Sprawy potoczyły się tak, że moje przeczucia stały się faktem.
Po zajęciach Haruhi nagle nie zniknęła, jak to miała w zwyczaju. Tym razem mocno złapała mnie za rękę, wyciągnęła z klasy i poprowadziła przez korytarz po schodach, aż w końcu zatrzymała się przed drzwiami prowadzącymi na dach.
Te drzwi są zazwyczaj zamknięte, a klatka schodowa od czwartego piętra wygląda jak magazyn Klubu Sztuki. Gigantyczne płótna, obok połamane ramy, beznose statuy antycznych bogów wojny i mnóstwo innych rzeczy wepchniętych w ten mały korytarz, jeszcze bardziej zawężając i tak już wąskie przejście.
Po co mnie tu w ogóle przyprowadziła?
"Potrzebuję twojej pomocy."
Powiedziała to, ciągnąc mnie za krawat. Miałem wrażenie, że grozi mi swoim bystrym wzrokiem wycelowanym w moją twarz.
"Pomocy, ale w czym?"
Udawałem niewiedzę.
"Pomóż stworzyć mi nowy klub!"
"Dobrze, więc powiedz mi, dlaczego muszę pomóc zrobić ci coś, co nagle przyszło ci do głowy?"
"Ja muszę znaleźć pokój dla klubu i jego członków, więc ty musisz się dowiedzieć, jakie papiery musimy złożyć."
Nawet nie słuchała. Odczepiłem od siebie rękę Haruhi.
"Co to ma być za klub?"
"To bez znaczenia! Ważne, by najpierw go stworzyć."
Naprawdę wątpiłem, że szkoła pozwoli nam na powołanie klubu, który nie wiadomo co będzie robił.
"Teraz słuchaj! Dziś po szkole pójdziesz i dowiesz się, co trzeba zrobić, a ja znajdę pokój. Dobrze?"
"NIE!"
Czułem, że po takiej odmowie niechybnie bym zginął. Gdy myślałem, jak jej odpowiedzieć, Haruhi obróciła się i zeszła w dół ze schodów, zostawiając zdezorientowanego ucznia samego na zakurzonej klatce schodowej.
"...Nawet nie zgodziłem się jej pomóc..."
Rany, mówienie do gipsowej statuy mija się z celem. Mogłem tylko, włócząc ciężkimi nogami, myśleć, jak wytłumaczę to wszystko ciekawskim kolegom z klasy.
Wymagania konieczne do powołania "zrzeszenia":
Przynajmniej pięcioro członków. Nauczyciel, będący opiekunem, nazwa, przewodniczący i założenia oraz cele klubu są wymagane. Mając to, potrzebna jest zgoda Rady Uczniowskiej. Cele klubu muszą być zgodne z duchem, filozofią i życiem szkoły. Na podstawie rezultatów Rada Uczniowska może podjąć decyzję o promowaniu zrzeszenia na "kółko naukowe". Co więcej, zrzeszenie nie otrzymuje żadnych środków z funduszy szkoły.
Nawet zbyt mocno nie musiałem szukać tych wymagań. Były wypisane w folderze reklamowym szkoły.
Członkowie nie będą problemem. Z łatwością znajdziemy kogokolwiek, by tylko spełnić ten wymóg. Trudniej znaleźć nauczyciela, który zgodzi się zostać opiekunem, ale to chyba uda mi się załatwić. Co do nazwy, musi być nieagresywna. Przewodniczącą będzie, bez wątpienia, sama Haruhi.
Stawiam jednak, że nasze cele i założenia z pewnością nie będą zgodne z "duchem i życiem szkoły".
Reguły regułami, ale co to obchodzi Haruhi...
Gdy dzwonek obwieścił koniec lekcji, Haruhi ponownie popisała się swoją przerażającą, brutalną siłą, łapiąc mnie za rękaw marynarki i wyciągając z klasy. Wielką trudność sprawiło mi nawet upewnienie się, że nie zostawiłem w niej plecaka.
"Dokąd idziemy?"
Zapytałem, bo cóż, mimo wszystko jestem normalnym człowiekiem.
"Do pokoju klubowego."
Odpowiedziała szybko i krótko Haruhi, mająca w sobie tyle energii, że była w stanie sponiewierać wszystkich wolniejszych uczniów idących przed nami. Potem zamilkła.
Może mogłabyś puścić chociaż moją rękę?
Gdy opuściliśmy hol na pierwszym piętrze, weszliśmy do innego budynku, a w nim udaliśmy się schodami na górę. Wkroczyliśmy w ciemny korytarz. Na jego środku Haruhi się zatrzymała. Oczywiście ja też.
Przed nami były drzwi.
Klub literacki.
Obwieszczała krzywo przyczepiona na drzwiach tabliczka.
"To tu."
Nie zaprzątając sobie głowy pukaniem, Haruhi otworzyła drzwi i bez namysłu weszła do sali. Oczywiście ja za nią.
Pomieszczenie było zaskakująco duże. A może sprawiało tylko takie wrażenie, bo znajdował się w nim tylko prostokątny stół, metalowe krzesła i regał na książki. Kilka pęknięć na suficie i ścianach zdradzało wiek budynku.
W kącie, samotnie, na metalowym krześle siedziała dziewczyna, czytając bardzo grubą książkę w twardej oprawie.
"Od teraz będzie to nasz pokój klubowy."
Ogłosiła formalnie Haruhi, rozkładając szeroko ramiona. Twarz promieniała jej uśmiechem. "Gdyby tylko uśmiechnęła się tak w klasie..." nie śmiałem nawet na głos wypowiedzieć tej myśli.
"Chwila, moment. Co to za miejsce?"
"Budynek kultury i sztuki. Są tu pokoje Klubu Sztuki i Orkiestry. Wszystkie kółka zainteresowań nie mające stałych pomieszczeń prowadzą swoje zajęcia tutaj. To tak zwane Stare Skrzydło. Ta sala należy do Klubu Literackiego."
"A co będzie z Klubem Literackim?"
"Wiosną wszyscy trzecioklasiści skończyli szkołę i klub nie ma członków. Skoro nie znaleźli się nowi, zostanie zlikwidowany. Nawiasem mówiąc, ta pierwszoklasistka jest jedynym jego członkiem."
"Więc jeszcze go nie zlikwidowali!"
"Ale już prawie! Jeden członek to tak jak zero członków."
Głupia! Próbujesz przejąć czyjś pokój? Rzuciłem szybkie spojrzenie na dziewczynę z książką. Miała krótkie włosy, a na nosie okulary.
Haruhi wrzeszczała już w najlepsze. Jednakże ona ani raz nie podniosła głowy. Prócz rzadkiego przewracania kartek palcami, trwała nieruchomo, kompletnie ignorując naszą obecność. Ona chyba też była jakaś dziwna!
Ściszyłem głos i zapytałem Haruhi:
"A co z tą dziewczyną?"
"Powiedziała, że nie ma nic przeciwko!"
"Naprawdę?"
"Pytałam ją już podczas lunchu. Powiedziałam, że chcę wypożyczyć jej pokój, a ona powiedziała "proszę bardzo". Dopóki może tu w spokoju czytać książki, wszystko jest w porządku. Skoro już o niej wspomniałeś, jest jakaś dziwna."
O tobie każdy by tak powiedział!
Uważnie przyjrzałem się dziewczynie z Klubu Literackiego.
Miała bladą cerę i twarz pozbawioną wyrazu. Jej palce poruszały się rytmicznie jak u robota. Opadające na jej twarz włosy sprawiały, że chciało się ściągnąć jej okulary, by móc się dobrze przyjrzeć. Sprawiała wrażenie nierzucającej się w oczy marionetki. Innymi słowy: tajemnicze dziwactwo o twarzy bez wyrazu.
Być może, zauważając moją wścibską obserwację, dziewczyna nagle uniosła głowę i palcem poprawiła sobie okulary.
Widziałem głębię kolorów w jej oczach patrzących się na mnie zza szkieł. Ani w jej oczach ani ustach nie było żadnej reakcji, prawie jak w masce. Była inna niż Haruhi - jej twarz nie zdradzała ani śladu emocji.
"Yuki Nagato."
Powiedziała to tonem sugerującym, że każdy i tak zapomni za trzy sekundy to, co właśnie usłyszał.
Popatrzyła się na mnie przez chwilę i jakby tracąc zainteresowanie, znów skupiła swoją uwagę na książce.
"Powiedz, Nagato", zacząłem, "ta dziewczyna chce zrobić z tego pomieszczenia pokój klubu, który jeszcze nie ma nawet nazwy. Nie masz nic przeciwko?"
"Nie."
Ani na chwilę nie spuściła swojego wzroku z książki.
"Ale to może być dla ciebie kłopotliwe."
"To bez znaczenia."
"Może nawet cię eksmituje."
"Nie krępujcie się."
Mimo że odpowiadała natychmiastowo, jej twarz wciąż nie zdradzała żadnych emocji. Chyba faktycznie miała to gdzieś.
"Więc klamka zapadła." - nagle wtrąciła Haruhi.
Brzmiała nad wyraz radośnie, wzmagając we mnie złe przeczucia.
"Od dziś będziemy się tu spotykać po lekcjach. Lepiej przychodźcie, jeśli wam życie miłe!" - powiedziała z uśmiechem promiennym jak Słońce.
Niechętnie skinąłem głową.
Proszę, nie chcę jeszcze umierać!
Więc znaleźliśmy już pomieszczenie na pokój klubowy, ale formalności nie załatwiliśmy żadnych. Wciąż nie wybraliśmy jeszcze nazwy, ani nie określiliśmy celów, do jakich będziemy dążyć. Poprosiłem Haruhi, byśmy zajęli się tym w pierwszej kolejności, ale widać, miała inny pomysł.
"To wszystko można załatwić później!" - zadeklarowała głośno - "Teraz najważniejsze jest rekrutowanie członków. Wciąż potrzebujemy przynajmniej dwóch więcej."
Więc dziewczynę z Klubu Literackiego też już wliczyłaś? A nie chciałaś jej potraktować jako wyposażenia pokoju?
"Tym się nie martw. Wkrótce zbiorę ludzi. Już mam kogoś na myśli."
Jak mam się nie martwić? Mój niepokój wzmógł się jeszcze bardziej!
Następnego dnia po szkole, gdy odrzuciłem propozycję wspólnego powrotu do domu wraz z Taniguchim i Kunikidą, niechętnie, ciągnąc nogę za nogą, skierowałem się do pokoju klubowego.
Haruhi rzuciła tylko - "Idź przodem!" - i wystrzeliła z klasy z prędkością, jakiej pozazdrościliby jej sprinterzy z Klubu Lekkoatletycznego. Była tak szybka, że zastanawiałem się, czy nie ma czasem przyczepionych do butów jakichś silniczków rakietowych. Nie wiedziałem, czy spieszy się, by znaleźć nowych członków klubu, czy może dlatego, że była podekscytowana poczynieniem kolejnego kroku w celu spotkania istot pozaziemskich.
Z drugiej zaś strony jedyne, co mogłem zrobić, to zarzucić torbę na plecy i powoli skierować się do sali Klubu Literackiego.
Wszedłem do pokoju i od razu zauważyłem, że Yuki Nagato już się w nim znajduje i czyta książkę, siedząc tam gdzie zwykle. Powoli się do niej zbliżyłem, lecz podobnie jak wczoraj, trzymała nos w książce i kompletnie mnie ignorowała. Czyżby w Klubie Literackim tylko czytało się książki? Dlaczego mieliby to robić?
W pokoju panowała cisza.
"Co czytasz?" - zapytałem, nie potrafiąc znieść już ani chwili dłużej tego milczenia. Nagato odpowiedziała podniesieniem książki w górę i pokazaniem mi okładki. Zobaczyłem mnóstwo obcych słów. Wyglądało to jak powieść science-fiction.
"Ciekawa?"
Yuki Nagato lekkim ruchem wsunęła wyżej na nos swoje okulary i odpowiedziała pustym tonem:
"Niepowtarzalna."
Chyba odpowie na moje pytania.
"Która jej część?"
"Całość."
"Więc lubisz czytać?"
"Bardzo."
"Rozumiem..."
"..."
Znów wróciła cisza.
Mogę już iść do domu?
Pomyślałem tak, kładąc plecak na biurku. Gdy już miałem usiąść na metalowym krześle, drzwi, najprawdopodobniej za sprawą silnego kopniaka, otwarły się z hukiem.
"Hej, przepraszam za spóźnienie! Trochę zajęło mi złapanie tej dziewczyny!"
Wreszcie zjawiła się Haruhi, machając do nas jedną ręką. Drugą trzymała kogoś za nadgarstek - porwała kolejną osobę! Gdy weszła do pokoju, z jakiegoś powodu zamknęła drzwi na klucz. Na dźwięk kliknięcia zamka drobna dziewczyna zadrżała.
Wow, jest ładna.
To pewnie "wybranka" Haruhi.
"C-Co robicie...?" - zapytała bliska płaczu.
"C-Co to za miejsce? Dlaczego mnie tu przyprowadziłaś? I d-dlaczego z-zamknęłaś d-drzwi? Czego chcesz ode mnie?"
"Cisza!" - szczeknęła Haruhi z taką siłą, że dziewczyna natychmiast zamilkła.
"Pozwólcie, że przedstawię: Mikuru Asahina."
Zaraz po tym Haruhi przestała mówić. Widać to było całe przedstawianie.
Znów cisza ogarnęła pokój. Haruhi wyglądała na usatysfakcjonowaną "dobrze wykonaną robotą", Yuki Nagato, jak zwykle, czytała swoją książkę bez odzewu, a dziewczyna zwana Asahiną Mikuru była przestraszona jak diabli. Hej, czemu nikt nie mówi? Więc zacząłem rozmowę.
"Skąd ją porwałaś?"
"To nie porwanie! Po prostu zmusiłam ją do pójścia ze mną."
Na to samo wychodzi!
"Znalazłam ją rozmarzoną w klasie na drugim roku, więc zabrałam ją stamtąd. Podczas przerw zajrzałam w każdy kąt szkoły, więc widziałam ją już kilka razy."
Więc to robiłaś na przerwach, gdy znikałaś z klasy. Nie, chwila, to nie czas na takie rozmyślania.
"Więc jest starsza od nas!"
"No i?"
Patrzyłem na nią z niedowierzaniem. Rany boskie, ona nawet nie myśli nad tym, co robi!
"Dobrze... Powiedz mi, dlaczego tak bardzo chciałaś znaleźć, ekhm… Asahinę, prawda?"
"Tylko spójrz."
Haruhi nagle zbliżyła się do nosa Mikuru Asahiny, sprawiając, że ta od razu się odwróciła.
"Czyż nie jest słodka?"
Takie słowa mogą paść tylko z ust niebezpiecznego porywacza! Tyle o tym pomyślałem.
"Sądzę, że lolitki są istotnymi postaciami!" - kontynuowała.
"...Przepraszam, że co?"
"Powiedziałam: lolitki! Coś co podnieca ludzi! Po prostu w większości historii detektywistycznych występuje postać, która podnieca ludzi i wywołuje u nich współczucie."
Machinalnie odwróciłem się i rzuciłem okiem na Mikuru Asahinę. Miała drobną budowę ciała i twarz, przez którą łatwo można by ją wziąć za uczennicę podstawówki. Jej brązowe lekko kręcone włosy opadały na plecy. Jej wielkie, błagające o litość oczy zdawały się mówić "proszę, obroń mnie". Na wpółotwarte usta odsłaniały białe jak śnieg zęby, które wraz z małą twarzą tworzyły perfekcyjną kombinację. Gdyby miała magiczną różdżkę z błyszczącym klejnotem, mogłaby przemienić się w małą wróżkę! Argh... O czym ja, do diabła, myślę?!
"A to nie wszystko!"
Haruhi uśmiechnęła się z przekonaniem i od tyłu chwyciła za ręce Asahiny Mikuru.
"Aaaaaaa!"
Natychmiast zaczęła wrzeszczeć. Ale Haruhi była niewzruszona, ściskając jej biust przez marynarski mundurek.
"Aaaaa!"
"Jest taka mała, a ma większy biust ode mnie! W połączeniu ze słodziutką twarzyczką będzie ważnym czynnikiem podniecającym ludzi!"
"Mój Boże, słabo mi.”
"Rany, ale one są wielkie."
Haruhi włożyła swoje ręce pod mundurek Asahiny i zaczęła szukać po omacku. Przestań zboczeńcu!
"Rany, wkurzające! Taka słodka, a do tego ma większy biust niż ja!"
"P-Pomocy!"
Asahina poczerwieniała jak burak. Rękami i nogami próbowała się uwolnić, lecz jej siła nie mogła się równać z siłą zniewolicielki. Gdy ręce Haruhi zaczęły zbliżać się do spódniczki, nie mogąc tego już dłużej znieść, odciągnąłem tę zboczoną dziewczynę od niej.
"Co ty, do diabła, sobie myślisz?"
"Ale one są naprawdę ogromne! Mówię ci! Dlaczego sam nie dotkniesz?"
Asahina cicho jęknęła.
"Nie, dzięki."
Tylko to mogłem powiedzieć.
Zdziwiło mnie, że podczas całego tego zamieszania Yuki Nagato bez przerwy czytała książkę i ani na chwilę nie podniosła znad niej swojej głowy. Co z nią?
Nagle coś mi przyszło do głowy.
"Hej, chyba nie przyprowadziłaś tu Asahiny tylko dlatego, że ma miłą twarzyczkę i duży biust?"
"Właśnie dlatego!"
Wielkie nieba, doprawdy, ale z ciebie idiotka!
"Potrzebujemy takiej maskotki jak ona!"
Dupa, nie maskotki! Kto tak twierdzi?
Asahina wygładziła swój pomięty mundurek i podniosła wzrok na mnie. Hej, nie patrz tak, stawiasz mnie w niezręcznej sytuacji.
"Mikuru?" - zapytała Haruhi - "należysz do jakiegoś kółka?"
"T-Tak... Do kółka kaligraficznego..."
"Koniec z nim! Będzie ci przeszkadzało w zajęciach mojego klubu."
Haruhi! Czy to nie zbytni egoizm?!
Asahina miała minę, jakby padła ofiarą zagadki tajemniczego morderstwa. Patrzyła na mnie błagalnym wzrokiem wołającym o ratunek. Wtedy też zauważyła obecność Yuki Nagato. Jej oczy zrobiły się duże i można było zauważyć w nich zawahanie. Chwilę później westchnęła i wyszeptała cicho:
"Teraz rozumiem."
Co zrozumiała?
"Zrezygnuję z kółka kaligraficznego i dołączę do was..."
Jej głos był pełen smutku.
"Ale nie wiem, co się robi w Klubie Literackim."
"To nie klub Literacki" - szybko wyjaśniła Haruhi.
Widząc dezorientację Asahiny, szybko przerwałem, by wyjaśnić sytuację:
"Tylko chwilowo korzystamy z tego pomieszczenia. Klub, do którego dołączyłaś, jest nowym zrzeszeniem, które w najbliższej przyszłości powoła Haruhi Suzumiya. Nie wiemy, czym się będziemy zajmować, nawet nie mamy jeszcze nazwy."
"Co...?"
"O, a ta dziewczyna, to członkini klubu Literackiego."
"Och..."
Asahina stała w milczeniu z na wpół otwartymi ustami. Reakcja? Całkiem normalna.
"To nie będzie problemem!"
Zadowolona z tego, że za nic nie odpowiada, Haruhi mocno klepnęła Asahinę w ramię.
"Już wymyśliłam nazwę!"
"Dobra, niech ją poznamy" - powiedziałem bez entuzjazmu.
Gdyby to było możliwe, wolałbym w ogóle jej nie poznawać! Ale skoro już zapytałem, Haruhi czystym, głośnym tonem obwieściła wymyśloną przez siebie nazwę.
Jak każdy dobrze pamięta, wszystko zaczęło się od tego, że Haruhi Suzumiya miała prostą i naiwną wizję. Innego powodu nie było. Tak więc... Nazwa naszego nowego klubu została wybrana:
Brygada SOS!
Sekai wo Ooini moriagerutame no Suzumiya Haruhi no Dan
By śmiechem przeładowując świat,
ocalić go:
Brygada Haruhi Suzumiyi
W skrócie: Brygada SOS.
Możecie się śmiać.
Ale zanim ja byłbym w stanie to zrobić, stanąłem oniemiały.
Niby dlaczego "Brygada"? To powinno brzmieć: "By śmiechem przeładowując świat, ocalić go: Zrzeszenie Haruhi Suzumiyi". Ale skoro klub wciąż nie osiągnął wymaganej liczby członków, by stać się zrzeszeniem i nikt nie był pewny, czym właściwie ma się zajmować, Haruhi rzuciła: "Skoro tak, to nazwijmy go brygadą!" I tak oto narodziła się nazwa.
Słysząc ją, Asahina z przygnębieniem zamknęła usta, Yuki Nagato jak zwykle można uważać za osobę postronną, a ja nie wiedziałem, co powiedzieć. Więc wniosek o nazwę przeszedł jednym głosem za i trzema wstrzymaniami się od głosu. Brygada SOS wkracza do akcji! To cudowne wydarzenie!
Pfff, rób co chcesz!
Po słowach "Lepiej przychodźcie, jeśli wam życie miłe!", Haruhi dała nam wolne. Asahina opuściła ręce i uszło z niej życie. Idąc po korytarzu, wyglądała jak siedem nieszczęść. Nie mogłem znieść tego widoku, więc zawołałem:
"Asahina!"
"Tak?"
Popatrzyła na mnie niewinnym wzrokiem. Wcale nie wyglądała na starszą.
"Jeśli nie chcesz, nie musisz dołączać do tego dziwacznego klubu! Nie musisz się nią przejmować, jakoś jej to wyjaśnię."
"Nie."
Zatrzymała się, mrugnęła oczami i uśmiechnęła się.
"Wszystko w porządku. Chcę dołączyć."
"To na pewno będzie nudny klub!"
"Nie szkodzi. Przecież ty do niego też dołączyłeś, prawda?"
Nie! Tu nie chodzi o to, czy ja dołączyłem, czy nie!
"Może to podświadoma decyzja...?" - zapytała, wpatrując się w jakiś odległy punkt w dali.
"Co chcesz przez to powiedzieć?"
"Poza tym jestem zainteresowana osobą Nagato..."
"Zainteresowana?"
"Ach, nie nic."
Asahina potrząsnęła strachliwie głową. Uśmiechnęła się pełna zakłopotania i głęboko skłoniła.
"Mogę mieć kłopoty, więc proszę, bądź przy mnie."
"Nie musisz tego robić... Stawiasz mnie w kłopotliwej sytuacji..."
"Mów mi Mikuru."
Uśmiechnęła się. Rany, jest taka słodka, że aż kręci mi się w głowie od tego!
Pewnego dnia przeprowadziłem z Haruhi następującą rozmowę.
"Wiesz, co dalej zrobimy?"
"Kto wie?!"
"Myślę o wykryciu jakiejś tajemniczej wymiany uczniowskiej."
"Wytłumacz mi proszę, czym jest tajemnicza wymiana uczniowska."
"Ci, którzy przenieśli się tu po dwóch miesiącach od rozpoczęcia roku szkolnego, są z tajemniczej wymiany. Co o tym sądzisz?"
"Może po prostu rodzice zmienili pracę i cała rodzina musiała się przeprowadzić?"
"Nie, to byłoby zbyt wymuszone i nienaturalne!"
"Tajemnicza wymiana... Czy coś takiego w ogóle nastąpi?"
"Nigdy nie słuchasz, gdy do ciebie mówię, co?!"
Po szkole rozeszły się plotki, że Haruhi i ja coś knujemy.
"Hej, jak tam z Haruhi?" - zapytał Taniguchi.
"Nie jest romantycznie, co nie?"
Absolutnie nie! Ja też chciałbym wiedzieć, co właściwie robię!
"Próbuj nie zmajstrować czegoś głupiego, to nie gimnazjum! Jeśli odkryją, że zniszczyłeś szkolny deptak albo coś innego, mogą cię zawiesić!"
Jeśli chodziłoby tylko o Haruhi, zignorowałbym ten fakt. Ale Yuki Nagato i Mikuru Asahina też w tym tkwią - nie mogę pozwolić, by się w to wplątały. Te myśli sprawiły, że poczułem się z siebie dumy.
Ale faktem jest, że nie ma sposobu na zatrzymanie Haruhi!
"Chcę mieć komputer!"
Od czasu założeniu Brygady SOS w naszym pokoju zaczęło przybywać rzeczy. Nie mieliśmy już tylko prostokątnego stołu, metalowych krzeseł i regału na książki.
W rogu stał wieszak. Mieliśmy też butelki, filiżanki, dzbanek do herbaty, radio CD, zamrażarkę, dyktafon, rondel, miskę i inne przybory kuchenne. Co teraz? Czy ona chce tu zamieszkać?
W tym momencie Haruhi siedząca na biurku wypaliła znienacka. Na blacie z jakiegoś powodu stała piramidka z napisem "Głównodowodząca".
"Żyjemy w erze informatyki, a nie mamy komputera. Tak być nie może!"
Kto tak powiedział?
Nawiasem mówiąc, w pokoju byli wszyscy członkowie. Yuki Nagato siedziała tam gdzie zawsze, czytając grubą książkę o upadku jakiegoś satelity Saturna*. Asahina, która wcale nie musiała przychodzić, a wciąż to posłusznie robiła, siedziała na krześle i wyglądała na zmieszaną.
Haruhi zeskoczyła z biurka i podbiegła do mnie ze złowieszczym uśmieszkiem na twarzy.
"Dlatego mam zamiar jakiś zdobyć" - powiedziała jak łowca, patrząc na swoją ofiarę.
"Masz na myśli komputer? Niby skąd? Chyba nie chcesz napaść na sklep?"
"Pewnie, że nie! Znajdziemy go znacznie bliżej!"
"Za mną!" - Asahina i ja zastosowaliśmy się do rozkazu Haruhi i koniec końców, dotarliśmy do Kółka Informatycznego dwa pokoje dalej.
Rozumiem!
"Weź to."
Haruhi dała mi polaroida.
"Teraz słuchaj uważnie! Zdradzę ci plan, a tym musisz go zrealizować bez względu na wszystko! Masz tylko jedną szansę."
Schyliłem się, a ona wyszeptała mi swój "plan" na ucho.
"Co?! Nie zrobisz tego!"
"Jakiś problem?"
Pewnie, że problem! Obróciłem się do zdezorientowanej Asahiny, mrugając do niej ostrzegawczo.
Lepiej uciekaj!
Ale Asahina wyglądała na zaskoczoną i zaczęła się czerwienić. O nie, zrozumiała to całkiem inaczej.
Gdy próbowałem jakoś ochronić ją od pewnej katastrofy, Haruhi kopniakiem otworzyła drzwi sali Kółka Informatycznego.
"Siema! Przyszłam zabrać wam komputer!"
Sala była podobnej wielkości, jednak węższa od naszej. Na każdym biurku był komputer. Entuzjaści komputerów wściekli się, gdy usłyszeli hałas.
Czterech z nich, piszących na klawiaturze, skierowało swoje głowy w kierunku drzwi, by zobaczyć, o co chodzi.
"Kto tu rządzi?"
Uśmiechnęła się pompatycznie. Jeden z chłopaków wstał i odpowiedział:
"Ja jestem przewodniczącym, pomóc w czymś?
"Mam się powtarzać? Powiedziałam: dawaj komputer."
Przewodniczący Kółka Informatycznego zrobił minę w stylu "Co do jasnej...?" i gwałtownie potrząsnął głową.
"To niemożliwe. Szkoła nas nie dotuje wystarczająco. Wszystkie komputery kupiliśmy za własne pieniądze! Nie możemy dać ci go za darmo. Masz nas za głupców?
"A co to ma do czego? Jeden w tę czy w tę. Macie ich dużo!"
"Ch-chwila. Kim wy w ogóle jesteście?"
"Ja jestem Haruhi Suzumiya, przewodnicząca Brygady SOS, a to są moi dwaj podwładni."
Moment, kto z nas zrobił podwładnych?!
"W imię Brygady SOS rozkazuję wam oddać nam komputer! Bez gadania!"
"Nie wiem, kim jesteście, ale nic nie dostaniecie! Kupcie sobie własny sprzęt!"
"Skoro tak, to zrobimy to po swojemu."
Od Haruhi bił blask odwagi. O nie, to zły znak!
Haruhi pchnęła stojącą tuż obok niej i patrzącą z podziwem Asahinę na przewodniczącego, chwyciła jego ręce i położyła na jej biuście.
"Aaaaaaa!"
"Co?!"
Klik!
Gdy obydwoje zaczęli wrzeszczeć, zwolniłem migawkę aparatu.
Haruhi jedną ręką chwyciła Asahinę, nie pozwalając jej uciec, a drugą ręką docisnęła dłonie przewodniczącego do jej biustu.
"Kyon! Jeszcze jedno zdjęcie!"
Niechętnie znów zwolniłem migawkę. Asahino i przewodniczący, którego imienia nawet nie znamy, macie moje szczere przeprosiny. Gdy Haruhi chciała wetknąć jego ręce pod spódnicę Asahiny, przewodniczący się uwolnił.
"Co wy, do cholery, wyprawiacie?!"
Haruhi gustownie przebierała palcami przed czerwonym ze złości przewodniczącym.
"Uuuuu! Teraz mamy dowody molestowania seksualnego jednej z naszych członkiń! Jeśli nie chcesz, żeby cała szkoła się o tym dowiedziała, daj nam komputer!"
"Wkręcacie mnie?!" - zaprotestował ze złością.
Całkowicie cię rozumiem, chłopie.
"Ty mnie zmusiłaś! Jestem niewinny!"
"Doprawdy? Możesz się tłumaczyć, ale kto ci uwierzy?"
Odwróciłem się i spojrzałem na leżącą na ziemi i sparaliżowaną ze strachu Asahinę. Musiała przeżyć szok, który wyssał z niej całą energię.
Z drugiej strony przewodniczący wypierał się dalej.
"Członkowie mojego kółka są świadkami mojej niewinności! To nie było z własnej woli!"
Trzech chłopaków stało zdębiałych i gwałtownie potrząsali głowami.
"Zgadza się!"
"Prezes jest niewinny!"
|