Pewnego dnia do siedziby ekipy "Ratującej świat przed zagładą poprzez wypełnianie go śmiechem" - w skrócie Brygady SOS (a faktycznie Klubu Literackiego) wpadła Haruhi, oznajmiając niczym kapitan drużyny baseballowej, który pierwszy raz wystąpi w turnieju:
"Bierzemy udział w turnieju baseballowym!"
Było to któregoś dnia czerwca zaraz po lekcjach i dwa tygodnie po tym "koszmarze". Od tamtej chwili nie potrafiłem skupić się na nauce. Mój wynik testu był totalną porażką. Haruhi nie przejmowała się zajęciami szkolnymi, bo jej rezultat plasował ją w pierwszej dziesiątce. Jeśli istnieje Bóg, to musi być bardzo złośliwy.
No cóż. To raczej i tak nie miało znaczenia. Skupmy się na ogłoszeniu Haruhi. Co ona mówiła?
Spojrzałem na pozostałą trójkę klubowiczów, siedzącą w pokoju.
Od razu w oczy rzuciła mi się Asahina ze swoją niewinną twarzyczką gimnazjalistki. Gdyby miała białe puszyste skrzydła, wyglądałaby jak słodki aniołek udający się do nieba. Jej twarz i drobna postura dobrze do siebie pasowały. Wiem doskonale, że potrafiła wyglądać efektownie.
Z nieznanych mi przyczyn Asahina była jedyną osobą w pomieszczeniu, która nie miała na sobie mundurka szkolnego. Zamiast niego ubrana była w różowy strój pielęgniarki. Z małymi na wpół otwartymi ustami przyglądała się uważnie Haruhi. Nie była studentką medycyny, ani dziwaczką lubiącą przebierać się w różne stroje. Po prostu grzecznie wykonywała polecenia Haruhi. Pewnie kupiła ten kostium w jakimś dziwnym serwisie internetowym. Wciąż przynosiła nowe przebrania i zmuszała Asahinę do ich noszenia. Pewnie wiele ludzi zadałoby pytanie: "Jaki jest cel w noszeniu takich ubrań?".
Pewnie odpowiedziałaby:
"A musi być jakiś cel?"
Poinstruowała Asahinę:
"Masz ubierać te stroje za każdym razem, gdy będziesz w pokoju klubowym!"
Asahina opierała się, ale w końcu posłusznie ze łzami w oczach wykonała rozkaz Haruhi.
Wyglądała tak uroczo, że czasem aż miałem ochotę objąć ją od tyłu. Zapewniam jednak, że nigdy tego nie zrobiłem.
Swoją drogą, tylko dla waszej informacji, dwa tygodnie temu jej strojem był kostium pokojówki, ale dziś wisi on na wieszaku. Właściwie to tamto przebranie pasowało jej bardziej i mam nadzieję, że wkrótce do niego wróci. Pewnie Asahina za namową by się przebrała, ale czułaby się zakłopotana i zawstydzona.
Po wysłuchaniu pomysłu Haruhi o turnieju baseballowym, rzuciła:
"Umm..."
Pisnęła jak kanarek i zamarła. To była jej naturalna reakcja.
Przeniosłem wzrok na inną dziewczynę w pokoju.
Miała wzrost porównywalny ze wzrostem Asahiny, ale jej prezencja w porównaniu do niej miała się tak jak kapusta do słonecznika. Yuki Nagato zawsze siedział obojętna ze wzrokiem wlepionym w książkę.
Co dziesięć sekund przewracała palcem stronę i tylko to zdradzało innym, że jeszcze żyje. Założę się, że papuga ma w swoim słowniku więcej wyrazów niż ona, a świstak przejawia więcej oznak życia.
Jej obecność naprawdę wiele nie wnosi, więc nie ma potrzeby, by dokładniej ją opisywać. Gdybym miał pokusić się o krótkie jej przedstawienie, to mogę powiedzieć, że jest uczennicą pierwszej klasy jak Haruhi i ja. Należy do Kółka Literackiego, któremu przydzielono właśnie ten pokój. Można powiedzieć, ze Brygada SOS pożyczyła sobie to pomieszczenie. A dosadniej mówiąc, zagnieździła się w nim jak pasożyty. Oczywiście szkoła tego nie zaakceptowała, ponieważ nasz wniosek o utworzenie klubu został zignorowany przez radę uczniowską.
"..."
Odwróciłem wzrok od beznamiętnej twarzy Nagato i zobaczyłem siedzącego obok mnie przystojnego i uśmiechającego się Itsukiego Koizumiego. Patrzył na mnie z rozbawieniem. Jego opinie miały dla mnie jeszcze mniejsze znaczenie niż opinie Nagato. Ten tajemniczy uczeń z wymiany - jak twierdziła Haruhi - odgarniał grzywkę i uśmiechem włamywał się do mojego zmartwienia. Gdy nasze oczy się spotkały, miałem niezmierną ochotę, by go uderzyć za jego wzruszenie ramionami. Aż się prosił o manto.
"W czym bierzemy udział?"
Ponieważ nikt jak zawsze nie kwapił się do odpowiedzi, odpowiedziałem w imieniu grupy. Dlaczego wszyscy biorą mnie za rzecznika prasowego Haruhi? Nie ma nic gorszego niż to zajęcie.
"W tym."
Haruhi z radością wręczyła mi ulotkę. Rzuciłem okiem na Asahinę, mającą złe wspomnienia z ulotkami, i zobaczyłem, jak drży i podświadomie się cofa. Przeczytałem tekst z kartki:
"Dziewiąty miejski amatorski turniej baseballowy."
Prawdopodobnie był to turniej, który miał wyłonić najlepszą drużynę baseballową w mieście. Został zorganizowany przez radę miasta i prawdopodobnie odbywał się co roku.
"Hmm..."
Podniosłem głowę. Stuprocentowy uśmiech Haruhi bił mnie w oczy blaskiem. Podświadomie cofnąłem się o krok.
"Kto bierze udział w tym turnieju?"
Znałem odpowiedź, ale wolałem się upewnić.
"My oczywiście!" - szczerze odpowiedziała Haruhi.
"Mówiąc [my], masz na myśli również mnie, Asahinę, Nagato i Koizumiego?"
"A kogo by innego?"
"A może najpierw zapytałabyś, czy mamy ochotę?"
"Będziemy potrzebowali jeszcze czterech osób."
Jak zwykle słyszy tylko to, co chce usłyszeć. Nagle do głowy przyszło mi coś innego.
"Znasz zasady tej gry?"
"Mniej więcej polega na rzucaniu, łapaniu, zdobywaniu baz, wślizgach i blokach. Przez jakiś czas należałam do drużyny baseballowej, więc z grubsza znam podstawy."
"Z grubsza? Jak długo grałaś?"
"Z godzinkę. Było nudno, więc zrezygnowałam."
Skoro baseball jest taki nudny, to po co chcesz uczestniczyć w turnieju? I dlaczego wciągasz w to nas?
Na moje pytanie Haruhi miała już odpowiedź.
"To szansa, by zostawić znak po sobie! Jeśli wygramy ten turniej, z dnia na dzień staniemy się sławni. To ogromna szansa!"
Po pierwsze, nie chcę, by jeszcze ktokolwiek dowiedział się istnieniu Brygady SOS. Po drugie, co z tego, że z dnia na dzień staniemy się sławni? I co rozumiesz przez słowo "szansa"?
Nie wiedziałem, co powiedzieć. Asahina też stała zdumiona, a Koizumi bez zainteresowania wymamrotał coś w stylu "więc o to chodzi".
Czy Nagato w ogóle się tym przejęła? Pewnie nawet nie słyszała, o czym jest rozmowa. Siedziała cicho, jakby była z porcelany.
"Czy to nie wspaniały pomysł, Mikuru?"
W obliczu nagłego pytania Haruhi Asahina zdawała się wycofywać:
"Hę? Ale... Ale..."
"A więc?"
Niczym krokodyl czatujący na małego jelenia nad jeziorem Haruhi przesunęła się za Asahinę, która wstała i złapała tę małą pielęgniarkę z tyłu.
"Aaaa! Co ty robisz?"
"Słuchaj, w tej ekipie rozkazy dowódcy są niepodważalne. Niesubordynacja jest poważnym przestępstwem! Wszelkie uwagi omówimy podczas spotkania!"
Spotkania? Czy ona ma na myśli te spotkania, podczas których faszeruje nas swoimi dziwnymi pomysłami?
Haruhi trzymała ramieniem Asahinę za szyję, a ta się miotała niczym wąż.
"Czy baseball nie brzmi zabawnie? Powinniście wiedzieć, że naszym celem jest zwycięstwo! Żadna porażka nie będzie zaakceptowana! Nienawidzę przegrywać!"
"Rany..."
Asahina przewróciła oczami i drżąc, zarumieniła się. Haruhi trzymała ją jak zawodowy wrestler i gryzła jej ucho, patrząc na mnie groźnie z jakby niezadowoloną miną.
"Jakieś uwagi?"
Przecież nawet gdybyśmy jakieś mieli, nic nam po nich. Bez względu na to, czego byśmy nie powiedzieli, i tak nie będziesz słuchać.
"Nie widzę żadnych."
Hej! Nie zgadzaj się tak szybko! Może raz na jakiś czas jakaś uwaga by się przydała?
"Pójdę po sprzęt do drużyny baseballowej!"
Haruhi wystrzeliła z klasy jak pocisk z karabinu. Asahina wreszcie uwolniła się z jej uścisku i wyczerpana osunęła się na krzesło.
Koizumi podzielił się z nami swoimi myślami:
"Powinniśmy być szczęśliwi, że nie zaproponowała łapania kosmitów lub poszukiwań niezidentyfikowanych tajemniczych zwierząt. Baseball nie ma nic wspólnego z przerażającymi zjawiskami paranormalnymi, których boimy się najbardziej, prawda?"
"To ma sens."
Póki co zdecydowałem przychylić się do tego uzasadnienia. Chociaż Haruhi jest szalona, nie postanowiła szukać kosmitów, podróżników w czasie i esperów. Zamiast włóczenia się po mieście w poszukiwaniu nadprzyrodzonych zjawisk, których znalezienie było prawie niemożliwe (a miało być głównym zajęciem Brygady SOS), mogliśmy po prostu zagrać sobie w baseball. Poza tym, nawet Asahina przytakiwała, kiwając głową na zgodę.
Jednak nasze przypuszczenia były mocno chybione. Nie tylko znacznie minęły swój cel. Strzały wystrzelone przez Haruhi uderzyły gdzieś w ścianę i poleciały gdzieś daleko. Ale o tym dowiedziałem się później.
W każdym razie pomyślałem sobie, że jeśli nie baseball, to cokolwiek innego może przykuć jej uwagę. Brygada SOS, której sztandar Haruhi niosła nie od parady, nie tylko miała okropną nazwę. Nie była też żadnym klubem, nie wspominając już o tym, że nie była uznawana przez szkołę. Została utworzona tylko dlatego, że Haruhi miała taką ochotę.
Oficjalna nazwa "Brygada ratująca świat poprzez przeładowanie go śmiechem" jest nie tylko długa i protekcjonalna, ale również brzmi absurdalnie. Moja sugestia co do skrócenia jej została odrzucona. Wątpię, by kiedyś zdarzyła się szansa na zmianę tej nazwy.
Zapytałem kiedyś Haruhi, jaki rodzaj działalności ma prowadzić ten klub. Odpowiedziała jak żołnierz, któremu wróg ściął głowę:
"Będziemy szukać kosmitów, podróżników w czasie, esperów, by się z nimi bawić!"
To najsłynniejszy cytat ekscentrycznej Haruhi Suzumiyi, znany w całej szkole i został powiązany ze wszystkimi możliwymi dziwactwami.
Była jak wrona szukająca świecących się obiektów, jak kot skaczący za małymi kulkami i biegała jak ludzie po środki owadobójcze, gdy zobaczą karalucha w kuchni. Gdyby tylko wpadło by jej w ucho coś, co mogło ją zainteresować, z pewnością krzyknęłaby "Chcę to zrobić!". Chyba powinienem być wdzięczny, że nie gramy w rugby, bo musielibyśmy znaleźć jeszcze dużo osób do drużyny.
Mówiąc prosto z mostu, Haruhi była potwornie znudzona.
Nie mam pojęcia, co wyprawiała Haruhi, ale wróciła z siłą tornada, niosąc całe pudło sprzętu baseballowego. Wewnątrz kartonu wyglądającego, jakby zawierał w sobie porzucone szczeniaki było dziewięć zużytych rękawic, kij z dużą ilością wgnieceń oraz kilka brudnych piłek.
"Czekaj!" - rzekłem, patrząc jeszcze raz na ulotkę.
"To turniej w softball, czemu przyniosłaś ekwipunek do baseballa?"
"A co za różnica? Też chodzi o to, żeby uderzyć piłkę kijem. Nie przejmuj się drobiazgami."
Kiedyś w podstawówce grałem w baseball, ale od tamtego czasu nie miałem styczności z tą grą. Jednak przynajmniej wiedziałem, jaka jest zasadnicza różnica pomiędzy baseballem a softballem. Uderzenie piłeczką baseballową boli.
"Chyba nie będzie dobrze, jeśli nią kogoś uderzymy?"
Haruhi odrzuciła moją uwagę ze wzrokiem mówiącym: "O co to całe zamieszanie?".
Postanowiłem nie wdawać się z nią w dyskusje.
"To kiedy ten mecz?"
"W tę niedzielę."
"Przecież to pojutrze! Nie za wcześnie?!"
"Już nas zapisałam. Nie martw się. Zdecydowałam, że zespół będzie nazywał się Brygada SOS. Jestem wszystkiego pewna."
Poczułem się rozdrażniony.
"A gdzie znajdziesz brakujących graczy?"
"Zwerbujemy jakieś przypadkowe osoby."
Mówisz poważnie? Za wyjątkiem jednej tylko osoby każdy, kogo Haruhi wzięła na swój celownik, nie był zwykłym człowiekiem. Tym wyjątkiem jestem ja. Co więcej nie mam zamiaru zapoznawać się z innymi tajemniczymi ludźmi.
"W porządku, możemy zaczynać. Ja się zajmę kompletowaniem drużyny. Najpierw..."
Pomyślałem o chłopakach z klasy 1-5. Chyba jedynymi, którzy dołączą bez wahania, mogą być tylko Taniguchi i Kunikida.
Słysząc moje sugestie, Haruhi rzuciła:
"Oni mogą być."
Traktuje kolegów z klasy jak przedmioty.
"Z braku laku mogą być."
Inne chłopaki pewnie uciekliby, gdzie pieprz rośnie, usłyszawszy samo nazwisko Haruhi Suzumiya. Ale gdzie jeszcze znajdziemy dwóch pozostałych potrzebnych zawodników?
"Przepraszam."
Asahina grzecznie podniosła rękę i powiedziała:
"Jeśli to możliwe, mogę przyprowadzić kogoś z..."
"Przyprowadź." - odpowiedziała natychmiast Haruhi.
Chyba każdy według niej się nadawał. Może was nie obchodzi, kto to jest, ale mnie ów osoba zaniepokoiła. Kiedy i gdzie ona kogoś poznała?
Asahina chyba zauważyła moje zaniepokojone spojrzenie, więc powiedziała:
"Bez obaw. To osoba z mojej klasy."
Próbowała rozwiać moje obawy. W tej chwili Koizumi dodał też:
"W takim razie, może ja też przyprowadzę przyjaciół? Znam kogoś, kto jest zainteresowany naszym klubem."
Zamknąłem mu usta, nim zdążył dokończyć. Przecież nie ma potrzeby, żeby przyprowadzał swoich znajomych. Pewnie to tacy sami dziwacy jak on.
"Ja też o kimś pomyślę."
Skoro nie ma żadnych kryteriów naboru, mam pewnych znajomych.
Haruhi przytaknęła skinieniem głową.
"Zacznijmy więc nasz trening!"
O rany, było wiadomo, że do tego dojdzie.
"Zaczynamy od teraz."
"Teraz? Gdzie?"
"Na boisku."
Głuchaś? Przecież za oknem słychać, że gra tam inna drużyna!
Skoro już o tym mowa - wiem, że nie powinienem nagle zmieniać tematu - muszę poinformować was, że prócz mnie pozostałe cztery osoby znajdujące się w tym pokoju z pewnych względów nie są zwykłymi ludźmi. Tylko Haruhi nie jest tego świadoma. Pozostała trójka z własnej woli ujawniła przede mną swoją tożsamość, mając nadzieję, że wszystko zrozumiem. Gdyby mój zdrowy rozsądek był jak Ziemia, to ta trójka jest tak niezrozumiała jak ciała niebieskie znajdujące się za orbitą Plutona. Jednak od końca zeszłego miesiąca doświadczałem zjawisk, które udowadniały, że mówili prawdę. Nie chciałem jej znać, ale skoro zostałem już siłą wcielony do klubu Haruhi, nie sądzę, by choć jedno małe moje życzenie mogło zostać spełnione.
Po prostu pojawienie się Asahiny, Nagato i Koizumiego zostało wymuszone przez Haruhi. Wszyscy też zdają się przejawiać nią zainteresowanie.
Dla mnie była po prostu bardzo roztrzepaną licealistką. Ale tylko ja tak myślałem. Ostatnio też mam co do tego wątpliwości.
Mogę zagwarantować, że to nie ja oszalałem.
To cały świat stanął na głowie.
Przez doświadczenia, o których wspomniałem już wcześniej, znalazłem się na środku boiska z tymi tworami nie-z-tego-świata, będącymi członkami Brygady.
Zmuszani do opuszczenia boiska członkowie zespołu baseballowego patrzyli na nas z zaskoczeniem. A jakże inaczej mieli zareagować? Znikąd pojawił się tajemniczy klub z przewodniczącą ubraną w murek marynarski, machającą kijem baseballowym i krzyczącą przy tym niemiłosiernie. Podczas gdy stali tak oniemieli, boisko zarezerwowane przez ów zespół padło naszym łupem tak szybko, że nawet nie zdążyli się zorientować, kiedy to się stało. Jakim cudem się nie połapali?
Że nie wspomnę o tym, iż byliśmy ubrani w zwykłe mundurki szkolne. Prócz jednej osoby, która miała na sobie kostium pielęgniarki.
"Zacznijmy od tysiąca uderzeń!"
Zgodnie z zapowiedzią Haruhi stanęliśmy w rzędzie i zostaliśmy zasypani gradem piłek.
"Aaaa!"
Asahina upadła na kolana i zakryła głowę dłońmi odzianymi w rękawiczki. Ja z narażeniem życia łapałem piłki, upewniając się, że w nikogo nie uderzą. Każde uderzenie Haruhi miało zabójczą siłę. Czego się nie tknie, zawsze idzie na całość.
Koizumi ze swoim firmowym uśmiechem na twarzy z łatwością unikał piłek.
"Hmm, dawno nie grałem. Wróciły stare wspomnienia."
Koizumi odsuwał się od uderzanych ze wściekłością piłek, z uśmiechem szczerząc do mnie zęby. Skoro masz w sobie tyle energii, może byś mi pomógł chronić Asahinę?!
Odwróciłem się i zobaczyłem stojącą nieruchomo Nagato. Stała jak słup soli, kompletnie ignorując piłki lecące w jej kierunku. Nie ruszyła się na krok, nawet gdy jedna z piłek przemknęła kilka centymetrów obok jej ucha. Czasem tylko powoli przesuwała rękę jak zdalnie sterowany robot i łapała piłki, które leciały bezpośrednio w nią, by po chwili znów ją opuścić. Powinnaś się więcej ruszać. A może powinienem pogratulować ci świetnego wzroku?
Być może nie powinienem zwracać uwagi na innych, bo jedna z piłek przeleciała mi przez ręce i uderzyła Asahinę w kolana. Cóż za nieostrożność!
"Auć!" - krzyknęła - "To boli!"
Zaczęła szlochać, a tego już znieść nie mogłem.
"Liczę na was!" - rzuciłem do Koizumiego i Nagato, a sam osłoniłem Asahinę i odciągnąłem ją za boisko.
"Hej! Dokąd idziecie? Kyon! Mikuru! Wracajcie!"
"Trzeba ją opatrzyć!"
Podniosłem rękę i zignorowałem protesty Haruhi. Złapawszy Asahinę za ramię, zaprowadziłem ją do pielęgniarki. Według mnie jej kostium lepiej wpisywał się w to pomieszczenie niż w nasz pokój klubowy czy boisko baseballowe. Nie mam co do tego wątpliwości.
Asahina zakryła oczy dłońmi i ocierała łzy, idąc ze mną korytarzem. Dopiero wtedy uświadomiłem sobie, że się o mnie opiera.
"Aaa!"
Jej krzyk był tak słodki, że z chęcią bym go nagrał i puszczał w kółko, patrząc na jej czerwieniące się policzki.
"Kyon, nie możesz. Jeśli zbliżysz się do mnie, [to] znów się stanie."
Co znów się stanie? Wzruszyłem ramionami i rzekłem:
"Możesz wracać do domu. Powiem Haruhi, że masz potłuczoną nogę i przez dwa dni musisz odpoczywać."
"Ale..."
"Nie martw się. To Haruhi jest winna wszystkiemu. Ty nie musisz mieć wyrzutów sumienia."
Potrząsnąłem ramionami. Asahina lekko opuściła głowę i spojrzała na mnie załzawionymi oczami, które tylko dodawały jej uroku.
"Dziękuję."
Jej uśmiech był tak uroczy, że aż nogi pode mną się ugięły. Odwróciła się i odeszła. Czy Haruhi choć raz nie może się czegoś od niej nauczyć? Wydaje mi się, że niektóre zachowania by do niej pasowały.
Gdy wróciłem na boisko, trening wciąż trwał. Co mnie zaskoczyło, drużna baseballowa była teraz w obronie, a Koizumi i Nagato stali poza placem gry.
Gdy tylko Koizumi mnie dojrzał, uśmiechnął się.
"O, już wróciłeś?"
"Co tym razem wymyśliła?"
"Jak widzisz, chyba nie była zadowolona z naszej dyspozycji."
Jest niesamowita. Każda uderzona przez nią piłka leciała w zamierzonym kierunku.
Nasza trójka stała z boku, obserwując zdumiewające uderzenia Haruhi. Ta w końcu odłożyła kij i starła pot z czoła z satysfakcją na twarzy. Koizumi rzucił radośnie:
"Jest niewiarygodna. Rzeczywiście wykonała tysiąc uderzeń."
"Niewiarygodne jest to, że w ogóle chciało ci się liczyć."
"..."
Nagato odwróciła się w milczeniu. Postanowiłem ruszyć za nią.
"Hej!"
Przyszła mi do głowy myśl, którą postanowiłem przekazać tej małej uczennicy w marynarskim mundurku.
"Może sprowadzisz deszcz w dniu meczu? Taki, żeby całe zawody zostały odwołane."
"To nie niemożliwe," - odpowiedziała wprost - "ale też niezalecane."
"Dlaczego?"
"Zmiana danych w części naturalnego środowiska spowoduje skutki uboczne w całym ekosystemie planety."
"Skutki uboczne? Na jak długo?"
"Od kilku wieków do tysięcy lat."
To rzeczywiście dość długo.
"Lepiej nic nie robić."
"W rzeczy samej."
Nagato pochyliła głowę o kilka centymetrów, a następnie ruszyła do przodu już się nie zatrzymując.
Odwróciłem się i zobaczyłem Haruhi stojącą na kopcu, przygotowującą się do roli miotacza.
Dwa dni później, niedziela, punktualnie godzina 8:00.
Zebraliśmy się przy miejskim ośrodku sportu. Znajdowały się tu dwie przylegające do siebie areny sportowe. Turniej miał trwać dwa tygodnie, a każdy mecz miał składać się z pięciu inningów. Wyłonienie półfinalistów zaplanowano na dzisiejszy wieczór, a finał na przyszłą niedzielę. Tylko nasza drużyna była ubrana w szkolne dresy, podczas gdy inne miały tradycyjne stroje baseballowe. Wiem, że trochę zbaczam z tematu, ale po raz pierwszy zobaczyłem Nagato w czymś innym niż mundurek.
Później dowiedziałem się, że turniej ma już swoją historię (była to jego dziewiąta edycja), więc zyskał już miano prestiżowego. Taniguchi zjawił się z powodu Asahiny i Nagato, natomiast Kunikida przyszedł, bo uznał, że może być zabawnie. Jak ja się cieszę, że obaj są tacy naiwni.
Osobą, którą miała przyprowadzić Asahina, okazała się Tsuruya. Jej włosy były tak długie jak włosy Haruhi, nim je ścięła. Była pełną życia dziewczyną. Gdy tylko mnie zobaczyła, krzyknęła:
"Więc ty, Kyon, też jesteś? Mikuru dużo mówi o tobie."
Z jakiegoś powodu Asahina stała się nerwowa, słysząc ten komentarz. Co ona o mnie naopowiadała?
W tej chwili czwarty gracz, którego ja przyprowadziłem, rozmawiał z Haruhi.
"Kyon, chodź tu!"
Haruhi ciągnęła mnie z niesamowitą siłą do namiotu organizatorów.
"Co ty sobie wyobrażasz? Spójrz tylko na to małe coś. Chcesz jej pozwolić grać w baseball?"
Co masz na myśli, mówiąc "to małe coś"? Może trochę uprzejmości. Może to i "coś", ale to też moja siostra.
"Powiedziała mi, że chodzi do piątej klasy i ma dziesięć lat. Jest zbyt czarująca, by mogła być twoją siostrą. Ale nie o to mi chodzi. Byłoby w porządku, gdyby grała w juniorskiej lidze baseballowej, ale to turniej dla wszystkich, bez względu na wiek!"
Nie przyprowadziłem jej bez przemyślenia pewnych spraw. Ona była częścią mojego misternego planu. Pomyślałem - czemu, do diaska, mam wstawać rano? Nie mam najmniejszego zamiaru. Reszta przyszła mi do głowy sama. Przecież ja chcę, żeby ten turniej skończył się dla nas jak najszybciej. Byłoby idealnie, gdybyśmy od razu przegrali i mogli pójść do domu. Zresztą pewnie i bez siostry byśmy przegrali pierwszy mecz, bo dowodzi nami nie kto inny jak Haruhi Suzumiya. Gdybyśmy jednak przypadkowo odnieśli zwycięstwo, pociągnęłoby ono za sobą łańcuch kłopotliwych wydarzeń. Dlatego też postanowiłem zrobić coś, co zapewni nam przegraną. Jeśli przyprowadzę uczennicę z podstawówki, na pewno poniesiemy klęskę. Wygramy jak nic!
|