"Chcecie wyjść na zewnątrz?" - zapytała.
"Tak. Chcę sprawdzić, czy łódź nadal jest w przystani." - odpowiedziała Haruhi.
"Nie sądzę."
"Dlaczego?"
"Widziałam Yutakę zeszłej nocy. Wyglądał, jakby w pośpiechu opuszczał korytarz." - odpowiedziała z uśmiechem panienka Mori.
Wymieniłem z Haruhi porozumiewawcze spojrzenia.
"Czyli Yutaka ukradł łódź i opuścił wyspę?"
Panienka Mori delikatnie uśmiechnęła się i powoli wycedziła:
"Tylko minęłam go w korytarzu. Nie widziałam, czy wyszedł. Wtedy ostatni raz go widziałam."
"Która była godzina?" - zapytała Haruhi.
"Myślę, że około pierwszej w nocy."
Czyli wtedy, gdy my pijani spaliśmy.
Czy to oznacza, że pan Keiichi już wtedy leżał na podłodze?
Gdy drzwi się otworzyły, na nasze ciała zaczęły spadać krople deszczu. Spędziliśmy dużo czasu na samym otwieraniu drzwi, które ze względu na silnie wiejący wiatr były bardzo ciężkie. W ciągu kilku sekund przemokliśmy do suchej nitki. Gdybym wiedział, założyłbym strój kąpielowy.
Ciemne chmury rozciągały się aż po horyzont. Przypominało mi to Zamkniętą Przestrzeń, w której kiedyś zostałem uwięziony. Chyba nigdy nie polubię tak monotonnego świata.
"Chodźmy!"
Choć jej włosy i koszulka były tak mokre, że ciasno przylegały do ciała, Haruhi nadal dzielnie parła w deszczu przed siebie. Ja nie miałem wyboru i musiałem iść za nią, bo wciąż mocno trzymała mnie za rękę.
Wiatr był tak silny, że gdybyśmy mieli skrzydła, pewnikiem zostalibyśmy zwiani. Walcząc z ulewnym deszczem, wreszcie udało nam się dotrzeć do miejsca, z którego widać było molo. Gdybyśmy nie byli ostrożni, spadlibyśmy z klifu. Chociaż starałem się być odważny, zacząłem czuć, że sprawy zaczynają przybierać zły obrót. Chyba sam przewróciłbym się w swoim grobie, gdybym to tylko ja spadł z urwiska, więc szybko ponownie chwyciłem Haruhi za rękę. Czułem, że moje szanse na przeżycie byłyby większe, gdybym spadł z nią.
Dotarliśmy do szczytu schodów.
"Widzisz to, Kyon?
Wiatr rozwiewał słowa Haruhi.
Stanąłem z nią twarzą w twarz i skinąłem głową.
"Tak."
Molo przykryte było wodą. Fale rozbijały się o brzeg.
"Nie ma łodzi. Jeśli nie porwały jej fale, ktoś musiał nią odpłynąć."
To był nasz jedyny środek transportu z wyspy. Patrząc w morze, nie dało się dostrzec żadnych oznak łodzi.
Zostaliśmy odizolowani od świata.
W żółwim tempie, przemoczeni do suchej nitki, wróciliśmy do posiadłości.
"Weźcie je."
Oczekująca na nasz powrót panienka Mori wręczyła nam ręczniki.
"Czego się dowiedzieliście?" - zapytała z niepokojem.
"Chyba miałaś rację."
Haruhi, wycierając włosy ręcznikiem, wyglądała na niezadowoloną.
"Łódź zniknęła, ale nie wiemy kiedy."
Nie wiem, czy miała to wrodzone, ale panienka Mori wciąż ciepło się uśmiechała. Choć morderstwo pana Keiichiego Tamaru trochę nią wstrząsnęło, spokój odzwierciedlał jej profesjonalizm. Być może to całkiem normalna reakcja pokojówki do wynajęcia?
Przeprosiłem z Haruhi za zmoczenie korytarza i wróciliśmy do pokoi, by się przebrać.
"Przyjdź do mnie później." - rzuciła Haruhi i poszła w górę schodami.
"Teraz lepiej trzymać się razem. Jestem niespokojna, gdy nie widzę na własne oczy, że wszyscy są bezpieczni. Gdyby coś się stało..."
Przerwała w połowie zdania. Chyba wiem, co chciała powiedzieć, więc tym razem nie rzuciłem żadnego dowcipnego komentarza.
Dotarliśmy na drugie piętro i zobaczyliśmy Koizumiego stojącego w korytarzu.
"Witam ponownie."
Miał na twarzy swój zwykły uśmiech i patrzył na nas porozumiewawczo. Stał przed pokojem Haruhi.
"Co robisz?" - zapytała, a mina Koizumiego zaczęła zdradzać zakłopotanie.
Wzruszył ramionami i powiedział.
"Chciałem przyjść do twojego pokoju, by przedyskutować, co teraz robimy, ale Nagato nie pozwala mi wejść."
"Dlaczego?"
"No cóż..."
Haruhi zapukała do drzwi.
"Yuki, to ja, otwórz!"
Po krótkiej przerwie usłyszeliśmy zza drzwi głos Nagato.
"Zabroniono mi komukolwiek otwierać drzwi."
Asahina chyba wciąż spała. Haruhi bawiła się ręcznikiem na głowie.
"Już w porządku, Yuki. Otwórz drzwi."
"Naruszyłabym rozkaz. Mam nikomu nie otwierać."
Haruhi spojrzała na mnie zaskoczonym wzrokiem, a potem odwróciła się w kierunku drzwi.
"Yuki, mówiąc 'nikomu', miałam namyśli wszystkich prócz nas! Ja, Kyon i Koizumi się w tym nie zawieramy. Wszyscy jesteśmy przecież z Brygady SOS, prawda?"
"Nikt mi nic o tym nie mówił. Miałam nikogo nie wpuszczać. Taka jest moja interpretacja."
Spokojny głos Nagato brzmiał niczym głos kapłanki wznoszącej swe modły do bogów.
"Hej, Nagato!"
Postanowiłem się wtrącić.
"Haruhi unieważniła swój rozkaz. Jeśli nie wierzysz, mogę go powtórzyć. Otwórz więc drzwi, proszę!"
Nagato zastanowiła się przez kilka sekund, a następnie usłyszeliśmy dźwięk otwieranego zamka.
"..."
Nagato zbadała nas wzrokiem, a następnie wycofała się do środka pokoju.
"Rany, Yuki, powinnaś być bardziej elastyczna! Musisz poprawnie rozumieć sens!"
Haruhi poprosiła Koizumiego, by poczekał chwilę, aż się przebierze. Po chwili wszedł do pokoju. Sam też chciałem zmienić ubranie, więc wyszedłem.
"Do zobaczenia, Koizumi."
Idąc, myślałem o czymś.
Czy to był tylko żart Nagato? Ciężko zrozumieć dowcip, który może doprowadzić do nieporozumień.
Nagato, nikt przecież nie zrozumie twojego żartu, gdy w każdej sytuacji masz taką samą minę. Powinnaś się przynajmniej wtedy uśmiechnąć.
Swoją drogą, teraz nie czas na żarty.
Zdjąłem mokre ubranie i zmieniłem je wraz z bielizną na suche. W korytarzu już nie było Koizumiego. Zapukałem do drzwi Haruhi.
"To ja."
Drzwi otworzył Koizumi. Wszedłem do środka i zamknąłem drzwi.
"Słyszałem, że nie ma łodzi." - powiedział Koizumi, opierając się o ścianę.
Haruhi siedziała na łóżku. Nawet ona, zwykle zuchwała, nie czuła, że jest się z czego cieszyć. Uniosła głowę ze zmartwieniem.
"Zniknęła, prawda, Kyon?"
"Tak." - odpowiedziałem.
"Ktoś musiał nią odpłynąć. Już chyba nie trzeba mówić 'ktoś'. Nie ma wątpliwości, że był to Yutaka." - rzekł Koizumi.
"A skąd wiesz?" - zapytałem.
"Bo kto inny miałby to zrobić?" - odpowiedział chłodno Koizumi.
"Nikt prócz nas nie był zaproszony na wyspę. Jedynym, który zniknął, jest Yutaka. Z której strony by nie patrzeć, musi być podejrzanym." - kontynuował swoją wypowiedź.
"Innymi słowy, to on musi być mordercą. Musiał uciec w nocy."
To by tłumaczyło nieużywaną pościel z zeznań panienki Mori.
Haruhi zdała Koizumiemu relację z wcześniejszej rozmowy z panienką Mori.
"Wiedziałem, że już to wiesz."
Celowo westchnąłem, słysząc wazeliniarstwo Koizumiego.
"Yutaka musiał uciekać w pośpiechu, jakby się czegoś bał. To by pasowało do zeznań świadka, który widział go po raz ostatni. Potwierdziłem to też u pana Arakawy."
Ale czy wypłynięcie łodzią podczas sztormu to nie samobójstwo?
"Pewnie źle by było dla niego, gdyby nie opuścił wyspy. Próbował jak najszybciej opuścić miejsce zbrodni."
"Czy Yutaka potrafi ją prowadzić?"
"Tego nie udało nam się potwierdzić, ale skoro łodzi nie ma, to wniosek nasuwa się sam."
"Czekaj!" - Haruhi podniosła rękę i wywalczyła sobie prawo głosu.
"A co z drzwiami pana Keiichiego? Kto je zamknął? Yutaka?"
"Nie wydaje mi się."
Koizumi delikatnie wykonał odmowny gest.
"Zgodnie ze słowami pana Arakawy, zarówno główny, jak i zapasowy klucz do tego pokoju, jest u pana Keiichiego. Po krótkim przeszukaniu znaleźliśmy obydwa w jego pokoju."
"Może ktoś dorobił sobie kolejny?" - postawiłem założenie, które właśnie przyszło mi do głowy.
Koizumi zaprzeczył.
"To pierwszy raz, gdy Yutaka zjawił się w posiadłości. Wątpię, by miał tyle czasu, by przygotować duplikat."
Koizumi machnął rękami w geście oznaczającym, że się poddaje.
W pokoju zapadła cisza. Powietrzem wstrząsał nieregularny dźwięk wiatru i fal.
Haruhi i mnie odebrało mowę. Milczeliśmy. Koizumi przerwał ciszę:
"Dziwne byłoby, gdyby Yutaka popełnił zbrodnię zeszłej nocy."
"Co masz na myśli?"
"Gdy dotknąłem pana Keiichiego, wciąż był ciepły, jakby jeszcze przed chwilą żył."
Koizumi uśmiechnął się i odwrócił do cichej wróżki siedzącej cierpliwie przy Asahinie.
"Nagato, jaka była temperatura ciała, gdy znaleźliśmy pana Keiichiego na ziemi?"
"36,3 stopnia Celciusza."
Chwila, Nagato. Skąd wiesz, jaką temperaturę miał pan Keiichi, skoro go nawet nie dotknęłaś? Poza tym odpowiedziałaś na pytanie tak szybko, jakbyś się go spodziewała.
Nie wyraziłem jednak głośno swoich wątpliwości.
Jedyną osobą, która jakieś mogłaby mieć, była Haruhi, ale chyba myślała o czymś innym, bo nawet nie była odwrócona w naszą stronę.
"Czy to nie temperatura bliska normalnej temperaturze ludzkiego ciała? Kiedy więc popełniono zbrodnię?"
"Kiedy w człowieku zamierają funkcje życiowe, jego temperatura spada o 1 stopień na godzinę. Z tego wynika, że przestępstwo popełniono w ciągu jednej godziny przed znalezieniem pana Keiichiego."
"Czekaj, Koizumi." - wtrąciłem się.
"Czy Yutaka nie uciekł w nocy?"
"Tak, to prawda."
"Ale teraz powiedziałeś, że śmierć nastąpiła najwyżej na godzinę przed znalezieniem ciała."
"Zgadza się."
Mocno nacisnąłem swoją skroń.
"Czy to oznacza, że Yutaka opuścił posiadłość w nocy, ukrył się gdzieś i wrócił nad ranem, by zabić pana Keiichiego, a następnie uciekł łodzią?"
"Nie o to mi chodziło."
Koizumi mimochodem obalił moją teorię.
"Zakładając niewielki margines błędu chwili zgonu, ciało znaleźliśmy po około godzinie. Ale wcześniej byliśmy już w jadalni. Nie tylko nie widzieliśmy Yutaki, ale też nie słyszeliśmy żadnych dziwnych odgłosów. Nawet w tej burzy dziwne, że niczego nie usłyszeliśmy."
"Co tu się dzieje?!" - krzyknęła z furią Haruhi.
Z założonymi na piersi rękami patrzyła na mnie i na Koizumiego. I co się tak na mnie gapisz?! Jeśli masz jakieś pytania, pytaj!
Koizumi ciągnął dalej, jakby to była zwyczajna rozmowa.
"To nie jest tajemnica, to tragedia."
W twoich oczach tego nie widać.
"Uważam, że faktem jest, iż to Yutaka zabił pana Keiichiego. W przeciwnym razie nie miałby powodu, by uciekać."
Serio?
"Nie wiem, jaki miał argument albo motyw, by zaatakować pana Keiichiego. Musiał trzymać nóż za plecami, a później nagle wyciągnąć go i uderzyć z całej siły. Pan Keiichi musiał być zaskoczony i niemal bezbronny."
Mówisz tak, jakbyś był tego naocznym świadkiem.
"Ale ostrze prawdopodobnie nie dosięgnęło serca. Pewnie nawet nie drasnęło jego skóry. Nóż tylko wbił się w notes w kieszeni pana Keiichiego."
"Co? Co masz na myśli?"
Haruhi zmarszyczyła brwi i zapytała:
"Więc dlaczego pan Keiichi zginął? Zabił go ktoś inny?"
"Nikt go nie zabił. To nie morderstwo. Śmierć pana Keiichiego to czysty przypadek."
"Więc co z Yutaką? Dlaczego uciekł?"
"Ponieważ myślał, że popełnił morderstwo." - odpowiedział Koizumi od niechcenia i podniósł palec wskazujący. Jakiego superszpiega miał zamiar udawać?
"Pozwólcie przedstawić mi mój punkt widzenia. Zeszłej nocy Yutaka poszedł do pana Keiichiego z zamiarem zabicia go. Pchnął go nożem, ale ten utkwił w notesie, więc nie zadał żadnej rany."
Naprawdę nie miałem pojęcia, co próbował nam powiedzieć, ale zdecydowałem, że nie będę mu przerywał.
"I tu zaczyna się problem. Pan Keiichi mógł naprawdę uwierzyć, że został śmiertelnie ranny. Choć nóż wszedł tylko w notes, czuł siłę uderzenia i pewnie był w szoku, widząc rękojeść wystającą ze swojej piersi."
Chyba powoli zaczynam rozumieć, dokąd zmierza Koizumi. Czyżby...
"Zwiedziony tą sytuacją, pan Keiichi zemdlał. Zazwyczaj upada się na bok, albo do tyłu."
Koizumi ciągnął dalej.
"Yutaka również myślał, że zabił. Mógł tylko uciekać. Raczej nie było to morderstwo z premedytacją, nie kierował nim jakiś motyw. Uciekł łodzią motorową w silnym sztormie."
"Co? Ale w takim razie..."
Koizumi nie dopuścił Haruhi do głosu.
"Nie przerywaj mi, proszę. Kluczowe wydarzenia rozegrały się po zemdleniu pana Keiichiego. Aż do świtu nie odzyskał przytomności do chwili, gdy pukaliśmy, zastanawiając się, dlaczego nie odpowiada."
Wtedy jeszcze żył?
"Zaskoczony wstał i podszedł w pobliże drzwi. Ale ponieważ był jeszcze senny, dopiero idąc ku nim przypomniał sobie o czymś."
"O czym? - zapytała Haruhi, a Koizumi odpowiedział jej uśmiechem.
"O tym, że o mało nie został zabity przez swojego brata. W jego umyśle pojawił się wizerunek Yutaki z nożem, więc gorączkowo zamknął drzwi."
Nie mogłem tego dłużej znieść, więc się wtrąciłem.
"I twierdzisz, że to jest jest cała prawda zamkniętego pokoju?"
"Niestety tak. Pan Keiichi stracił poczucie czasu, myśląc, że Yutaka wrócił, by wykończyć go na dobre. Myślę, że pomiędzy zamknięciem drzwi, a naszym dobijaniem się minęło zaledwie kilka sekund."
"Gdyby zabójca chciał wrócić, po co pukałby do drzwi?"
"Umysł pana Keiichiego był nieco przyćmiony, więc zrobił to, co uważał według siebie za słuszne."
"Po zamknięciu drzwi pan Keiichi próbował się od nich odsunąć i wtedy doszło do tragedii."
Koizumi potrząsnął głową, jakby opowiadał smutną historię.
"Potknął się i runął."
Koizumi wygiął swoje ciało, jakby upadał do przodu.
"W rezultacie nóż, który tkwił początkowo w notesie wbił się w pierś, uderzając o ziemię. trafił pana Keiichiego prosto w serce.
Koizumi spojrzał na mnie i Haruhi siedzących z otwartymi ustami jak idioci.
"Takie są fakty."
Coś ty powiedział?
Pan Keiichi miałby umrzeć w tak głupi sposób? Czy to było aż tak proste? Już sam fakt, że nóż wbił się tylko w notes, a Yutaka nie wiedział, że nie zabił, był dziwny.
Starałem się uporządkować swoje myśli.
"Ach!" - wykrzyknęła nagle Haruhi. Ale dlaczego tak nagle?
"Koizumi..." - przerwała w połowie.
Jej twarz zdradzała oznaki głębokiego szoku. Czyżby nie mogła zaakceptować słów Koizumiego?
Spojrzała na mnie. Gdy nasz wzrok się spotkał, przeniosła go na Koizumiego, ale po chwili zmieniła zdanie i jej spojrzenie utkwiło w podłodze.
"A nic. Tak musiało być. Jak by to powiedzieć?" - mruknęła niezrozumiale i zamilkła.
Asahina wciąż jeszcze spała, a Nagato patrzyła na Koizumiego pustym wzrokiem.
Posiedzenie zostało zawieszone. Zdecydowaliśmy, że wrócimy do naszych pokoi. Według słów Koizumiego, gdy sztorm ucichnie, zjawi się policja. Zaczęliśmy się więc pakować i przygotowywać do wyjazdu, nim to się stanie.
Po spędzeniu pewnego czasu w pokoju, nosząc w sobie wiele pytań wszedłem do innego pokoju.
"Tak?"
Koizumi podniósł głowę znad składanych przez siebie ubrań i uśmiechnął się do mnie.
"Musimy porozmawiać."
Był to jedyny powód, dla którego odwiedziłem Koizumiego.
"Nie mogę czegoś zrozumieć."
Było oczywiste, że dedukcja Koizumiego miała w sobie mnóstwo niedopowiedzeń i przeoczeń.
"Bazując na twoim toku rozumowania, ciało powinno leżeć twarzą do ziemi. Jak to wytłumaczysz?"
Koizumi wstał i obdarował mnie uśmiechem.
Ten idiota odpowiedział naprawdę rzeczowo.
"To proste. Wszystko, o czym mówiłem, nie było prawdą."
Wcale mnie to nie zaskoczyło.
"Chyba masz rację. Jedyną osobą, która uwierzyłaby w twoją wersję, mogłaby być tylko nieświadoma niczego Asahina. Gdybym zapytał Nagato, pewnie powiedziałaby mi całą prawdę, ale to oszustwo, a ja nie chcę się do niego uciekać. Dlaczego więc nie możesz mi powiedzieć, co tak naprawdę myślisz?"
Z wykrzywionych uśmiechem ust Koizumiego wydobył się odgłos irytującego śmiechu.
"Więc ci powiem! Wszystko, co powiedziałem, było prawdą, prócz samego końca."
Milczałem.
"Pan Keiichi był przy drzwiach z nożem w klatce piersiowej. Potem odruchowo zamknął drzwi. Resztę wymyśliłem."
Koizumi kazał mi usiąść, ale zignorowałem go.
"Zauważyłeś już, że cię zlekceważyłem."
"Skończ pieprzyć i gadaj do rzeczy."
Koizumi wzruszył ramionami.
"Wyważyliśmy drzwi. Ja, ty i pan Arakawa. Potem wpadliśmy do środka."
Wciąż milczałem, zmuszając go do mówienia.
"Chyba już wiesz, jaki to miało skutek? Pan Keiichi stojąc przy drzwiach dostał nimi w twarz i nóż."
Spróbowałem to sobie wyobrazić.
"Od tego uderzenia nóż wbił się do końca."
Koizumi usiadł na łóżku i ponownie spojrzał na mnie jakby z wyzwaniem.
"Innymi słowy mordercami jesteśmy..."
Koizumi uśmiechnął się i rzekł, jakby mówiąc do siebie.
"Ja, ty i pan Arakawa."
Spojrzałem z góry na Koizumiego. Gdyby na jego miejscu było lustro, założę się, że zobaczyłbym w nich swoje zimne oczy. Koizumi zignorował moją reakcję i ciągnął dalej.
"Jak pewnie zauważyłeś, Suzumiya doszła do tych samych wniosków, dlatego nie dokończyła tego, co chciała powiedzieć. Może chciała nas chronić?" - rzekł pewnie Koizumi.
Ja wciąż nie mogłem się z tym pogodzić. Moja kora mózgowa jeszcze na tyle się nie postarzała, by dać się zwieść drugiej nieprawdziwej dedukcji.
"Hmm." - mruknąłem i spojrzałem na Koizumiego.
"Przykro mi, ale ja ci nie wierzę."
"Co masz na myśli?"
"Uważam, że po wyprowadzeniu cię z błędu po pierwszej dedukcji stworzyłeś drugą, próbując wszystkich ponownie zwieść. Ale ja się nie dam oszukać."
Czy teraz nie jestem wyjątkowy? Pozwólcie więc, że będę kontynuował.
"Pomyśl, gdzie leży cały problem. Zacznijmy od samego morderstwa. Jakim cudem wystąpiły aż tak sprzyjające warunki?"
Tym razem to Koizumi zamilknął, pozwalając mi mówić.
"Burza mogła zostać przypadkowo wytworzona przez Haruhi, ale nie to jest istotne. Ważne, skąd się wzięło ciało."
Przerwałem i oblizałem wargi.
"Można pomyśleć, że właśnie tego życzyła sobie Haruhi. Ale mimo że różne bzdury przychodzą jej do głowy, to czyjejś śmierci na pewno by sobie nie zażyczyła. Wystarczy tylko na nią spojrzeć. Na pewno nie ona jest autorką całego incydentu. Poza tym nasze przybycie na miejsce zbrodni też nie było przypadkowe."
"Hę?" - żachnął się Koizumi - "Jak to?"
"Osobą, która zapoczątkowała cały łańcuch wydarzeń - a chodzi mi o letnią wycieczkę Brygady SOS - nie jest nikt inny tylko ty, mam rację?"
Uśmiechnięta twarz Koizumiego zesztywniała, jakby został złapany na gorącym uczynku.
Zaczął chichotać.
"Poddaję się. Jak do tego doszedłeś?"
Koizumi spojrzał na mnie. Jego oczy były takie same, jak wtedy, gdy widziałem je w sali klubu literackiego.
Moje szare komórki nie są od parady. Poczułem się zrelaksowany i rzekłem:
"Zapytałeś Nagato o temperaturę ciała."
"I co z tego?"
"Na podstawie tej informacji określiłeś czas śmierci."
"To prawda."
"Nagato jest bardzo przydatną osobą. Wie niemal wszystko. Zamiast o temperaturę, mogłeś zapytać ją od razu o czas śmierci. Myślę, że byłaby w stanie podać ją co do sekundy."
"To ma sens."
"Gdybyś to zrobił, Nagato po prostu powiedziałaby, że nikt nie jest martwy. Co więcej, sam ani razu nie określiłeś pana Keiichiego jako 'ciało'."
"Tak było lepiej."
"I może na to nie wyglądam, ale zwróciłem uwagę na szczegóły. Między innymi na wewnętrzną stronę drzwi od pokoju pana Keiichiego. Z twojej dedukcji wynikało, że swoją powierzchnią uderzyły w rękojeść noża z ogromną siłą, wpychając ostrze w ciało. Gdyby to było prawdą, w drzwiach byłoby przynajmniej jakieś wgniecenie, tymczasem wyglądały one jak nowe."
"Masz niesamowitą zdolność obserwacji."
"Poza tym pan Arakawa i panienka Mori dziwnie się zachowywali. Obydwoje twierdzili, że pracują tu od około tygodnia i dopiero niedawno tu przybyli, prawda?"
"Tak. Tu też coś nie pasuje?"
"Oczywiście, że nie, bo sam zachowałeś się podejrzanie. Pamiętasz, co powiedziałeś do pana Arakawy i panienki Mori pierwszego dnia, gdy tu przypłynęliśmy?"
"A co powiedziałem?"
"'Mnóstwo czasu minęło, odkąd ostatni raz się widzieliśmy.' - czy to nie dziwne? Sam też twierdziłeś, że pierwszy raz odwiedzasz tę wyspę, więc skąd mógłbyś ich znać i rozmawiać z nimi, jakbyś był ich dobrym znajomym?"
Koizumi tylko zachichotał.
Oznaczało to tylko, że nie miał ochoty się ze mną kłócić. Zrozumiałem wszystko i poczułem się wyczerpany. Głos zabrał Koizumi.
"Tak, to wszystko było ustawione. Nie spodziewałem się, że to rozgryziesz."
"Nie lekceważ mnie."
"Przepraszam. Chociaż muszę przyznać, że mnie zaskoczyłeś. Sam chciałem się do wszystkiego przyznać, ale nie sądziłem, że prawda tak szybko wyjdzie na jaw."
"Czyli Tamaru, panienka Mori i cała reszta była twoimi wspólnikami? Członkami 'Organizacji'?"
"Dokładnie. Ale jak na amatorów to i tak świetnie zagrali, prawda?"
"Nóż miał chowane ostrze, a krew była czerwonym płynem. Pan Keiichi udawał, że jest martwy, a Yutaka ukrył się po drugiej stronie wyspy." - wyjawił Koizumi.
"Ale po co to wszystko?"
"Żeby wyleczyć Suzumiyę z nudy i ściągnąć jej ciężar z naszych ramion."
"Co masz na myśli?"
"Może powinienem ci to wyjaśnić. Po prostu, aby zapobiec wymyślaniu przez Suzumiyę coraz to nowszych głupich pomysłów, sami przygotowaliśmy jej trochę rozrywki. Ona teraz o tym przez cały czas myśli."
Haruhi najwyraźniej uwierzyła, że to my jesteśmy mordercami. Czy to było konieczne?
Stała się niezwykle delikatna. Aż czuję się z tym niekomfortowo.
"Powinniśmy więc pchnąć nasz plan do przodu." - rzekł Koizumi - "Zgodnie z pierwotnymi założeniami po powrocie na Honsiu pan Keiichi Tamaru, Yutaka, panienka Mori i pan Arakawa mają nas powitać w porcie. Oczywiście wszystkim zajmie się 'Organizacja'. To moi dalsi krewni."
Cóż za niespodzianka.
Westchnąłem głęboko. Takie żarty mogą zadziałać tylko na Haruhi. Lecz jeśli wpadnie w złość, ty będziesz gasił ten pożar, bo ja będę uciekał co sił w nogach w trosce o swoje życie.
Koizumi mrugnął okiem i uśmiechnął się.
"O rany. Lepiej ją przeproszę. Pójdę i przyznam się wraz z panem Tamaru i resztą. Pewnie jest już zmęczony odgrywaniem nieboszczyka."
Wyjrzałem przez okno.
Co zrobi Haruhi? Wpadnie w złość? A może doceni dowcip i tylko głośno się zaśmieje? Trudno przewidzieć.
Koizumi uśmiechnął się ironicznie.
"Przygotowaliśmy nawet ludzi do odegrania detektywów i ekspertów medycyny sądowej, ale chyba niepotrzebnie. Nie sądziłem, że tak to się skończy. Nasz plan zakładał dokładne przeszukanie rezydencji i miejsca zbrodni. Ale szkoda."
Wszystko przez to, że nie zaplanowałeś tego skrupulatnie.
Spojrzałem na ponure niebo i pomyślałem o tym, jaka będzie pogoda za kilka godzin.
Koniec końców Koizumi nie stracił opaski zastępcy głównodowodzącej. Gdy minęła burza, na promie, który wiózł nas do domu, Haruhi miała świetny nastrój aż do chwili, gdy rozdzieliliśmy się na stacji. Dobrze, że jej prosty umysł wie, co to poczucie humoru.
Oczywiście Koizumi musiał postawić nam obiad i napoje. Czułem, że poszło mu zbyt łatwo i że został zbyt lekko potraktowany.
Nagato prawdopodobnie znała prawdę od samego początku. Asahina słodko się złościła, krzycząc: "Jak mogłeś to zrobić?". Lecz gdy Koizumi, bracia Tamaru i służący skłonili się i przeprosili, rzekła: "Ach, nic się nie stało".
Po zrobieniu sobie wspólnego zdjęcia, Haruhi dokonała rezerwacji.
"Koizumi, jeśli chodzi o wycieczkę zimową, to też na ciebie liczymy. Następnym razem wymyśl bardziej szokujący scenariusz. Pojedziemy w góry, więc zamieć musi być! Jeśli nie znajdziesz odpowiedniej posiadłości, która sprosta moim oczekiwaniom, wpadnę w ogromną złość. Aż się nie mogę tego wszystkiego doczekać!"
"Co mam zrobić?"
Koizumi, szukając w mojej osobie pomocy, uśmiechnął się niczym początkujący nazistowski oficer, któremu Fuhrer kazał jedną dywizją pancerną zdobyć pozycję aliantów na zachodnim froncie pod koniec Drugiej Wojny Światowej.
Spojrzałem na niego. Wyglądał jak ostatni obrońca remisującej drużyny rozpaczliwie próbujący zapobiec utracie gola pod koniec meczu.
Odpowiedziałem mu bez wahania:
"Też nie mogę się tego doczekać, Koizumi."
Mam nadzieję, że i tę zagadkę będę mógł rozwikłać.
Poza tym to najlepszy sposób, by powstrzymać Haruhi od nudy i jej niedorzecznych pomysłów.
|