny Mikuru, Suzumiya Haruhi jest zmienną. Aby ustabilizować przyszłość, należy w miejsce zmiennej wstawić odpowiednią wartość. Celem Asahiny Mikuru jest dostosować zmienną do postaci wartości, która będzie do przyjęcia."
Nagato bez najmniejszego szelestu przewróciła kartkę. Jej puste czarne oczy nawet nie mrugnęły, gdy ciągnęła dalej,
"Koizumi Itsuki i Asahina Mikuru dążą do innych celów w swoich misjach związanych z Haruhi Suzumiyą. Nigdy nie poznają swoich interpretacji, gdyż teoria jednej strony jest zagrożeniem dla istnienia drugiej."
Moment... czy Koizumi nie mówił, że uzyskał swoje moce trzy lata temu?
Nagato błyskawicznie odpowiedziała na moje pytanie.
"Nikt nie może zapewnić, że Koizumi Itsuki mówi prawdę."
W głowie ukazał mi się obraz uśmiechniętej, przystojnej twarzy, której, fakt faktem, wiarygodności nikt nie może potwierdzić. Po prostu Koizumi był w stanie wyjaśnić mi wszystko to, czego świadkiem byłem do tej pory. Ale kto może zagwarantować, że to właściwe wyjaśnienia? Nawet Asahina mówiła mi, żeby mu nie wierzyć, ale to samo tyczy się jej, kto może zagwarantować, że wyjaśnienie Asahiny jest właściwe?
Zwróciłem wzrok ku Nagato i pomyślałem sobie, że może to, co powiedział Koizumi, nie jest prawdą. Również Asahina może nie dopuszczać do siebie myśli, że może być w błędzie. Może więc tylko ta cicha kosmitka nie kłamie.
"Więc jak uważasz? Jakie jest prawidłowe wytłumaczenie? Wspominałaś coś o możliwości autoewolucji, do czego mogłaby doprowadzić?"
Mól książkowy w czerni odpowiedział, zachowując kamienną twarz:
"Bez względu na to, jak dokładnie to wyjaśnię, nie będziesz w stanie znaleźć na to żadnego solidnego dowodu."
"Dlaczego?"
Nieczęsto widzi się to, czego teraz byłem świadkiem. Zaskoczony zakłopotaną miną Nagato, usłyszałem jej odpowiedź;
"Ponieważ nikt nie może zagwarantować, że mówię prawdę."
Odłożyła książkę, a wychodząc z pokoju klubowego, dodała:
"Przynajmniej tobie."
Rozległ się dźwięk dzwonka oznaczający początek kolejnej godziny lekcyjnej.
Nie łapię tego.
Jak normalna osoba mogłaby się w tym wszystkim odnaleźć?
Czy to Koizumi, czy Nagato, jedno i drugie powinno wyjaśniać takie sprawy w języku zrozumiałym dla ludzi! Podejrzewam nawet, że zmówili się, iż powiedzą to tak, żeby ciężko mi było zrozumieć. Powinniście dłużej zastanawiać się, zanim zaczniecie cokolwiek tłumaczyć, w przeciwnym razie nikt nie będzie słuchał, bo wszelkie słowa będą wchodzić jednym uchem, a wychodzić drugim.
Kiedy tak szedłem ze skrzyżowanymi ramionami, minęła mnie grupka ludzi w średniowiecznych kostiumach, po czym skręciła za róg korytarza. Gdyby Nagato w swoim czarnym płaszczu szła z tymi ludźmi ramię w ramię, pewnie nikt nie widziałby w tym nic dziwnego. Może jakaś inna klasa postanowiła nakręcić swój film science fiction, żądna sławy, którą chciała zyskać Haruhi. To nie byłoby takie złe, przynajmniej nie byliby tak sfrustrowani jak ja, mogąc zabrać się za kręcenie własnego filmu, nad którym pieczę trzymałby reżyser obdarzony zdrowym rozsądkiem i zdolnością wydawania sensownych poleceń.
Westchnąłem głęboko i skierowałem się w stronę klasy 1-5.
Haruhi była jedyną osobą, która myślała, że prace nad filmem przebiegają zgodnie z planem. Na twarzy Asahiny i prawdopodobnie mojej wypisane było zdanie: "To jakieś kpiny".
Podczas gdy dalej kręciliśmy, wydarzyło się wiele różnych rzeczy. Przez jakiś czas zabawkowe pistolety strzelały wodą zamiast plastikowymi kulkami; Asahina dostawała drgawek, ilekroć Haruhi przynosiła nowe, różnokolorowe soczewki (złote pozwalały na strzelanie pociskami karabinowymi, a zielone tworzyły mini-czarne dziury), co zawsze kończyło się pogryzieniem przez Nagato; kwiaty wiśni więdły równie szybko jak zakwitały; i jakimś cudem białe gołębie przy kaplicy zmieniły się w podobno wymarły gatunek gołębi (tak powiedział mi w tajemnicy Koizumi); nawet precesja Ziemi delikatnie się zmieniła (o czym dowiedziałem się od Nagato).
Normalny świat powoli wariował.
Ledwie przytaszczyłem swoje wyczerpane ciało do domu, odezwał się do mnie futrzak z wąsami,
"Więc nic się nie stanie, jeśli będę trzymał buzię na kłódkę w obecności tej żywiołowej dziewczynki?"
Kot usiadł na moim łóżku, przyjmując pozę Sfinksa.
"Rzeczywiście jesteś posłuszny." - delikatnie złapałem za ogon Shamisena, który prawie natychmiast wyśliznął mi się z ręki.
"Skoro tak sobie życzysz, choć również ja sam uważam, że nie byłoby dobrze, gdyby usłyszała, jak mówię."
"No cóż, tak też wynika ze słów Koizumiego."
Skoro ten kot potrafił mówić, należało znaleźć jakieś sensowne wyjaśnienie tej jego zdolności. Prostym rozwiązaniem jest stworzenie świata, w którym nikt nie widzi nic dziwnego w gadających kotach. Ale co to byłby za świat? I jakie koty by w nim były?
Shamisen przeciągle ziewnął i po uprzednim umyciu ogona powiedział,
"Jest wiele rodzajów kotów, czy z ludźmi nie jest podobnie?"
Naprawdę chciałbym wiedzieć, co chcesz powiedzieć przez "wiele rodzajów".
"A nawet gdybyś wiedział, co byś zrobił? Nie sądzę, żebyś mógł zastąpić koty, ani tym bardziej zrozumieć, jak one myślą."
To naprawdę wkurzające jak wszystko inne.
Gdy chciałem wziąć kąpiel, siostra powiedziała mi, że mam gościa.
Zszedłem na dół, zastanawiając się, kto to może być. Nigdy bym nie wpadł na to, że to Koizumi. Postanowiłem wyjść z nim pod gołe niebo, aby móc tutaj spokojnie porozmawiać. Nie chciałem zapraszać go do środka, bo znów zacząłby wygłaszać swoje przemowy. Poza tym wcale nie marzyło mi się wysłuchiwanie na przemian jego i Shamisena. Jedne abstrakcyjne filozofie na raz w zupełności mi wystarczą.
Tak jak się spodziewałem, zacząłem tonąć w potoku słów Koizumiego, a na końcu powiedział jeszcze to:
"Dla Suzumiyi nie liczą się drobne szczegóły bądź wątki poboczne. Mimo to film mnie zaciekawił, a to już coś. Jednak fabuła jest zbyt luźna i pełna niedomówień, jak również nie wiadomo nic o kontynuacji. W końcu bardzo szybko wymyśliła fabułę, a nie pomyślała o żadnym zakończeniu, kto wie, może film skończy się tak po prostu w pewnym momencie."
I co z tego? Chcesz powiedzieć, że jeśli pozostawimy film niedokończony, ta rzeczywistość zniekształciłaby się na zawsze i zostałaby zastąpiona przez nową? Haruhi musi mieć jakieś zakończenie na myśli i to takie, które pozostałoby w zgodzie z rzeczywistością. To problem, nad którym trzeba się zastanowić, czego Haruhi na pewno nie zrobi, a nawet jeśli, to skończyłoby się najpewniej jakąś katastrofą. Więc najlepiej będzie, jeśli to my będziemy nad tym myśleć. Ale dlaczego akurat my? Czy nie ma nikogo innego, kto poniósłby nasz krzyż?
"Jeśli istnieje ktoś taki, to tak."
Koizumi wzruszył ramionami.
"Jestem pewien, że pojawiłby się na długo przed nami, gdyby istniał. Tak więc musimy jak najszybciej znaleźć rozwiązanie, zwłaszcza ty. Mam nadzieję, że będziesz ciężej pracował."
Ciężej pracował? Nad czym? Wyrażaj się konkretniej.
"Ponieważ gdy świat fikcyjny zastąpi nasz rzeczywisty, nasze teorie okażą się zbędne. Podobna sytuacja może spotkać również frakcję Asahiny, ponieważ wydają się mieć własne teorie. Co do Nagato, niewiele o niej wiem, ale zgaduję, że zaakceptują każdy przypadek, jaki dotknie ich obiekt obserwacji. Jej frakcja spokojnie przyjęłaby do wiadomości każde wydarzenie. Pewnie nie przejęliby się, gdyby Ziemia miałaby zniknąć. Grunt, żeby Suzumiya wciąż istniała, to jest dla nich najważniejsze."
Światło z latarni ulicznych oświetlało niewyrażającą emocji twarz Koizumiego.
"Mogę ci powiedzieć, że [Organizacja] oraz frakcja Asahiny nie są jedynymi, których filozofie skupiają się na Suzumiyi. Takich ludzi jest znacznie więcej. Tak wielu, że nie sposób powiedzieć ci o wszystkich bitwach, jakie miały miejsce z naszym udziałem, o sojusznikach, którzy nas zdradzili, o wszelkich spiskach i machinacjach, jak również o ilości zniszczeń i śmierci spowodowanych różnicami zdań. Każda ze stron wkładała cały swój wysiłek, aby przetrwać."
Koizumi mówił dalej, mając na twarzy dawno znoszony, cyniczny uśmiech,
"Nawet ja nie jestem pewien, czy nasza teoria jest słuszna, ale w obecnej sytuacji nie byłoby mnie tu, gdybym jej nie zaakceptował. Nadano mi przynależność do jednej strony i nie mam możliwości, by to zmienić. To tak jak z szachami, biała figura nie może stać się częścią armii czarnych."
Nie mógłbyś jako przykładu wykorzystać Otello albo shogi?
"Wszystko to prawdopodobnie nie dotyczy ciebie, jak i Suzumiyi, co akurat jest dobre, zwłaszcza dla niej. Mam nadzieję, że nigdy nie dowie się o tym wszystkim. Nie chcę pozostawić jej blizny na sercu. Jak na mój gust Suzumiya posiada sympatyczne cechy. Ty oczywiście również."
"Dlaczego mówisz mi to wszystko?"
"Wyrwało mi się bez konkretnego powodu. Może żartowałem, a może naszła mnie taka myśl, albo chciałem zyskać twoje zaufanie. Nieważne, to i tak bez znaczenia."
Rzeczywiście, komikiem to ty nie będziesz.
"Powiem ci jeszcze coś, co również nie jest zbyt ważne. Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, dlaczego Asahina Mikuru... przepraszam, Asahina zadaje się z nami? Owszem, jest bardzo uroczą dziewczyną i rozumiem, dlaczego ludzie tak chętnie chcą jej pomagać. Tobie prawdopodobnie podoba się to, co robi, prawda?"
"A co w tym złego?"
Ochrona słabszych przed silnymi jest obowiązkiem każdej porządnej osoby.
"Ona ma za zadanie zbliżyć się do ciebie, dlatego Asahina posiada taką urodę i osobowość. Ona należy do twojego ulubionego typu dziewczyn – słabych i uroczych. A ponieważ jesteś jedyną osobą, której słucha się Suzumiya, do pewnego stopnia musiała zwrócić na siebie twoją uwagę."
Ucichłem niczym ryba w morzu i przypomniałem sobie, co Asahina powiedziała mi rok temu. Nie ta dzisiejsza, tylko z przyszłości, dorosła Asahina. Tego dnia, gdy napisała mi na kartce, żebym z nią porozmawiał, powiedziała mi "Proszę, nie zbliżaj się zbyt mocno do mnie". Czy powiedziała to po na podstawie tamtej sytuacji? A może to było ostrzeżenie?
Widząc, jak zaniemówiłem, Koizumi kontynuował przemowę głosem tak głębokim jak korzenie Jomon-sugi.
"Jeżeli Asahina rzeczywiście tylko gra rolę niewinnej, uroczej dziewczyny, a w rzeczywistości ma jakieś poważniejsze zamiary, to co zamierzasz zrobić? Ona myśli pewnie, że w ten sposób najłatwiej było zdobyć twoją sympatię. Udawanie bezbronnej i bezradnej wobec niedorzecznych poleceń Suzumiyi było częścią jej planu. Zrobiła to wszystko po to, abyś zwrócił na nią uwagę."
A ja myślę, że ten gość wariuje. Skorzystałem więc z nauk Nagato i, nie okazując żadnych emocji, odpowiedziałem,
"Niedobrze mi się robi od słuchania twoich głupich żartów."
Koizumi powoli się uśmiechnął i przesadnie szybko opuścił ramiona.
"Och, przepraszam. Wygląda na to, że jeszcze wiele muszę się nauczyć, nim zacznę wymyślać dowcipy. Powiedziałem to wszystko tylko po to, aby cię zdezorientować. Chciałem powiedzieć coś, co mogłoby pozostawić po sobie pewne wrażenie. Naprawdę wziąłeś to na poważnie? Cóż, dzięki tobie jestem pewniejszy swojej gry aktorskiej. Teraz mogę spokojnie zagrać w sztuce."
Zaniósł się ogłuszającym śmiechem i ciągnął dalej.
"Nasza klasa wystawia sztukę Shakespeare'a, a dokładniej [Hamleta]. Gram Guildensterna."
Nie znam człowieka, pewnie i tak to tylko jakaś postać trzecioplanowa.
"Tak miało być, ale w połowie przesłuchań zdecydowaliśmy się opierać wersji Toma Stopparda, dlatego pojawię się w większej ilości scen."
Cóż, oby tak dalej. Chociaż nie miałem pojęcia, że oprócz shakespearowskiej wersji "Hamleta" były jakieś inne.
"Przez film Suzumiyi i sztukę mojej klasy mam bardzo napięty harmonogram, ciągle jestem pod presją. Jeśli wyglądam na zmęczonego, to prawdopodobnie przez to. Nie wiem, jak długo bym wytrzymał, gdyby jeszcze gdzieś miała pojawić się Zamknięta Przestrzeń. Dlatego przyszedłem prosić cię o pomoc. Chcę, żebyś znalazł sposób na niedopuszczenie do tego, aby film Suzumiyi stał się przyczyną przyszłych paranormalnych wydarzeń."
Chodzi ci o sensowne zakończenie? Czy nie mówiłeś, że można by uznać to wszystko za sen?
"Mam tylko przekonać Haruhi, że wszystko w filmie jest na niby... zgadza się?"
"A także musi być tego w pełni świadoma. Jest mądrą dziewczyną, skoro wie, że film mimo wszystko jest fikcją i myślę, że najlepiej by było, jakby wszystko podążało tym torem. Jednak musisz zrozumieć, że trzeba zrobić to jeszcze przed zakończeniem prac nad filmem."
Liczę na ciebie. Koizumi ukłonił się, po czym zniknął w ciemnościach. Co u diabła? Przyszedł tutaj tylko po to, żeby zrzucić całą odpowiedzialność na mnie? Ponieważ on jest zbyt zajęty, ja muszę zająć się tym bajzlem na kółkach? O to mu chodziło? W takim razie zwrócił się do niewłaściwej osoby. To nie gra w karty, nie można przekazać swoich zadań nikomu innemu. Haruhi Suzumiya jest pięćdziesiątą trzecią kartą. Nie jest ani królem, ani asem, nie jest nawet Jokerem.
"Ale..."
Wymamrotałem do siebie.
Wygląda na to, że nie mogę ot tak się wymigać. Nagato, Asahina i Koizumi muszą być na skraju swoich możliwości, prawdopodobnie nasz świat również... tylko że ja tego nie zauważyłem.
"Cholera..."
To takie irytujące! Cholera! Teraz jeszcze dopada mnie frustracja!
Poważnie się zastanowiłem i doszedłem do wniosku, że nie wolno mi zapominać o dzikiej wyobraźni Haruhi. Świat filmu i nasza rzeczywistość to dwa odrębne światy, każdy działa w oparciu o swoje zasady – co mam zrobić, żeby ona to pojęła? Co mogę zrobić, aby znów zaakceptowała to, co dawniej było ustalone? Sen...? Są inne możliwości?
Do festiwalu nie zostało wiele czasu.
Następnego dnia przedstawiłem Haruhi pewną propozycję. Po krótkiej dyskusji ostatecznie przyjęła ją kiwnięciem głowy.
"Skończyliśmy!" - wykrzyknęła Haruhi, poklepując swój megafon.
"Winszuję wszystkim! Zdjęcia zakończone! Chciałabym podziękować wam wszystkim za waszą ciężką pracę, a zwłaszcza sobie! Hmm, czasem zachwycam sama siebie, świetna robota!"
Słysząc jej mowę, kelnerka Asahina opadła na kolana i otarła z policzka łzy szczęścia. W rzeczywistości, owszem, płakała, ale to Haruhi uznała, że udało jej się poruszyć Asahinę swoją przemową.
"Mikuru, jeszcze za wcześnie na łzy! Zaczekaj, aż odbierzemy Złoty Glob albo Oskara za najlepszy film! Wtedy będziemy świętować nasz sukces!"
Został tylko jeden dzień do szkolnego festiwalu. Zebraliśmy się na dachu szkoły, terminarz filmowania mieliśmy tak napięty, że nie było czasu czegoś zjeść.
Ostateczna walka między Mikuru i Yuki została rozstrzygnięta przez Ituskiego Koizumiego, który, po nagłym odkryciu swoich mocy, użył swoich niesamowitych zdolności, aby wysłać Yuki na drugi koniec wszechświata.
"Idealnie! Genialny film! Tak jak się spodziewałam! Gdy tylko zabierzemy go do Hollywood, niejedno studio będzie chciało go kupić! Ale najpierw musimy podpisać kontrakt z inteligentnym agentem!"
Zapał Haruhi do zdobycia światowej sławy zapierał dech w piersiach. Nie wiem, kto chciałby oglądać ten film. Jedyną jego kartą przetargową jest żeńska protagonistka, a o reszcie obsady nie warto wspominać. Ale gdyby to było możliwe, chętnie bym przyjął posadę agenta Asahiny. Może udałoby mi się jakoś ją wypromować. Mógłbym jeszcze spróbować wypromować Haruhi jako nową idolkę. Może zacząć wysyłać ich zdjęcia i CV?
"Czyżby to był już koniec?" - zapytał Koizumi z radosnym uśmiechem na twarzy.
Już zaczyna mnie denerwować, chociaż przyznaję, że ten naturalny uśmiech pasuje do niego. Wolę to od jego melancholijnej miny, a przez to czuję się trochę niezręcznie.
"Teraz, gdy zdjęcia są skończone, człowiek odnosi wrażenie, że to trwało tak krótko. Mówi się, że czas szybciej upływa, gdy robi się coś, co sprawia przyjemność. Ciekaw jestem tylko, dla kogo było to przyjemne?"
Kto wie?
"Mogę liczyć, że zajmiesz się resztą? Jedyne, o czym mogę teraz myśleć to występy próbne w mojej klasie. W przeciwieństwie do filmu w teatrze nie można wycinać scen."
Koizumi nałożył na fizjonomię swój zwyczajny uśmiech i poklepawszy mnie po ramieniu, wyszeptał:
"W imieniu całej naszej grupy, włącznie ze mną, muszę podziękować ci jeszcze za coś."
Po czym opuścił dach. Za Koizumim podążyła Nagato, jak zwykle nie okazując żadnych emocji.
Asahina stała, trzymana przez Haruhi i obie patrzyły gdzieś w stronę morza na horyzoncie.
"Naszymi celami są Hollywood i Broadway!" - była zmuszona wykrzyczeć Asahina.
Dobrze jest mieć wielkie ambicje, ale jeśli będziesz patrzyła w tym kierunku, skończysz w Australii.
"Ech."
Westchnąłem i usiadłem, kładąc obok siebie kamerę. Koizumi, Nagato i Asahina mogli skończyć swoją robotę, jednak moje kłopoty dopiero się zaczną. Jest jeszcze jedno do zrobienia.
Ktoś musi znaleźć sposób na przerobienie masy całego tego materiału, który jest w rzeczywistości kupą bezwartościowych danych na "film". A czyj to obowiązek? Nawet nie muszę zgadywać.
W piątkowy wieczór tylko ja i Haruhi zostaliśmy w pokoju klubowym, pozostała trójka zaś udała się, by pracować w swoich klasach.
Z jednej strony dobrze, że filmowanie zostało skończone, z drugiej jednak trwało ono za długo, przez co mamy za mało czasu, żeby uporać się z resztą spraw. Po załadowaniu filmu na komputer i kilkakrotnym jego przejrzeniu doszedłem do pewnego wniosku – był to zwyczajny tani film promujący Asahinę Mikuru.
Szczerze mówiąc, do ostatniej sceny nie udało mi się ustalić, jakiego rodzaju film zrobiła Haruhi. Kelnerka, śmiercionośna dziewczyna i młody chłopak szczerzący się przez cały czas jak idiota, czy oni mają twarze z marmuru? Nie było wystarczająco czasu na postprodukcję, między innymi na efekty specjalne, nie mówiąc już o kompletnym braku umiejętności do tego. Wychodzi na to, że będziemy musieli pokazać surowy materiał bez żadnych przeróbek.
Jednak Haruhi miała jakieś "ale",
"Jak można pokazać coś, co nie jest ukończone? Nie możesz czegoś wymyślić?"
Do mnie mówisz?
"Popędzanie mnie w niczym nie pomoże. Festiwal jest już jutro, a ja robię wszystko, co w mojej mocy. Głowa boli mnie wystarczająco od planowania, jak zmontować te wszystkie sceny, które wymyślałaś na poczekaniu. Obecnie nie mam ochoty na żaden film."
Trzeba pamiętać, że Haruhi osiągnęła mistrzostwo w olewaniu opinii innych.
"A udałoby ci się, gdybyś został tu na noc?"
Kto ma niby zostać? Nawet nie pytałem, bo byliśmy tylko ja oraz patrząca się na mnie z oczami czarnymi niczym drzewa sandałowe Haruhi.
"Możemy zostać."
Wtedy Haruhi powiedziała coś niespodziewanego:
"Pomogę ci."
Z naszej pracy mogę śmiało wywnioskować, że Haruhi właściwie wcale nie pomogła. Na początku stała, marudząc mi nad uchem, ale po około godzinie zasnęła z głową na stole. Poważnie, kusiło mnie, żeby nagrać ją, jak spała. Mógłbym wtedy umieścić to obok napisów końcowych.
Ale, szczerze mówiąc, ja również zasnąłem na dłuższą chwilę. Bo gdy otworzyłem oczy, słońce już wzeszło, a klawiatura odcisnęła mi się na twarzy.
A więc czas pracy nad filmem przeznaczyliśmy na badanie wewnętrznej strony naszych powiek. Film wciąż był nieukończony. I chociaż starałem się edytować coś tu i tam, próbując zrobić z tego trzydziestominutowy film, wciąż był to po prostu żałosny szajs. Dlatego właśnie impulsywni amatorzy nie powinni kręcić filmów. Byłoby dobrze, gdyby miały to być same reklamy sklepików z Asahiną w stroju króliczka w roli głównej. Jednak całość z byle jak nakręconymi scenami tworzącymi fabułę, o której istnieniu szkoda wspominać, była nie do zniesienia. Na dodatek bez żadnego montażu i efektów specjalnych film był tak beznadziejny, że aż śmieszny. Chyba nawet Taniguchi nie chciałby go oglądać.
Chciałem wyrzucić komputer przez okno, jednak powstrzymało mnie mocno rażące słońce. Po całej nocy przespanej w nienaturalnej pozycji, czułem bóle w całym ciele.
Było wpół do siódmej, gdy obudziła mnie Haruhi. Kiedy tak o tym myślę, to pierwszy raz spałem w szkole.
"Hej, i jak ci poszło?"
Haruhi spojrzała mi przez ramię na ekran, więc ruszyłem myszką i kliknąłem na ekran.
"...Wow!"
Zdumiała się, a mnie opadła szczęka. Tytuł naszego filmu ukazał się na imponującym tle graficznym. I tak oto zaczęły się "Przygody Asahiny Mikuru, odcinek 00". Chociaż historia była niespójna, dialogi były ledwo słyszalne, kamera się trzęsła, nawet krzycząca pani reżyser była widoczna na planie, film osiągnął poziom zadowalający jak na produkcję uczniów szkoły średniej. Nie tylko widać było wystrzeliwane z oczu Asahiny lasery, również różdżka Nagato emitowała promienie o dziwnych kolorach.
"He he."
Nawet Haruhi była pod wrażeniem.
"W sumie nieźle! Nie idealnie, ale pokazuje, ile możesz zdziałać, jeśli włożysz w to całe swoje serce."
To nie ja. Raczej ktoś, kto to zrobił, podczas gdy ja spałem. Ja za nic bym tego nie zrobił. Główną podejrzaną była Nagato, po niej Koizumi, Asahina odpada. A może jakaś nowa tajemnicza postać? Może i tak.
Przez jakiś czas oglądaliśmy film, który najwidoczniej sam się zmontował. Gdyby nie mały ekran... Na pewno film robiłby większe wrażenie, gdyby był wyświetlony na czymś większym.
Dotarliśmy do ostatniej sceny, gdzie Koizumi i Asahina szli ścieżką pełną spadających płatków kwitnącej wiśni, trzymając się za ręce. Nagle kamera skierowała się ku czystemu, błękitnemu niebu. A potem zaczęła grać końcowa muzyka, towarzysząca napisom końcowym.
Nareszcie nadeszła pora na oświadczenie Haruhi.
Oświadczenia, do którego wygłoszenia musiałem przekonać Haruhi za wszelką cenę. Powiedziałem jej, że należy umieścić ten istotny element na końcu filmu i że musi to zrobić reżyser we własnej osobie.
Było to magiczne ogłoszenie, eliminujące wszelkie powstałe problemy:
"Wydarzenia ukazane w filmie są fikcyjne. Nie mają nic wspólnego z żadną osobą, organizacją ani żadnymi znanymi prawami czy zdarzeniami. Wszystko zostało zmyślone. Wszelkie podobieństwa do wyżej wymienionych są przypadkowe. Och, co innego reklamy. Proszę odwiedzić Oomori Electronics i Sklep Yamatsuchiego! Hę? Chcesz, żebym to powtórzyła? Wydarzenia ukazane w filmie są fikcyjne. Nie mają nic wspólnego z żadną osobą, organizacją... Kyon, po co mam to mówić? Czy to nie oczywiste?"
|