Strona główna · Forum · Kontakt · FAQ
Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło

Menu
Initial D
Anime
Manga
Postacie
Samochody
Live Action
Napisy
Gry
Inne

Wangan Midnight
Anime
Manga
Postacie
Samochody

Over Rev
Postacie
Manga

My Carrera
Manga

Countach
Manga

Inne projekty
Gungrave
Gunsmith Cats
Mezzo Forte
Over Drive
Shigurui
You're Under Arrest
Ah! My Goddess
Crystal Blaze
Shuto Kousoku Trial

Poboczem
Czytelnia
Recenzje gier
Gadżety

Kącik Haruhi
Powieści
1. Melancholia
2. Westchnienia
3. Znudzenie
4. Zniknięcie
5. Szał
6. Wahania
7. Intrygi
8. Oburzenie
9. Rozkojarzenie
10. Zaskoczenie cz. 1
11. Zaskoczenie cz. 2
Teatr Haruhi

Świat Haruhi
1. Postaci
2. Miejsca

Aktualnie online
Gości online: 1

Użytkowników online: 0

Łącznie użytkowników: 909
Najnowszy użytkownik: VictorChuth

Shoutbox
Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

26/11/2022 23:33
Zajmuje się ktoś tutaj w mniejszym lub większym stopniu fotografią? Szukam paru rad Wink

26/08/2022 20:31
Nie wolno!

26/08/2022 16:12
No to zniknie z naszego downloadu.

24/08/2022 14:51
Czy wy widzieliście, że wychodzi manga initial D w polsce ! JPF

16/08/2022 14:04
Większość ludzi tymi autami jeżdzi na daily bo są na powietrzu, staticiem też jeżdzą. selekcja ostatnio podupadła to fakt.


Facebook Like



Nawigacja
Artykuły » Haruhism » Zniknięcie Haruhi Suzumiyi, Tom 4, Rozdział 2
Zniknięcie Haruhi Suzumiyi, Tom 4, Rozdział 2

18 grudnia wreszcie w żółwim tempie, jakbyśmy utknęli w butelce kleju, dobiegł końca.

Zaczął się dzień kolejny.

19 grudnia.

Od dziś obowiązują nas skrócone lekcje. Powinny takie już być znacznie wcześniej, ale jakiś czas temu nasza szkoła została wyprzedzona w wynikach egzaminów próbnych przez lokalnych rywali. Nasz dyrektor o mało nie zionął ogniem z tego powodu i postanowił siłą wprowadzić zmiany mające na celu poprawić wyniki w nauce. Nic to oczywiście nie dało.

W otoczeniu moim i Brygady SOS wiele się zmieniło. Chodziłem do szkoły tylko po to, by podziwiać, ilu jest nieobecnych. Taniguchiego też nie było. Prawdopodobnie miał 40 stopni gorączki.

Asakura nadal siedziała za mną zamiast Haruhi.

"Dzień dobry. Wyspałeś się? To dobrze."

"Jeszcze zobaczymy."

Z pokerową miną odłożyłem swoją torbę na stół. Asakura podparła brodę dłońmi.

"Samo to, że masz otwarte oczy, nie musi oznaczać, że się obudziłeś. Można to wyczytać z twojego wzroku. Ogarniasz całą sytuację?"

"Asakura."

Pochyliłem się ku niej i rzuciłem jej mocne spojrzenie.

"Powiedz mi to jeszcze raz. Nie wiesz, czy udajesz głupią? Nie próbowałaś mnie wcześniej zabić?"

Twarz Asakury nagle spochmurniała.

"Chyba jeszcze się nie obudziłeś. Dam ci radę: idź do lekarza, nim będzie za późno!"

Zamknęła usta i ignorując mnie, zaczęła rozmawiać z siedzącą obok dziewczyną.

Odwróciłem się do przodu, założyłem ręce i tępo spojrzałem przed siebie.


Ujmijmy to w ten sposób.

Powiedzmy, że gdzieś tam jest osoba, która ma strasznego pecha. Niezależnie od subiektywnego czy obiektywnego punktu widzenia jest z natury uosobieniem nieszczęścia i nawet będący w podeszłym wieku książę Siddhartha, który opanował największe tajniki sensu oświecenia, nie spojrzałby nawet na tę osobę. Pewnego dnia on (lub ona, bo nie ma to znaczenia) zapada w sen w swym nieszczęśliwym świecie, by obudzić się w rzeczywistości wywróconej do góry nogami. Tak pięknej, że nawet słowo "utopia" nie oddaje jej głębi. W owym świecie całe nieszczęście przepada w niebyt, a ciało i duch od stóp po sam czubek głowy wypełnione jest szczęściem i radością w każdym aspekcie. Żaden pech nie spada na jego barki, tak jakby został w ciągu jednej nocy zabrany z piekła do samego nieba.

I oczywiście nie ma tu mowy o udawaniu czy graniu. Został zabrany przez nieznaną osobę, której tożsamości w ogóle nie zna. Nie wiadomo też, dlaczego zostało mu to zrobione. Chyba tylko niebosa wiedzą.

Czy w takim przypadku powinien być szczęśliwy? Dzięki zmianie świata cały pech zniknął. Jednak rzeczywistość jest trochę inna niż początkowo, a największą zagadką jest pytanie: "Jakie jest drugie dno?".

W takim razie, wykorzystując najlepsze dostępne kryteria, komu powinien wyrazić swoją wdzięczność?

Oczywiście nie chodzi o mnie. Różnica jest zbyt duża.
Cóż, ta analogia jest dla mnie chyba trochę niekorzystna. Dna nieszczęścia jeszcze nie osiągnąłem, a tego, co jest teraz, też nie mogę nazwać największym szczęściem.

Jednakże, pomijając ten fakt, analogia jest dość trafna, choć oczywiście nie identyczna. Moje nerwy były skołatane przez wydarzenia, które działy się wokół Haruhi, ale teraz nie mają dla mnie najwyraźniej większego znaczenia.

Jednakże...

Nie ma tu ani Haruhi, ani Koizumiego, a Nagato i Asahina są zwykłymi ludźmi. Także istnienie Brygady SOS zostało całkowicie wymazane z historii. Żadnych kosmitów, podróżników w czasie, esperów. Co więcej, koty nie mówią ludzkim głosem. Jest to najnormalniejszy w świecie świat.

Więc jak to jest?

Który z nich jest dla mnie bardziej odpowiedni? Który bardziej potrafi mnie zachwycić? Ten, który był do tej pory, czy ten, w którym jestem teraz.

Czy jestem szczęśliwy?


Po lekcjach, niczym na autopilocie, moje nogi zaniosły mnie do klubu literackiego. Był to zwykły odruch przyzwyczajenia. Ciało porusza się bez ingerencji mózgu, gdy daną czynność powiela się codziennie. Prawie jak ruchy przy kąpieli. Nie ma jakiejś określonej kolejności, ale mechanizm jest za każdym razem podobny.

Każdego dnia po lekcjach kierowałem się do siedziby Brygady SOS, piłem herbatę przygotowaną przez Asahinę i grałem w różne gry z Koizumim, słuchając gorączkowych monologów Haruhi. Może i był to zły nawyk, ale trudno pozbyć się go od razu właśnie dlatego, że był to zły nawyk.

Dziś atmosfera jest nieco inna.

"Co mam z tym zrobić?"

Idąc, patrzyłem na pusty formularz zachęcający mnie do przystąpienia do klubu literackiego, który dzień wcześniej dała mi Nagato. Ale niby dlaczego ona miałaby mnie zapraszać? Bo z powodu braku członków klub ma być rozwiązany? Odważnie postąpiła, próbując zrekrutować człowieka, który nagle pojawił się znikąd i ją zaatakował. Chyba w tym dziwnym świecie tylko Nagato nie zmieniła swojej osobliwej logiki.

"Ach!"

Mijając rząd drzwi do różnych pomieszczeń klubowych, przeszedłem obok pary Asahina-Tsuruya. Asahina, widząc mnie, aż się cofnęła i przytuliła do Tsuruyi, chowając się za nią. Raniony przez tę reakcję obszedłem ją łukiem i przyspieszyłem kroku. Proszę, niech wrócą tamte dni. Obym się jeszcze mógł nacieszyć miodem na mym sercu!

Tym razem zapukałem do drzwi i usłyszałem cichą odpowiedź, po której dopiero wszedłem.

Nagato zbadała dokładnie moją twarz wzrokiem i wróciła do czytania książki, którą miała w rękach. To chyba było powitanie.

"Nie gniewasz się, że wróciłem?"

Skinęła swoją małą głową. Jednak jej oczy były bardziej zainteresowane książką.

Odłożyłem swoją torbę i zbadałem pomieszczenie wzrokiem, myśląc, co teraz powinienem zrobić. Jednak w tym nijakim pokoju nie było zbyt wielu gadżetów, które mogłyby zająć mój czas. Zupełnie bez powodu mój wzrok wylądował na regale z książkami.

Wszystkie półki były wypełnione książkami różnej grubości. Więcej było takich z twardymi okładkami niż tych z miękkimi, co wskazywało na to, że Nagato woli trudniejszą literaturę.

Cisza.

Powinienem już być przyzwyczajony do ciszy Nagato, ale dziś była ona dość bolesna. Nie wytrzymałbym, gdybym się nie odezwał.

"Wszystkie książki są twoje?"

Odpowiedź padła natychmiast.

"Niektóre tu już były, zanim tu przyszłam."

Nagato pokazała mi okładkę książki, którą właśnie czytała.

"Tę pożyczyłam z biblioteki."

Była na niej naklejka z kodem kreskowym, wskazująca, że jest to własność biblioteki publicznej. Światło jarzeniówek odbijało się od laminowanej obwoluty i momentami od okularów Nagato.

To był koniec rozmowy. Nagato wróciła do cichego czytania, a ja straciłem poczucie przynależności do czegokolwiek.

Cisza była nieznośna. Szukałem jakiegokolwiek wątku rozmowy, rzucając losowe słowa.

"Piszesz własne teksty?

Przez 3/4 taktu uderzenia serca trwała cisza.

"Tylko czytam."

Przez ułamek sekundy spojrzała na komputer i schowała wzrok z powrotem za soczewkami, ale to nie uciekło mojemu wzrokowi. Musiała coś zrobić, nim pozwoliła skorzystać mi z komputera. Rozwinąłem w sobie nieodpartą chęć przeczytania historii, którą napisała Nagato. Co by napisała? Prawdopodobnie powieść sci-fi, bo chyba nie romans?


"..."

Ciężko było nawiązać z Nagato jakąkolwiek rozmowę. W tym niczym się nie różniła.

Ponownie zacząłem w ciszy przeglądać półki.

Z jakiegoś powodu moje oczy zatrzymały się na grzbiecie pewnej książki.

Tytuł brzmiał mi znajomo. Gdy działalność Brygady SOS dopiero kiełkowała, Nagato pożyczyła mi pierwszy tom przerażająco grubej zagranicznej powieści sci-fi (Hyperion). Teraz gdy sobie to przypominam, Nagato nosząca jeszcze okulary, wepchnęła mi w ręce ten tytuł, nie zezwalając na żadne wymówki. "Weź ją" - rzuciła wtedy i odeszła. Przeczytanie jej zajęło mi całe dwa tygodnie. W międzyczasie tak dużo się wydarzyło, że zdawało mi się, iż wieki minęły od tamtych chwil.

Poczułem nostalgię, więc wziąłem tę książkę z półki. Nie byłem w księgarni, więc nie musiałem przykładać się do czytania. Otwarłem na losowej stronie i już miałem odłożyć książkę z powrotem tam, gdzie leżała, gdy pod moje nogi wypadła z niej zakładka.

"Hmm?"

Podniosłem ją. Był na niej kwiecisty wzór. Wyglądała jak jedna z tych zakładek, które księgarnie masowo dorzucają do zakupów. Zakładka?

Świat wokół mnie zawirował. Wtedy, gdy otwarłem książkę w swoim pokoju, też taką znalazłem. Potem wsiadłem na rower. Dokładnie pamiętam, co było na niej napisane.

"Dziś, 19:00, w parku przy stacji Kouyouen. Czekam."

Wstrzymałem oddech, obróciłem ją trzęsącymi się dłońmi i ujrzałem:

"Warunek uruchomienia programu: zbierz klucze. Termin: dwa dni."



Zdanie to, niczym wiadomość z przeszłości, zostało napisane komputerowym krojem.

Szybko, w trzech krokach, podbiegłem do stolika Nagato.

"Ty to napisałaś?"

Wyciągnąłem zakładkę przed siebie. Nagato przekrzywiła głowę i ze zdziwionym wyrazem twarzy odpowiedziała:

"Wygląda jak moje pismo, ale nie pamiętam, żebym to napisała."

"Rozumiem. Tak myślałem. W porządku. Bardziej bym się zdziwił, gdybyś coś wiedziała na ten temat. Zapomnij, że pytałem."

Bełkocząc te słowa, czułem, jak mój umysł błądzi gdzieś w przestworzach.

Nagato.

Więc to jest wiadomość od ciebie. Cieszę się, mimo że to zaledwie kilka znaków. Czy mogę to potraktować jak prezent od Nagato, którą znałem od dawna? To pewnie jest wskazówka, jak wydostać się z obecnej sytuacji, tak? W przeciwnym razie chyba nie napisałabyś takiej przypominającej notki, prawda?

Warunek uruchomienia programu: zbierz klucze. Termin: dwa dni.

Dwa dni?

Dziś mamy 19. Czy mam liczyć od tej chwili? Albo od wczoraj, gdy świat oszalał? Co gorsza w drugim przypadku termin upływa jutro, dwudziestego.

Radość z niespodzianki powoli stygła jak magma wolno sącząca się po powierzchni skorupy ziemskiej. Nie wiem, o co chodzi, ale muszę zebrać jakieś klucze, które uruchomią program. Ale jakie klucze? Gdzie one są? Ile ich jest? I gdzie mam je przynieść, by wymienić na prezent?

Nad moją głową unosiło się wiele znaków zapytania, które na końcu połączyły się w jeden wielki.

Czy jeśli odpalę program, świat wróci do normalności?

W pośpiechu ściągnąłem z półki wszystkie książki i sprawdziłem, czy jeszcze w którejś z nich nie ma podobnej zakładki. Grzebałem w nich pod czujnym i zdziwionym wzrokiem Nagato. Bezskutecznie. Innych nie było.

"Tylko jedna?"

Cóż, jeśli ktoś jest zachłanny i łapie każdy prezent, który ma pod ręką, na końcu zostaje z niczym. Chodzenie i szukanie bez celu na chybił-trafił to tylko strata czasu i punktów życia. Po pierwsze: znaleźć klucze. Cel był wciąż daleko, ale przynajmniej miałem punkt zaczepienia.

Zapytałem o zgodę i odpakowałem swoje drugie śniadanie, siadając po przekątnej od Nagato. Przeżuwając jedzenie, grzebałem w myślach. Nagato od czasu do czasu spoglądała w moim kierunku, lecz ja wykonywałem jedynie mechaniczne ruchy pałeczkami i koncentrowałem się na pilnych sprawach - odżywianiu moich komórek mózgowych.

W końcu skończyłem jeść. Już miałem poprosić o herbatę, gdy uświadomiłem sobie, że Asahiny nie ma z nami. Byłem sfrustrowany, ale wciąż myślałem. To była prawdziwa chwila prawdy. Nie mogłem pozwolić, bym zmarnował ciężko zdobytą wskazówkę. Klucz, klucz, klucz...

Chyba przez dwie godziny przechodziłem przez jednoosobową burzę mózgów.

Wypełniony niesmakiem spowodowanym własną głupotą, stopniowo wpadałem w przygnębienie.

"Nic z tego nie rozumiem!" - przeklinałem pod nosem.

Od czego mam zacząć? Na pewno nie chodzi przecież o zwykłe klucze służące do otwierania i zamykania, więc skupiłem się na słowach kluczowych albo kluczowym personelu. Rozrzut był jednak wciąż stanowczo zbyt duży. To przedmiot czy jakaś fraza? Ruchomy czy nieruchomy? Chciałbym prosić o kolejne wskazówki. Próbowałem wyobrazić sobie, co myślała Nagato, pisząc tę wskazówkę na zakładce, ale jedyne, co widziałem przed oczyma, to ona, czytająca grubą książkę albo oddająca się długiemu niezrozumiałemu monologowi - jak to Nagato.

Wiedziony nagłym impulsem odwróciłem głowę po przekątnej w kierunku Nagato. Wyglądała, jakby właśnie ucięła sobie drzemkę. Może tylko mi się wydawało, ale wciąż tkwiła na tej samej stronie. Jednak z drugiej strony widać było, że nie spała, bo jej policzki nagle się zarumieniły, zauważywszy, że patrzę na nią roztargnionym wzrokiem. Ta członkini klubu literackiego albo była strasznie nieśmiała, albo nieprzyzwyczajona do uwagi innych.

Z zewnątrz wyglądała dokładnie tak samo, ale reagowała w nieznany mi sposób. Celowo oddałem się jej obserwacji.

"..."

Mimo że jej oczy skupione były na książce, widać było, że nie czytała. Westchnęła cicho lekko otwartymi ustami, a jej klatka piersiowa unosiła się w rytm jej oddechu. Jej blade policzki czerwieniały z minuty na minutę. Prawdę mówiąc, taka Nagato była dość... Nie, całkiem słodka. Przez krótką chwilę przez mój umysł przebiegła pewna myśl. Może przyłączenie się do klubu literackiego nie jest takim złym pomysłem? Mógłbym cieszyć się światem bez Haruhi.

Nie. Jeszcze się nie poddaję. Chwyciłem zakładkę. Jej obecność w tym świecie oznacza, że Nagato wciąż pokłada we mnie nadzieję. Ja też mam w tym interes. Nie spróbowałem jeszcze, jak smakują posiłki przygotowywane przez Asahinę. Nie zapamiętałem jej widoku w przebraniu Świętego Mikołaja, a gdy Koizumi przestawał ze mną ostatnio grać, by oddawać się dekorowaniu pomieszczenia, ja miałem przewagę. Chciałbym w końcu z nim wygrać, bo stracę sto jenów.


Zachodzące słońce świeciło przez okno i za chwile miało skryć się za budynkami szkoły.

Moje zmęczenie rosło, a co gorsza, żaden dobry pomysł nie przyszedł mi jeszcze do głowy, mimo że łamałem ją co nie miara. Wstałem i sięgnąłem po swoją torbę.

"No to koniec na dziś."

"Dobrze."

Zamknęła swą grubą książkę, którą czytała (lub nie), schowała do torby i wstała. Czyżby czekała, aż sam głośno to zakomunikuję?

Chwyciłem torbę. Nagato nie poruszyła się ani na cal, jakby czekała, aż sam pierwszy się ruszę.

"Nagato?"

"Co?"

"Mieszkasz sama, prawda?"

"Tak."

Pewnie była zdumiona faktem, że to wiem.


Komentarze
Brak komentarzy. Może czas dodać swój?
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
Copyright © 2013