Skrob, skrob.
Słyszałem jakieś skrobanie.
Gdy powoli odzyskiwałem przytomność, mój mózg stopniowo odzyskiwał sprawność.
Może to był sen. Z tego, co pamiętam, to musiał być bardzo ciekawy sen. Zwykle, gdy się budzisz, sen wydaje się interesujący przez jakieś pięć minut. Ale gdy zaczynasz myć zęby, szczegóły zaczynają się rozmywać, a kiedy idziesz zjeść śniadanie, zapominasz go całkowicie. Gdy zdajesz sobie z tego sprawę, w twoim umyśle pozostaje tylko wrażenie, że "to musiał być bardzo ciekawy sen". Wielokrotnie przez to przechodziłem.
Bywało też tak, że miałem sny, które ciężko uznać za ciekawe, ale doskonale pamiętałem ich najdrobniejsze szczegóły i pozostawały mi w głowie przez dłuższy czas. Mogły to być niby-sny, tak jak tej nocy, gdy byłem uwięziony w Zamkniętej Przestrzeni razem z Haruhi. To wydarzyło się naprawdę, jednak podświadomie zostało potraktowane jako wytwór wyobraźni.
Taka była moja pierwsza myśl, gdy otworzyłem oczy.
Sufit był biały – to nie był mój pokój. Prześwitujące pomarańczowe promienie słoneczne barwiły ściany, które - tak jak sufit były białe – na różne kolory. Zastanawiałem się, czy to poranek, czy wieczór.
"O rany."
Dla umysłu, który dopiero zaczynał trzeźwo myśleć, ten głos brzmiał tak przyjemnie jak dzwony kościelne dla religijnej osoby.
"Nareszcie się obudziłeś. Wygląda na to, że spało ci się całkiem dobrze."
Obróciłem głowę w kierunku właściciela tego głosu. Siedział na krześle obok mojego łóżka i używając noża kuchennego, obierał jabłko. Skrob, skrob – skórka jabłka odchodziła od niego i zwisała w dół.
"Normalnie powiedziałbym dzień dobry, ale słońce już zachodzi."
Itsuki Koizumi pokazał swój przyjacielski uśmiech.
Położył obrane jabłka na tacce, którą przeniósł na stolik stojący przy łóżku. Potem wziął kolejne jabłko z papierowej torby i z uśmiechem powiedział do mnie:
"Dzięki Bogu, że wreszcie się obudziłeś. Naprawdę nie wiedziałem już, co robić. Ach... Masz taki nieprzytomny wzrok. Poznajesz mnie?"
"Właśnie miałem cię spytać o to samo. Wiesz, kim jestem?"
"Dziwne pytanie. Oczywiście, że tak."
Łatwo było mi stwierdzić, który to był Koizumi, patrząc tylko na jego mundurek.
Nosił granatowy garnitur, a nie czarny gakuran.
To był mundurek North High.
Jedna z moich rąk nie była przykryta kołdrą. Nade mną wisiała torebeczka z jakimś płynem w środku. Spojrzałem na nią i spytałem:
"Jaki mamy dziś dzień?"
Koizumi zrobił minę, która – najwyraźniej według niego – wyrażała zaskoczenie.
"Takie jest twoje pierwsze pytanie po przebudzeniu? Wydaje mi się, że nawet nie wiesz, w jakiej jesteś sytuacji. Co do odpowiedzi na twoje pytanie, jest piąta po południu 21 grudnia."
"Dwudziesty pierwszy, hę..."
"Tak, mija trzeci dzień, odkąd zapadłeś w śpiączkę."
Trzeci dzień? Śpiączka?
"Co to za miejsce?"
"Prywatny szpital."
Rozejrzałem się. To był spory jednoosobowy oddział, a ja spałem na łóżku. Żebym mógł zostać umieszczony w takiej sali, moja rodzina musiałaby posiadać małą fortunę, której jakoś na oczy nie widziałem.
"Przyjaciel mojego wuja jest dyrektorem tego szpitala, dlatego masz zapewnione specjalne traktowanie."
Czyli jednak moja rodzina nie jest bogata.
"Cóż, dzięki interwencji Organizacji, możesz zostać tu na rok bez zbędnych pytań i w niskiej cenie. Tym samym cieszę się, że potrzebowałeś tylko trzech dni na przebudzenie. Nie, nie, to nie ma nic wspólnego z pieniędzmi. Moi przełożeni są gotowi rozerwać mnie na strzępy za to, że pozwoliłem, by coś takiego wydarzyło się na mojej warcie. Muszę nawet napisać list z przeprosinami."
Trzy dni przed 21. był 18. Co robiłem tego dnia? Ach, już pamiętam. Byłem o krok od śmierci na skutek gwałtownej utraty krwi, dlatego znalazłem się w szpitalu... Nie, chwila, coś mi tu nie gra.
Spojrzałem na szpitalną koszulę, którą miałem na sobie, i położyłem dłoń na moim prawym boku.
Nic nie poczułem. Powinienem poczuć ból, zamiast tego było tylko lekkie ukłucie. Przecież to niemożliwe, żeby taka rana zagoiła się w ciągu trzech dni, chyba że ktoś poskładał mnie całego na nowo.
"Jaki był powód mojej hospitalizacji? Śpiączka?"
"Czyli nie pamiętasz. Cóż, nie ma się czemu dziwić, w końcu upadłeś na głowę z dużym impetem."
Dotknąłem swojej głowy. Czułem na niej tylko włosy, żadnego bandaża ani szwów nie uświadczyłem.
"Zadziwiające jest to, że nie odniosłeś żadnych poważniejszych obrażeń ani nie miałeś krwotoku wewnętrznego. Również twój mózg był w najlepszym porządku. Nawet lekarz, który cię badał, oniemiał z wrażenia. Nikt nie wiedział, co ci dolegało."
"Ale..." - Koizumi ciągnął dalej.
"Widzieliśmy, jak spadałeś ze schodów. Wtedy to wyglądało strasznie. Szczerze mówiąc, chyba wszyscy pobladliśmy. Gdy uderzyłeś o podłogę, odgłos był tak głośny, że nie byłbym zaskoczony, gdybyś utracił przytomność na zawsze. Chciałbyś wiedzieć dokładnie, co się stało?"
"Mów."
Zapewne gdy schodziłem po schodach, wracając ze skrzydła klubowego, mogłem potknąć się o coś, stoczyć się ze schodów i wylądować na głowie. BACH! I przestałem się ruszać.
Koizumi opisał to w taki sposób, jakby to faktycznie się wydarzyło.
"Potem sytuacja zrobiła się bardzo napięta. Musieliśmy wezwać ambulans i zawieźć cię nieprzytomnego do szpitala. Suzumiya była cała blada na twarzy, pierwszy raz taką ją widziałem. Och, i to Nagato wezwała karetkę. To jej opanowanie ocaliło ci życie."
"Jak zareagowała Asahina?"
Koizumi wzruszył ramionami i powiedział:
"Zareagowała tak, jak byś się spodziewał. Chwyciła cię w ramiona i płacząc, wciąż powtarzała twoje imię."
"Więc o której godzinie 18. to się stało? Na której klatce schodowej?"
Wymówiłem te pytania na jednym wydechu, ponieważ to 18. świat zmienił się tak drastycznie, a ja wpadłem w panikę.
"Tego też nie pamiętasz? To było zaraz po południu, gdy tylko Brygada SOS zakończyła swoje zebranie. Cała nasza piątka wyszła, żeby kupić to i owo."
To i owo?
"Rozumiem, że i tego nie pamiętasz? Czy ty nie udajesz amnezji?"
"To bez znaczenia, kontynuuj."
Uśmiech na twarzy Koizumiego wyrażał pobłażliwość.
"Tematem zebrania było, hmm, ustalenie, co robimy w Dzień Bożego Narodzenia. Suzumiya powiedziała, że niedaleko jej domu odbędzie się przyjęcie dla małych dzieci i Brygada SOS wystąpi gościnnie w tymże spektaklu. Dzięki temu kostium Asahiny mógłby na coś się przydać. Przebrałaby się za piękną Mikołajową i rozdała dzieciom prezenty. Organizacją tego wesołego występu zajęłaby się Suzumiya."
Jak zwykle zresztą. Ta dziewczyna jest taka nierozważna!
"Ale nie byłoby realistycznie, gdyby była tylko Mikołajowa. Dlatego Suzumiya uznała, że jeden z nas przebierze się za renifera i wejdzie na scenę, wioząc na grzbiecie Asahinę. Zdecydowaliśmy się ciągnąć losy... I zgadnij, kto okazał się szczęśliwym zwycięzcą? Pamiętasz?"
Nic a nic, a może i jeszcze mniej. Gdyby ktoś mógł pamiętać coś, czego nie ma zapisanego w pamięci, to prawdopodobnie byłby niezwykłym kłamcą. Trzeba by takiego przepisać do innego szpitala. Ale nie ma sensu mówić o tym Koizumiemu.
"Nieważne, w każdym razie wiedz, że to ty byłeś tym szczęśliwcem. Ponieważ trzeba było uszyć ci kostium renifera, musieliśmy zakupić potrzebne materiały. Właśnie wtedy, gdy schodziliśmy po schodach, ty z nich spadłeś."
"Dla mnie to brzmi naprawdę głupio."
Gdy Koizumi to usłyszał, uniósł brew.
"Ponieważ szedłeś z tyłu, nikt nie zauważył, jak się przewróciłeś. Widzieliśmy tylko, jak spadałeś obok, o tak." - Koizumi przedstawił rekonstrukcję zdarzeń, pozwalając stoczyć się jabłku z jego prawej dłoni, a następnie, łapiąc je lewą, dokończył: "Właściwie to potoczyłeś się z góry na dół."
Koizumi wrócił do obierania jabłka.
"Gdy pospieszyliśmy w twoją stronę, ty przestałeś się ruszać. Suzumiya powiedziała, że czuła, iż ktoś jest na szczycie schodów. Mówiła, że widziała czyjąś spódnicę tuż za rogiem, ale zaraz potem zniknęła. Ja też uznałem to za dziwne zjawisko, dlatego przeprowadziłem małe dochodzenie. Wtedy prócz nas nie było w budynku nikogo innego. Nawet Nagato potrząsnęła głową. Ta dziewczyna zniknęła jak zjawa. Czekaliśmy, aż się obudzisz, żebyśmy mogli spytać cię, kto cię popchnął..."
Nie pamiętałem tego. Uznałem, że to byłaby najtrafniejsza odpowiedź na to pytanie. To był tylko zwykły wypadek. Byłem nieostrożny, mogę tylko się cieszyć, że miałem olbrzymiego farta. I chyba na tym poprzestanę.
"Tylko ty przyszedłeś mnie odwiedzić?"
Gdzie była Haruhi? Chciałem o to spytać, ale ostatecznie nie zrobiłem tego. Nagle Koizumi zachichotał i powiedział:
"Cały czas się rozglądasz. Szukasz kogoś? Nie martw się, wszyscy trzymaliśmy warty przy tobie. Zanim otworzyłeś oczy, zawsze ktoś był przy tobie. Myślę, że Asahina powinna zaraz przyjść."
Nie podobał mi się wzrok Koizumiego. Patrzył na mnie tak, jakby zobaczył się z przyjacielem, który uwierzył w jego primaaprilisowy żart. Co on mi tu insynuuje?
"Och, nic takiego. Po prostu poczułem się zazdrosny o ciebie. Można powiedzieć, że to było zazdrosne spojrzenie."
Czemu mówisz to do pacjenta, który upadł na głowę?
"Podczas gdy my, zwykli członkowie Brygady, zmienialiśmy się, Głównodowodząca uważała, że jej obowiązkiem jest dbanie o bezpieczeństwo swoich podwładnych."
Koizumi elegancko obrał całą skórkę z jabłka, po czym nadał mu kształt królika, zanim położył je na tacce na stoliku.
"Suzumiya była tu przez cały czas, przez trzy dni ani na chwilę nie opuszczała tego pokoju."
Obróciłem się na drugą stronę łóżka, którą wskazywał Koizumi.
"..."
I ona tam była.
Haruhi leżała szczelnie zasunięta w śpiworze z lekko otwartymi we śnie ustami.
"Martwiliśmy się o ciebie. I ona, i ja."
Zabrzmiał bardzo smutno. Poczułem się jak w jakiejś operze mydlanej.
"Powinieneś był widzieć, jak bardzo zakłopotana była Suzumiya. Nie, to zostawimy na kiedy indziej. W każdym razie, nie powinieneś teraz czegoś zrobić?"
Dlaczego wszyscy lubią mi rozkazywać?! Starsza Asahina tak się zachowywała, a teraz jeszcze Koizumi... Ale wcale nie czuję się zazdrosny z tego powodu. I nie obchodzi mnie, jeśli te wszystkie obrane jabłka wchodzą w skład jakiejś diety.
"Tak." - odpowiedziałem.
Szczerze miałem ochotę pomalować jej twarz. Może następnym razem, jeszcze mam czas.
Usiadłem prosto i zgiąłem rękę, żeby dotknąć tę jej widocznie wściekłą twarz.
Niedługo będzie miała na tyle długie włosy, żeby związać je w kucyk. Nagle zatęskniłem za jej długimi włosami. I tak jakby, na złość, jej krótkie ciemne włosy zaczęły się ruszać.
Haruhi obudziła się.
"...Umm... hmm?"
Haruhi mamrotała, próbując otworzyć oczy, a gdy zorientowała się, kto ją szczypie w twarz...
"ACH?!"
Natychmiast próbowała odskoczyć, ale ponieważ najwidoczniej zapomniała, że zasunęła się w śpiworze, jak tylko stanęła na nogi przewróciła się i popełzła jak dżdżownica. Po chwili udało jej się uwolnić i wskazała na mnie palcem, witając mnie słowami:
"Niech cię, Kyon! Nie mogłeś mnie uprzedzić, zanim mnie obudziłeś?! Nie byłam psychicznie przygotowana!"
Jak by to było możliwe. A swoją drogą, twoje krzyki i obelgi zadziałały na mnie lepiej niż jakiekolwiek lekarstwa.
"Haruhi."
"Co?"
"Zetrzyj ślinę."
Twarz Haruhi drżała przez chwilkę. Po chwili błyskawicznie przetarła usta i kontynuowała wwiercanie się we mnie wzrokiem.
"Czy... czy ty aby nie namalowałeś mi czegoś na twarzy?"
Kusiło mnie.
"Hmpf. Cóż, nie masz mi czegoś do powiedzenia?"
Udzieliłem jej takiej odpowiedzi, jakiej się spodziewała:
"Przepraszam, że cię zmartwiłem."
"W każdym razie cieszę się, że nic ci nie jest. W końcu dbanie o zdrowie członków brygady jest jednym z obowiązków głównodowodzącej!"
Wywód Haruhi brzmiał jak śpiew anielski. W tej chwili doszedł nas odgłos pukania do drzwi. Koizumi instynktownie wstał i otworzył je.
Gdy tylko trzecia odwiedzająca mnie osoba przeszła przez drzwi i mnie zobaczyła:
"Ach, aach, aaaaachhh..."
Zaczęła wydawać serię obłędnych dźwięków. W drzwiach z wazonem w rękach stał nie kto inny jak długowłosa drugoklasistka z North High z uroczą dziecięcą twarzą i szczupłą, a jednocześnie dojrzałą figurą.
"Hej... Cześć, Asahina."
Nie byłem pewien, czy nie powinienem powiedzieć "dawno się nie widzieliśmy", w każdym razie z mojej perspektywy.
"Chlip..."
Z oczu Asahiny zaczęły spływać łzy.
"Dzięki Bogu... Och... Dzięki Bogu..."
Chciałem ją objąć tak jak ostatnio, kto wie, może Asahina też o tym myślała? Może dlatego zapomniała odstawić wazon i stała tak, trzymając go i płacząc.
"Nie przesadzasz przypadkiem? On tylko upadł na głowę i zemdlał. Od początku wiedziałam, że Kyon nie będzie spał wiecznie."
W głosie Haruhi słyszałem coś w stylu wdzięczności. Zaraz potem kontynuowała, nawet na mnie nie patrząc:
"Jak już mówiłam, Brygada SOS działa przez 365 dni w roku bez przerwy. Nikt nie może wziąć sobie dnia wolnego. Nie przyjmuję takich durnych usprawiedliwień jak upadek na głowę i zapadnięcie w śpiączkę, nigdy, przenigdy! Zrozumiałeś, Kyon? Cena za obijanie się przez trzy dni jest bardzo wysoka! Rozliczę cię za to! I to nie będzie cena taka jak zwykle, będziesz musiał bardziej się wykosztować!"
Koizumi zaczął chichotać, olbrzymie łzy Asahiny bez końca spadały na podłogę, a Haruhi stała z twarzą obróconą profilem w moją stronę. Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że była zła.
Popatrzyłem na nich, po czym kiwnąłem głową i wzruszyłem ramionami.
"No dobra, no to wliczając dodatkowe koszta, jak wysoki będzie mój rachunek?"
Haruhi popatrzyła na mnie. Na jej twarzy pojawił się uśmiech tak radosny, że trudno było uwierzyć w to, że jeszcze przed chwilą była na mnie zła. Ale z niej prosta dziewczyna.
Ostatecznie zdecydowano, że płacę za wszystkich w kawiarence za te trzy dni bycia niedysponowanym. I gdy już myślałem nad zerwaniem mojej lokaty bankowej...
"Jeszcze jedno..."
Jeszcze nie koniec?
"Tak, musisz jeszcze zrekompensować traumę, przez którą przez ciebie przeszliśmy. Ach tak, Kyon, podczas świątecznego przyjęcia możesz przebrać się za renifera i wykonać kilka spektakularnych popisów. I masz nas zabawiać, dopóki nie pękniemy ze śmiechu! A jak będziesz nudził, to wykopię cię do innego wymiaru! To samo tyczy się występu dla dzieci. Dotarło?!"
Z wzrokiem jasnym jak światło z pryzmatu Haruhi znów zaczęła mi rozkazywać.
Gdy już kompletnie się przebudziłem, nie obraziłbym się, jakby już mnie stąd wypisali. Gdy przyszedł lekarz, żeby mnie obejrzeć, wysłał mnie na badania przy pomocy całej armii maszyn. To było takie zawiłe i irytujące, że miałem wrażenie, że chcą zrobić ze mnie cyborga. Po spędzeniu całego dnia na różnorakich badaniach ciała czekała mnie kolejna noc na oddziale. Dla mnie to będzie pierwsza świadomie spędzona noc w szpitalu, a że do tej pory nigdy do niego nie trafiłem, będę mógł poczuć, jak to jest.
Haruhi, Koizumi i Asahina właśnie mieli wyjść, gdy przyszły w odwiedziny moja mama i siostra. Podczas rozmowy z nimi Haruhi była niezwykle uprzejma, o co w życiu bym jej nie podejrzewał. To było nie lada zaskoczenie.
Spędzając czas z mamą i siostrą, mój umysł zapełniał się różnymi myślami.
Gdyby wszystko dalej toczyło się takim torem jak jeszcze niedawno, co byłoby dalej? Nagato, Koizumi i Asahina byliby po prostu zwyczajnymi ludźmi bez żadnych supernaturalnych dodatków. Nagato byłaby cichym molem książkowym w Klubie Literackim, Asahina nieosiągalną piękną drugoklasistką, a Koizumi byłby normalnym uczniem z wymiany uczącym się w innej szkole.
A Haruhi byłaby po prostu ekscentryczną uczennicą szkoły średniej.
Może nawet w takich warunkach powstałaby ciekawa historia. Nie byłoby potrzeby poznawać świata takim, jaki jest naprawdę, nie byłoby też sensu zamartwiania się o jego nagłe zmiany. To byłaby zwyczajna historyjka niemająca związku z tym dysfunkcyjnym światem.
Ja prawdopodobnie nie odgrywałbym w tej historii żadnej roli. Mógłbym co najwyżej żyć spokojnie swoim zwyczajnym, szkolnym żywotem i starać się o zdanie do następnej klasy.
W którym świecie mógłbym być szczęśliwy?
Myślę, że teraz znam odpowiedź na to pytanie.
Tylko w tym "obecnym świecie". Inaczej po co miałbym ryzykować życiem, by do niego wrócić?
A co z wami? Który świat wy byście wybrali? Myślę, że odpowiedź jest oczywista. A może tylko mnie tak się wydaje?
Kiedy moja rodzina wróciła do domu, a światła na oddziale zostały zgaszone, mogłem tylko gapić się w sufit. Ponieważ nie miałem nic lepszego do roboty, postanowiłem zamknąć oczy.
Przez ostatnie trzy dni na tym świecie podobno przez cały czas spałem.
W takim wypadku...
Skoro tak się działo na tym świecie, to znaczy, że został zmieniony.
Świat zmienił się dwukrotnie. Najpierw został zniekształcony przez Nagato, a teraz wrócił do swojej pierwotnej postaci. Więc kto dokonał tej drugiej zmiany?
To nie mogła być Haruhi. Przez te trzy dni Haruhi nie posiadała takich mocy, a Haruhi w tej rzeczywistości nawet nie wiedziała, że świat się zmienił.
Więc kto?
Po ocaleniu mojego życia, łapiąc nóż Asakury gołymi rękami, mogła być tylko jedna osoba zdolna do czegoś takiego...
To była Nagato.
Poza tym, zanim straciłem przytomność, widziałem dwie Asahiny. Druga nie była dorosłą Asahiną, ale tą starszą ode mnie o rok. To była urocza drugoklasistka z przyszłości, którą doskonale znałem.
Była też inna osoba, która przemówiła do mnie tajemniczym głosem, zanim zemdlałem. Wiem, że już słyszałem ten głos.
Próbowałem przypomnieć sobie, do kogo należał, ale zdałem sobie z tego sprawę tak szybko, że nawet nie miałem na to czasu.
To był mój głos.
"Rozumiem, więc tak to było."
W takim razie...
Będę musiał przenieść się ponownie do tego okresu. Pojawię się wczesnym porankiem 18 grudnia. Widocznie będą ze mną również Asahina i Nagato z tego czasu.
Tylko wtedy świat będzie mógł powrócić do obecnego stanu.
Asahina będzie odpowiedzialna za sprowadzenie mnie i Nagato z powrotem do tego czasu. Zadaniem Nagato będzie zapanowanie nad sobą z przeszłości, która kompletnie się zmieniła przez ostatnie trzy dni. Chociaż nie wiem, czy w tym celu użyje mocy Haruhi, czy może tej należącej do Jednostki Integracji Danych.
Ja również odegram w tym rolę.
Tak mi się wydawało. Gdybym wtedy nie usłyszał swojego głosu, nie byłoby mnie tu dzisiaj. Aby zachować siebie przy życiu, będę musiał wrócić tam i powtórzyć te same słowa sobie z przeszłości.
"Przykro mi. Wybacz, ale mam swoje powody, by cię nie ratować. Mnie też to boli. Zajmiemy się resztą. Wiem, co robić, więc zaśnij."
Powtarzałem sobie te słowa w myślach. Z tego co pamiętam, właśnie to powiedziałem. Może nie tak dokładnie słowo w słowo, ale myślę, że udało mi się zachować ich sens.
Gdy "ja" zostanie dźgnięty nożem, wtedy zadanie użycia pistoletu igłowego przypadnie mnie.
Jeśli chodzi o powody, dla których "ja" z przeszłości nie mógł zostać uratowany, to doskonale je rozumiałem. Z tonu mojego przyszłego "ja" wywnioskowałem, że wcale się nie spieszyłem. Już wcześniej musiałem gdzieś się ukryć. Asahina i Nagato też pokazały się w samą porę. Nie mogły za wcześnie ani za późno. Musiałem poczekać, aż zostanę dźgnięty przez Asakurę. Dlaczego? Ponieważ z punktu widzenia mnie z przeszłości to było coś, co już się wydarzyło. Cytując Asahinę:
"To był fakt z góry ustalony."
Była już późna noc, ale nie miałem ochoty na sen.
Czekałem. Na co, pytasz? Oczywiście czekałem na jedyną spośród znanych mi osób, która jeszcze mnie nie odwiedziła. Gdyby nie przyszła, to byłby niezły dowcip.
Leżałem na łóżku i non stop gapiłem się na sufit. Dopiero w środku nocy, gdy czas na odwiedziny już dawno minął, moja cierpliwość została nagrodzona.
Drzwi oddziału powoli się otworzyły, a światło padające z korytarza ukazało na podłodze cień drobnej postaci.
Stała tam ostatnia osoba, która dotąd mnie nie odwiedziła. Yuki Nagato.
Jak zwykle Nagato odezwała się głosem pozbawionym emocji,
"Jestem odpowiedzialna za wszystko, co się stało."
Z jakiegoś powodu poczułem nostalgię, słysząc jej spokojny głos.
"Moja kara jest właśnie ustalana."
Uniosłem głowę i spytałem:
"Ustalana przez kogo?"
"Jednostkę Integracji Danych."
Nagato mówiła to tak spokojnie, jakby to dotyczyło kogo innego.
Oczywiście Nagato już od dawna wiedziała, że narobi bałaganu o poranku 18 grudnia, ponieważ razem z dorosłą Asahiną musiałem odwiedzić ją trzy lata temu. Dobrze o tym wiedziała, a jednak próbowała temu zapobiec. Ale nie można było zatrzymać tej fali. Czasem nawet jeśli wiesz, co się stanie, nie możesz tego uniknąć. Nie, można było temu zapobiec...
Nagle przypomniałem sobie o zachowaniu i manierach Nagato po zakończeniu lata, które różniły się trochę od wcześniejszych.
"Ale" - przerwałem jej - "skoro wiedziałaś już trzy lata temu, że zaczniesz błądzić, to w każdej chwili mogłaś mi o tym powiedzieć, prawda? Czy podczas festiwalu szkolnego czy nawet przed turniejem baseballowym. W takim wypadku mógłbym zadziałać wcześniej w ten specyficzny dzień 18 grudnia. Wszystko, co pozostałoby do zrobienia, to zwołanie wszystkich i ponowna podróż trzy lata wstecz."
Mina Nagato była zimna jak lód, widać było tylko cień uśmiechu.
"Gdybym wcześniej o tym powiedziała, moja zbłąkana osobowość byłaby w stanie wymazać wszystkie twoje wspomnienia związane z tym incydentem i przemianą świata. Poza tym nikt nie może zagwarantować, że coś, co się nie wydarzyło, w ogóle się stanie. Najlepszym rozwiązaniem było zachowanie ciebie w oryginalnym stanie do nadejścia 18 grudnia."
"Czy nie zostawiłaś mi Programu Awaryjnej Ucieczki? To już było bardzo wiele!"
Gdy jej dziękowałem, narastała we mnie złość. Nie byłem zły na Nagato, na siebie również nie.
Pusty głos odbijał się echem od ścian oddziału.
"Nie mogę zagwarantować, że w przyszłości ponownie się nie zmienię. Dopóki będę istniała, moje błędy wewnętrzne będą się kumulowały. To bardzo niebezpieczna możliwość."
"GÓWNO PRAWDA! Zapamiętaj, co ci powiem."
Słysząc, jak przeklinam, Nagato uniosła głowę o jakieś dwa centymetry. Nawet zamrugała.
Wyciągnąłem rękę i złapałem jej małe ramię. Nagato nie oponowała.
"Powtórzysz to swojemu szefowi, więc słuchaj uważnie. Jeśli kiedykolwiek pomyśli o tym, żeby usunąć cię stąd, wtedy przejdę nawet przez piekło, żeby za to zapłacił. Sprowadzę cię z powrotem bez względu na koszta. Może i nie mam żadnych mocy, ale jestem dobry w prowokowaniu Haruhi."
Na taką okazję mam nawet przygotowanego asa w rękawie. Wystarczy, że powiem jej: "Nazywam się John Smith".
Zgadza się. Chociaż ja posiadałem moce przydatne jak ucho do nocnika, ta idiotka Haruhi miała ich całe multum. Gdyby Nagato zniknęła, mówiłbym tej dziewczynie o wszystkim dotąd, aż mi uwierzy. A wtedy wyruszylibyśmy na odsiecz Nagato. Nawet gdyby szef Nagato ukrył ją albo wyeliminował, Haruhi wymyśliłaby jakiś sposób, aby odwrócić role, albo ja nasunąłbym jej pomysł. Kto wie, może Koizumi i Asahina mogliby pomóc. A wtedy kogo by w ogóle obchodziła jakaś Jednostka Integracji Danych z jakiegoś kosmicznego wygwizdowa?! Jaką by robiło różnicę to, czy to w ogóle istniało, czy nie?!
Nagato jest naszą przyjaciółką. A gdyby któryś z członków Brygady SOS zaginął, Haruhi nie puściłaby tego płazem. I tu nie chodziłoby tylko o Nagato. Gdyby Koizumi, Asahina, albo ja nagle odszedł, choćby i z własnej woli, ta dziewczyna nie poddałaby się tak łatwo. Użyłaby wszystkiego, by sprowadzić nas z powrotem. Bowiem ta Suzumiya Haruhi, napuszona, egoistyczna, lekkomyślna i kłopotliwa dziewczyna jest Królową Brygady SOS.
Z wściekłością spojrzałem na Nagato.
"Jeśli twój szef spróbuje odstawić taki cyrk, wtedy razem z Haruhi zmienimy świat całkowicie. Stworzymy świat podobny do tego, jaki był przez ostatnie trzy dni, gdzie ty będziesz istniała, ale nie Jednostka Integracji Danych. Jestem pewien, że będą bardzo zawiedzeni, jeśli tak się stanie. Chcą mieć cel do obserwacji? Mogą obserwować moją dupę!"
Moja złość przybierała na sile z każdym słowem.
Nie mam pojęcia, na co stać Jednostkę Integracji Danych, ale na pewno nie jest głupia. Pewnie należy do tych, co potrafią podać liczbę pi z milionową cyfrą po przecinku w ciągu dwóch sekund i robić inne zaawansowane sztuczki.
Jeśli tak jest, to muszę coś jej powiedzieć.
Jestem pewien, że dla was nadanie bardziej ludzkiej osobowości byłoby bułką z masłem. Zanim stała się psychotyczną zabójczynią, Asakura była całkiem popularna w klasie, nie mówiąc już o tym, jaka była otwarta i przyjacielska. Nawet zbierała swoją paczkę z klasy, żeby w wakacje chodzić razem na zakupy. Skoro mogliście stworzyć taką jak ona, dlaczego uczyniliście z Nagato samotną, drobną uczennicę ciągle siedzącą z książką w rękach w Klubie Literackim? Czy wy myślicie, że gdybyście nie nadali jej takiej osobowości, wtedy to nie wyglądałoby jak Klub Literacki, który nie zwróciłby uwagi Haruhi? Kto w ogóle podjął taką decyzję?
W tej chwili zauważyłem, że mocno ściskałem rękę Nagato. Mimo to kochający książki Interaktywny Interfejs Humanoidalny wcale się nie skarżył.
Nagato tylko spojrzała na mnie i powoli kiwnęła głową:
"Powtórzę tę wiadomość."
Potem dodała delikatnie spokojnym głosem:
"Dziękuję."
|