Strona główna · Forum · Kontakt · FAQ
Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło

Menu
Initial D
Anime
Manga
Postacie
Samochody
Live Action
Napisy
Gry
Inne

Wangan Midnight
Anime
Manga
Postacie
Samochody

Over Rev
Postacie
Manga

My Carrera
Manga

Countach
Manga

Inne projekty
Gungrave
Gunsmith Cats
Mezzo Forte
Over Drive
Shigurui
You're Under Arrest
Ah! My Goddess
Crystal Blaze
Shuto Kousoku Trial

Poboczem
Czytelnia
Recenzje gier
Gadżety

Kącik Haruhi
Powieści
1. Melancholia
2. Westchnienia
3. Znudzenie
4. Zniknięcie
5. Szał
6. Wahania
7. Intrygi
8. Oburzenie
9. Rozkojarzenie
10. Zaskoczenie cz. 1
11. Zaskoczenie cz. 2
Teatr Haruhi

Świat Haruhi
1. Postaci
2. Miejsca

Aktualnie online
Gości online: 1

Użytkowników online: 0

Łącznie użytkowników: 909
Najnowszy użytkownik: VictorChuth

Shoutbox
Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

26/11/2022 23:33
Zajmuje się ktoś tutaj w mniejszym lub większym stopniu fotografią? Szukam paru rad Wink

26/08/2022 20:31
Nie wolno!

26/08/2022 16:12
No to zniknie z naszego downloadu.

24/08/2022 14:51
Czy wy widzieliście, że wychodzi manga initial D w polsce ! JPF

16/08/2022 14:04
Większość ludzi tymi autami jeżdzi na daily bo są na powietrzu, staticiem też jeżdzą. selekcja ostatnio podupadła to fakt.


Facebook Like



Nawigacja
Artykuły » Haruhism » Westchnienia Haruhi Suzumiyi, Tom 2, Rozdział 5
Westchnienia Haruhi Suzumiyi, Tom 2, Rozdział 5

Był poniedziałek rano. Został jeszcze tydzień do rozpoczęcia szkolnego festiwalu, mimo to w szkole panowała rozluźniona atmosfera. Czy oprócz bezpośrednio zaangażowanych ktokolwiek miał zamiar uczestniczyć w nim? Nie powinni być bardziej ożywieni? Gdy doszedłem do klasy, zrozumiałem, że istniały też rzeczy, które w ogóle odbierały mi chęć do życia.

Koizumi czekał na zewnątrz mojej sali.

Wczoraj powiedziałeś tak wiele. Czyżbyś jeszcze nie skończył?

"Klasa 1-9 wreszcie zaczęła próby do swojej sztuki. Oczywiście ja złożyłem tam tylko krótką wizytę."

Twoja dziewczęca twarz jest ostatnią rzeczą, jaką chciałem oglądać tego ranka.

"Co tym razem? Nie mów mi, że pojawiła się ta głupia przestrzeń?"

"Nie, wczoraj się nie pojawiła. Wygląda na to, że Suzumiya była zbyt przygnębiona, żeby się złościć."

Dlaczego?

"Sam powinieneś to wiedzieć... Ponieważ wydajesz się tego nie rozumieć, wyjaśnię ci. Suzumiya zawsze wierzyła w to, że bez względu na to, co się stanie, będziesz stał po jej stronie. Że mimo narzekań, będziesz ją wspierał. Bez względu na okoliczności, tylko ty ją akceptowałeś."

O czym ty mówisz? Jej zachowanie mogłoby być zaakceptowane tylko przez świętych męczenników, którzy poświęcili się w imię Pana. Ustalmy fakty, nie jestem ani świętym, ani wielkim przywódcą, jestem tylko zwyczajną osobą obdarzoną zdrowym rozsądkiem.

"Co się dzieje między Tobą i Suzumiyą?.

Co chcesz przez to powiedzieć?

"Mógłbyś podnieść ją na duchu? Na razie gołębie są urocze, jednak jeśli Suzumiya wciąż będzie pogrążona w depresji, świątynne gołębie mogą stać się czymś zupełnie do nich niepodobnym."

"Na przykład?"

"Gdybym wiedział, nie przejmowałbym się tym. Ale widok panoszących się wokół świątyni obślizgłych potworów z mackami nie byłby zbyt piękny, nieprawdaż?"

"Mógłbyś rozsypać tam trochę soli."

"To nie rozwiązałoby źródła problemu. W tej chwili Suzumiya jest w kropce. Aktywnie starała się uczestniczyć w tworzeniu filmu, aby dać upust swojej energii. Jednak z powodu waszej wczorajszej kłótni jej energia z pozytywnej zmienia się w negatywną. Byłoby dobrze, gdyby na tym się skończyło, jednak jeśli ta sytuacja będzie się dalej rozwijała, wszystko może się skomplikować."

"Więc chcesz, żebym ją pocieszył?"

"To chyba nie takie trudne, prawda? Wystarczy, że zrobisz to i owo i po sprawie."

Nie podoba mi się "to i owo". Czego ty niby oczekujesz? Do tej pory nie panowały między nami na tyle dobre stosunki.

"Hę? Zawsze miałem cię za spokojną i odpowiedzialną osobę. Czyżbym się mylił?"

Dalej milczałem.

Powodem, dla którego wczoraj wściekłem się na nią, było to, że nie mogłem dłużej znieść widoku dręczonej Asahiny... tak jakby... bądź też miałem niedobór wapnia. Dlatego zeszłej nocy wypiłem cały litr mleka, dzięki czemu po przebudzeniu mój temperament był wystarczająco ostudzony. Jednakże mleko to tylko środek uspokajający.

Tak czy inaczej, dlaczego mam porzucić swoją dumę, żeby ją pocieszać? Przecież nie da się zaprzeczyć, że ta dziewczyna tym razem posunęła się za daleko.

Koizumi zaczął mruczeć niczym kot, który właśnie zobaczył miskę pełną karmy i szturchnął mnie w ramię.

"Liczę na ciebie, bo jak by nie patrzeć, ty jesteś najbliższą jej osobą."


Dopóki się nie odwrócę, dopóty nie dojdzie do kontaktu wzrokowego z siedzącą za mną Haruhi. Choć dzisiaj Haruhi wydaje się być bardzo zainteresowana niebem, na które patrzyła przez większość czasu, aż do pory lunchu.

Nawet Taniguchi był zajęty bzdurami.

"Co to w ogóle za film? Nie wiem, po co w ogóle traciłem na niego czas!"

Podczas lunchu Taniguchi na przemian jadł i trajkotał. Haruhi o tej porze przeważnie wychodziła z klasy — nie inaczej było dziś. Gdyby tu była, Taniguchi pewnie by milczał. To taki tchórz, który głośno wyraża swoje zdanie, tylko gdy nie naraża się na przykre konsekwencje swoich wypowiedzi.

"To wszystko przez Suzumiyę. To będzie denny film, bez dwóch zdań!"

Normalnie nie zwróciłbym uwagi na czyjąkolwiek opinię. Nie uważam się za wielkiego przywódcę i nie oczekuję, że zapiszę swoje imię na kartach historii. Jestem tylko kolejną zwyczajną postacią stojącą na uboczu i gadającą do siebie. Wyszukuję najdrobniejsze błędy popełniane przez mamę podczas przygotowywania posiłków, chociaż sam nie umiem gotować.

Ale w tej sytuacji musiałem określić swoje stanowisko, więc rzekłem.

"Twoje narzekania to ostatnie, czego chcę słuchać."

Taniguchi, czy ty cokolwiek zrobiłeś? Haruhi przynajmniej postanowiła przygotować coś na szkolny festiwal i wkłada w to całe swoje serce. Co prawda nieraz ściąga na nas kłopoty, ale przynajmniej jest lepsza od tych wszystkich idiotów, którzy potrafią tylko narzekać. Ty kretynie! Powinieneś przeprosić wszystkich Taniguchich w Japonii za niszczenie ich dobrego imienia!

"Daruj sobie, Kyon."

Kunikida starał się załagodzić spór.

"On tylko daje upust swojej frustracji. Tak naprawdę chcielibyśmy spędzać więcej czasu z Suzumiyą. Zazdrościmy Ci, Kyon."

"Cholernie." - powiedział Taniguchi, świdrując wzrokiem Kunikidę - "Nie dołączę do tego idiotycznego klubu."

"Dziwne, że to mówisz, bo czy nie mówiłeś, że przyjdziesz zawsze, gdy będzie trzeba? Nie byłeś wczoraj skołowany? Nawet odwołałeś wszystko, co sobie zaplanowałeś tego dnia."

"Dajże mi spokój, głupku!"

To dlatego Taniguchi się wścieka. Tak się cieszył na udział w filmie, że zrezygnował ze swoich planów i, jak się okazało, tylko po to, żeby mógł znaleźć się w krótkiej scenie, w której omal nie utonął. W sumie zasługuje na odrobinę sympatii, ale z mojej strony niech na nią nie liczy, bo sam jestem równie zły jak on.

Wiedziałem lepiej niż ktokolwiek inny, że film Haruhi jest za głupi, aby chciała obejrzeć go osoba będąca przy zdrowych zmysłach, ponieważ ona robi wszystko, co chce, wcale nie myśląc o skutkach. Ponieważ filmowaliśmy tylko to, co w danej chwili uważała za stosowne, nie było mowy o żadnym scenariuszu. Tylko geniusz mógłby zmienić ten film w hit. Moim zdaniem Haruhi nie ma żadnych zdolności jako reżyser, ale jeśli ludzie zaczną krytykować ją pod tym kątem... Chwila, dlaczego tak mnie to wkurza?

"Kyon, Suzumiya wydaje się być w gorszym humorze niż zwykle, czy coś się stało?"

Słuchałem pytania Kunikidy, jednocześnie rozmyślając.

Byłem taki jak Taniguchi. Tak naprawdę tylko robiłem wszystko, co kazała i za jej plecami przeklinałem ją za to. Gdy patrzę na niego, widzę cząstkę siebie. Czasem wściekam się na Haruhi, czasem czuję się bezradny... Taka była moja praca. Ale tylko ja ją mogłem wykonywać.

Byłem tak zły, że kompletnie straciłem apetyt. Żal mi mamy, która zrobiła dla mnie ten lunch. A niech cię, Taniguchi. Gdybyś umiał trzymać język za zębami, nie robiłbym rzeczy, których później będę żałował.

A co takiego zrobiłem?

Zamknąłem pokrywkę mojego pudełka na lunch i wystrzeliłem z klasy jak z procy.


Haruhi była w pokoju klubowym. Podpinała kamerę do komputera. Najwidoczniej nad czymś pracowała. Zaskoczenie wymalowało się na jej twarzy, gdy gwałtownie otworzyłem drzwi. Czyżbym zobaczył w jej lewej dłoni ciastko z curry?

Natychmiast wyrzuciła ciastko i schowała rękę za włosy... chyba. Rozpuściła je. Nie wiem, dlaczego to zrobiła, tak jakby chciała błyskawicznie rozpuścić włosy, które zawiązała z tyłu głowy. Nie przyglądałem się zbyt dokładnie, bo o tym mogłem myśleć później. Teraz musiałem powiedzieć to, co należało.

"Hej, Haruhi."

"Co?"

Haruhi przeszła do defensywy. Wyglądała jak zagubiony kiciuś. Rzekłem do niej:

"Musimy sprawić, by film osiągnął sukces!"

Więc to się nazywa impuls, tak? Osoba taka jak ja dwa razy na rok dawałaby się ponieść emocjom na wspomnienie tego, co mnie tak bardzo wściekło. Teraz była na to idealna okazja. I dzisiaj ten impuls spowodowany był zachętą Koizumiego i durnym zachowaniem Taniguchiego. Nie wspominając o melancholijnym nastroju Haruhi, przez który czułem się niezręcznie i który wywołał u mnie frustrację. Gdybym pozwolił tym uczuciom tkwić wciąż we mnie, prawdopodobnie skończyłoby się na stłuczeniu okna, więc musiałem natychmiast coś z nimi zrobić. Dlaczego muszę tłumaczyć sobie motywy moich działań?

"Hmpf."

A potem z zapałem powiedziała:

"Oczywiście, że go osiągnie. Bądź co bądź, jestem reżyserem. Sukces murowany. Nie musisz mówić tego, co oczywiste."

Jaka z niej prosta osoba. A już myślałem, że okaże jakieś godne podziwu miłe uczucia. Zamiast tego zagadkowe światełko w oczach Haruhi znów zostało przyćmione przez ogień pewności siebie. Nie mam pojęcia, skąd ona bierze tę energię. Jest po prostu zbyt prosta. Jest niczym boss z gry RPG, który wciąż rzuca na siebie zaklęcia uzupełniające zdrowie, a mimo to ja i tak się tym nie przejmuję. Powinna być bardziej zbalansowana. Powinna wykończyć graczy jednym uderzeniem i sprowadzić na ekran monitora napis "Koniec gry". O czym ja mówię? Ach tak, o tych odstresowujących grach, które nie istnieją. Nie do końca wiem, co chciałem przez to powiedzieć, ale co tam. Nie lubię widzieć Haruhi pogrążonej w depresji i nigdy więcej nie chcę jej widzieć w tym stanie. Ona należy do tego typu ludzi, którzy bezcelowo biegną w maratonach pozbawionych końca, sensu i celu. Tak po prostu. Gdyby zatrzymała się w trakcie biegu, mogłaby nieświadomie zrobić coś zupełnie niepożądanego, to wszystko.

Właśnie o tym wtedy myślałem.



Tego samego dnia, po szkole...

"Nie mogłeś tego lepiej rozegrać?" powiedział Koizumi.

"Przepraszam." - odpowiedziałem.

"Co prawda podniosłeś ją na duchu, ale wolałbym, żebyś zrobił to... bez tworzenia dodatkowych trudności."

"Przepraszam."

"Sytuacja nie tylko nie wróciła do normy, ale stała się jeszcze poważniejsza."

"..."

"Nie da się tego ukryć."

Koizumi patrzył na mnie swoimi pełnymi koloru oczami, podczas gdy ja się zastanawiałem. Nie brzmiał tak, jakby mnie winił, ale głos miał bardzo melancholijny. Powód? Wszystko się pogorszyło i wygląda na to, że z mojej winy.

Dlaczego? Skąd mam wiedzieć?

Wszędzie leżały płatki wiśni. Była to ta sama ścieżka nad rzeczką, gdzie Asahina zdradziła mi swoją prawdziwą tożsamość. Spróbuję wyjaśnić, jaką mamy porę roku: właśnie mamy jesień. W powietrzu czuć było jeszcze resztki letniej atmosfery, jednakże japońskie wiśnie kwitną przeważnie wiosną. Do przyjęcia jest fakt, że kwiaty wiśni kwitną wcześniej, niż powinny, ale żeby o pół roku? To już gruba przesada. Czyżby wiśnie oszalały tak samo jak słońce?

Pośród opadających płatków wiśni tylko Haruhi miała włączone silniki. Asahina, ubrana w cienki kostium kelnerki, bezcelowo chodziła tam i z powrotem. Czyżby czuła się niepewnie, widząc kwiaty kwitnące o niewłaściwej porze roku?

"Nigdy nie sądziłam, że wszystko będzie szło idealnie po mojej myśli. Właśnie myślałam o sfilmowaniu sceny z opadającymi płatkami wiśni! Cóż za niezwykły zbieg okoliczności!" - entuzjastycznie zawołała Haruhi, jednocześnie zmuszając Asahinę do ustawiania się w przeróżnych pozach.

Mimo wszystko to było niemożliwe. Zawsze, gdy ludzie podchodzą do czegoś zbyt impulsywnie, później cierpią. Nieustannie powtarzam sobie tę lekcję od sześciu miesięcy.

I nie myślałem o tym pod kątem "Trzeba było zrobić tak", lecz raczej "Trzeba było tego nie robić". Myślałem o czymś bardziej dosadnym. Niech ktoś da mi pistolet! Prawdziwy pistolet! Nie zabawkę!

Drzewa wiśni chyba zaczęły kwitnąć po południu, a ich płatki zaczęły opadać wieczorem. W wiadomościach w lokalnej telewizji potraktowano to jako rzadki przypadek, wolałbym, żeby myśleli, że to po prostu jednorazowe wydarzenie. Dlaczego nie obarczyć winą zmieniającego się klimatu, lub globalnego ocieplenia?

"Widocznie tak uważa Suzumiya." - powiedział Koizumi, idąc ramię w ramię z Asahiną. Widok Koizumiego ze swoją nienaganną urodą i nieziemsko pięknej Asahiny, idących razem, mógłby doprowadzić do szału wszystkich mężczyzn świata. Nie dziwota, że i mnie to wkurzało.

Za to Nagato ze swoim jakby wyrzeźbionym wyrazem twarzy wydawała się wcale nie przejmować przekręconym zegarem biologicznym wiśni. Obserwowała tylko opadające płatki. Jeden z nich spadł na jej szatę, tworząc efekt mocnego kontrastu. Ciekawe, czy wie o gołębiach?

"W porządku! Teraz znajdźmy kota!"

Ni z tego, ni z owego, zakomunikowała Haruhi.

"Czarownica powinna mieć własnego chowańca, a czy jest lepszy kandydat na niego niż kot? Tylko gdzie znajdziemy czarnego kota? Najlepiej, gdyby był zadbany."

Wstrzymaj konie, przecież Nagato miała być złą czarownicą z innej planety?

"Zresztą co za różnica? Chodźmy! Tak tylko sobie głośno myślałam. Gdzie znajdziemy kota?"

"Oczywiście w sklepie zoologicznym!"

Po usłyszeniu mojej sugestii Haruhi poszła na kompromis,

"Niech będzie dziki kot. W sklepie musielibyśmy pożyczyć go i potem oddać. To zbyt kłopotliwe. Jest gdzieś jakieś miejsce, gdzie są dzikie koty? Yuki, znasz jakieś?"

"Tak."

Nagato delikatnie kiwnęła głową, a potem zaczęła prowadzić nas niczym religijny przywódca do Ziemi Obiecanej. Czy jest coś, czego Nagato nie wie? Gdybym spytał ją, gdzie jest portfel, który zgubiłem pięć lat temu, pewnie powiedziałaby mi, dzięki czemu odzyskałbym swój ówczesny majątek, którego wartość wynosiła jakieś 500 jenów.

Około piętnastu minut później znaleźliśmy się za luksusowym apartamentowcem, w którym mieszkała Nagato. Znajdował się tam dobrze utrzymany trawnik otoczony drzewami, które zasłaniały widok z ulicy. Było tam kilka kotów. Wyglądały na dzikie, ale nie bały się ludzi. Kiedy podszedłem do nich, nawet nie próbowały uciekać, może myślały, że je nakarmimy? Niektóre mruczały, ocierając mi się o nogi. Haruhi podniosła jednego i powiedziała,

"Nie ma tu czarnych kotów? No dobrze, to wykorzystamy tego!"

Był to porządnie utuczony suchą karmą samiec. Pewnie z rodowodem, lecz Haruhi nie miała o tym zielonego pojęcia i zwierzak nie zrobił na niej najmniejszego wrażenia.

"Proszę, Yuki, oto twój partner. Poznajcie się."

Nagato otrzymała kota, mając taki wyraz twarzy, jakby kupowała paczkę chusteczek od jednego z ulicznych sprzedawców, zresztą kot też nie okazywał żadnych emocji, gdy znalazł się na jej ramieniu.

Zaczęliśmy kręcić, a że byliśmy na tyłach apartamentowca, zdałem sobie sprawę, że lokacja nie ma znaczenia w tym filmie. Kamera już była zapełniona scenami, które reżyserka w danej chwili chciała, by je nakręcono. Nie na moich barkach spoczywa zadanie zmontowania tego wszystkiego w sensowną całość, prawda?

"Yuki, zaatakuj Mikuru!"

Na rozkaz Haruhi Nagato uklękła w dziwnej pozycji i stała się czarnym magiem z kotem na lewym barku. Nie wiem, jak mógł wyglądać prawdziwy mag, ale zdecydowanie nie tak. Co prawda kot posłusznie trzymał się na barku Nagato, ale sama była przechylona na lewą stronę przez jego ciężar. Robiła, co mogła, żeby utrzymać równowagę, a jednocześnie nie pozwolić kotu spaść. Utrzymywała tę nienaturalną pozę, machając jednocześnie różdżką.

"A masz."

W tej scenie od różdżki Nagato powinny lecieć niesamowite promienie, racja?

"Aaaa!"

Prawdopodobnie w tej chwili Asahina musiała cierpieć nieopisane katusze.

"I cięcie!"

Wrzasnęła usatysfakcjonowana Haruhi, a ja natychmiast przestałem nagrywać, zaś Koizumi opuścił odbłyśnik, który dotąd trzymał w górze.

"Chcę, żeby ten kot mówił. W końcu to kot wiedźmy. Musi chociaż powiedzieć coś wrednego."

Śmiechu warte.

"Od teraz wabisz się Shamisen. Hej, Shamisen! Powiedz coś!"

Niby jak ma cokolwiek powiedzieć? Nie, w sumie, błagam, nic nie mów.

Być może moje modlitwy zostały wysłuchane, gdyż kot o złowieszczym imieniu Shamisen słowa po japońsku nie powiedział. Zamiast tego zaczął lizać swój ogon, kompletnie ignorując polecenie Haruhi. To było naturalne, mimo to westchnąłem z ulgą.

"Wszystko idzie w dobrym kierunku."

Haruhi przejrzała zrobiony dzisiaj materiał i uśmiechnęła się tak, jakby poranna depresja w ogóle nie miała miejsca. Dobrze, że tak szybko odzyskała humor, czym udało jej się choć raz zrobić na mnie wrażenie.

"Kyon, powierzam ci opiekę nad tym kotem."

Haruhi złożyła swoje krzesło reżysera i wydała mi ten bezpodstawny rozkaz:

"Musisz zaopiekować się nim, bo będziemy potrzebowali go do następnych scen. Weź go do domu i uważaj na niego! Naucz go jakiejś sztuczki, jak na przykład skakania przez płonącą obręcz czy coś."

Czy nie wystarczy fakt, że kot potrafi sam utrzymać się na barkach Nagato?

"Na dzisiaj wystarczy, jutro ostatni dzień zdjęć! Dzisiaj poszło gładko, opowieść zbliża się do punktu kulminacyjnego i wreszcie wczuliście się w swoje role! Teraz idźcie odpocząć, wasz zapał będzie potrzebny również jutro!"

Haruhi odprawiła nas machnięciem megafonu i sama poszła do domu, nucąc muzykę końcową z "Blade".

"Fiuu..."

Westchnęliśmy jednocześnie ja i Asahina, Koizumi wziął odbłyśnik pod pachę i również chciał wracać, zaś Nagato wpatrywała się w Shamisena wzrokiem równie pustym co niepiszący długopis.

Ukląkłem i pogłaskałem kota po głowie.

"Dzięki za twoją ciężką pracę. Może kupię ci jakąś karmę, a może wolisz rybę?"

"Mnie pasuje jedno i drugie."

Zdanie zostało wypowiedziane czystym, męskim barytonem, ale przez nikogo spośród nas. Popatrzyłem na zaskoczone miny Koizumiego i Asahiny, a potem na pokerową twarz Nagato. Wszyscy skierowali wzrok w to samo miejsce - moją stopę.

A przy stopie stał kot, wpatrujący się we mnie swoimi szeroko otwartymi, czarnymi oczami.

"Hej!" - powiedziałem - "To ty mówiłaś, Nagato? Nie pytałem ciebie, tylko kota."

"Tak też pomyślałem, więc odpowiedziałem. Powiedziałem coś nie tak?"

Więc to kot to powiedział...


"To dopiero niespodzianka." - stwierdził Koizumi.

"To zbyt zadziwiające. Kot, który mówi..." - odparła Asahina.

"..."

Nagato przemilczała ten fakt, podnosząc Shamisena, który znów przemówił:

"Nie rozumiem waszego zdziwienia." - powiedział, wczepiając się pazurami na bark Nagato.

Demoniczny kot... Czy to tym się stają po przeżyciu kilku lat?

"Nie jestem pewien. Ale to nieważne. Co było, minęło. Co się teraz dzieje? Co stało się w przeszłości? Nie interesuje mnie to."

To, że potrafił mówić było niezwykłe samo w sobie, ale na pewno nikt nie myślał, że będzie mówił na takie tematy. Nie rób z siebie takiego ważniaka, jesteś tylko futrzaną kulką. Ciekaw jestem, czy opłaciłoby się wystawienie Shamisena na aukcji internetowej?

"Mogło ci się wydawać, że tylko naśladuję ludzkie dźwięki, ale czy papugi nie robią tak samo? Z czego wywnioskowałeś, że moje wypowiedzi mają sens?"

O czym ty, do diaska, gadasz?

"Z tej rozmowy, skoro precyzyjnie odpowiedziałeś na moje pytanie."

"Mogłem po prostu wydać dźwięki, które pasowały do twojego pytania."

"To czy nie uważasz, że w takim wypadku wszystkie rozmowy, jakie prowadzą ze sobą ludzie, są kompletnie bezcelowe?"

Dlaczego do jasnej ciasnej prowadzę poważną dyskusję z kotem? Shamisen, dziki kot, polizał przednią łapę i podrapał się nią za uchem, a potem powiedział:

"Zgadza się. Mogłeś zrozumieć to, co jak ci się wydawało, powiedziała ta dziewczyna, ale żadne z was nie jest pewne, czy doszliście ze sobą do porozumienia w tej sprawie." - rzekł Shamisen swoim głębokim głosem.

"To dlatego, że każda osoba mogła powiedzieć bądź też mogła nie mówić tego, co leży jej na sercu w określonej sytuacji." - odparł Koizumi.

Ty się zamknij!

"Jeśli spojrzeć na to w taki sposób, to ma sens." - stwierdziła Asahina.

Przepraszam, ale moglibyście nie zgadzać się z kotem?

Sprawdziłem, czy pozostałe koty potrafią mówić, jednak potrafiły tylko robić "miau" albo "mrrr". Wygląda na to, że tylko ten kot zyskał zdolność porozumiewania się w ludzkim języku. Jak to możliwe?

To wszystko przez tę durną dziewczynę.

"Sprawy przybrały zły obrót."

Koizumi elegancko upił łyk swojej mokki i kontynuował:

"Wygląda na to, że nie doceniliśmy Suzumiyi."

"Co chcesz przez to powiedzieć?" - spytała zniżonym głosem Asahina.

"Świat tworzony przez nią w filmie staje się częścią prawdziwego. Elementy filmu, które wyobraziła sobie Suzumiya, ukazały się w tym świecie i stały się częścią naszej rzeczywistości. Jak na przykład zdolność strzelania laserem Asahiny czy też mówiący kot. Gdyby powiedziała [Chcę, żeby na Ziemię spadł olbrzymi meteoryt], mogłoby tak się stać."

W tej chwili, wszyscy członkowie Brygady SOS, prócz Haruhi, zebrali się w kawiarence przed stacją. Koizumi zarządził to spotkanie, aby uzgodnić, co zrobić z Haruhi — sprawczynią wyżej wymienionych zdarzeń. Jak widać, sytuacja robi się naprawdę nieciekawa. Każdy, kto spojrzałby na naszą czteroosobową grupę, powiedziałby, że zebrała się tutaj grupka uczniów ze szkoły średniej, by wesoło ze sobą pogadać (chociaż tylko Koizumi ze swoim zwyczajnym uśmiechem sprawiał wrażenie wesołego), jednakże rzeczywisty charakter tego spotkania można porównać do spotkania bandy podejrzanych złoczyńców, planujących powstrzymanie Obrońcy Sprawiedliwości przed użyciem swojej tajnej broni. Swoją drogą, kazaliśmy Shamisenowi zostać na trawniku przed kawiarnią i przestrzegliśmy go, żeby z nikim nie rozmawiał ani nie odpowiadał na żadne pytania. Kot wcale nie wyglądał na zbulwersowanego tymi poleceniami, odpowiedział "Dobrze", a potem przysiadł w cieniu pod drzewem przy drodze i obserwował nas, jak wchodzimy do środka.


Komentarze
Brak komentarzy. Może czas dodać swój?
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
Copyright © 2013