Strona główna · Forum · Kontakt · FAQ
Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło

Menu
Initial D
Anime
Manga
Postacie
Samochody
Live Action
Napisy
Gry
Inne

Wangan Midnight
Anime
Manga
Postacie
Samochody

Over Rev
Postacie
Manga

My Carrera
Manga

Countach
Manga

Inne projekty
Gungrave
Gunsmith Cats
Mezzo Forte
Over Drive
Shigurui
You're Under Arrest
Ah! My Goddess
Crystal Blaze
Shuto Kousoku Trial

Poboczem
Czytelnia
Recenzje gier
Gadżety

Kącik Haruhi
Powieści
1. Melancholia
2. Westchnienia
3. Znudzenie
4. Zniknięcie
5. Szał
6. Wahania
7. Intrygi
8. Oburzenie
9. Rozkojarzenie
10. Zaskoczenie cz. 1
11. Zaskoczenie cz. 2
Teatr Haruhi

Świat Haruhi
1. Postaci
2. Miejsca

Aktualnie online
Gości online: 1

Użytkowników online: 0

Łącznie użytkowników: 909
Najnowszy użytkownik: VictorChuth

Shoutbox
Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

26/11/2022 23:33
Zajmuje się ktoś tutaj w mniejszym lub większym stopniu fotografią? Szukam paru rad Wink

26/08/2022 20:31
Nie wolno!

26/08/2022 16:12
No to zniknie z naszego downloadu.

24/08/2022 14:51
Czy wy widzieliście, że wychodzi manga initial D w polsce ! JPF

16/08/2022 14:04
Większość ludzi tymi autami jeżdzi na daily bo są na powietrzu, staticiem też jeżdzą. selekcja ostatnio podupadła to fakt.


Facebook Like



Nawigacja
Artykuły » Haruhism » Szał Haruhi Suzumiyi, Tom 5 Rozdział 3
Szał Haruhi Suzumiyi, Tom 5 Rozdział 3


Wsiedliśmy do terenówek i udaliśmy się do posiadłości Tsuruyi. Prowadził pan Arakawa i panienka Mori, więc można było wywnioskować, że jest ona w wieku, w którym można zrobić prawo jazdy. Był to niejako punkt przełomowy mojego myślenia, bo wcześniej pozwoliłem sobie przypuszczać, że może być naszą rówieśniczką. I nie, nie myślałem o niczym więcej. Wystarczy mi jedna pokojówka - Asahina. Niech jasnym będzie, że nie pożądam panienki Mori. To ważna kwestia.

Przejażdżka przez pokrytą śniegiem okolicę była raczej krótka. Po około piętnastu minutach czteronapędowe monstra zatrzymały się przed eleganckim budynkiem.

"Ale klimat!" - przyznała uczciwie Haruhi, która jako pierwsza wysiadła z samochodu.

"To najmniejsza i najładniejsza posiadłość, jaką mamy." - stwierdziła Tsuruya. - "Ale lubię tu przebywać, bo jest tu najwygodniej."

Znajdowaliśmy się niedaleko stacji, a do kompleksu narciarskiego można było dotrzeć pieszo. Z lokalizacji willi można było jasno przypuszczać, że przynosiła całkiem niezłe pieniądze. W pojęciu Tsuruyi rzeczywiście był to niewielki budynek w porównaniu do jej majątku ziemskiego w stylu iście japońskim. Gdybym to ja miał przekazać wrażenie, jakie mógł odnieść zwykły człowiek, powiedziałbym, że ta nieruchomość była porównywalna do kurortu na Samotnej Wyspie, gdzie byliśmy latem. Tylko jakie szemrane interesy musiała robić rodzina Tsuruyi, by móc posiadać tak wielkie domy?

"Wejdźcie."

Przodem ruszył pan Arakawa. On i panienka Mori już wcześniej otrzymali klucz od Tsuruyi i przybyli tu dzień przed nami, co oznaczało, że już od wczoraj przygotowywali scenę do odegrania ustalonego scenariusza. Było to możliwe dzięki drobiazgowemu planowaniu Koizumiego, jak również bardzo otwartemu podejściu rodziny Tsuruyi do tej kwestii.

Ta w całości drewniana willa byłaby z pewnością wynajęta, gdyby była otwarta dla gości w sezonie narciarskim. Gdy wszedłem do niej z nieskrywaną wdzięcznością, dopadło mnie ulotne przeczucie.

Nie potrafiłem tego wyrazić słowami, jednak przez mój umysł przebiegła jakaś myśl.

"Hmm?"

Rozglądając się wokół siebie, podziwiałem wyposażenie budynku.

Tsuruya nie mogła przestać się uśmiechać, gdy Haruhi obsypywała ją chwałą. Odpowiadała tylko gromkim śmiechem. Koizumi rozmawiał z panem Arakawą i panienką Mori. Moja siostra wyjęła z torby Shamisena i zaczęła go tulić, a Asahina westchnęła głęboko, stawiając swój bagaż na ziemi. Nagato natomiast skierowała swój wzrok ku niebu w kierunku nieznanego i niejasnego celu.

Żadnych anomalii.

Mieliśmy spędzić kilka następnych dni, ciesząc się odpoczynkiem i relaksem, a później wrócić do naszego codziennego życia.

Tak to miało być w teorii.

Wszyscy wiedzieliśmy, że sprawa tajemniczego morderstwa, które miało nastąpić, będzie zaaranżowana i nieprawdziwa, więc nie powinna zburzyć nastroju Haruhi. Nagato i Asahina nie powinny interweniować. Moc Koizumiego również się nie przyda.

Innymi słowy to, co miało nadejść, miało być naszą wewnętrzną sprawą, a nie prawdziwym tajemniczym morderstwem we mgle ani czymś w rodzaju gigantycznego świerszcza, który miał na nas wyskoczyć zza drzwi otworzonego pokoju. Nic nadzwyczajnego.

Tylko czym było moje ulotne przeczucie? Było ono czymś niespójnym, jakby przechodzeniem przez widmo. Czymś podobnym do niekończących się wakacji. Czymś, co nam wciąż umykało. Odczuwałem to właśnie tak, tyle że bez poczucia déjà vu.

"Poddaję się."

Uczucie nagle zniknęło niczym ryba, która wyślizgnęła się z dłoni.

"Może za dużo o tym myślę?"

Potrząsnąłem głową i ruszyłem schodami wewnątrz willi, kierując swoje kroki do pokoju, który mi przydzielono. Jego wyposażenia nie można było nazwać wytwornym, ale może po prostu zwyczajnie nie znam się na jakości materiałów. Być może gdybym zapytał, ile kosztuje taka pozornie prosta balustrada, usłyszałbym astronomiczną kwotę.

Byliśmy w sypialni na drugim piętrze.

"Kyon?" - Tsuruya zbliżyła się do mnie z uśmiechem na twarzy.

"Może będę spała z twoją siostrą? Szczerze mówiąc, nie mamy zbyt wielu pokoi. Mogłabym co prawda dać jej ten, z którego korzystałam, gdy byłam mała, ale czy nie będzie się w nim czuła samotna?"

"Może dzielić pokój ze mną."

Haruhi nagle wyjrzała zza Tsuruyi.

"Już obejrzałam nasz. Łóżko jest ogromne. Zmieścimy się na nim we trójkę. Będzie spała z nami i wyjdzie jej to na zdrowie."

A co niezdrowego było w moim stwierdzeniu? Siostra w moim pokoju? Niby co miałbym jej zrobić? Może i wybrałbym niebezpieczną ścieżkę, jeśli miałby mi przypaść pokój z Asahiną. Ale w takiej sytuacji siostra czy Shamisen nie robiliby mi różnicy.

"To jak w takim razie?"

Haruhi zapytała moją młodszą siostrę, u której kot siedział na ramieniu. Ta zachichotała i odpowiedziała, nie przejmując się panującym nastrojem:

"Chcę spać z Mikuru!"

Moja siostra podstępem wepchnęła się do pokoju Asahiny, zostawiając mi Shamisena. Postanowiłem zaoferować innym rzadką okazję spędzenia nocy z tym jasnym kotem.

"Dziękuję za tę możliwość, ale nie mam cierpliwości do gadających futrzaków."

Koizumi lekko mnie szturchnął, a Nagato wpatrywała się w oczy dachowca przez około pół minuty.

"Nie widzę takiej potrzeby." - rzekła krótko, natychmiast się odwróciła i odeszła.

Świetnie. Nie widziałem powodu, by nie pozwolić mu się włóczyć po pokoju. Ale na obcym terytorium Shamisen zachowywał się dokładnie tak jak w domu. Skoczył na łóżko i zaczął chrapać. A przecież spał już w pociągu. Też chciałem się położyć, ale Haruhi nie zaplanowała żadnej przerwy na odpoczynek i trzeba było wypełnić plan założony na dziś, więc zebraliśmy się na dole.

"Dobra, idziemy! Na narty!"

Sądzę, że mieliśmy na to dużo czasu, ale Haruhi nigdy nie marnuje nawet sekundy. Co więcej, energiczna i nadpobudliwa Tsuruya u jej boku tylko podsyca jej wewnętrzny ogień, co może sprawić, że Haruhi tylko podwoi swoją prędkość.

Narciarskie kombinezony i narty zostały skądś wynajęte przez Koizumiego. Niewiarygodne, że znał naszą rozmiarówkę. Nawet znalazł się jeden komplet, który leżał idealnie na mojej młodszej siostrze, która przecież dołączyła do nas w ostatniej chwili. Niemalże przed oczami miałem szpiegów z Organizacji w czarnych garniturach, którzy zakradli się do North High i do podstawówki mojej siostry, by sprawdzić nasze karty badań w pokoju higienistki. Powinienem był zapytać jednego z nich o dokładne wymiary Asahiny - tak z czystej ciekawości.

"Dawno już nie jeździłam na nartach. Od czasów podstawówki nie miałam okazji. Wszystko przez to, że w naszej okolicy nie ma śniegu, a jest on konieczny, żeby poczuć nastrój zimy."

Tak może brzmieć tylko zdanie bachora, który nie jest świadom niebezpieczeństw, jakie niesie śnieg. Jest mnóstwo ludzi, którzy go nienawidzą. O ile dobrze kojarzę jeden z namiestników, Uesugi Kenshin, był takim człowiekiem.

Z butami i nartami na plecach wreszcie dotarliśmy na stok narciarski. Podobnie jak Haruhi też dawno nie miałem okazji jeździć na nartach. Ostatnio robiłem to, gdy byłem dzieckiem. Dla mojej siostry i Asahiny był to pierwszy raz. Nagato pewnie też nigdy nie jeździła, ale idę o zakład, że mimo to w chwili, gdy wejdzie na stok, może rywalizować z każdym zawodowcem.

Gdy szliśmy w kierunku wyciągu, dojrzałem kilka kolorowych kurtek narciarskich, które wyglądały jak chorągiewki na wietrze. Uświadomiłem sobie wtedy, jak niewiele osób tu jeździ, co było sprzeczne z moim wcześniejszym wyobrażeniem.

Tsuruya pospieszyła z wyjaśnieniami:

"Ten kompleks jest znany nielicznym, ponieważ jeszcze dziesięć lat temu był prywatnym obiektem."

Mimo że od tamtego czasu jest otwarty dla wszystkich, takie wytłumaczenie nie zdradzało żadnych uprzedzeń Tsuruyi. Przecież na świecie są przystojni ludzie o wspaniałej osobowości i sytuacji finansowej połączonej z dobrym pochodzeniem i ogólnie beznadziejnie doskonali.

Zakładając narty, Haruhi zapytała:

"To jak, Kyon? Bo ja chciałabym pójść od razu na trasę dla zawodowców, ale nie wiem, czy wszyscy potrafią jeździć. Jak z tym u ciebie?"

"Daj nam chwilę poćwiczyć."

Spojrzałem na swoją młodszą siostrę i Asahinę, która założywszy narty, wywinęła orła, pokonując zaledwie trzydzieści centymetrów, i szybko odpowiedziałem Haruhi:

"Jeśli nie nauczysz ich podstaw, zapomnij o trasie dla zawodowców. Samo dotarcie na wyciąg zajmie wieki."

Asahina cała oblepiona śniegiem po upadku wyglądała naturalnie jak modelka sprzętu narciarskiego. Czasami zastanawiałem się, czy istnieje coś, co nie leży na niej idealnie.

"No to do dzieła! Ja nauczę Mikuru, siostrą zajmie się Haruhi, a Kyon i reszta niech sobie sami dają radę."

Propozycja Tsuruyi nie mogła nadejść w lepszym momencie. Potrzebowałem chwili, by przyzwyczaić się do nart na nogach. Lecz gdy spojrzałem w bok...

"..."

Pozbawiona emocji Nagato już gładko poruszała się z kijkami w rękach.

Koniec końców moja siostra niczego się nie nauczyła. Ojej, czyżby metody szkoleniowe Haruhi nie były doskonałe? Szok.

"Złącz stopy i mocno odpychaj się kijkami. Machaj jak najszybciej. Rozpędzaj się zdecydowanie i tak samo zdecydowanie zatrzymuj. Dobra! Jesteś gotowa!"

Chyba na szuranie centymetr po centymetrze. Jeśli mocne machanie to wszystko, czego potrzeba, w ten sposób można by prześcignąć samochód hybrydowy. Niestety wysiłki mojej siostry sprawiły jedynie, że przed upadkiem pokonała trzy metry zamiast trzydziestu centymetrów. Była jednak z siebie zadowolona, gdy radośnie krzyczała ze śniegiem w ustach. Bez względu na wynik starań to zdrowa forma relaksu, jednak trzeba wystrzegać się bólu brzucha ze zbyt radosnych uniesień.

Z drugiej strony albo Asahina miała talent, albo Tsuruya była tak dobrą instruktorką, bo opanowanie narciarskich podstaw zajęło jej ledwie trzydzieści minut.

"Rany! To zabawne! Ojej! To świetne!"

Na tle białego śniegu widok uśmiechniętej Asahiny na nartach był, mówiąc krótko i jasno, niczym spojrzenie na perfekcyjnie odwzorowaną śnieżną wróżkę piękną niczym dzieło sztuki. Sam jej widok sprawiał, że czułem spełnienie. Nie ma tu już nic więcej do oglądania, mogę zbierać się stąd, ale najpierw jeszcze utrwalę sobie ten widok.

Haruhi na swój celownik wzięła ćwiczącego samotnie mnie i Koizumiego, a następnie spojrzała na moją siostrę, która nie poczyniła żadnych postępów. Jej wygląd zdradzał chęć dostania się na szczyt i zjechania na sam dół, ale nie było możliwości, by zabrać ze sobą piątoklasistkę.

Tsuruya przejrzała plan Haruhi i rzekła:

"Haruhi, idźcie wszyscy przodem i wsiadajcie na wyciąg!"

Przewróciwszy się, zaśmiała się serdecznie i w pośpiechu otrzepała ze śniegu moją siostrę.

"Ja nauczę siostrzyczkę. A jeśli się nie uda, to ulepimy bałwana albo pojeździmy na sankach. Tylko jakieś wynajmę."

"Naprawdę?"

Haruhi spojrzała na mnie, na moją siostrę, a na końcu pełnym wdzięczności wzrokiem na Tsuruyę.

"Dziękuję. Przepraszam."

"Drobnostka, drobiazg. Chodź, mała! Wolisz lekcję jazdy na nartach, lepienie bałwana czy sanki?"

"Bałwana! Bałwana!" - głośno powtarzała moja siostra, gdy Tsuruya odpinała jej narty.

"Dobra, no to bałwan. Zróbmy ogromnego, dobrze?"

Patrząc na tę dwójkę, która toczyła już pierwszą kulę, Asahina rzuciła zazdrośnie:

"Bałwan... Ja też chcę zostać z nimi."

"Nie ma mowy!" - ucięła szybko Haruhi i, łapiąc Asahinę za rękę, rzekła z uśmiechem:

"Idziemy na sam szczyt i robimy zawody. Pierwszy na dole otrzyma ode mnie tytuł Zimowego Generała. Postarajcie się!"

Ona wycofuje się tylko wtedy, gdy wychodzi zwycięsko ze swoich pomysłów. Trochę się przeraziłem perspektywą wyzwania aż ze szczytu. Lepiej robić postępy małymi krokami.

Haruhi, zadzierając nos, zadrwiła:

"Żeby dobrze bawić się na nartach, trzeba jechać z samego szczytu!"

Lecz mimo że tak stwierdziła, przychyliła się do mojej sugestii, co do niej niepodobne. Najpierw zdecydowaliśmy się zmierzyć ze stokiem o średnim nachyleniu, a wydarzenie dnia, czyli trasę dla zawodowców, zostawiliśmy sobie na koniec.

"Chodźmy na wyciąg. Yuki, idziemy! No chodźże!"

Nagato, która jeździła dookoła nas, zataczając szerokie koła, gdy Haruhi skończyła trąbić na prawo i lewo, zatrzymała się obok mnie.

"Robimy zawody! Rywalizujemy! Mamy wystarczająco dużo biletów na wyciąg, by wytrwać do zachodu słońca. A nawet już po nim wciąż nam ich wiele zostanie! Dobra, za mną!"

Nie musisz się tak drzeć na wszystkie strony świata, przecież i tak dołączę do ciebie. Nawet gdybym chciał zostać z lepiącymi bałwana, zgłosiłabyś stanowczy sprzeciw. O Koizumim nawet nie ma co mówić, bo mając tylko Nagato i Asahinę, które dają Haruhi wolną rękę do robienia, co tylko dusza zapragnie, to nie grożą nam śnieżyce, a powrót do epoki lodowcowej. W związku z tym brak człowieka z otwartym umysłem na pokładzie nie może przynieść nic dobrego. Nie jestem pewien, czy jestem odpowiednią osobą na odpowiednim miejscu, bo Koizumi pewnie znalazłby wiele sposobów na obalenie mojej tezy. Porzuciłem jednak te myśli, bo teraz nie miały one głębszego sensu.

Cała nasza Brygada stała, tryskając energią. Śnieg był sypki, a niebo miało odcień cyjanu. Nasza liderka z wyrazem twarzy tak jasnym jak niebo nad nią wyciągnęła rękę.

"Krzesełka są dwuosobowe, więc żeby było sprawiedliwie, zagrajmy o nie w kamień, nożyce, papier!"

A oto, co zaszło...

Absolutnie nic wartego wspomnienia. Moja siostra i Tsuruya postanowiły zostać z tyłu, oddając się zabawom we własnym gronie, podczas gdy regularni członkowie Brygady SOS powoli jechali wyciągiem i cieszyli się narciarskim dreszczykiem emocji. Gdy zjechaliśmy na dół, kształt bałwana stawał się coraz bardziej wyraźny, a po Tsuruyi i mojej siostrze było widać, że bawiły się tak dobrze, jakby były rówieśniczkami. Były tak samo pochłonięte zabawą, niezależnie od tego czy zakładały wiadro, czy wtykały nos. Wkrótce zaczęły lepić drugiego bałwana. To był ostatni ich widok, jaki utkwił mi w pamięci.

Lub być może nawet ostatnie wspomnienie o nich.

Ileż to rund narciarskich zawodów było już za nami?

Po zjazdach z góry i uniknięciu nieszczęścia w jakiś sposób zatraciliśmy poczucie czasu. Nagle, zupełnie niespodziewanie znaleźliśmy się w samym środku burzy śnieżnej. Widzieliśmy przed sobą tylko biel, a wszystko, co było dalej niż metr, znajdowało się w poza naszym zasięgiem pola widzenia.

Raptowny wiatr unoszący drobinki śniegu uderzył prosto w nas. Bardziej doskwierał nam ból niż zimno. Nasze odsłonięte twarze szybko zmarzły. Mogliśmy oddychać tylko pochyliwszy głowy w dół - tak silna była zamieć, w której się znaleźliśmy.

I to bez żadnego ostrzeżenia.

Prowadząca Haruhi zatrzymała się, a naprzeciw niej stanęła Nagato. Wkrótce dogoniłem je wraz z Asahiną. Koizumi zabezpieczał tyły.

Burza otoczyła nas na dobre.

Wyglądało to tak, jakby ktoś ją przyzwał.

...

......

.........


Koniec retrospekcji. Teraz widzicie, dlaczego znajdujemy się w tak trudnej sytuacji na Śnieżnej Górze?

Widoczność jest tak niewielka, że gdyby kilka metrów przed nami był klif, moglibyśmy z niego spaść i spotkać się z naszym przeznaczeniem. Co prawda nie powinno tu być żadnego urwiska, ale nie byłbym zaskoczony, gdyby na naszej drodze pojawiło się coś niespodziewanego. Dobrze, że nie widziałem tu wcześniej żadnych platform do skoków, bo i bez tego wyzwanie rzucone nam przez wzgórze jest spore. I nie chodzi mi tu o to, że boję się upadku, bo zwyczajnie moglibyśmy się potłuc, trafiając twarzami w drzewa zakamuflowane w zamieci.

"Gdzie my jesteśmy?"

Przeraża mnie fakt, że już teraz muszę polegać na Nagato, ale nie ma niczego ważniejszego niż nasze życia. Jednak znajdujemy się w sytuacji, w której nawet ona nie jest w stanie nas poprowadzić po godzinach marszu, przez co wciąż tkwimy w punkcie wyjścia.

"Bardzo dziwne."

Nawet w pomrukach Haruhi dało się wyczuć ślady zmieszania.

"Co tu się dzieje? Jak to możliwe, że nie widać choćby zarysów sylwetek innych ludzi? To zbyt zaskakujące. Jak długo już chodzimy?"

Haruhi patrzyła na prowadzącą nas Nagato, która wyglądała, jakby zastanawiała się, czy wybrała ścieżkę prowadzącą w dół stoku. Ale na razie nie wolno nam o tym myśleć. To nie jest kraina czarów. Póki rozumiemy jeszcze nasze rozpaczliwe położenie, powinniśmy zgodnie z naturą dotrzeć do podstawy góry, kierując się w dół po stoku. Problem polega na tym, że z jakiegoś powodu nie potrafimy tam trafić.

"Nie mamy wyboru. Wykopmy dziurę w śniegu i rozbijmy obóz. Ruszymy, gdy zamieć ucichnie."

"Czekajcie."

Wstrzymałem Haruhi i ruszyłem w stronę Nagato, która najwyraźniej zajęła się odgarnianiem śniegu.

"Powiedz mi, co tu się dzieje?"

Młoda dziewczyna z pokerową twarzą i włosami zesztywniałymi od mrozu powoli uniosła głowę w moją stronę.

"Wystąpiło niepojęte zdarzenie." - powiedziała cicho. W jej czarnych źrenicach dostrzegłem powagę.

"Jeśli współrzędne wymiarów, które rozpoznaję, są poprawne, nasza obecna lokalizacja nadpisuje położenie punktu wejścia."

Co nadpisuje co? Ale w takim wypadku powinniśmy się znaleźć pośród jakichś ludzi, a mimo tak długiej tułaczki nie trafiliśmy na żaden szałas ani kolejki linowe.

"Nastąpiło zdarzenie, które jest poza kontrolą moich zdolności manipulacji wymiarowej."

Po tej chłodnej wypowiedzi Nagato musiałem wziąć głęboki oddech. Wszelkie niewypowiedziane słowa, które miałem na końcu języka, wyparowują zupełnie jak lądujący na nim płatek śniegu. Zdarzenie poza kontrolą Nagato?

Czy moje wcześniejsze przeczucia odnosiły się właśnie do tego?

"Kto tym razem może być za to odpowiedzialny?"

Nagato kompletnie milknie, nawet nie mrugnąwszy, gdy tańczące z wiatrem śnieżynki lecą prosto na nią.

Żadne z nas nie ma zegarka, telefonu też nikt nie zabierał, gdy wychodziliśmy na stok, więc nie znamy godziny. Wiadomo tylko tyle, że opuściliśmy posiadłość około trzeciej po południu i bawiliśmy się całkiem długo. Pochmurne niebo przepuszcza pojedyncze promienie światła, ale ich zagęszczenie i śnieżyca nie pozwalają ocenić położenia słońca. Jest równie jasno jak w zamszonej jaskini. W tym momencie od strony zęba mądrości czuję nieprzyjemny rdzawy posmak i lekkie ukłucie bólu.

Nic nie wskazuje na to, żebyśmy mogli wydostać się z tej ściany śniegu, a jednolita szarość nieba nie poprawia nastroju.

Ale nie czuję, żeby to było dla mnie coś nowego.

Czy to możliwe, że…

"Aaach!"

Stojąca przy mnie Haruhi wydaje nagły okrzyk. Tak mnie zaskakuje, że czuję, jak serce pragnie wydostać się na wolność z mojej klatki piersiowej.

"Hej! Nie strasz ludzi bez powodu! Coś ty zrobiła, żeby nas tak denerwować?!"

"Kyon, popatrz na to!"

Haruhi wyciąga palec, jakby bez strachu o odmrożenie go przez silne wiatry.

Przed nami widać blade światło.

"Co to jest?"

Skupiam się na jego źródle. Choć przez nawałnicę poświata jest raz słabsza, raz mocniejsza, to zdaje się znajdować cały czas w jednym miejscu. Można by powiedzieć, że zawieruszył się tu świetlik po okresie godowym.

"To światło wydobywa się z okna!" - w głosie Haruhi słychać ekscytację.

"Tam musi być dom! Chodźmy tam, zanim zamarzniemy na śmierć."

Stojąc bez ruchu, tak istotnie będzie. Mimo to… dom? Czy na takim pustkowiu może być jakiś dom?

"Tutaj, tutaj! Mikuru, Koizumi! Chodźcie wszyscy za mną!"

Haruhi przeistoczyła się w istny ludzki pług, torując nam drogę. Zimno, niepewność i zmęczenie sprawiły, że Asahina nie może przestać drżeć. Trzymający ją Koizumi podążał za Haruhi. Mijając mnie, powiedział coś, co zmroziło mi serce.

"To z całą pewnością sztuczne światło, ale jestem przekonany, że wcześniej żadne nie świeciło z tego kierunku, gdyż na bieżąco obserwuję otoczenie."

"..."

Nagato i ja nie wydajemy z siebie ani słowa, patrząc na plecy Haruhi, która nartami odgarnia śnieg.

"Pospieszcie się, Kyon, Yuki! Nie zostańcie w tyle!"

Nie ma żadnej alternatywy. Albo nasze zamrożone zwłoki trafią na nagłówki pierwszych stron gazet w przyszłym stuleciu, albo zagramy w tej ryzykownej grze o przetrwanie. Nawet jeśli to pułapka, nie mamy w tym momencie wyboru.

Napieram na plecy Nagato, idąc ścieżką, którą stworzyła Haruhi.

Im bardziej się zbliżamy, tym wyraźniejsze staje się światło. Wzrok Haruhi nie kłamie. To światło wydostające się przez okno.

"To dworek! I do tego duży."

Haruhi zatrzymała się, spojrzała w górę i ruszyła dalej.

Widzę solidną budowlę i pogrążam się w swoim mrocznym nastroju. W tle złożonym ze srebrzystobiałego śniegu i szarego jak ołówek nieba wygląda niczym gra cieni, co czyni ją jeszcze bardziej nieprzyjazną. Jednak wygląda dość zwyczajnie. To dworek wielki jak zamek. Z dachu wystaje kilka wież o nieznanym przeznaczeniu, które, być może z powodu oświetlenia, wyglądają ponuro. W zaśnieżonych górach taki budynek to dziwaczny widok. Jeśli się mylę, wszystkie słowniki tego świata powinny zmienić definicję tego słowa.

Znajdujemy się na Śnieżnej Górze opanowanej przez zamieć. Obsadę stanowimy my narażeni na niebezpieczeństwo. Zagubiwszy się w drodze, znajdujemy słabe światło i, podążając ku niemu, trafiamy na dziwny dworek...

Czegoś mi tu brakuje. Czy to, co zaraz ujrzymy, będzie właścicielem domu jeszcze bardziej osobliwym niż on sam, czy może potworem z kosmosu? Czy ta historia przerodzi się w przygodę, zagadkę czy horror?

"Halo!"

Haruhi podeszła do drzwi i krzyknęła. Przy drzwiach nie ma domofonu ani dzwonka, więc Haruhi puka w nieeleganckie drzwi.

"Jest tam ktoś?!"

Stojąc za Haruhi, kolejny raz przyglądam się dworkowi.

Nie, żebym się czepiał, ale to mi wygląda na zbyt drobiazgowo przygotowane specjalnie dla nas. Wiem też, że nie może to być dzieło Koizumiego. Będzie wspaniale, jeśli w otwartych drzwiach powita nas pan Arakawa i panienka Mori. Ale przecież Nagato stwierdziła, że obecna sytuacja jest poza jej kontrolą, więc mam dowód, że nie stoi za tym Koizumi, bo nie sądzę, by był w stanie oszukać Nagato. Nawet jeśli udało mu się ją w to wciągnąć, wiem, że by mnie nie okłamała.

Haruhi gromkim głosem porównywalnym do grzmienia burzy śnieżniej krzyczy:

"Zgubiliśmy się! Czy możemy odpocząć w środku?! Zostaliśmy uwięzieni w śniegu i jesteśmy bliscy śmierci!"

Odwróciłem się w tył, by sprawdzić, czy wszyscy są z nami. Nagato z typowym dla niej marionetkowym wyrazem twarzy patrzyła na plecy Haruhi. Wyraźnie spanikowana Asahina obejmowała się, by utrzymać ciepło ciała, i co chwilę kichała, wycierając czerwony nos. Koizumi już się nie uśmiechał. W głębokim zamyśleniu skrzyżował ręce i przechylił głowę na bok. Minę miał taką, jakby właśnie kosztował czegoś gorzkiego. Wyglądał jak niezdecydowany Hamlet, zastanawiając się, czy powinien otworzyć drzwi.

Haruhi drze się tak głośno, że gdyby była w pobliżu mojego domu, postawiłaby wszystkich sąsiadów na nogi. Tylko dlaczego nikt jej nie odpowiada?

"Czy ktoś jest w domu?"

Ściągnąwszy rękawiczki i chuchnąwszy w dłonie, rzekła z oburzeniem:

"W środku pali się światło, więc sądziłam, że ktoś tu będzie. Kyon, co dalej?"

Na to pytanie ci nie odpowiem, mimo że tego chcesz. Tylko w gorącej wodzie kąpany bohater, który robi wszystko, co mu wpadnie do głowy, rzuciłby się na oślep w to miejsce otulone tajemnicą.

"Wystarczy nam jakiekolwiek miejsce, które posłuży za schronienie... Jest tu może garaż albo komórka?"

Ale Haruhi taka odpowiedź nie satysfakcjonuje. Zakłada z powrotem rękawiczki, łapie za klamkę, na której zebrał się lód, i wypuszcza oddech powoli, jakby wypowiadała modlitwę. Przybierając poważną minę, pomału przekręca klamkę.

Może powinienem ją powstrzymać. Po usłuchaniu porady Nagato mam pewne wyobrażenia odnośnie tego, co może nas czekać. Ale jest już za późno…

...gdyż dworek otwiera przed nami swoje podwoje.

Drzwi są otwarte.

Sztuczne światło pada nam na twarze.

"A więc były otwarte. Gdyby ktoś zszedł do nas, chyba korona z głowy by mu nie spadła?"

Haruhi wparowuje do środka, zdejmuje narty i razem z kijkami opiera je o ścianę.

"Halo? Jest tu kto? Przepraszamy za najście!"

Cóż było robić? Możemy co najwyżej iść za przykładem szefowej. Wchodzący jako ostatni Koizumi zamknął drzwi, dzięki czemu możemy tymczasowo pożegnać się z godzinami siarczystego mrozu.

"Hoo!" - z westchnieniem ulgi Asahina wylądowała na podłodze.

"Halo! Jest tu kto?"

Gwałtowne krzyki Haruhi grzmiały mi przy uchu, podczas gdy ciepło domowego ogniska wnikało aż w głąb moich kości. Podobne uczucie towarzyszy braniu gorącego prysznica po powrocie do domu w zimie. Śnieg, który pokrywał nasze kurtki i głowy, szybko zamienił się w krople wody, które kapały na ziemię. Nieźle tu grzeje.

O dziwo nikogo nie ma w domu. Najwyższa pora przecież, żeby ktoś się zjawił i wyraził swoje zdanie na temat zakłócania spokoju przez Haruhi, wyrzucając ją stąd. Ale na jej wołania nie ma odpowiedzi.

"Czy to nawiedzony dom?"

Mamroczę pod nosem, rozglądając się wokoło. Hol biegnie aż do schodka przed podwójnymi drzwiami. Przypomina mi to korytarz luksusowego hotelu. Sufit jest bardzo wysoko i zwisa z niego ogromny żyrandol, który oświetla pomieszczenie. Na podłodze znajduje się czerwony dywan. Z zewnątrz budynek może i wygląda jak nawiedzony zamek, ale jego wnętrze jest dość nowoczesne. Na środku holu znajduje się imponująca winda, wznosząca się aż na drugie piętro. Gdyby gdzieś w pobliżu była szatnia, odniósłbym błędne wrażenie, że znajduję się na parterze hotelu.

"Rozejrzę się."

Nieobecność gospodarza podziałała na nerwy Haruhi. Ściągnęła kurtkę narciarską ruchem, jakby obdarła się ze skóry, i odkopnęła buty.

"To nagły wypadek, więc nie mam wielkich obaw, ale nie chciałabym, żeby wygarbowano mi skórę za wtargnięcie na prywatną posesję. Sprawdzę, czy ktoś tu jest. Wy poczekajcie."

Wygłosiła oświadczenie jak na liderkę przystało. Gdy już miała ruszać w samych skarpetkach:

"Stój!" - zawołałem.

"Pójdę z tobą. Broń Boże, żebym pozwolił ci pójść samej, żebyś coś nabroiła."

Pospiesznie zdejmuję buty i kurtkę. Moje ciało nagle staje staje się znacznie sprawniejsze. Zmęczenie spowodowane zagubieniem na Śnieżnej Górze i zamiecią zniknęło jak ręką odjął. Odrzuciłem ciężkie ubranie na bok.

"Koizumi, ty w międzyczasie uważaj na Asahinę i Nagato."

Na twarzy bezsilnego w tej sytuacji espera pojawił się krzywy uśmiech. Skinął głową. Spojrzałem jeszcze na zmartwioną Asahinę i rzuciłem okiem na stojącą sztywno Nagato.

"Chodźmy. To spore miejsce, być może gospodarze są gdzieś w głębi i dlatego nie usłyszeli twoich wrzasków."

"Od kiedy to ty wydajesz polecenia? W takich chwilach tylko ja mam do tego prawo! Rób, co ja do ciebie mówię!"

Cięty język Haruhi pokazał swoją siłę. Złapała mnie za rękę i powiedziała do stojącej niedaleko trójki:

"Lada chwila wrócimy. Koizumi, zaopiekuj się nimi."

"Zrozumiano" - odpowiedział ze swoim zwyczajowym uśmiechem i skinął głową w moim kierunku.

Zakładam, że chodzi mu po głowie ta sama myśl co mnie.

Nie ma tu ani śladu żywej duszy w żadnym kącie tego domu. Z jakiegoś powodu tak mi podpowiada intuicja.

Haruhi zdecydowała się sprawdzić najpierw piętro. Po wejściu po ogromnych schodach po naszej lewej i prawej ukazały się długie korytarze z niezliczoną liczbą drzwi w każdej ścianie. Postanowiliśmy otworzyć jedne z nich, nie stawiały żadnego oporu. Za drzwiami kryła się czysta sypialnia w stylu europejskim.

Na końcu każdego korytarza były schody, po których wchodziliśmy, oczywiście nie bez uprzednich poleceń Haruhi.

"Tutaj, następnie pójdziemy tamtędy."

Jedną ręką pokazuje kierunek, a drugą ciągnie mnie za nadgarstek. Ilekroć wchodzimy na kolejne piętro, Haruhi wykrzykuje: "Jest tu kto?" i to tak głośno, że chętnie zatkałbym uszy, ale nie mam jak. Pozostaje mi podążać za jej wskazówkami i trzymać się blisko niej.

Ze względu na ogromną liczbę drzwi otwieramy tylko część losowo wybranych i zaglądamy do środka. Stwierdziliśmy istnienie kolejnej podobnej sypialni, będąc na czwartym piętrze. Czy zawsze na takich korytarzach są lampy nocne? Każde piętro jest porządnie oświetlone.

Które drzwi wybrać teraz? Gdy miałem podjąć decyzję…

"To mi przypomina lato, kiedy, będąc na wyspie, wyszliśmy, żeby sprawdzić, czy łódź wciąż jest na przystani."

Hmm, istotnie, widzę podobieństwo. Wtedy też byłem ciągnięty przez Haruhi jak teraz. Biegliśmy, podczas gdy lało jak z cebra.

Musiałem nagle wyłączyć brązowe klisze moich wspomnień, gdy Haruhi się zatrzymała. Czując wciąż jej dłoń na nadgarstku, również stanąłem.

"Cóż, ja…"

Kontynuowała po cichu:

"...nie pamiętam, kiedy to się zaczęło… Kiedykolwiek miałam okazję, wybierałam drogę, którą przemierzało jak najmniej osób. Ach, i nie mam na myśli typowej drogi, chodzi mi o kierunek bądź wytyczony cel, na przykład w kontekście drogi przetrwania."

"Och." - zdecydowałem się zareagować. No i? Co w związku z tym?

"W związku z tym od samego początku chciałam robić wszystko inaczej niż pozostali, żebym mogła doświadczyć czegoś innego, zwłaszcza że typowe wybory przeważnie przynoszą nudne rezultaty. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego ludzie podejmują takie nieciekawe decyzje. Idąc tym tropem, doszłam do pewnego wniosku. Dopóki będę podejmowała decyzje różniące się od pozostałych, po nich będą czekały na mnie interesujące odkrycia."

Urodzony buntownik zawsze wybierze inną ścieżkę tylko dlatego, że inne są zbyt pospolite, nawet nie analizując ewentualnego ryzyka z tym związanego. Sam zachowuję się podobnie, więc to nie tak, że nie rozumiem, co Haruhi ma na myśli, ale uważam, że jej zachowanie jest rozciągnięte do ekstremum poza granice zdrowego rozsądku.

"Nieważne, nie mam na myśli niczego poważnego."

Moment! Ten monolog nie wymagał żadnej interakcji z mojej strony, więc po co o tym mówiłaś akurat teraz?! Nie widzisz, w jakiej jesteśmy sytuacji? To nie pora na żarty!

"Chociaż coś mi chodzi po głowie."

"Co tym razem?" - zapytałem niecierpliwie.

"Co się dzieje między tobą a Yuki?"



Komentarze
Brak komentarzy. Może czas dodać swój?
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
Copyright © 2013