Strona główna · Forum · Kontakt · FAQ
Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło

Menu
Initial D
Anime
Manga
Postacie
Samochody
Live Action
Napisy
Gry
Inne

Wangan Midnight
Anime
Manga
Postacie
Samochody

Over Rev
Postacie
Manga

My Carrera
Manga

Countach
Manga

Inne projekty
Gungrave
Gunsmith Cats
Mezzo Forte
Over Drive
Shigurui
You're Under Arrest
Ah! My Goddess
Crystal Blaze
Shuto Kousoku Trial

Poboczem
Czytelnia
Recenzje gier
Gadżety

Kącik Haruhi
Powieści
1. Melancholia
2. Westchnienia
3. Znudzenie
4. Zniknięcie
5. Szał
6. Wahania
7. Intrygi
8. Oburzenie
9. Rozkojarzenie
10. Zaskoczenie cz. 1
11. Zaskoczenie cz. 2
Teatr Haruhi

Świat Haruhi
1. Postaci
2. Miejsca

Aktualnie online
Gości online: 1

Użytkowników online: 0

Łącznie użytkowników: 909
Najnowszy użytkownik: VictorChuth

Shoutbox
Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

26/11/2022 23:33
Zajmuje się ktoś tutaj w mniejszym lub większym stopniu fotografią? Szukam paru rad Wink

26/08/2022 20:31
Nie wolno!

26/08/2022 16:12
No to zniknie z naszego downloadu.

24/08/2022 14:51
Czy wy widzieliście, że wychodzi manga initial D w polsce ! JPF

16/08/2022 14:04
Większość ludzi tymi autami jeżdzi na daily bo są na powietrzu, staticiem też jeżdzą. selekcja ostatnio podupadła to fakt.


Facebook Like



Nawigacja
Artykuły » Haruhism » Szał Haruhi Suzumiui, Tom 5, Rozdział 1
Szał Haruhi Suzumiui, Tom 5, Rozdział 1


Następnego dnia wpatrywaliśmy się w gwiazdy.

Usadowiliśmy się na dachu budynku, w którym mieszkała Nagato. Dzięki uprzejmości Koizumiego mieliśmy do dyspozycji sporych rozmiarów nieporęczny teleskop, który montował na statywie. Zaczęliśmy o ósmej wieczorem.

Nocne niebo wyglądało dość ponuro, zupełnie jak twarz Asahiny. Wyrażała ona albo osłupienie, albo poczucie zamętu. Moje uczucia też zresztą można było opisać jako niezły bałagan, więc pora na obserwowanie gwiazd naprawdę nie była najlepsza.

Twarz Koizumiego była roześmiana od ucha do ucha, gdy już zamontował teleskop.

"Gdy byłem dzieckiem, to było moje hobby. Byłem naprawdę poruszony, gdy pierwszy raz ujrzałem księżyce Jowisza."

Nagato stała na dachu jak zwykle nieruchomo niczym wartownik.

Skierowałem swój wzrok na nocne niebo, ale byłem w stanie dojrzeć ledwie dwie, trzy gwiazdy. Powietrze było zbyt zanieczyszczone, by można było dostrzec coś więcej. Powiedzenie, że "nieba nie ma" byłoby w tej sytuacji zupełnie na miejscu. Lepiej przyjść tu zimą, gdy atmosfera się oczyści, a będzie można zobaczyć nawet Oriona.

Właściciel teleskopu skierował go na najbliższego sąsiada Ziemi. Haruhi, ruszając głową na lewo i prawo, rzekła:

"Nie ma."

"Czego nie ma?"

"Nie ma Marsjan?"

Nie łudzę się, że istnieją. Wyobraźcie sobie tylko jak dwa potworki wyglądające jak ośmiornice wiją się i dyskutują nad planem inwazji na Ziemię. Choćby jak zabawni byli, nie mógłbym do nich dopasować słowa "interesujący".

"Dlaczego? Mogliby być przyjaźni. Patrzcie, nie ma nikogo na powierzchni, więc pewnie ukrywają się pod ziemią. To najlepszy dowód na to, że boją się nas przestraszyć, bo są mili."

Haruhi w swoim umyśle rysowała chyba obraz Marsjan jako podziemnych mieszkańców planety. Tylko jakich? Jak z cyklu Pellucidar, czy może Marsjanie Atakują? Jeśli okażą się kombinacją obu, sprawy się skomplikują. Myśl prosto: im prościej, tym lepiej.

"Może nawet przygotowują się pod powierzchnią na chwilę, gdy na Marsie zacumuje pierwszy lądownik. Wyjdą wtedy i powitają zaskoczonych ludzi! Może nawet powiedzą: Witamy sąsiadów na Marsie! Serdecznie witamy!"

To byłoby jeszcze bardziej przerażające. Miejsce niespodzianki zajęłaby trwoga. Nie mam pojęcia, kto pierwszy stanie na powierzchni Czerwonej Planety, ale może lepiej byłoby go ostrzec, by się mentalnie przygotował. Może wyślę mail do NASA?

Na zmianę obserwowaliśmy zarys Marsa i kratery księżycowe, a czas mijał. Gdy zacząłem pogrążać się w swoich przemyśleniach, dostrzegłem Asahinę. Miała zamknięte oczy, pochyloną głowę i pochylając się nad płotem okalającym dach, obejmowała swoje kolana. Wczorajsza noc była pewnie dla niej bezsenna, więc może zostawię ją w spokoju.

Haruhi, najwyraźniej znużona wpatrywaniem się w niezmieniające się niebo, nagle wypaliła:

"Poszukajmy UFO! Na pewno kieruje się na Ziemię. Kto wie, może podczas naszej rozmowy po naszej orbicie grasują ich zwiadowcy."

Z radością odwróciła teleskop, ale szybko dopadło ją zmęczenie. Usiadła obok Asahiny i zasnęła, opierając się na jej wąskim ramieniu.

Koizumi szepnął:

"Zmęczona?"

"Trudno sobie wyobrazić, by była bardziej wyczerpana niż my."

Haruhi spała głębokim snem. Nie mogłem się powstrzymać, by jej nie podokuczać. Jednak jej uśpione oblicze sprawiło, że zrezygnowałem. Gdy nic nie mówi, jest naprawdę ładna. Byłoby lepiej, gdyby zamieniła się umysłami z Nagato. Pozbawiona emocji Haruhi byłaby trudna do zniesienia, natomiast wybuchowej i nerwowej Nagato nie jestem w stanie sobie wyobrazić.

Powiewała nocna bryza, a patrzyłem, jak Asahina i Haruhi śpią obok siebie. Stanowiły dla siebie nie lada konkurencję. Być może ktoś mógłby stwierdzić, że Haruhi jest bezkonkurencyjna. Hmm... Na pewno.

"Czego ona chce dokonać?" - wyrzuciłem z siebie te słowa wraz z westchnieniem.

"Czy tylko chce spędzać czas z przyjaciółmi i dobrze się bawić?"

"Być może. A jeśli chodzi o jej przyjaciół, my nimi jesteśmy."

Koizumi spojrzał w kosmos.

"Jeśli tak, to musimy dowiedzieć się, co ją zadowoli. Jeśli nam się nie uda, nigdy nie uciekniemy z tej pętli. Możemy jej tylko towarzyszyć, dopóki sama nie odkryje swoich niespełnionych pragnień i nie zaspokoi ich. Na szczęście jednak istnieje korekta pamięci, bo chyba oszalelibyśmy."

Te słowa padły 15948 razy.

Czy to się dzieje naprawdę? A może Nagato tylko nas straszy? Naprawdę trudno wierzyć jej słowom, ale jeśli inicjatorką tego zamieszania rzeczywiście jest Haruhi, nie można im zaprzeczyć. Nieznana i tajemnicza moc tej dziewczyny zawsze podświadomie rzuca nas na głęboką wodę. Niezależnie, czy jest to zasługa jej lekkomyślnej natury, czy może czegoś, co tkwi głęboko w jej psychice, zawsze spadają na nas kłopoty. To osoba, która sprowadza je zawsze, niezależnie od swoich działań.

Wcześniej sądziłem, że my, którzy zawsze dogadzaliśmy nierozważnej Haruhi, powinniśmy zostać mianowani do roli ambasadorów dobrej woli. Każdy członek Brygady SOS jest przecież twardszy od kolejnego. Kto by pomyślał, że stanę się kluczową postacią w podejmowaniu decyzji o losie świata. Zaczynam podejrzewać, że był on nienormalny od samego początku.

Analizując głębiej ten punkt, można dojść do wniosku, że nasze naiwne pojęcie, iż świat, który chronimy, musi być słuszny, jest kompletną bzdurą masowo powtarzaną przez ludzi pod wpływem ideologii i doktryn. Jest przecież mnóstwo fanatyków ślepo głoszących fałszywe świadectwa i narzucających je innym. Niech się zastanowią, co pomyślą o nich kolejne pokolenia kilka stuleci później.

Gdy tak zagłębiałem się w rozmyślaniach, nagle niespodziewanie Koizumi otworzył usta:

"Chociaż nie możemy poznać wewnętrznych pragnień Suzumiyi, to czy powinniśmy wścibiać nos w jej myśli? A może powinniśmy ją znienacka przytulić i wyszeptać [kocham cię] albo coś w tym stylu?"

"A kto by się pisał na taką samobójczą misję?"

"Nikt nie nadaje się do niej bardziej niż ty."

"Przećwiczę prawo weta. Odpadam!"

"W takim razie ja spróbuję."

Nie miałem pojęcia, jaka mina zagościła na mojej twarzy. Nie miałem przed sobą lustra. Ale Koizumi chyba wyczytał to, co było w mojej głowie.

"Żartuję. Nie mam odwagi. Jeśli naprawdę byłbym na to gotowy, zrobiłbym tylko Suzumiyi niepotrzebny mętlik w głowie."

Na koniec tego zdania z ust Koizumiego wydobył się śmiech.

Znów zapadła cisza, a ja wpatrywałem się w jasny Księżyc, który z niesłabnącą siłą świecił na melancholijnym, nocnym, letnim niebie.

Droga Mleczna, która ozdabiała ciemną tkaninę kosmosu mrugała, odbijając Słońce, pozornie zachęcając mnie do zabawy. Ale gdzie? Bóg jeden wie.

Myślałem o tym wszystkim, wpatrując się w cień nieruchomo stojącej Nagato, która spoglądała w nocne niebo.


Lato jeszcze się nie skończyło, ale letnie wakacje już prawie tak - choć akurat to nie było takie pewne, ponieważ tak naprawdę nie wiedziałem, czy letnia przerwa naprawdę się skończy. Oszczędźcie mi tego. Błagam!

Możemy przecież wrócić do 17. sierpnia. Co zrobić, by Haruhi wreszcie ujawniła, czym jest to coś, "co jeszcze nie zostało zrobione"?

Co mogła pominąć? Ja sam miałem całą górę letnich zadań, których nawet nie tknąłem, odkąd przyniosłem je do domu. Jednak one nie mogły jej martwić bo sama zrobiła je wcześniej.

To czym teraz się zajmujemy?

"Niech będzie to trening."


Haruhi zaprezentowała nam aluminiowy kij baseballowy, bardzo zresztą zniszczony, który pewnego dnia zabrała z klubu baseballowego. Nigdy bym nie przypuszczał, że zatrzyma tak zniszczony kij, który bardziej nadawał się do chuligańskich celów niż do odbijania piłek.

Włosy naszej szefowej podskakiwały, gdy z promiennym uśmiechem machała kijem w naszym kierunku i prowadziła nas do stanowiska pałkarza. Założę się, że szkolna liga miała na nią wpływ.

Widmo melancholii zmieniło właściciela. Nadeszła rezygnacja. Asahina coraz bardziej się w niej pogrążała. Szczerze mówiąc, było to straszne, ponieważ musiała tęsknić za własnym światem.

Natomiast normalnie zachowujący się Koizumi i Nagato epatowali odpowiednio uśmiechem i stoickim spokojem. Czy moglibyście zachowywać się poważnie i nie działać tak beztrosko?!

"Fu..."

Wypuściłem z siebie porcję powietrza, a mój wzrok przykuły podskakujące ciemne włosy Haruhi.

Nie mam pojęcia, kto zdecydował, że ochrona Haruhi będzie moją robotą, która rozpoczęła się w dniu założenia Brygady SOS. Powstrzymam się od wyrażenia swojej frustracji, ponieważ nie mogę wskazać winowajcy. Zastrzegam jednak:

Nie chwalcie mnie za to, co robię. Jestem laikiem.

Ten monolog ujawnił tylko, jaka pustka znajduje się wewnątrz mnie.

Asahinie poplątano szyki, Koizumi tylko się uśmiechał, a Nagato w ciszy obserwowała otoczenie.

Muszę sprawić, by Haruhi coś zrobiła.

Tylko jak mam to zrobić?

Odpowiedź znajdowała się w Haruhi, ale nawet ona sama nie miała pojęcia, na czym polegało źródło problemu.

"Mikuru, nie musisz machać kijem! Wystarczy, że będziesz ćwiczyć robienie skrótów, bo i tak nie trafisz niezależnie od tego, jak bardzo będziesz się starała. Odbij piłkę w dół. Nie uderzaj w górę!"

Poligon ostatniego turnieju baseballowego wciąż jeszcze pachniał prochem. Czyżby zamierzała wziąć w nim udział i w przyszłym roku?

Haruhi jak szalona uderzała w siatkę z prędkością 130 km/h. Szast i prast! I gwizdek. Czułem się lepiej, widząc ją tak szczęśliwą. Ona zdecydowanie ma talent. Kto wie, może urodziła się z większą ilością mitochondriów niż ktokolwiek inny - bo skąd miałaby niby czerpać tę swoją całą energię? Byłoby wspaniale, gdyby zaoszczędziła jej trochę na zajęcia charytatywne...


Kontynuowaliśmy, ponieważ nikt nie mógł nacisnąć przycisku "stop" w planie spalania kalorii Haruhi.

Odwiedziliśmy nawet lokalny pokaz sztucznych ogni. Z nadbrzeża odpalano pociski Shaku-dama. Znowu cała trójka miała na sobie yukaty, ale tylko Haruhi naprawdę cieszyła się z fajerwerków, które co chwilę eksplodowały na niebie, robiąc "bum!". Cóż, tylko ona mogła się śmiać, trzymając się za brzuch i wskazując palcem na rozświetlone niebo. Haruhi uwielbia przesadę i przesyt wspaniałości. My w takich chwilach możemy tylko obserwować jej naturalny, nieskalany i dziecinny uśmiech. Ja jednak szybko odwróciłem od niej wzrok, ponieważ, jeśli gapiłbym się na nią dalej, kto wie, gdzie zawędrowałyby moje myśli. A to, o czym mógłbym zacząć rozmyślać, nie jest znane nawet mnie. Otrzymałem jednak lekcję: trzeba się ubierać stosownie do okazji.

Kilka dni później jakoś nagle dołączyliśmy do miejskiego japońskiego konkursu wędkarskiego i skończyliśmy go z pustymi rękoma. Nasze przynęty podgryzały jakieś rybki, których nawet nie byliśmy w stanie dojrzeć, więc nawet nie mogliśmy stwierdzić, jakiej były wielości, ale Haruhi czerpała radość z nieustannego zarzucania i zwijania linki - a nie z samego łowienia. Było to nawet pocieszające, ponieważ nie sprowadziło na nas znikąd stada latimerii. Mogłem cieszyć się zrobionym przez Asahinę bento, która, z zzieleniałą twarzą od widoku robaków będących przynętą, uciekła w popłochu.

Tym razem spiekliśmy się na słońcu, mocno kontrastując odcieniem skóry z pozostałą dwójką, która nałożyła na siebie krem z filtrem UV. Tylko Nagato stanowiła wyjątek, ponieważ bez względu na wszystko nie była w stanie się opalić. Wspaniale. Wspaniale, ponieważ Nagato z opalenizną byłaby kimś, kogo nie jestem w stanie sobie wyobrazić.

Mimo wszystko wiedziałem, że tak naprawdę nie jest to pora na dobrą zabawę.


Czas mijał jak pędzący pociąg.

Haruhi wciąż była pełna energii, a ja niechęci. Zrezygnowana Asahina była już swoim cieniem, a Koizumi promieniował uśmiechem, jakby problem go nie dotyczył. Tylko Nagato była nieco inna.

Z perspektywy czasu widzę, że te dwa tygodnie były wypełnione pewnym dreszczykiem emocji.

Czas jednak już nam się kończy. Mamy 30. sierpnia i został na już tylko jeden dzień wakacji. Wszystko przepadnie, jeśli w ciągu dwóch dni czegoś nie wymyślimy, ale nie mam pojęcia, czego próbować. Letnie słońce, płacz cykad... Wszystko to jest źródłem lęku. Nawet szkolna liga baseballowa wyłoniła już mistrza. Dlaczego to wszystko nie może trwać dłużej?!

Przynajmniej do chwili, gdy Haruhi będzie w pełni zadowolona.


Haruhi wykreśliła już każdą pozycję z listy.

Wczorajszej nocy odwiedziliśmy cmentarz pod osłoną księżyca, co pozwoliło nam zakończyć "próbę odwagi". Nie nawiedził nas żaden duch. Jedynym wartym czegokolwiek widokiem była przerażona twarz Asahiny.

"No i wszystko zaliczone."

Minęła już północ 30. sierpnia, a my siedzieliśmy w znanej wszystkim kawiarni.

Haruhi z pustym wyrazem twarzy wpatrywała się w sfatygowaną kartkę zadań, jakby wiedziała, gdzie szukać zaginionego skarbu Tokugawy. Była jednocześnie w pewien sposób usatysfakcjonowana i czuła niedosyt. Właściwie sam rozumiałem jej położenie. Został nam jeszcze ledwie jeden dzień wolnego.

Czy lato się skończy? Podchodziłem do tego pytanie dość sceptycznie - może nawet zbyt sceptycznie. Schizofrenii można dostać po kilku miesiącach spędzonych w tej ograniczonej organizacji kierowanej przez nazbyt emocjonalnie podchodzącą do wszystkiego szefową. Miałem szczerą nadzieję, że złagodnieje. Właściwie wolałbym, żeby tylko Asahina była przy mnie, bo to by sprawiło, że moje życie... Nie, nie, nie. Muszę przestać, bo skończymy w błędnym kole.

"I to wszystko?"

Haruhi dziobała w lodach waniliowych pływających w coli. Nie była zbyt stanowcza.

Nagato milczała, obserwując pływający w swojej mrożonej herbacie plasterek cytryny. Asahina twardo trzymała ręce na kolanach. Była zdruzgotana i przybita jak skarcony szczeniak. Koizumi jak zawsze beztrosko popijał kawę po wiedeńsku.

Jeśli chodzi o mnie, nie miałem nic do powiedzenia. Trzymałem ręce założone na piersi, próbując dociec, co powinniśmy zrobić.

"Nieważne. Tego lata zrobiliśmy naprawdę dużo. Byliśmy we wszystkich miejscach, ubraliśmy się w yukaty i łapaliśmy cykady."

Odniosłem wrażenie, że Haruhi sama klepie się po plecach. To naprawdę nie tak! W istocie zrobiliśmy wystarczająco dużo. Na dnie serca czułem, że Haruhi nie jest jeszcze gotowa, by zamknąć księgę letnich przygód. Ukrywała to, okłamując samą siebie. W rzeczywistości chciała więcej.

"Jeśli chodzi o dziś..."

Rzekła, wręczając mi rachunek.

"To koniec. Jutro macie wolne. Możecie zostać w domu. Za dwa dni widzimy się w klubie."

Byłem bardzo roztrzęsiony, gdy ujrzałem, w jakim stylu Haruhi wstaje z krzesła i opuszcza stolik.

Nie mogliśmy pozwolić, by w tym stanie wróciła do domu. Musi to jednoznacznie zakończyć. Jeśli tego nie zrobi, odkryta przez Koizumiego i potwierdzona przez Nagato dwutygodniowa pętla powtórzy się 15499 raz.

Ale co robić?

Jakby w zwolnionym tempie widziałem odchodzącą Haruhi.

I właśnie nagle, jakby znikąd przyszło...

"To".

Zniekształcone poczucie, że "ja to gdzieś widziałem", wróciło do mnie. Niczym fala zawrotów głowy opanowało mnie bardziej niż ostatnimi razy. To było poczucie déja vu niepodobne do czegokolwiek innego. Wiedziałem, co to było, bo przeżywałem je tysiące razy. 30. sierpnia. Został jeden dzień.

W słowach Haruhi musiało być coś, co podświadomie mnie poruszyło. Tylko co to było?

"Dobrze się czujesz?"

Ktoś coś mówił. Słowa Koizumiego też powinny zawierać wskazówki. Coś się spóźnia i to mnie martwi...

Haruhi już z nami nie siedziała. Była gotowa popędzić do domu z prędkością huraganu. Nie mogła tak po prostu wyjść, bo to nie zmieniłoby naszej sytuacji. Czy zrobiłem coś w przeszłości, by zmienić ten scenariusz? Obraz po obrazie przemknął po mej głowie jak pokaz slajdów. Wszystko, co zrobiliśmy w ciągu tych dwóch tygodni...

I to, czego nie zrobiliśmy.

Nie było czasu na myślenie. Musiałem coś z siebie wykrztusić. Coś trywialnego, cokolwiek!

"Ja nie zrobiłem wszystkiego!"

Niech tylko wyjaśnię: nie krzyczałem. Patrząc na to później z chłodną głową, można rzec, że był to impuls, który zakiełkował w moim umyśle i natychmiast został wymazany z hipokampu. Otaczający nas klienci i personel, a także Haruhi, która była już przy drzwiach automatycznych - wszyscy odwrócili się w moim kierunku i spojrzeli na mnie.

Słowa same płynęły z moich ust.

"Nie odrobiłem pracy domowej!"

Wszyscy w kawiarni ponownie zostali zaszokowani moją deklaracją.

"O czym ty, do jasnej ciasnej, mówisz?"

Haruhi podeszła do mnie i spojrzała, jakby patrzyła na wariata.

"To twój problem? Praca domowa?"

"Nic nie ruszyłem z tego, co nam zadano. Dopóki tego nie zrobię, moje wakacje nie mogą się skończyć."

"Oszalałeś?"

Patrzyła na mnie jak na kompletnego idiotę. Kogo to obchodzi? No kogo?

"Koizumi!"

"Tak, słucham?"

Wydawał się być przerażony.

"A ty?"

"Ja też nie skończyłem zadania. Mam może połowę."

"Więc zróbmy je razem. Nagato, ty pewnie też masz zaległości."

Nim Nagato zdążyła odpowiedzieć, wyciągnąłem rękę do Asahiny, której usta były otwarte jak u marionetki w teatrzyku lalkowym.

"Asahino, dlaczego do nas nie dołączasz? Zróbmy to letnie zadanie razem i miejmy to za sobą."

"Ech..."

Asahina była uczennicą drugiej klasy, więc jej praca domowa różniła się od naszej, ale to akurat nie miało teraz znaczenia.

"Ale... Ale... Gdzie?"

"Chodźcie do mnie. Przynieście swoje zeszyty i książki, a omówimy wszystko razem. Nagato, Koizumi, pozwólcie mi przepisać to, co zrobiliście do tej pory."

Koizumi twierdząco skinął głową.

"Nagato, wchodzisz w to?"

"Tak."

Kiwnęła głową, patrząc na mnie.

"W porządku! Widzimy się jutro! Zaczynamy z samego rana. Powinniśmy uporać się z tym w ciągu dnia."

Gdy trzymałem wysoko pięść na znak zwycięstwa...

"Czekaj no!"

Pełna dumy Haruhi, podpierając się w talii wróciła do stołu.

"Nie podejmuj sam decyzji! To ja jestem szefową! Lepiej pytaj mnie o zgodę! Kyon, każdy członek Brygady, który samodzielnie podejmuje decyzje, popełnia poważne wykroczenie, łamiąc zasady!"

Wypowiedziawszy te słowa, spojrzała na mnie i krzyknęła:

"Wchodzę w to!"


Był ranek.

Chyba miałem rację. Gdy wstawałem z łóżka, wiedziałem, że jesteśmy już "w domu".

Wiedziałem, bo pamiętałem, że wróciłem ze wsi po festiwalu O-bon, i miałem w głowie wydarzenia z sierpnia, gdy byliśmy na basenie, łapaliśmy owady itd. Ze wszystkich tych wspomnień, które nawiedziły mnie przy pobudce, najlepszym było wczorajsze, które wyraźnie utkwiło mi w głowie.

Wczoraj był 31. sierpnia, a dziś mieliśmy 1. września.

Moje najświeższe wspomnienia obejmowały ostatni dzień lata, w którym gościłem członków Brygady w swoim pokoju. Przypominałem sobie wczorajsze zmęczenie. Samo przepisywanie notatek wystarczająco mnie wyczerpało, a miałem jeszcze ogrom pracy, z którą sam musiałem się uporać. Kiedy wczoraj poszedłem w pielesze, byłem pewny jednego: moje słupki życia, witalności i wytrzymałości były tak niskie, że wystarczyła ledwie chwila, bym zasnął.

Wczoraj Haruhi przyniosła do mnie stosy swojej pracy domowej i zmierzyła zimnym wzrokiem mnie, pogrążonego w pracy z ołówkiem automatycznym w ręce. Koizumi, Nagato i Asahina bawili się z moją młodszą siostrą.

"Tylko nie popełnij plagiatu."

Kontynuowała Haruhi, naciskając przyciski na kontrolerze podczas gry z siostrą:

"Parafrazuj i rób dodatkowe kroki w rozwiązywaniu równań. Nauczyciele nie są idiotami. Pan Yoshizaki od matematyki lubi doszukiwać się drobiazgów. Nie lubi rozwiązań, które są dziełem geniuszu."

Mój pokój był stanowczo za ciasny dla pięciu osób i mojej siostry, ale moja mama, która przynosiła nam przekąski, desery i soki dolewała tylko paliwa do roboty, która paliła mi się w rękach. W przeciwieństwie do większości z nas, którzy byliśmy bliscy dostania zespołu cieśni kanału nadgarstka, Haruhi bawiła się świetnie. Gdybyście ją tylko widzieli! Wyżsi rangą pewnie tak samo patrzą na wyrobników. Haruhi zdecydowała, że napisze wstęp do krótkiego eseju Asahiny. Jeśli wróci do domu z tróją, będziemy mogli za to obwiniać Haruhi.

Gdy moja podróż po wspomnieniach dobiegła końca, zwlekłem się z łóżka.

Dziś mieliśmy początek nowego semestru - tak przynajmniej sądzę.

To był pierwszy raz w moim życiu, gdy z utęsknieniem wyczekiwałem jego nadejścia.


Lekcje już się skończyły. Było już po prelekcji i po krótkim spotkaniu klasowym. Mieliśmy 1. września. Gdy zapytałem w klasie "Jaki dzień dziś mamy?", Taniguchi i Kunikida poczęstowali mnie spojrzeniem wyrażającym współczucie. Chyba naprawdę jest 1. września.

Ponieważ kawiarnia i spożywczy nie były jeszcze otwarte, Haruhi udała się do restauracji za terem szkoły, by zaspokoić swój głód. Ja siedziałem z Koizumim w pokoju klubowym.

"Suzumiya jest mistrzynią Renesansu. Bez wątpienia od najmłodszych lat jest taka wyjątkowa, więc letnie zadanie domowe nie sprawiło jej żadnego problemu. Tak niezwykła osobowość nie mogłaby pojąć faktu, że musi dzielić się pracą domową z przyjaciółmi. Dla niej to bez sensu, biorąc pod uwagę jej zdolność do samodzielnego wykonywania zadań."

Wysłuchawszy wytłumaczenia Koizumiego, rozłożyłem składane krzesła spod okna. Byliśmy w klubie literackim. Dziś był dzień organizacyjny, więc mogliśmy się spakować i wyjść, ale ja czułem się, jakbym robił rekonesans w klubie tylko po to, by trafić na Koizumiego. Najstraszniejsze i najważniejsze było to, że Nagato nie było z nami. Chociaż tego nie okazywała, letnia przerwa musiała być dla niej bardzo wyczerpująca.

U cykad też nastąpiły zmiany. Panowanie przejęły brązowe cykady. Lato się skończyło, byłem tego pewien. Jednakże...

"To jak sen! Przeżyliśmy koniec sierpnia ponad piętnaście tysięcy razy."

"Są podstawy, by tak myśleć."

Koizumi z uśmiechem zaczął tasować karty.

"Nasza pamięć z tych 15497 razy nie łączy się. Nie istnieliśmy w tej samej płaszczyźnie czasowej. Tylko my, którzy przeszliśmy przez 15498 pętlę, powróciliśmy do strumienia czasu."

Mogłoby tak być, ale przecież otrzymałem jasne wskazówki, będące poczuciem déja vu, które tak mnie uderzyło wiele razy - szczególnie ostatnia ich fala mocno mnie trafiła. Może był to prezent od "nas" z poprzednich pętli, który utkwił w tej chwili. Czy powiedzenie, że było to "w przeszłości", byłoby na miejscu? Czy było to przed, czy na początku, czas zawirował.

Cóż, to dzięki "mnie" z tych tysięcy powtórzeń dzisiejszy "ja" mógł wrócić na dobrą drogę. Jeśli nie będę myślał w ten sposób, tysiące tysięcy letnich dni dzięki uprzejmości Haruhi byłyby pozornie zmarnowane.

Że nie wspomnę o 8769 egzemplarzach mnie, którzy odczuli "reset".

"Zagramy w pokera?"

Koizumi zaczął rozdawać karty jak magik-amator. Nie zaszkodzi się zabawić.

"Dobra, w jakiego? Jeśli na pieniądze, to nie gram."

"Więc nie na pieniądze."

Wygrywam tylko wtedy, gdy nie gramy o nic. Poker królewski! Tak na początek.


Przysięgam, że jeśli ten dzień miałby się powtórzyć, zagram o stawkę.

Komentarze
Brak komentarzy. Może czas dodać swój?
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
Copyright © 2013