Moim oczom ukazała się niezgłębiona ciemność kosmosu.
To tak, jakby znaleźć się w Mgławicy Koński Łeb z goglami na oczach i odkryć, że stamtąd nie ma możliwości ujrzenia choć najmniejszej gwiazdki. Prościej rzecz ujmując, było to jak bardzo surowe tło. W tym momencie pomyślałem sobie, że dobrze by było umieścić tu jakiś przerywnik filmowy, ale wszystko w tej galaktyce, łącznie z kosmicznym tłem, miało powód swojego istnienia jak logistyka, ograniczenia techniczne bądź czas.
"Kompletnie nic nie widzę."
Zacząłem mamrotać, bo ekran nie pokazywał nic poza czernią. Zacząłem się zastanawiać, czy może monitor nie padł.
Podczas gdy zastanawiałem się, gdzie ja w ogóle się podziewam, na ciemnym ekranie pojawił się jasny punkt i zaczął poruszać się naprzód. Postanowiłem zgłosić to mojemu zwierzchnikowi.
"Hej, Haruhi, możesz trochę zwolnić? Twój statek jest za szybki."
Haruhi odpowiedziała na moje zgłoszenie:
"Nazywaj mnie Najwyższym Komandorem, Pierwszy Oficerze. Brygada SOS składa się wyłącznie z najwyższych rangą dowódców. W końcu nie ma nikogo ponad nami."
Podczas gdy rozmyślałem, kto tu jest Najwyższym Komandorem, a kto Pierwszym Oficerem...
"Komandorze Suzumiya, Oficer Zwiadu Nagato melduje o podejrzanym ruchu nieprzyjacielskiej floty. Jak mamy zareagować?"
Wazeliniarz Koizumi przekazał fakty zgodnie z prawdą. Odpowiedzią Haruhi było:
"No to zaatakujmy ich z zaskoczenia!"
To w istocie był rozkaz Haruhi, jednak nikt go nie wykonał. Albo raczej nikt nie odważył się go wykonać, bo w przeciwnym wypadku po zetknięciu się z wrogiem twarzą w twarz skończylibyśmy jak kawaleria Takedy po szaleńczej szarży na Tanegashimę.
Asahina uniosła rękę i spytała nieśmiało:
"Emm... co powinnam zrobić?"
"Mikuru, wchodziłabyś nam tylko w drogę, dlatego ustaw swoją flotę na uboczu jako wsparcie, zresztą i tak niczego innego się po tobie nie spodziewałam. Kyon - ty, Yuki i Koizumi macie zająć się przednią strażą wroga, a ja uderzę w nich z całą mocą, co zapewni im szybką śmierć!"
Proszę, niech ktoś powstrzyma tę dziewczynę!
Spojrzałem z powrotem na ekran w celu potwierdzenia, czy moja flota wciąż znajduje się w zasięgu Floty Brygady SOS. 15000 jednostek [Floty Kyona] podążało za [Flotą Komandor Haruhi] w linii prostej, [Flota Koizumiego] ubezpieczała nas na boku, podczas gdy bezbłędna jak zawsze [Flota Yuki] była daleko z przodu w poszukiwaniu jednostek wroga. A co do [Floty Mikuru], która zajmuje się wsparciem... Dzięki fajtłapowatym umiejętnościom pilotażowym Asahiny jej flota już na starcie zgubiła się w kosmosie.
"Ach...!! G-gdzie mam lecieć?"
Asahina brzmiała tak, jakby zaraz miała się rozpłakać. Była bezradna jak zawsze.
Dopóki jesteś za nami, leć, gdzie ci się podoba. Po prostu błądź, jak błądzisz. Choć to tylko ikonka na ekranie, nie chcę, żeby flota nosząca twoje imię znalazła się na liście poległych.
Nagle sytuacja zaczęła się zmieniać. Sondy zwiadowcze wysłane przez [Flotę Yuki] przekazały mojej flocie dane, jakie pozyskały. Teraz poza naszymi jednostkami na czarnej przestrzeni ukazały się również wrogie jednostki wykryte przez Nagato.
"Haruhi, wycofaj się." - powiedziałem - "Podzielili swoją flotę i prawdopodobnie szukają właśnie ciebie. Jako Komandor powinnaś zachować się jak na Komandora przystało i dowodzić nami z dala od linii frontu."
"O czym ty gadasz?"
Usta Haruhi ułożyły się na znak irytacji.
"Każesz mi uciekać z pola bitwy? To podłe! Chcę wystrzelić swoje promienie śmierci, rakiety i wszystko inne, co mam na stanie!"
Nakazałem swojej flocie nieznacznie przyspieszyć i odpowiedziałem:
"Haruhi, słuchaj, jeśli twojej flocie się dostanie, to koniec. Zastanów się, wrogie jednostki przed nami to tylko pionki, a ich okręt flagowy prawdopodobnie znajduje się daleko w tyle, kierując nimi. Tak jak w szachach, nie wysyła się króla w wir walki, prawda? Poza tym bitwa dopiero się zaczyna."
"Hmm... może masz rację..."
Haruhi wyglądała na nieco skonfundowaną i patrzyła na mnie jak kot proszący o jedzenie.
"W takim razie zostawiam wszystko wam. Jeśli natkniecie się na siły wroga, po prostu zmiećcie go. Nie możemy przegrać z tymi draniami, nie ma takiej możliwości. Jeśli poniesiemy porażkę, reputacja Brygady SOS będzie tylko wspomnieniem. Poza tym nie wytrzymam, jeśli będą ponad mną!"
"Komandorze, [Flota Yuki] Oficera Zwiadu Nagato nawiązała kontakt z wrogiem i rozpoczęła zmagania bojowe. Ja również wolałbym, żeby Wasza Ekscelencja dowodziła nami z bezpiecznej pozycji."
Koizumi mówił śmiertelnie poważnie, ale trudno tak go traktować, jeśli uśmiecha się tak wesoło.
"Och... czyżby?"
Tylko wazelina Koizumiego może sprawić, by Haruhi znalazła się w siódmym niebie. Skrzyżowała ramiona i usiadła na swoim fotelu, robiąc minę żółtodzioba, który znalazł się na wysokim stanowisku nie dlatego, że jest taki dobry, a dlatego, że ma wysoko postawioną rodzinę.
"Skoro Oficer Doradczy tak mówi, to przyjmę jego radę. A teraz macie zniszczyć wszystkich naszych wrogów! Pokażcie tym kujonom z Kółka Informatycznego, jakie konsekwencje czekają tych, którzy mają się za cwaniaków. Celem naszej misji jest totalna anihilacja! Rozbić ich w gwiezdny pył!"
Nie ma nic złego w chęci osiągnięcia całkowitego zwycięstwa, ale nie wolno zapominać, że to oni wyzwali nas do walki, więc prawdopodobnie mają jakieś asy w rękawie.
Moim zdaniem szanse zwycięstwa Brygady SOS były mniejsze niż japońskiej marynarki w Zatoce Leyte. W historii nie ma żadnych [jeśli]. Nawet jeśli mamy równe siły, i tak przegramy. To może lepiej wywieśmy od razu białą flagę.
"Ech, tego też chyba nie możemy zrobić."
Podwinąłem rękawy i spojrzałem raz jeszcze na pozycje wroga. Jak można było oczekiwać po Nagato, zlokalizowała wszystkie floty wroga poza komandorem. Odpowiedzialność za poprowadzenie naszej drużyny do zwycięstwa spoczywała teraz na mnie (a to dzięki przesadzonemu tytułowi Pierwszego Oficera, którego wcale nie chciałem), a przede wszystkim na moim pomyślunku i palcach.
Jaką strategię mamy wykorzystać?
"Przede wszystkim... tutaj!"
Spojrzałem na matrycę swojego laptopa i spróbowałem odgadnąć, gdzie poprowadziłaby nas intuicja Komandor Haruhi.
Ale zanim rozwinę ten temat, może lepiej objaśnię wszystkim naszą obecną sytuację. Zawsze lepiej jest poukładać wszystkie myśli, żeby podjąć właściwą decyzję. Tak, w takim razie zacznijmy od początku.
Wszystko zaczęło się tydzień temu.
Pewnego jesiennego dnia po szkole.
Minęło już kilka dni od zakończenia szkolnego festiwalu i atmosfera tu panująca wróciła do poprzedniego, spokojnego stanu.
Może i powyższa linijka jest wyświechtaną frazą, ale szczerze mówiąc, z radością wróciliśmy do miejsca, w którym byliśmy przed festiwalem. Poza tym nie jestem jedynym, który się cieszył, że wszystko skończyło się tak dobrze.
Choć nie wszyscy podzielili się ze mną swoimi odczuciami, nie miałem pojęcia, co im w duszy gra. Ale mogłem stwierdzić, że Uśmiech Koizumiego® okazywał większą ulgę niż zazwyczaj, a puste spojrzenie Nagato było gwarancją dobrze wykonanej roboty.
Od pewnego czasu, zwłaszcza w świetle ostatnich wydarzeń, traktowałem skupione zaczytanie tego mola książkowego jako znak, że spokój na nowo zawitał w naszym małym światku. Gdyby Nagato zaczęła robić dziwne rzeczy albo okazywać oznaki bezradności, wtedy mógłbym zabrać się za pisanie testamentu. Nie wydaje mi się, żeby w słowniku Nagato znajdowało się słowo "niespodziewane". Dlatego kiedy widzę ją, czytającą kolejną zagraniczną cegłę science-fiction, z całą pewnością mogę powiedzieć, że to znak, iż koszmary nas opuściły.
A teraz odskoczmy na bok w kierunku przebranej za pokojówkę dziewczyny, która jak to miała w zwyczaju, przygotowywała nam herbatę. Trudno uwierzyć, że pochodzi z przyszłości, bo nie wydaje się, żeby wiedziała cokolwiek o przeszłości. Z zacięciem wypisanym na twarzy zaparzała ciepłą japońską herbatę. Nie mam pojęcia, gdzie Asahina nauczyła się tego, ale chyba zna temperatury właściwe do parzenia każdego rodzaju liści herbaty. I nie robiła tego przy pomocy czajnika elektrycznego, ale dzięki poczciwej kranówce gotowanej w czajniku na kuchence.
Trzymając termometr w jednej ręce, a otwierając pokrywkę czajnika drugą, włożyła termometr do środka, uważnie go obserwując. Widząc coś takiego, nie mogę wyobrazić sobie, że pochodzi z przyszłości. Po prostu coś tu nie gra. Chociaż tak naprawdę nic nie grało w kwaterze głównej Brygady SOS, bo wszystko było takie dziwaczne. Jedyne, co było tu normalne, to mój rozsądek mówiący mi, że istnieję. Raju, naprawdę czuję się jak Kartezjusz.
To pomieszczenie było kiedyś własnością Kółka Literackiego, ale od jakiegoś czasu jest to leże Haruhi i jej przybocznych. Myślę, że sam jestem tu dość ważną osobistością, skoro potrafię zachować zdrowy rozsądek w takim miejscu. Swoją drogą, jak teraz o tym myślę, wszyscy inni członkowie (poza mną) są wspierani przez jakąś tajemniczą siłę, a sama Haruhi, nasza liderka, jest pełna zagadek. Tylko ja jeden jestem tu obiektywnym umysłem i wkurza mnie to, ilekroć zdaję sobie z tego sprawę.
Pokręcona czwórka kontra obiektywna jednostka - jak by na to nie patrzeć, stosunek jest po prostu niewłaściwy. Chciałbym, żeby przyszedł ktoś, z kim mógłbym podzielić się swoimi mentalnymi problemami, nawet jedna osoba. Mimo wszystko wcale nie mam nawyku złośliwego kwitowania każdej możliwej sytuacji. Czasem lubię pobyć cicho. Ale dlaczego ta odpowiedzialność zawsze musi spoczywać na moich barkach? Czuję się tak, jakbym śpiewał jakiś melancholijny utwór, będący ujściem dla mojej frustracji powstającej przez niesprawiedliwość tego świata. Ale nie chcę wciągać w to Taniguchiego czy Kunikidy. To nie tak, że byłoby mi ich żal, po prostu nie są na to gotowi. Nie sądzę, żeby mieli na tyle rozwinięty słownik czy refleks, żeby oprzeć się Haruhi... Powiedziałbym, że ze swoim stanem umysłowym stoją na podobnym poziomie co Tsuruya. Cholera! Czy ten świat zamieszkują sami wariaci?
"Hmm."
Skrzyżowałem ręce i mamrotałem, jakbym był zamyślony. Ale nie zastanawiałem się, jaki ruch wykonać w trwającej partyjce Go przeciw Koizumiemu. Zepchnięcie go na skraj porażki nie było niczym trudnym. Gdyby ktoś mnie porównał do takiego fanatyka planszówek jak Koizumi, który szczerze mówiąc jest beznadziejny w każdej z nich, to co najmniej bym się zasmucił. Ale to nie to zajmuje mi myśli. Zastanawiałem się, czy ten świat jest normalny, czy też nie. Zgodnie z moją hipotezą w szalonym świecie tylko szalony mógłby wieść normalne życie, a nawet najbardziej rozsądna osoba na świecie oszalałaby w takim miejscu prędzej czy później. Chyba powinienem się pochwalić za to, że jestem w stanie żyć spokojnie jak normalny uczeń szkoły średniej w tym nieprzerwanym wirze, jakim jest Brygada SOS, gdzie normalne zasady nie mają zastosowania. Ktoś powinien pochwalić mnie choćby za to.
"Więc pozwól, że ja cię pochwalę."
Koizumi ułożył swój pionek elegancko na planszy Go i z wdziękiem zdjął z niej jeden z białych pionów. Może i to mu się udało, ale zapędzenie go w kozi róg jest tylko kwestią czasu.
"Dzięki, ale nie, dziękuję."
Odpowiedziałem, po czym sięgnąłem do pudełka z pionkami Go. Podczas gdy pionki klekotały, gdy je przegrzebywałem, Koizumi patrzył na mnie ze szczerą chęcią pochwalenia mnie, co jeszcze bardziej mnie zirytowało.
"Z jakiegoś powodu nie cieszą mnie słowa uznania od kogoś takiego jak ty. Raczej zastanawiam się, co możesz kombinować. Postawmy sprawę jasno: nie jestem jednym z twoich pionków. Jeśli sądzisz, że będę posłusznie działał według twojego scenariusza, to niestety mylisz się."
"Gdy mówisz "ty", do kogo się odnosisz? Przecież ja jestem niewinny. Wszystko jest sprawką Suzumiyi i zdarzeń, do których doprowadza. Sama moja obecność jest tego najlepszym dowodem."
Gdyby Koizumi nie przeniósł się tutaj, Haruhi nie wcieliłaby go do Brygady SOS. Jej zainteresowanie osobą Itsuki Koizumiego nie ma nic wspólnego z jego płcią, osobowością, zachowaniem czy wyglądem, a wyłącznie z faktem, że był uczniem z wymiany. To wszystko. Teraz ma za swoje, bo musiał się przenosić akurat wtedy, kiedy ta dziwaczka się uaktywniła. A może przeniósł się właśnie po to, by mógł na nią trafić? Jeśli z niego taki cudowny esper, jakiego przez całe życia szuka Haruhi, to powinien był jej unikać jak odpadów radioaktywnych wydzielających promieniowanie Czerenkowa.
"To już przeszłość."
Koizumi przyglądał się trzymanemu w dłoni pionkowi Go.
"W istocie pierwotny plan zakładał dyskretną obserwację Haruhi bez jej wiedzy. Byłem przerażony, gdy wpadła do mojej klasy, szukając konkretnie mnie, a po zajęciach przyprowadziła mnie do tego pokoju. A gdy ogłosiła, że celem tego klubu jest poszukiwanie obcych, podróżujących w czasie, esperów i bawienie się z nimi, co mogłem zrobić poza uśmiechaniem się?"
Koizumi ciągnął dalej z nostalgią w głosie.
"Ale teraz jest inaczej. Wtedy mogłem być tajemniczym uczniem z wymiany, ale już utraciłem ten atrybut. Jestem pewien, że Suzumiya jest tego samego zdania."
"No i? Jak dla mnie wciąż jesteś bardzo tajemniczy."
Koizumi rozejrzał się po pomieszczeniu jak kot szukający wygodnego kąta. Najpierw przyjrzał się chwilę zajętej czytaniem Nagato, potem pilnującej czajnika Asahinie. Potem już patrzył tam, gdzie wcześniej.
Haruhi tu nie było, bo tego dnia miała dyżur w klasie, inaczej ja i Koizumi nie rozmawialibyśmy bez skrępowania.
Dzięki nieobecności głównodowodzącej, Koizumi uśmiechnął się jak doświadczony weterynarz mający pomóc rannemu ptakowi i powiedział:
"Obecnie ja, Nagato, Asahina i ty jesteśmy cudownymi członkami Brygady SOS, ni mniej, ni więcej. I jestem pewny, że Suzumiya myśli podobnie."
"Mogę spytać, jaka jest twoja definicja powiedzenia [ni mniej, ni więcej]? Co przez to rozumiesz?"
"Spieszę z wytłumaczeniem. Paranormalne byty jak obcy i podróżnicy w czasie są kimś więcej niż tylko członkami, a wszyscy pozostali są mniej ważni od członków."
Czyli Taniguchi, Kunikida, Tsuruya i moja siostra są mniej ważni niż członkowie klubu? To nie tak, że mi ich żal, ale na myśl, że są warci mniej niż ja odczuwam pewien dyskomfort.
"To naprawdę proste. Gdyby ich istnienie wiele znaczyło dla Suzumiyi, to już dawno byliby w tym klubie i przy nich byśmy rozmawiali. Ale skoro ich nie ma, to znaczy, że w oczach Suzumiyi nie są ważni."
"Są dla niej tym samym co zwykły, szary przechodzień. No cóż, po tak długiej rozmowie nie mogliśmy nie poruszyć teorii konsekwencji."
"A co z podróżującymi między wymiarami? Czyżby żaden jeszcze nie przybył?"
"Biorąc pod uwagę dotychczasowe efekty, prawdopodobnie nie istnieją. Gdyby było inaczej, zrządzeniem losu już dawno by się tu znaleźli."
"To niech tak zostanie. Nie chcę zostać wchłonięty do alternatywnej rzeczywistości."
Gdy poruszałem swoim białym pionkiem, skazując na wygnanie pionki Koizumiego, wraz z ujawnieniem zwycięzcy przy planszy został postawiony kubek z herbatą.
"Przepraszam, że musieliście czekać. Życzę smacznej herbaty."
Uśmiechając się niczym łagodny sędzia, który poprowadził swoją rozwydrzoną drużynę do okręgowych mistrzostw, Asahina stanęła przy stole i powiedziała:
"Kupiłam nową herbatę o nazwie [Karigane]. Łatwo się ją zaparza, ale jest naprawdę droga."
Moja droga Asahino, nie powinnaś płacić za te liście z własnej kieszeni. Powinnaś upomnieć się u Haruhi o refundację. Nie ma potrzeby być wybrednym w stosunku do herbaty, ponieważ dopóki przyrządza ją Asahina, będzie smakowała lepiej niż najczystsza woda mineralna Evian, nawet jeśli zaparzałaby zwykłą kranówkę.
"Hi hi, w takim razie spróbujcie, proszę."
Asahina tak długo przebierała się za pokojówkę, że zaczęła się wczuwać w rolę. Postawiła kolejny kubek po stronie Koizumiego, po czym wdzięcznie przeniosła tacę i postawiła kolejny kubek obok Nagato.
"..."
Na co ona, jak zwykle, nic nie odpowiedziała, ale dla Asahiny ta cisza była niczym szczera pochwała. Kto by pomyślał, że kiedyś będę w Brygadzie SOS i będę obserwował, jak kosmitka i podróżniczka w czasie prowadzą radosną rozmowę... Nie, wróć, nigdy nie widziałem, by Nagato radośnie rozmawiała z kimkolwiek. Nieważne, może to i dobrze. Gdyby Nagato zrobiła się gadatliwa, chyba zacząłbym się bać. Poza tym, gdyby stała się taka jak Haruhi, której jadaczka nigdy się nie zamyka, byłoby naprawdę szkoda.
Najlepiej aby cisi pozostali cichymi.
Takie idylliczne granie w gry planszowe i popijanie herbaty może sprawić, że człowiek zapomina o istnieniu zła na tym świecie. Ale ta chwila nie trwała zbyt długo. Na wypadek, gdyby ktoś o nim zapomniał, problem od czasu do czasu lubi wpadać z wizytą.
Od strony drzwi zabrzmiało pukanie. Uniosłem głowę i spojrzałem na te obdrapane, niedrogie drzwi i przygotowałem się psychicznie. Czemu tak reaguję, zapytacie? Ponieważ w tym pokoju jest nas czworo, a Haruhi jest nieobecna. Gdyby Haruhi kiedykolwiek zapukała, uciekłbym do najdalszego kąta i szczerze bym się zaśmiał. Innymi słowy, puka nie ktoś z Brygady, a ktoś z zewnątrz. Ktokolwiek to jest, nie mam pojęcia, ale musi mieć jakiś powód, by tu przychodzić. To niepodważalny fakt, co potwierdza niedawna wizyta Kimidori.
"Idę."
Asahina pospieszyła małymi kroczkami, by otworzyć drzwi. Cóż za profesjonalistka, jakby szczerze wierzyła, że jest pokojówką. To dobrze... Ale o czym ja, do diabła, myślę?
"Hę?"
Asahina otworzyła drzwi i zamrugała, jakby zobaczyła zaskakującego gościa.
"Proszę wejść... Emm... Czy zechcecie wejść?"
Zrobiła dwa kroki do tyłu i z jakiegoś powodu zasłoniła rękami swój biust.
"Nie, dziękuję, chcę tylko coś powiedzieć z tego miejsca."
W odpowiedzi gościa słychać było ledwie wyczuwalną trwogę. Przechylił głowę do przodu i rozejrzał się do pokoju.
"Och, waszej dowodzącej nie ma..."
Maskującym trwogę w swoim głosie był nikt inny jak przewodniczący sąsiadującego z nami klubu - przewodniczący Kółka Informatycznego.
Ponieważ nikt nie kwapił się, żeby powiedzieć cokolwiek, zająłem się negocjacjami. Asahina stała jakby rażona gromem, Koizumi siedział i uśmiechał się do przewodniczącego, a Nagato po prostu dalej czytała.
"Jak możemy wam pomóc?"
Ponieważ byliśmy rówieśnikami, naturalnie chciałem być uprzejmy wobec niego. Wstałem i stanąłem przed Asahiną. Hmm? Za przewodniczącym, który nie ośmielił się przestąpić progu, kotłowała się grupa męskich uczniów, która wydawała się być jego pozbawionymi życia sługusami. Co to ma znaczyć? Chyba trochę za wcześnie na zemstę.
Gdy przewodniczący spostrzegł, że to ja idę mu naprzeciw, odetchnął z ulgą, pozwolił sobie na uśmiech, wyprostował się i rzekł:
"Proszę, trzymaj."
Nie wiedziałem, co kombinuje, znienacka podając mi pudełko z płytą CD. Bez względu na to, czy chciałem ją przyjąć, nie było powodu, aby Kółko Informatyczne obdarowało nas czymś za darmo, więc naturalnie spojrzałem na nich podejrzliwie.
"Spokojnie, nie ma powodu być podejrzliwym." - powiedział przewodniczący - "To gra komputerowa, nasza oryginalna, przez nas stworzona. Sprzedawaliśmy ją podczas festiwalu szkolnego, nie pamiętasz?"
Bez urazy, ale nie miałem wtedy zbyt wiele wolnego czasu. Jedyne, co z niego pamiętam, to koncerty zespołów muzycznych i kostium kelnerki Asahiny na stoisku z makaronem.
"Rozumiem..."
Przewodniczący Kółka Informatycznego nie okazał przygnębienia, ale widać było, że brwi mu opadły, gdy mamrotał: "To dlatego, że byliśmy w beznadziejnym miejscu…".
Jeśli chciałeś pogawędzić, to lepiej już sobie idź, zanim przyjdzie Haruhi i zrobi z tego ambaras.
"Ale przyszedłem tu nie bez powodu, więc przejdę od razu do rzeczy!"
Przewodniczący pocił się i ociągał, jakby miał coś powiedzieć. Jego sługusy tylko stały za nim, kiwając głowami z wyrazem determinacji na twarzach. Rusz się i powiedz, co masz powiedzieć.
"Zawalczmy w tej grze!"
Przewodniczący powiedział to innym tonem i raz jeszcze podał mi pudełko.
Dlaczego mielibyśmy chcieć rozegrać partię w to z Kółkiem Informatycznym? Jeśli brakuje wam graczy, to radzę wam spróbować w innych klubach.
"To nie jest gra!"
Chyba przewodniczący uparł się na nas.
"To pojedynek! Z wysokimi stawkami!"
To idź do Koizumiego. Z radością będzie z tobą grał do białego rana.
"Nie! Chcemy zawalczyć z wami wszystkimi!"
Błagam, przestań mówić o walce. Zachowujesz się, jakbyś nie wiedział, jak szybko wieści docierają do Haruhi. Jeśli ta pewna siebie egoistka cię usłyszy...
"ŁOOOOO!!!"
"UGHHHH!!!"
Po tej dziwnej wymianie zdań przewodniczący zniknął mi z pola widzenia, wykopany kompletnie na bok.
"Łoo?!"
"Przewodniczący!"
"Nic ci nie jest?"
Kilka sekund później zdystansowane sługusy zaczęły biegać w panice i doskoczyły do przewodniczącego, który teraz leżał na korytarzu, podczas gdy ja powoli kierowałem wzrok w tamtym kierunku.
"Kim wy, do diabła, jesteście?!"
Na członków Kółka Informatycznego patrzyła swoimi błyszczącymi ustami i przemawiała pięknymi ustami jedyna w swoim rodzaju Haruhi Suzumiya.
Po czymś, co było zarazem atakiem z zaskoczenia i kopniakiem z wyskoku wylądowała gładko na podłodze, wyglądając na bardzo zadowoloną z siebie.
Haruhi dumnie założyła kosmyk za ucho i powiedziała:
"Więc, oto pojawiła się Zła Organizacja. Wy musicie być tą tajną grupą, która postrzega Brygadę SOS za swoich zaprzysiężonych wrogów. Nie ujdzie wam to na sucho! Ponieważ na nas spoczywa odpowiedzialność noszenia światła tam, gdzie panuje ciemność i to my pozbędziemy się całego zła! Płotki na zawsze pozostaną płotkami, więc pospieszcie się i znikajcie stąd!"
Przewodniczący, który najpewniej uderzył głową o podłogę po upadku, jęczał z bólu, podczas gdy jego kompani siedzieli obok niego, patrząc z troską. Czyli chyba tylko ja słuchałem edyktu Haruhi.
"Haruhi, nie myśl, że cię krytykuję..."
Odkąd przyszedłem do szkoły średniej, przywoływałem Haruhi do rozsądku niezliczoną ilość razy.
"Powinnaś była chociaż go posłuchać, zanim go powaliłaś. I dzięki tobie sam nie wiem, po co tu przyszedł. Jedyne co wiem, to że chciał zmierzyć się z nami w jakiejś grze komputerowej..."
Kyon! Jeśli ktoś decyduje się mówić o walce, nie ma odwrotu. To wypowiedzenie wojny. Wszystko inne, co mówi przegrany, to tylko wymówki! Kogo obchodzi co mówi, nawet zanim ich pokonamy!"
Niczym myśliwy polujący na swoją ofiarę Haruhi ruszyła w stronę przewodniczącego i bez cienia poważania powiedziała:
"Och, to nasz sąsiad. Co on w ogóle tutaj robi?"
Dlatego powiedziałem, żebyś dała mu szansę się wypowiedzieć. A ty go posłałaś na deski, zanim dotarł do sedna.
"To dlatego," - Haruhi wydęła wargi - "że myślałam, iż Samorząd Uczniowski chce nas stąd wyrzucić. To chyba najwyższa pora, żeby przyszli. Serio, czemu ludzie ciągle do nas przychodzą, szukając kłopotów?"
"Nawet jeśli to byłby Samorząd Uczniowski, nie widzę powodu do wykopywania ich stąd."
Podczas gdy próbowałem przywołać Haruhi do porządku...
"W sumie, jak o tym pomyślę, wciąż nie zgłosiliśmy swojej działalności..."
Koizumi nagle znalazł się na zewnątrz i w zamyśleniu przypomniał o tym Haruhi. Czy z ciebie musi być taki porządnicki?
"Uhh... Brygado SOS... Nie macie wstydu..."
Po długim pojękiwaniu przewodniczący wreszcie stanął na nogi podpierany przez jego towarzyszy.
"W... W każdym razie, zawalczmy. Wiem, że nie dogadujemy się zbytnio, dlatego napisałem oświadczenie. Gdy je przeczytasz, dowiesz się, o co chodzi w tej partii."
Jeden z członków klubu wyciągnął skserowane kartki i pudełka CD i ostrożnie podszedł do nas jakby w obawie, że idzie karmić głodne lwy surowym mięsem.
"Dzięki."
Koizumi uśmiechnął się, odbierając kartki i płyty.
"Mamy grę, ale czy jest jakaś instrukcja?"
Drugi członek wyciągnął kolejny stos kartek i podał je Koizumiemu, po czym odezwał się cicho:
"Przewodniczący, wykonaliśmy zadanie. Wracajmy do naszej sali."
"Tak, wracajmy."
Ledwie pokiwał głową.
"Tak więc, raczcie wybaczyć..."
Po wyjaśnieniu zaledwie części faktów przewodniczący już szykował się do odwrotu, ale Haruhi złapała go z tyłu za kołnierz, uniemożliwiając mu to.
"Wyjaśnij wszystko jak należy, zanim sobie pójdziesz! Nie myśl, że możesz mnie uciszyć głupim pisemkiem! Teraz gadaj w języku, który zrozumie nawet ten imbecyl Kyon!"
Kogo nazywasz imbecylem?!
I ostatecznie biedny przewodniczący Kółka Informatycznego został zaciągnięty do Klubu Literackiego. Zanim którykolwiek z jego kamratów mógł pomóc swojemu przewodniczącemu, drzwi zostały zatrzaśnięte im przed nosem.
W przeciwieństwie do Haruhi, która jest aktywna każdego miesiąca w roku, gdy tylko skończył się szkolny festiwal, wszyscy w szkole wrócili do swojego normalnego, szkolnego życia. Jednakże Kółko Informatyczne nie wydawało się być tym usatysfakcjonowane i chciało coś osiągnąć. A mimo to ich przewodniczący siedział tu na metalowym krześle przerażony z dala od swoich. Sprawiał wrażenie białego maga, który oddzielił się od pozostałych członków swojej drużyny i został otoczony przez żądne krwi wampiry, nie mając już ani punktu many. Nie miał nastroju nawet na spróbowanie herbaty, którą przyrządziła mu Asahina.
Pozwólcie, że przedstawię wam w punktach to, co usłyszeliśmy podczas przesłuchania.
Przewodniczący Kółka Informatycznego wysunął następujące warunki:
1. Rozegranie partii z Kółkiem Informatycznym w grze, którą stworzyli.
2. Jeśli wygramy, komputer stojący na biurku głównodowodzącej Brygady SOS wróci na swoje pierwotne miejsce.
3. Mimo wszystko taki zaawansowany wielozadaniowy komputer tylko marnuje się w Brygadzie SOS. Komputer powinien pozostać w pokoju Kółka Informatycznego, aby w pełni wykorzystać jego potencjał. W związku z tym domagamy się jego natychmiastowego zwrotu.
4. Gdy komputer został nam odebrany, wywołał wielki ból u przewodniczącego i członków jego kółka, ale wolimy o tym zapomnieć, dlatego udawajmy, że to nie miało miejsca.
5. Ze względu na powyższe, musicie przyjąć nasze wyzwanie... Walczmy!
Oświadczenia, które podał mi Koizumi, zawierały masę niezrozumiałych zwrotów, które w sumie można podsumować tak jak wyżej. Krótko mówiąc, to była zarazem skarga i wyzwanie, ale zdążyłem przeczytać tylko kilka pierwszych linii na pierwszej stronie, zanim Haruhi wyrwała mi kartkę z ręki, domagając się, by przewodniczący przekazał to bezpośrednio. A to, co chciał przekazać, było naprawdę proste.
|