Już miałem pytać, czy mieszka z rodziną, ale żachnąłem się, gdy zauważyłem, jak subtelnie mrugnęła oczami. Wróciły do mnie wspomnienia jej pokoju praktycznie bez mebli, pierwszej wizyty przed siedmioma miesiącami i kosmicznej telepatycznej rozmowy na niemożliwą do ogarnięcia skalę, która pod wieloma względami była przerażająca. Drugi raz byłem u niej wraz z Asahiną podczas święta Tanabata przed trzema laty. Druga wizyta była wcześniej na osi czasu niż pierwsza, co było nie lada osiągnięciem.
"Masz kota? Koty są wspaniałe! Czasem wyglądają na niezainteresowane, ale innym razem chyba rozumieją, co się do nich mówi. Nie zdziwiłbym się, gdyby same potrafiły mówić. Nie żartuję."
"Zakaz trzymania zwierząt."
Po tej odpowiedzi zamilkła na jakiś czas, trzepocąc powiekami w smutku. Szumiąc jak wiatr towarzyszący jaskółce w locie, nabrała powietrza w płuca i rzekła kruchym głosem:
"Chcesz przyjść?"
Spojrzała na moje paznokcie.
"Gdzie?"
Paznokcie jej odpowiedziały.
"Do mojego domu."
Zapadła półnuta ciszy.
"A mogę?"
Co się stało? Jest nieśmiała, bojaźliwa czy agresywna? Krzywa nastroju psychicznego Nagato była nieco nieciągła. A może dzisiejsza krzywa średniej licealistki jest nieregularna niczym wykres widma Miry A?
"Tak."
Nagato wyszła, znikając mi ze wzroku. Wyłączyła światło w pokoju, otworzyła drzwi i zniknęła w korytarzu.
Oczywiście poszedłem za nią. Jej mieszkanie znajdowało się w wysokim apartamentowcu i miało numer 708. Chciałbym tylko rzucić okiem na salon. Może w nim znalazłbym kolejną wskazówkę.
Jeśli znajdę tam śpiącego siebie, niezwłocznie go obudzę. Ciosem z pięści.
W drodze powrotnej ze szkoły Nagato nie odezwała się ani słowem.
Szła prosto w dół po zboczu w milczeniu, uważnie stawiając kroki, jakby miał ją zdmuchnąć wiejący z przeciwka wiatr, który mierzwił jej włosy na głowie. Idąc za nią, powoli powłóczyłem nogami. Nie miałem z nią wiele tematów do dyskusji i wolałem nie pytać, dlaczego zaprosiła mnie do siebie.
Szliśmy tak jakiś czas, aż Nagato zatrzymała się przed jednym z luksusowych apartamentowców. Ile razy tu byłem? U Nagato dwa razy, u Asakury raz i na dachu raz. Wpisując hasło na domofonie, otwarła drzwi i bez oglądania się za siebie weszła do holu.
W windzie też nie odezwała się ani słowem. W zamek ósmych drzwi na siódmym piętrze włożyła klucz i otworzyła drzwi, ale do środka zaprosiła mnie jedynie gestem.
Wszedłem bez słowa. Układ i wystrój mieszkania nie różnił się od tego, co zostało w mej pamięci. Było to coś, czego po prostu nie można opisać. W salonie nie znajdowało się nic prócz stolika. Oczywiście zasłon też nie było.
Obok znajdował się pokój gościnny oddzielony od tego przesuwnymi drzwiami.
"Mogę tam zajrzeć?" - zapytałem Nagato, która wychodziła właśnie z kuchni, niosąc japoński zestaw do parzenia herbaty.
"Proszę."
"Przepraszam, że tak wszędzie zaglądam."
Drzwi odsunęły się ciężko.
"..."
Wewnątrz znajdowały się tylko maty tatami.
Cóż, powinienem był się domyślić. Nie podróżowałem w czasie aż tak często.
Zasunąłem drzwi i pokazałem otwarte dłonie Nagato, która mnie obserwowała. Pewnie ten gest nic dla niej nie znaczył. Bez słowa położyła dwa kubki na stole, usiadła przy nim i zaczęła pić.
Usadowiłem się naprzeciwko niej w pozie, którą przybrałem, gdy odwiedziłem ją po raz pierwszy, czyli po turecku. Wypiłem wtedy kilka filiżanek herbaty przygotowanej przez Nagato i wysłuchałem monologu na temat wszechświata. Wtedy była upalna pora roku, zupełnie inna od obecnej, zimnej. Nawet moje serce było jakieś chłodniejsze.
Pijąc w milczeniu herbatę twarzą w twarz, Nagato skryła wzrok za okularami.
Z jakiegoś powodu dało się u niej wyczuć oznaki zawahania. Otwierała i zamykała usta. Patrzyła na mnie, jakby zbierała odwagę, by następnie znów spojrzeć w podłogę. Zrobiła tak kilka razy. W końcu odłożyła na bok filiżankę i z wielkim wysiłkiem wydała z siebie głos.
"Już cię spotkałam."
"Ale nie w szkole." - dodała.
"A gdzie?"
"Pamiętasz?"
"Co?"
"Bibliotekę."
Słysząc to, mój mózg aż zagotował się do działania. Nagato przypomniała sobie o bibliotece. Było to podczas pierwszej eskapady szukania tajemniczych zjawisk.
"W maju."
Nagato opuściła wzrok.
"Pomogłeś mi wyrobić kartę."
Przez mój umysł przebiegł impuls, który na chwilę wyłączył mnie z życia.
Tak. W przeciwnym razie utknęłabyś przy półkach. Wezwała nas Haruhi i nie było innego sposobu, by szybko stawić się na miejsce zebrania.
"Ty..."
Jednak Nagato opisywała wydarzenia trochę inne od tych, które pamiętam. Brzmiały one mniej więcej tak:
Około połowy maja Nagato pierwszy raz odwiedziła bibliotekę, ale nie wiedziała, jak wyrabia się kartę. Mogła po prostu zapytać jednego z bibliotekarzy, ale jak na złość wszyscy byli zajęci. Ponadto, będąc introwertyczką, której wysławianie się przychodzi bardzo ciężko, nie mogła zdobyć się na odwagę, by zapytać, więc zaczęła bez celu krążyć przy ladzie. Niemogący znieść jej rozterek pewien młody licealista pomógł jej w załatwieniu sprawy.
"To byłeś ty."
Nagato odwróciła twarz w moją stronę i na ułamek sekundy spotkały się nasze spojrzenia, nim znów opuściła wzrok na stolik."
"..."
Między nami znów zapanowała konsternacja. Do salonu znów powróciła pustka, a ja nie mogłem wymyślić nic, co mógłbym powiedzieć. Wszystko przez to, że nasze wspomnienia znacznie się różniły. Rzeczywiście pomogłem wyrobić jej kartę biblioteczną, ale nie byłem zwykłym przechodniem tylko tym, który ją tam zabrał. Odpuściliśmy sobie wtedy szukanie zjawisk nadprzyrodzonych, które z góry było skazane na niepowodzenie, i zdecydowaliśmy się pójść do biblioteki, by jakość spędzić czas. Nawet jeśli moja pamięć jest słaba jak plankton, nigdy nie zapomnę widoku cichej Nagato w mundurku.
"..."
Nie wiedząc, jak poradzić sobie z milczeniem, Nagato ze smutkiem ruszała lekko ustami, szczupłym palcem wykonując okręgi po krawędzi filiżanki. Widząc lekkie jego drżenie, coraz bardziej wycofywałem się z podejmowania jakiegokolwiek tematu, sprawiając, że cisza gęstniała jeszcze bardziej.
Byłoby łatwiej, gdybym mógł powiedzieć, że dobrze to pamiętam. Nie byłoby to wierutne kłamstwo, a lekkie mijanie się z prawdą. Jednak te różnice były moim największym problemem.
Skąd one się wzięły?
Kosmitka, którą dobrze znałem, przeniosła się w inne miejsce, zostawiając za sobą tylko zakładkę.
Ding-dong!
Sygnał domofonu przerwał dłużącą się ciszę. Niemalże podskoczyłem. Nagato też wyglądając na zaskoczoną, odwróciła się w kierunku wejścia.
Sygnał rozbrzmiał ponownie, zwiastując przybycie kolejnego gościa. Ale kto miałby odwiedzać Nagato? Nie mogłem wyobrazić sobie nikogo prócz listonosza albo komornika.
"..."
Niczym dusza oderwana od ciała Nagato wstała i bezgłośnie podeszła do ściany. Wcisnęła kilka przycisków na panelu domofonu i wysłuchała czyjegoś głosu. Potem odwróciła się do mnie z lekko zaniepokojonym wyrazem twarzy.
Mówiła cicho przez mikrofon prawdopodobnie próbując zaprzeczać słowami "ale" i "cóż".
"Czekaj."
Najwyraźniej poddała się, bo ruszyła w stronę wejścia i otworzyła drzwi.
"Patrzcie, kto przyszedł."
Dziewczyna oparła się ramieniem o drzwi.
"Co ty tu robisz? To coś nowego. Nagato przyprowadziła sobie chłopaka."
Dziewczyna w mundurku North High, trzymając w obu dłoniach miskę, umiejętnie zdjęła buty, pomagając sobie futryną.
"Nie mów mi, że cię tu zaciągnęła siłą!"
Najpierw to ty mi powiedz, co tu robisz. To niezwykłe móc zobaczyć cię poza szkołą.
"Jestem tu jako ochotniczka. To prawdziwa niespodzianka móc zobaczyć cię tutaj." - na pięknej twarzy zagościł uśmiech.
Była to przewodnicząca klasy siedząca w ławce za mną. Innymi słowy - Ryouko Asakura.
"Chyba za dużo zrobiłam. Ciężkie to i gorące."
Z uśmiechem na ustach Asakura położyła miskę na stoliku. Po mieszkaniu rozszedł się zapach, jaki można było wyczuć w każdym sklepie warzywnym w Japonii o tej porze roku. Jego źródłem był oden. Czyżby Asakura sama go przyrządziła?
"Dokładnie. Czasem dzielę się z Nagato potrawami, które można przygotować w większej ilości bez większego nakładu pracy. Gdybym zostawiła ją samej sobie, pewnie umarłaby z niedożywienia."
Nagato weszła do kuchni, aby przygotować talerze i pałeczki. Dobiegł mnie dźwięk brzęczących naczyń.
"No więc co tu robisz? Bardzo mnie to interesuje."
Brakło mi słów. Przyszedłem, bo zaprosiła mnie Nagato, ale nie wiem, dlaczego to zrobiła. Ze względu na historię o bibliotece? Takie rzeczy mógłbym opowiadać w pokoju klubowym. Przyszedłem tu w nadziei, że znajdę jakieś wskazówki odnośnie "kluczy", ale o tym nie mogłem głośno powiedzieć. Lepiej, żeby nie pomyślała, że mam problemy psychiczne.
Na poczekaniu zmyśliłem historyjkę.
"No cóż... Miałem z nią po drodze do domu. Nie wiem, czy powinienem przystępować do Klubu Literackiego, więc przyszedłem do Nagato, by zapytać ją o opinię. Doszliśmy aż do jej mieszkania, ale nie dokończyliśmy rozmowy więc zaprosiła mnie do środka."
"Ty i Klub Literacki? Wybacz, ale nie widzę cię tam. Czytasz w ogóle książki? A może chcesz jakąś napisać?"
"Mam właśnie dylemat czy powinienem czytać, czy pisać. I tyle."
Pokrywka garnka została zdjęta i po całym mieszkaniu rozszedł się uwodzicielski aromat. Jajka, które pływały w sosie nabrały cudownej barwy.
Asakura, siedząca z nogami wyciągniętymi w lewą stronę, rzucała na mnie podejrzliwe spojrzenia. Być może tylko mi się wydawało, ale były one tak ostre, że gdyby miały masę, moja czaszka byłaby pełna dziur. Wcześniej Asakura zmieniła się w morderczynię, ale dziś można było obdarzyć ją głębokim zaufaniem. Nie było wątpliwości, że oden będzie najsmaczniejszą potrawą na ziemi. Atmosfera wywoływała na mnie silną presję. Traciłem pewność siebie na wszystkie możliwe sposoby. Czułem, jakbym miotał się bez celu w tę i we w tę.
Nie mogąc tego dłużej znieść, złapałem za torbę i wstałem.
"Nie zjesz z nami?"
Napotkawszy szyderczy ton Asakury, postanowiłem jak najszybciej opuścić mieszkanie.
"Och."
O mało nie wpadłem na Nagato wychodzącą z kuchni. W swoich rękach trzymała stos talerzyków, pałeczki i musztardę.
"Pójdę już. Przepraszam za kłopot. Na razie."
Już miałem odejść, gdy poczułem lekkie szarpnięcie.
"..."
Nagato ciągnęła mnie za rękaw. Jej uchwyt był bardzo delikatny, niczym miłośniczki zwierząt trzymającej nowo narodzonego chomika.
Miała bladą twarz. Patrząc w dół, ledwo mnie dotykała. Czyżby nie chciała, żebym wyszedł? Czyżby źle czuła się sam na sam z Asakurą? W każdym razie dobrze mi z tym było, zwłaszcza widząc gorzką desperację Nagato.
"Żartowałem! Zjem z wami. Rany, ale jestem głodny. Jeśli zaraz nie wrzucę czegoś na ruszt, nie dojdę do domu!"
Puściła mnie. Jakoś to przegapiłem. Nigdy nie widziałem, by Nagato tak zdecydowanie wyrażała swoje zamiary. Zapamiętam tę cenną chwilę.
Widząc, że wracam, Asakura zmrużyła oczy, jakby zrozumiała, co się właśnie stało.
Całkowicie skupiłem się na pochłanianiu oden. Moje kubki smakowe aż piały z przyjemności, ale me serce nie było w stanie określić, co jadłem. Nagato koncentrowała się na każdym małym kęsie. Przeżucie jednego konbu zajmowało jej około trzech minut. Spośród naszej trójki rozmawiała wesoło, a ja tylko od niechcenia czasem odpowiadałem na jej pytania.
Niczym biwak u bram piekielnych posiłek przedłużył się do aż ponad godziny, aż ramiona mi zesztywniały.
Wreszcie Asakura wstała.
"Nagato, przełóż to, co zostało do innego pojemnika i wstaw do lodówki. Miskę odbiorę jutro, więc możesz ją na razie zatrzymać."
Poszedłem jej śladem, jakbym został uwolniony z więzów. Niejednoznacznie skinąwszy głową, Nagato spuściła oczy, gdy zobaczyła nas przy drzwiach.
Upewniłem się, że Asakura już wyszła i szepnąłem do Nagato.
"Na razie. Mogę jutro też przyjść do klubu? Nie mam gdzie się podziać po szkole."
Wzrok Nagato utkwił na mnie i...
...rzuciła mi słaby, aczkolwiek dający się zauważyć uśmiech.
Oniemiałem.
W windzie Asakura zachichotała.
"Lubisz Nagato?"
Nie, żebym jej nie lubił. To nie kwestia lubienia i nielubienia. Z tych dwóch opcji wybrałbym tę pierwszą, bo nigdy nie miałem powodu, by Nagato nie lubić. Tak, Askura. To Nagato uratowała mnie od twoich morderczych instynktów, więc jak mogę nie darzyć jej sympatią?
Nie mogłem jej o tym powiedzieć. To nie była ta Asakura i nie ta Nagato. W tym świecie chyba tylko ja patrzyłem na wszystko z innej perspektywy, a wszyscy nagle stali się normalni. Nie było przecież żadnej Brygady SOS.
Jak moja piękna koleżanka z klasy zinterpretowała moje milczenie jako odpowiedź na jej pytanie? Śmiała się przecież pod nosem.
"Przecież widzę. Zbyt wiele się naczytałam. Nagato nie pasuje do ciebie, bo jest zbyt normalna."
"Skąd wiesz, w jakich gustuję?"
"Od Kunikidy. Chodziłeś z nim przecież to tej samej klasy w gimnazjum."
Ten drań rozsiał jakieś plotki. Pewnie sam coś przekręcił. Nie zwracaj na niego uwagi.
"Ale jeśli chcesz się umówić z Nagato, lepiej potraktuj ją poważnie, bo nigdy ci tego nie wybaczę! Może jest trochę inna, ale jest bardzo wrażliwa."
Dlaczego Asakurę tak bardzo obchodzi Nagato? W świecie, który znam, Asakura była kopią zapasową Nagato, więc byłbym w stanie to zrozumieć. Wtedy też została po prostu usunięta.
"Zaprzyjaźniłam się z nią, bo mieszkamy w tym samym bloku. Jakoś nie mogę jej tak zostawić samej. Czuję, że grozi jej jakieś niebezpieczeństwo i dlatego pojawiła się w mnie chęć, by ją chronić, wiesz?"
Być może ją zrozumiałem, a być może nie.
Tak skończyła się nasza rozmowa. Asakura wysiadła na piątym piętrze. Mieszkała chyba pod numerem 505, o ile pamiętam.
"Do zobaczenia jutro."
Uśmiech Asakury zniknął za zamykającymi się drzwiami.
Wyszedłem z bloku i dopadła mnie atmosfera mroku i chłodu niczym w zamkniętej lodówce. Północny wiatr wywiewał ze mnie coś jeszcze prócz ciepła.
Chciałem przywitać się ze znanym mi dozorcą, ale pomyślałem, że może lepiej nie. Okno jego stróżówki było zamknięte, a wewnątrz panowała ciemność. Pewnie poszedł spać.
Jak najszybciej chciałem położyć się we własnym łóżku. Marzyłem o zaśnięciu. Ta dziewczyna łatwo mogłaby przedostać się do moich snów.
"Zawsze są problemy, gdy cię nie ma, więc pojaw się tu, kiedy najbardziej cię potrzebuję! Może choć raz mnie wysłuchasz?" - wyszeptałem w rozgwieżdżone niebo i doznałem szoku, gdy uświadomiłem sobie, o czym pomyślałem.
Powinienem sam sobie wymierzyć cios prosto w głowę za tak grzeszne pomysły.
"Do diaska..."
Szept z mych ust zamienił się w parę i rozpłynął w powietrzu.
Chciałem móc zobaczyć Haruhi.
|