Strona główna · Forum · Kontakt · FAQ
Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło

Menu
Initial D
Anime
Manga
Postacie
Samochody
Live Action
Napisy
Gry
Inne

Wangan Midnight
Anime
Manga
Postacie
Samochody

Over Rev
Postacie
Manga

My Carrera
Manga

Countach
Manga

Inne projekty
Gungrave
Gunsmith Cats
Mezzo Forte
Over Drive
Shigurui
You're Under Arrest
Ah! My Goddess
Crystal Blaze
Shuto Kousoku Trial

Poboczem
Czytelnia
Recenzje gier
Gadżety

Kącik Haruhi
Powieści
1. Melancholia
2. Westchnienia
3. Znudzenie
4. Zniknięcie
5. Szał
6. Wahania
7. Intrygi
8. Oburzenie
9. Rozkojarzenie
10. Zaskoczenie cz. 1
11. Zaskoczenie cz. 2
Teatr Haruhi

Świat Haruhi
1. Postaci
2. Miejsca

Aktualnie online
Gości online: 1

Użytkowników online: 0

Łącznie użytkowników: 909
Najnowszy użytkownik: VictorChuth

Shoutbox
Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

26/11/2022 23:33
Zajmuje się ktoś tutaj w mniejszym lub większym stopniu fotografią? Szukam paru rad Wink

26/08/2022 20:31
Nie wolno!

26/08/2022 16:12
No to zniknie z naszego downloadu.

24/08/2022 14:51
Czy wy widzieliście, że wychodzi manga initial D w polsce ! JPF

16/08/2022 14:04
Większość ludzi tymi autami jeżdzi na daily bo są na powietrzu, staticiem też jeżdzą. selekcja ostatnio podupadła to fakt.


Facebook Like



Nawigacja
Artykuły » Haruhism » Szał Haruhi Suzumiyi, Tom 5 Rozdział 3
Szał Haruhi Suzumiyi, Tom 5 Rozdział 3

"Cholera."

Idąca przede mną Haruhi powiedziała, co myśli.

"Nie widać czubka własnego nosa!"

Zastanawiacie się, gdzie jesteśmy, prawda? W lecie byliśmy na oddalonej od cywilizacji wyspie, to gdzie moglibyśmy być zimą? Postawcie się na miejscu Haruhi i zgadnijcie.

"To dość zaskakujące."

Za nami słychać było Koizumiego.

"Po tak długim marszu powinniśmy być już u podnóża góry."

Dam wam małą wskazówkę: jesteśmy w miejscu zimnym i pełnym śniegu.

"Tak zimno... Uuuu..."

Podmuchy lodowatego wiatru powodowały drżenie głosu Asahiny. Odwróciłem głowę, by ocenić stan dziewczyny drżącej jak osika w kurtce narciarskiej, kiwnąłem głową w jej stronę, by ją podnieść na duchu, po czym wróciłem na przód.

"..."

Może tylko sobie wmawiam, ale odnoszę wrażenie, że Nagato, która przewodniczy całemu pochodowi, szura po śniegu, nie unosząc nóg. Z każdym krokiem lodowe kryształki lepią się do nich, coraz bardziej przypominając pług. Gdzie indziej doświadczylibyście czegoś takiego?

Dobra, już nie trzymam was w niepewności. Oto odpowiedź:

To srebrno-biały świat, w którym jak okiem sięgnąć jest tylko śnieg. Ale spokojnie, poza śniegiem mamy tutaj jeszcze więcej śniegu.

Czyli cóż innego może to być aniżeli ośnieżona góra?

Konkretniej mówiąc: dzięki nadchodzącej zamieci nasz powrót do willi to prawdziwa katastrofa - kompletnie się zgubiliśmy.

Wracając do tematu, kto za to odpowiada? Chciałbym wierzyć, że to się wreszcie skończy, ale w sposób inny niż zamiana w pięć lodowych pomników oczekujących na rozmrożenie przez pierwsze promienie wiosennego słońca.

Koizumi, wymyśl coś!

"Nie mam żadnego pomysłu." - odpowiedział, wpatrując się w kompas.

"Kierunek wydaje się zgadzać. Zmysł nawigacji Nagato jest niezastąpiony. Mimo to idziemy już kilka godzin i nie widać ani śladu podnóża góry. W normalnych okolicznościach byłaby to nieprawdopodobna sytuacja."

Co to oznacza? Będziemy wiecznie krążyć po tym stoku?

"Jedyny wniosek, jaki mogę wyciągnąć, to że jest to wyjątkowy przypadek, nieprzewidywalna anomalia. Nawet Nagato nie potrafi tego zrozumieć i jest pewna tylko tego, że staniemy naprzeciw czemuś nieprzyjaznemu."

Nie musisz mi mówić czegoś, co już wiem. To dziwne, że przewodząca nam Nagato nie może znaleźć drogi powrotnej.

Pewnie to jakiś kolejny wyczyn nie z tego świata Haruhi.

"Nie wyciągaj pochopnych wniosków. Intuicja podpowiada mi, że Suzumiya nie spaliłaby za sobą mostów."

Skąd ta pewność?

"Ponieważ Suzumiya nie mogła się doczekać rozwiązania sprawy tajemniczego morderstwa w willi. Poczyniłem kilka przygotowań specjalnie na tę okoliczność i dokładnie wszystko zaplanowałem."

Od samego lata planowano kolejną sprawę zagadkowego morderstwa, z którą mielibyśmy do czynienia na zimowym wypadzie. Ostatnim razem była to historyjka w stylu horroru z rozczarowującym zakończeniem, jednak tym razem miała to być gra, opierająca się na dedukcji, gdzie wszystkie zasady miały być wszystkim znane. Obsada się nie zmieniła, wliczając lokaja Arakawę oraz pokojówkę Mori. Występ gościnny mieli zaliczyć również bracia Tamaru, odgrywający te same role z tymi samymi powiązaniami i pod tymi samymi imionami.

"To prawda..."

Haruhi z pewnością nie może się doczekać, aby odkryć spisek i tożsamość zabójcy, co wyklucza podświadome odcięcie nam drogi powrotnej do rezydencji przez nią.

Poza tym mieli wziąć w tym udział również moja siostra, Tsuruya oraz Shamisen, którzy czekają na nas na miejscu.

Prawdę mówiąc, wynajęta przez nas willa należy do rodziny Tsuruyi. Starsza od nas dziewczyna z nieskończonymi pokładami energii od razu zgodziła się udostępnić nam lokum, jeśli ona też mogłaby wziąć w tym udział. Zabrałem ze sobą Shamisena, dlatego że Koizumi chciał go mieć na planie, a siostrzyczka stała się bagażem na własną odpowiedzialność. Jednak ta dwójka plus dodatkowy osobnik nie są częścią drużyny znajdującej się w tym koszmarze. O ile dobrze pamiętam, gdy wychodziliśmy, Shamisen leżał przy kominku zwinięty w kulkę, a Tsuruya lepiła bałwana razem z moją siostrą, która nie umie jeździć na nartach. Tyle ich widziałem.

Dla Haruhi cała trójka to rezerwowi Brygady SOS, więc na pewno nie ma nic przeciwko zobaczeniu ich znowu.

Dlaczego tak jest? Dlaczego nie możemy wrócić do ciepłego miejsca przygotowanego dla Brygady SOS?

"W lato i w zimę mierzymy się z szalonymi sztormami..."

Czyżby istniało jakieś prawo natury mówiące o tym, że ilekroć mamy jakąś dłuższą przerwę, to mamy zmierzyć się z niepojętą ludzkim umysłem anomalią?

I w tej chwili, zupełnie jakbym wypił koktajl, będący mieszanką napięcia i niepewności, zacząłem zbierać zamglone myśli.

"Dlaczego sprawy tak się potoczyły?"

Czas na scenę wspomnień.

...

..

.



Zimowe zajęcia są już prawie ustalone. Gdybyśmy mogli przewidzieć przyszłość, nawet jeśli to, co nas spotkało, było prawdziwe, pozostalibyśmy niewzruszeni.

Poza tym, gdy zakończyła się nasza detektywistyczna eskapada na samotną wyspę (okraszona tajfunem), ktoś głośno zadeklarował, co zamierza. A kto? Haruhi, oczywiście. My musieliśmy przełknąć jej entuzjazm. Tak więc Koizumi został przewodnikiem naszej wycieczki.

Z początku miałem nadzieję, że Haruhi będzie przez zimę nieco otępiona, jednak pamięć naszej szefowej nie poddaje się takim zjawiskom.

"Doroczne odliczanie do burzy śnieżnej."

Haruhi trzymała stertę zszytych ze sobą papierów. Po wręczeniu ich nam na jej twarzy zagościł uśmiech psychopatycznego porywacza.

"Jak pierwotnie zaplanowaliśmy, tej zimy udajemy się do spowitej śnieżnymi zaspami rezydencji, by odbyć drugą część naszej eskapady pełnej tajemnic!"

Działo się to w naszej sali klubowej gdzieś koło północy, tuż po zakończeniu ceremonii zakończenia trymestru. Na końcu stołu mieściła się przenośna kuchenka gazowa, na której palniku położony był ceramiczny garnek. Gdy wrzuciliśmy do niego składniki, z którego miał powstać substytut hot-potu, ten zakołysał się.

Haruhi wybierała mięso, ryby i warzywa w losowej kolejności, podczas gdy owinięta szalem pokojówka-Asahina oddzielała pałeczkami jedzenie i co chwilę wydawała bulion. Nagato, Koizumi i ja byliśmy nastawieni wyłącznie na konsumpcję. Dziś oprócz naszej piątki mieliśmy gościa.

"Rany! To jest świetne! Co to jest? Haruhi, chyba nie jesteś Gordonem Ramsayem? Rany! Bulion jest najlepszy."

Naszym gościem była oczywiście Tsuruya. Wydając z siebie te żywe dźwięki, wydawała się być przeciwieństwem Nagato, która jadła w milczeniu zamiast w pośpiechu zgarniać pałeczkami składniki potrawy na talerz.

"Zima i hot-pot pasują do siebie! Kyon jako renifer też jest bombowy. Ale radocha!"

Tylko Tsuruya doceniła moje starania i tylko ona sama chciała, bym wykonał swój występ na bis. Haruhi i Koizumi po prostu mieli na twarzy udawany uśmiech. Asahina nagle zakryła twarz rękami i wzruszyła ramionami. Nagato od czubka głowy po koniuszki palców stóp dawała oznaki prób znalezienia źródła humoru za pomocą logiki, podczas gdy ja czułem się kompletnie zakłopotany, gdy pot zalał mi twarz. Nie mam zamiaru dostać się do branży rozrywkowej. Nieważne. Tak jest nawet lepiej.

Musiał być jakiś powód, dla którego Tsuruya była dziś naszym gościem, bo przecież nie było nim nasze święto ani potrzeba towarzyszenia Asahinie. Tą szczególną przyczyną było...

"A co do tej chatki i zamieci śnieżnej..."

Opis Haruhi ewoluował z burzy śnieżnej do zamieci.

"Raduj się, Kyon! Kto by pomyślał, że Tsuruya użyczy nam za darmo swoją rezydencję! To cudowna sprawa! Już kipię z podniecenia! Dawaj, dawaj, nie wstydź się, wcinaj!"

Haruhi wrzuciła kilka bitek wieprzowych na talerz Tsuruyi i podała jej wraz z wyłowionymi plasterkami ryby.

"Zwykle nasza rodzina jeździ tam na wakacje..."

Tsuruya wypchała sobie usta wieprzowiną i przełknęła.

"Ale w tym roku mój tata wyjechał w podróż służbową do Europy. Ponieważ spędzi tam trzy dni, postanowiliśmy pojechać na narty do Szwajcarii. Zatem udam się z wami do tego domku! Będzie bombowo!"

Najwyraźniej Tsuruya postanowiła użyczyć swojej rezydencji, gdy tylko Asahina wspomniała jej o naszych planach na zimę. Koizumi całym sercem popierał ten pomysł, co chwila kiwając głową, a po przedstawieniu planu Haruhi była podekscytowana jak kot, któremu właściciele zostawili na noc otwartą lodówkę.

"Tsuruya, to dla ciebie!"

Haruhi wyjęła fioletową opaskę na rękę, nabazgrała na niej "Honorowa Konsultantka" i podała Tsuruyi - w tym temacie to tyle.

Koizumi patrzył po wszystkich wokół - Haruhi, Nagato i Tsuruyi - i miał przy tym tak promienny uśmiech, jakby zaproszono go na konkurs jedzenia. Może po zauważeniu mojego spojrzenia postanowił się odezwać:

"Proszę, bez obaw. Tym razem nikogo nie nastraszymy. To będzie zaaranżowana gra polegająca na dedukcji. Będzie nawet ten sam zespół."

I to dosłownie. Mówimy o lokaju Arakawie, pokojówce Mori i braciach Tamaru, wszyscy wezmą udział w przedstawieniu. To jest bez znaczenia. Mnie zastanawia raczej, co oni normalnie robią? Może są członkami zarządu Organizacji?

"To aktorzy z małej trupy, którą kiedyś poznałem… Czy takie wyjaśnienie cię zadowala?"

Dopóki odpowiada ono Haruhi, nie mam obiekcji.

"Suzumiya skupia się przede wszystkim na tym, czy wydarzenie będzie interesujące - wszystko inne schodzi na drugi plan. Mimo to jest to największy problem w całym przedsięwzięciu… Nie mam pewności, czy ją to usatysfakcjonuje, a od samego myślenia o tym boli mnie w piersi."

Koizumi nacisnął na brzuch, udając zawał, ale uśmiech pozostał mu na twarzy. Aktor z niego żaden.

Jestem zdecydowanie normalniejszą osobą od Haruhi, biorąc pod uwagę, że nie potrafię skupić się na zabawie, ignorując przy tym wszystko inne. Rozejrzałem się, szukając czegoś, co ukoi moje nerwy, i zatrzymałem się na nieruchomej twarzy Nagato. Stara, dobra, pokerowa twarz. Yuki Nagato, którą tak dobrze znałem, przełykała składniki hot-potu jak gdyby nigdy nic.

"..."

Nieważne, pomyślałem sobie.

Nie powinno wydarzyć się nic, co by mogło zaniepokoić naszą Nagato. Nie, nic złego nie powinno się zdarzyć. Biorąc pod uwagę dotychczasowy ciąg zdarzeń, tym razem powinniśmy mieć spokój. Nagato nie była zbyt aktywna podczas letniej przerwy i miałem nadzieję, że tak zostanie i na ten czas. Lepiej zostawić całą robotę Koizumiemu i jego ferajnie.

Myślałem o tym, czytając ulotkę leżącą przy mnie.

Zgodnie z harmonogramem na niej wyjazd ma się odbyć 30. grudnia, dzień przed Sylwestrem. Góra śnieżna nie była tak daleko stąd. Jazda do niej powinna trwać kilka godzin, czyli powinniśmy być na miejscu jeszcze tego samego dnia.

Gdy dojedziemy, nasz plan zakłada, że będziemy jeździć na nartach, jeździć, a potem pojeździmy jeszcze trochę. W nocy wybierzemy się na spacer (bez alkoholu) z posiłkiem przygotowanym przez Arakawę, czyli lokaja z samotnej wyspy (choć to fałszywy lokaj, jest w tej roli nawet bardziej przekonujący od prawdziwego, więc nie narzekam) oraz panienkę Mori (choć to fałszywa pokojówka… et cetera). Bracia Tamaru dojadą następnego dnia jako honorowi goście, a potem będziemy mogli wejść za kulisy gier detektywistycznych.

Następnie wieczór wigilijny spędzimy, rozwiązując zagadkę i ujawniając intrygę. Cała grupa spotka się tuż przed świtem, wszyscy po kolei podzielą się swoją teorią w sprawie "Zatrutych Czekoladek", a na koniec stojący za wszystkim Koizumi podzieli się nonszalancko prawdą ze wszystkimi. Wtedy już bez żalu będziemy mogli pożegnać mijający rok i powitać nowy. Szczęśliwego Nowego Roku!

Tak w pigułce prezentuje się plan naszego wspólnego wypadu.

Gdy tylko uniosłem głowę, natrafiłem na spojrzenie rozradowanej Haruhi. Szczerze, nie czuję już zaskoczenia, widząc, że gapi się na mnie bez konkretnego powodu.

"Powinniśmy uczcić nadejście nowego roku!"

Haruhi wybrała pałeczkami kawałek pora.

"Co więcej, powinniśmy podziękować za miniony rok, by następny również był dobry. Naprawdę wierzę, że wtedy los uśmiechnie się do Brygady SOS i wszystko ułoży się na naszą korzyść."

Panienko, rozumiem personifikację roku. Jednakże mogę się założyć, że twoja definicja dobrego roku różni się od tej znanej przez wszystkich innych.

"Poważnie? Ja cały czas myślę, że ten rok był interesujący i chciałabym, żeby następny również taki był. Ach, Mikuru, rosół zaraz całkiem wyparuje, przynieś szybko wodę."

"Dobrze, już idę."

Asahina pospieszyła do czajnika.

"Ojoj."

Ostrożnie nalała wody z najwyraźniej ciężkiego naczynia do garnka.

Oglądając powabne oblicze Asahiny, przypomniałem sobie wszystkie sytuacje, z jakimi zetknęliśmy się w tym roku, i zatopiłem się w myślach. Haruhi powiedziała, że ten rok był interesujący. Gdyby i mnie spytano o opinię, z pewnością bym to potwierdził.

Właściwie gdy byłem mały, marzyłem o tym, że przeżyję coś, czym będę mógł się pochwalić. Niechby to było spotkanie kosmity czy coś w tym stylu. Chciałem, aby wydarzyło się coś takiego, żebym mógł dodać nową, ekscytującą stronę do wspomnień z dzieciństwa. Dziwne by było, gdybym nie fantazjował o marzeniach, które stają się rzeczywistością. Ale biorąc pod uwagę teraźniejszość, nigdy bym się nie spodziewał, że takie nieprawdopodobne wydarzenia będę przeżywał co chwilę.

Biorąc to pod uwagę, po przeżyciu tych wszystkich zdarzeń, czuję się tak, jak następuje:

- Tak, jestem zadowolony.

Mogę to głośno stwierdzić tylko dlatego, że cały ambaras się skończył. Wasz drogi protagonista potrzebował naprawdę sporo czasu, aby dojść do tego wniosku. Jednakże, jeśli mógłbym powiedzieć coś więcej na temat swoich uczuć z głębi serca, chciałbym przeżywać więcej takich spokojnych dni jak ten, gdy obijamy się w pokoju swojego klubu. Tak tylko troszkę więcej.

"Ty i ten twój bełkot."

Haruhi akurat przeżuwała wątróbkę żabnicy, gdy wyrzuciła z siebie:

"Nic, tylko się obijałeś! Nawet nie próbuj mi wmówić, że masz dość. Jeśli chcesz przeżyć więcej, wykorzystaj te ostatnie dni przed Nowym Rokiem i baw się do upadłego!"

"Nie, dzięki."

To stworzenie nawet nie zdaje sobie sprawy przez co przeszedłem i ile czasu potrzebowałem, aby wylizać się ze wszystkich ran. Zwycięstwo podczas meczu baseballowego, zakończenie letnich wakacji, przywrócenie rozchwianej rzeczywistości do porządku po stworzeniu filmu, przeskakiwanie między przeszłością a przyszłością, a nawet odtworzenie niedawnej przeszłości. To prawda, że to wszystko robiłem w tajemnicy przed nią, więc nie mogę nikogo za to winić, ale nie zmienia to faktu, że dopóki nie jestem nauczycielem, nie powinienem być aż tak zajęty w ciągu całego roku.

Nieważne, przecież nie mogę żalić się na świat przed Haruhi.

"Wciąż mamy sporo czasu na zabawy, zanim pojedziemy do willi."

Ominąłem długie pałeczki Haruhi, żeby zgarnąć dla siebie trochę kapusty z garnka. To rzadkie, przyrządzone przez Haruhi danie. Powinienem zjeść, ile jestem w stanie, zanim grupa głodnych dziewczyn (poza Asahiną) pochłonie wszystko, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że możemy nie mieć więcej takich frykasów.

"Będzie ku temu jeszcze niejedna okazja."

Haruhi wrzuciła wołowinę na swój talerz.

"Sama zabawa to za mało, ona musi być wystrzałowa. Słuchajcie, Sylwester ma miejsce tylko raz na rok. Zastanówcie się, tegoroczny Sylwester wydarzy się tylko raz w trakcie całego naszego życia, tak jak i dzień dzisiejszy. Gdy minie, więcej się nie powtórzy. Tym samym to nie życie, jeśli nie wykorzystujesz w pełni każdego dnia. Dlatego mam nadzieję przeżyć jak najwięcej, aby każdy dzień był niezapomniany."

Słysząc te naiwne zdania, Tsuruya odezwała się nie przeżuwszy do końca mięsa z kurczaka:

"Łał! Haruhi, pamiętasz wszystkie trzysta sześćdziesiąt pięć dni w roku? Brawo ty! Ach, Mikuru, podaj mi herbatę."

"Oczywiście, już się robi!"

Asahina wzięła gliniany dzbanek i ostrożnie nalała wrzącej herbaty do wyciągniętego w jej stronę kubka Tsuruyi. Choć potraktowana jak zwykła kelnerka, Asahina była wniebowzięta w swojej roli, podobnie zresztą jak szefowa kuchni, Haruhi, która wrzuca do garnka, co tylko jej się nawinie. Na tle parującego hot-potu olśniewający uśmiech Koizumiego mógłby robić za płótno, a Nagato po cichu spożywała swój posiłek. Tsuruya była co prawda tylko honorową konsultantką, niemalże zawodnikiem rezerwowym, ale nie wpływało to na świetny nastrój Brygady SOS - jak zwykle zresztą.


Naprawdę doceniałem ten czas. Co prawda to ja wybrałem ten świat, ale to właśnie historie kreowane przez Haruhi definiowały to, w którą stronę podążymy. Nim nadejdzie dzień, w którym boleśnie spotkam się z rzeczywistością, stawiam, że z powodu wywoływanych przez nią kryzysów przeżyję jeszcze niejeden ból głowy.

Zwłaszcza, że nie pojawili się jeszcze międzywymiarowi podróżnicy.

"No dalej, przyzywam was!"

Aż się ugryzłem w język. Całe szczęście, że Haruhi i Tsuruya były zajęte walką o grzybki, więc chyba nikt nie wychwycił, co do siebie powiedziałem. Zauważyłem jednak, że brwi Nagato nieco się uniosły. Wyjrzałem za okno i ujrzałem, jak z szarego nieba leniwie opada śnieg. Koizumi od razu to dostrzegł.

"Jedziemy w takie miejsce, że śnieg wyjdzie ci uszami. A tak swoją drogą, to wolisz narty czy sanki? Jestem odpowiedzialny za przygotowanie sprzętu."

"Nigdy nie jeździłem na sankach."

Wyraziwszy tę niejednoznaczną odpowiedź, spuściłem wzrok z nieba. Sądziłem, że Koizumi wróci do swojego zwyczaju niewinnego uśmiechania się do mnie, ale naciskał dalej:

"Za którym yuki (jap. śnieg - przyp.) będziesz się oglądał? Za tym padającym z nieba czy może..."

Chciałem zmierzyć Koizumiego wzrokiem, ale nie znalazłem w tym korzyści. Wzruszyłem ramionami i przystąpiłem do walki o grzybki.

Nasze hot-potowe święto chyba wymknęło się spod jurysdykcji nauczycieli i nie ściągnęło na nas żadnych gapiów żądnych sensacji. Być może wiedziano o nas, ale przymknięto oczy. Jakkolwiek sprawy się miały, gdy najedliśmy się do syta, wyczyściliśmy talerze, posprzątaliśmy i wyszliśmy z naszej sali. Gdy opuszczając teren szkoły, mijaliśmy jej bramę, śnieg przestał sypać.

Po pożegnaniu się z Tsuruyą, która pospieszyła na świąteczny obiad do swojej rodziny, Brygada SOS udała się do piekarni. Odebraliśmy tam ogromny tort, który zamówiła wcześniej Haruhi, i obraliśmy kurs na mieszkanie Nagato.

I nie, nie litowaliśmy się nad Nagato, która spędzała Boże Narodzenie w samotności. Traktowaliśmy jej mieszkanie jak miejsce, w którym można wykorzystać okazję do najedzenia się ciastem i oddania się szaleństwom bez czyjegokolwiek nadzoru. Zastanawiałem się, kto z nas ma więcej szczęścia, Koizumi, niosący Twistera, czy ja, dzierżący ciasto. Haruhi szła przodem, podskakując i wyglądając na zadowoloną. Co do Asahiny nie było wątpliwości, że była szczęśliwa, a i nawet w spokojnych krokach Nagato było widać, że i ona zaraziła się wesołym nastrojem.

Z mojego punktu widzenia nie powinna nam się przytrafić sytuacja, w której zamiast śniegu spadłby nam na głowę Święty Mikołaj. Haruhi przeżyła spotkanie wigilijne w całkiem zwyczajny sposób i wyglądała na zadowoloną. Emocjonalnie była gdzieś na poziomie mojej młodszej siostry. Cóż, ten dzień był niepowtarzalny.

Bez jakiegoś szczególnego powodu w okresie świątecznym jestem bardziej wyrozumiały. I chociaż Haruhi polowała na Świętego Mikołaja, spędzając czas na mrozie, łatwo mogłem przymusić ją do rezygnacji za pomocą kpiącego uśmiechu.

Gdy graliśmy w różne gry, które przyniósł ze sobą Kozumi, każdy z nas zdawał się dobrze bawić. Nagato oddawała się w skupieniu grze w "The Day of Sagittarius 3" na dwóch podłączonych do sieci laptopach, a ja i Haruhi bez opamiętania zagrywaliśmy się w Twistera. To była naprawdę dzika noc, podczas której do zabawy dołączyłby każdy przechodzień.


Właśnie w ten przepełniony zabawą sposób spędziliśmy Wigilię Bożego Narodzenia.


Dni pomiędzy Wigilią Bożego Narodzenia a Sylwestrem minęły tak szybko, jakby Haruhi popędzała Chronosa - mitologicznego boga czasu. Posprzątaliśmy nasze pomieszczenie klubowe, a nawet otrzymaliśmy zaproszenie od naszego pozornie tępawego, byłego już kolegi z liceum. Dałem się ubłagać i poszedłem z nim na mecz. Tak właśnie zbliżał się koniec roku.

Nowy Rok. Nie wiedziałem czy będzie dobry, czy zły. Gdybym nie poprawił ocen, zawaliłbym na całej linii.

Pragnienie mojej mamy, by wepchnąć mnie na korepetycje, przekraczało wszelkie wyobrażenia. Gdybym dołączył do jakiegoś normalnego klubu i poświęcił mu się w całości, albo do jakiegoś kółka, które jest dobrze znane i nie wyróżnia się aż tak bardzo, mógłbym mieć jakąś wymówkę. Ale tak się złożyło, że dołączyłem do nieistniejącego klubu, który nie robi nic poza wywoływaniem sensacji - przynajmniej tak widzą nas postronne osoby. Gdyby grupa uczniów ledwo radziła sobie w szkole, ale jednak chciała zdawać kolejne semestry, sam zastanawiałbym się, czego nauczyła się w szkole średniej.

Być może sprawiedliwość nie istnieje, bo oceny Haruhi przekraczały wszelkie skale. Koizumi na ostatnim egzaminie też osiągnął wynik czołówki, Asahina zaś bardzo chętnie uczęszczała na swoje lekcje prawdopodobnie ze względu na zainteresowanie archeologią. Natomiast dla Nagato wszystko było banałem.

"Nieważne. Wrócimy do tego kiedy indziej."

To zorganizowanie naszego zimowego wypadu było sprawą naglącą. I póki co było nam z tym dobrze. Nauka mogła poczekać do nowego roku, a odliczanie musiało nastąpić jeszcze w starym.

I właśnie...

"Idziemy!" - zawołała Haruhi.

"Jupi! - odkrzyknęła Tsuruya.

"Mamy świetną pogodę. Idealną do jazdy na nartach. Przynajmniej w obecnej chwili." - rzekł Koizumi, przekazując prognozę pogody.

"Jazdę na nartach? Czy chodzi ci o szusowanie?" - wtrąciła Asahina, podnosząc podbródek szczelnie zakryty przez szalik.

"..."

Nagato stała nieruchomo, trzymając w jednej ręce swój mały bagaż.

"Cześć!" - wypaliła moja młodsza siostra.

Staliśmy wczesnym rankiem na stacji. Mieliśmy wsiąść do pociągu i wykonać kilka przesiadek, dzięki czemu po południu mieliśmy dotrzeć do śnieżnej góry. To nie stanowiło problemu. Największym była moja młodsza siostra, która zjawiła się zupełnie nieproszona...

"Nieważne. Co zrobisz, skoro już tu jest? Zabierzmy ją ze sobą, to najprostsze wyjście. Nie będziesz sprawiała kłopotów, prawda?

Haruhi pochyliła się ku mojej siostrze i uśmiechnęła do niej.

"Gdyby to był ktoś, kto mnie nie obchodzi, wykopałabym go od razu. Ale twoja siostra różni się od ciebie, jest szczera i uczciwa, więc nie mam powodu, by powiedzieć, że nie jest w porządku. Grała w naszym filmie, a i Shamisen potrzebuje kompana do zabawy."

Tak, Shamisen został potraktowany jako bagaż. Chcecie wiedzieć dlaczego? Posłuchajcie, co miał do powiedzenia nasz organizator zimowej wyprawy Brygady SOS:

"Potrzebny nam kot, by wprowadzić nastrój suspensu."

Czyżby chodziło o nastrój podobny do tego z powieści "Kot wie"?

Siedząc na swoim bagażu, Koizumi kontynuował:

"Nieważne jaki kot, w jakiś sposób może rozwiązać zagadkę. Jego postawa w filmie sprawiła, że chcę, by był z nami i przydał się."

Ale dzisiejszy Shamisen to typowy kot domowy, niezdolny do wypowiedzenia ani słowa, więc lepiej nie robić sobie nadziei co do jego gry aktorskiej. Odpuściłem ten temat i zwróciłem się do stykającej się nosem z moją siostrą Haruhi:

"Nie przyprowadzałbym jej, gdyby nie nakryła mnie na gorącym uczynku."

Ledwie świtało, jeszcze nie zamierzałem wychodzić. Udało mi się zachować w sekrecie przed mamą chęć wyniesienia kota, siłą rzeczy i siostra nie miała o tym pojęcia, ani o tym, że wybieram się na wycieczkę z Haruhi i resztą. Ale wydało się. Gdy byłem w swoim pokoju i pakowałem Shamisena do torby dla kota, nagle weszła siostra. Przypuszczam, że chciała iść do łazienki, ale była tak zaspana, że pomyliła pokoje.

Potem wszystko wymknęło się spod kontroli. Oczy mojej siostry otworzyły się szeroko i…

"Dokąd zabierasz Shamisena? Dlaczego jesteś tak ubrany? Po co ci ten bagaż?"

Rany, ucisz się. Ceną, jaką musiałem zapłacić, była gorsza niż letnia furia piątoklasistki, jedenastoletniej siostrzyczki. Złapała się mojej torby rękoma i nogami i ani myślała puścić. Przypominała jedną z tych kolorowych małż, które chwytają się kamieni, na których się znajdują i trzeba by łomu, żeby je odczepić.

"Damy radę z jeszcze jedną osobą na pokładzie." - powiedział z uśmiechem Koizumi. - "Nie przekroczymy budżetu, dopłacając za dziecko. Poza tym ja i Suzumiya jesteśmy zdania, że na tym etapie odsyłanie jej do domu byłoby okrucieństwem."

Po wygłupach z Haruhi moja siostrzyczka poszła ukryć swoją twarz w pełnym biuście Asahiny, a potem objęła nieruchomą Nagato. Na koniec roześmiana Tsuruya chwyciła ją za ręce i kręciła się z nią przy akompaniamencie niekończących się pisków małej.

Powinna się cieszyć, że jest moją siostrą. Gdyby była bratem, już by leżała w torbie foliowej w jakimś ciemnym zaułku.

Po wejściu do pociągu ochota do zabawy wcale jej nie przeszła, obskakiwała nas wszystkich zupełnie jakby wlała w siebie termos kawy. Na jej miejscu każdy inny już by miał dość przed dotarciem do celu. Co prawda ostrzegłem ją, że jak tak dalej pójdzie, to później będę musiał wynieść ją śpiącą z pociągu, ale był to rzut grochem o ścianę. Przez całą drogę ekscytację siostry podzielały Haruhi i Tsuruya, nawet zwykle cicha Asahina wyglądała na pobudzoną. Co więcej, Nagato po przejrzeniu kilku stron swojej książki wrzuciła ją do torby i obserwowała radosną gromadkę.

Za to ja oparłem się policzkiem o okno, obserwując przemijający krajobraz. Koizumi usiadł obok, dziewczyny zaś naprzeciwko. Obróciły siedzenia ku sobie, żeby cała piątka mogła grać w UNO. Ale ciszej proszę, bo zdenerwujecie współpasażerów.

Koizumi i ja poczuliśmy się zdyskryminowani, więc rozpoczęliśmy grę w Jokera i kontynuowaliśmy ją przez około dziesięć minut od ruszenia pociągu. Z chwili na chwilę coraz bardziej jednak mnie to nudziło, więc odpuściłem. Dlaczego my dwaj, będąc facetami, musimy pełnić rolę zapychaczy w tej farsie?

Jedyne co mi pozostało, to pozwolić swojemu umysłowi podryfować w kierunku nadchodzącej zabawy. W wyobraźni widziałem Asahinę w stroju narciarskim i były to przyjemne marzenia. Tak jak to, w którym na stoku narciarskim aranżuję scenę miłosną między nią a mną.

"Miau."

Z torby dobiegł mnie znajomy dźwięk, a przez otwór wychynęły kocie wąsy.

Po filmowym fenomenie Shamisen zmienił się w grzecznego kota domowego o niewielkich wymaganiach i nie zdradzał, że jest zwyczajnym przybłędą. Cierpliwie czekał na porę karmienia i niczego nie drapał ani nie obgryzał. Może zwyciężył w nim męski instynkt, w którym priorytetem jest sen. Zupełnie przespał poranek, który spędził w klatce, ale bez względu na ogrom jego lenistwa w końcu musiała nadejść chwila, w której wyspał się na dobre i obudził. Od niechcenia rozchylił poły torby, ale nie mogłem mu pozwolić, by zaczął włóczyć się po wagonie.

"Wytrzymaj jeszcze trochę." - przekonywałem go, gdy leżał u moich nóg.

"Gdy dotrzemy na miejsce, dostaniesz świeżą karmę."

"Miau."

Shamisen zamilkł, jakby zrozumiał moje intencje. Zaskoczony Koizumi od razu wtrącił:

"Z początku, gdy zaczął mówić, zupełnie mnie zaskoczył. Jego znalezienie było niczym odkrycie złotego samorodka. I nie mam na myśli tego, że trójbarwna sierść u samca jest wyjątkowa, lecz to, że rozumie emocje sprawia, iż jest niezwykły."

To Haruhi wyłapała go ze stada zabłąkanych kotów, a jego mutacja genowa jest tak rzadka, że występuje raz na kilka tysięcy kotów. Powinienem był zmusić ją do kupienia losu na loterię. Cokolwiek byśmy wygrali, może jakoś pokryłoby koszty naszych działań. Źle się czuję, musząc wciąż korzystać z budżetu Klubu Literackiego.

"Loteria... Gdyby Suzumiya ją wygrała, skutki mogłyby być opłakane. Zastanów się, co by się stało, gdyby w jej ręce wpadły miliony dolarów."

Nie myślę zbyt często o takich sprawach, ale wydaje mi się, że idiotka spróbowałaby kupić używane myśliwce od Amerykanów. Pół biedy, gdyby były jednoosobowe, bo dwu- stałyby się dla nas prawdziwym bólem głowy. Łatwo się domyślić, kto zostałby wepchnięty na tylny fotel jako drugi pilot.

A jeśli na to by nie wpadła, to całą kasę przeznaczyłaby na reklamę. Wyobraźcie sobie, że siedzicie sobie przed telewizorem w czasie największej oglądalności, a tu nagle na ekranie wyświetla się: "Sponsorem programu była Brygada SOS". Sama myśl o tym, że naszą reklamę zobaczyłaby każda rodzina w kraju sprawia, że dostaję gęsiej skórki. Oby Haruhi nie została producentem, Boże uchowaj jakiegokolwiek programu, na jaki miałaby wpływ. Wolałbym, żeby dzieci z podstawówki dostały taką władzę.

"A może zrobiłaby coś dla dobra ogółu, jak przeznaczenie darowizn na wynalazki bądź budowę laboratorium."

Koizumi wygłosił swoją antytezę, dorzucając mające mnie przekonać przykłady. Bądźmy szczerzy, 90% życia człowieka to porażki, a w tym wypadku stawka jest za wysoka. Nawet najzdolniejszy statystyk wolałby nie ryzykować. Może lepiej nie prosić się o więcej problemów bez konkretnego powodu.

"Wystarczyłoby kupić jej lizaka w supermarkecie z szansą na wygranie kolejnego."

Koizumi odchylił się do tyłu, układając się wygodnie w fotelu, i zamknął oczy, aby trochę odpocząć. Kiedy dotrzemy na miejsce, nie będzie chwili wytchnienia, więc lepiej nagromadzić trochę energii, póki możemy. Ja zaś ponownie wyjrzałem na zewnątrz.

Krajobraz stawał się coraz bardziej wiejski. Za każdym kolejnym tunelem wszystko stawało się coraz bardziej srebrno-białe. Widoki były tak kojące, że sam oddałem się w objęcia Morfeusza.

W końcu nasza podróż dobiegła końca. Zabraliśmy bagaże i opuściliśmy pociąg. Powitał nas widok czystego, niebieskiego nieba kontrastujący z błyszczącym, białym śniegiem oraz znana nam już dwójka.

"Witajcie. Minęło trochę czasu od naszego ostatniego spotkania."

Głęboki ukłon zdradzał, że aktorsko odgrywał kamerdynera najlepiej, jak mógł.

"Musicie być zmęczeni długą podróżą. Witajcie."

Obok stała piękna pokojówka w niemożliwym do odgadnięcia wieku.

"Wcale nie, wcale. Przepraszamy, za kłopot."

Koizumi, najlepiej radzący sobie w takich mowach, skierował się ku nim i stanął naprzeciw.

"Tsuruya jest z nami pierwszy raz. To moi przyjaciele - pan Arakawa i panienka Mori. Poprosiłem ich o pomoc w kwestii wyżywienia podczas naszej wycieczki."

Ich ubiór był dokładnie taki sam jak podczas pobytu na Samotnej Wyspie. Pan Arakawa miał na sobie trzyczęściowy strój kamerdynera, a panienka Mori odziana była w sukienkę, którą przykrywał fartuszek.

"Jestem Arakawa."

"A ja mam na imię Mori."

Przywitali się z nami jednocześnie.

Mimo niskiej temperatury wyszli nam naprzeciw, nie mając na sobie nawet płaszczy. Czyżby byli aż takimi profesjonalistami, czy może było to częścią ich roli?

Tsuruya kołysała się z ciężkim bagażem.

"Cześć! Miło was poznać. Jesteście przyjaciółmi Koizumiego, więc czujcie się jak u siebie w domu i korzystajcie z dobrodziejstw do woli."

"Dziękujemy."

Poczciwy pan Arakawa ukłonił się raz jeszcze, a następnie z wysiłkiem uniósł głowę i ujawnił przekorny uśmiech.

"Dobrze was widzieć w dobrych nastrojach."

"Przepraszam za gorsze doświadczenia latem. Proszę nam wybaczyć."

Panienka Mori ciepło się uśmiechnęła, a w chwili, gdy ujrzała moją siostrę, złagodniała jeszcze bardziej.

"Ale słodka, mała dziewczynka."

Nieproszony gość szybko wrócił do życia niczym wodorost wrzucony do wrzącej wody.

"Cześć!" - odparła i szybko rzuciła się w sukienkę panienki Mori.

Haruhi zrobiła krok w przód prosto w śnieg.

"Ale długo to trwało. Z niecierpliwością czekam na zimowe przygody. Letni tajfun trochę mnie zawiódł, więc teraz zamierzam wszystko nadrobić!"

Powiedziawszy to, odwróciła się i ruszyła przed siebie niczym szachowa wieża, sposobiąc się do ataku.

"Idziemy! To będzie szalona przygoda! Pozbądźmy się udręk starego roku i powitajmy nowy! Niech nikt nie wchodzi w nowy rok ze starymi żalami. No dalej!"

Każdy odpowiedział po swojemu. Tsuruya uniosła wysoko rękę, krzycząc: "Tak!", Asahina nieśmiało skinęła głową, Koizumi zmienił tylko uśmiech na twarzy, a Nagato jak zwykle milczała. Moja młodsza siostra natomiast wciąż trzymała się sukienki panienki Mori.

Jeśli chodzi o mnie, spojrzałem w bok na horyzont tylko po to, by uniknąć widoku rozpromienionej twarzy Haruhi.

Niebo było zupełnie czyste i nic nie wskazywało, by miała rozpętać się burza.

Przynajmniej na razie.


Komentarze
Brak komentarzy. Może czas dodać swój?
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
Copyright © 2013