Jestem pewien, że każdy, kto doświadczył czegoś takiego, wie, jak straszne jest samotne chodzenie po szkole w ciemnościach.
Przewiesiłem kurtkę przez ramię i powoli opuściłem pokój klubowy. Niczym ninja starałem się nie wydać nawet najdrobniejszego szmeru, schodząc po schodach. Za każdym razem, kiedy znajdowałem się za rogiem, rozglądałem się przed pójściem dalej. To było naprawdę wyczerpujące! Nie miałem pojęcia, jaki był za dzień, ale wpadłbym po uszy, gdyby teraz nakrył mnie któryś z dyżurujących nauczycieli. Nie wiedziałbym, jak się z tego wytłumaczyć – tak właściwie to wolałbym, żeby ktoś wytłumaczył to wszystko mnie!
Szedłem cały spocony, wdychając przesycone wilgocią powietrze, aż dotarłem do korytarza wejściowego.
"A teraz, jak się przedstawia sytuacja..."
Gdy to powiedziałem, otworzyłem swoją szafkę na buty. W środku było czyjeś szkolne obuwie – na pewno nie moje. Natychmiast odrzuciłem możliwość otworzenia przez kogoś mojej szafki i omyłkowe zabranie moich butów. Teraz był środek lata, co oznacza, że znów trafiłem do innego wymiaru – aż dziw mnie bierze, że mam taką wyobraźnię. Obecnym właścicielem tej szafki nie byłem ja, lecz ktoś z tego świata lub wymiaru. Nie byłem tym tak zaskoczony, jak się po sobie spodziewałem. Może dlatego, że już przyzwyczaiłem się do takich rzeczy. A może po prostu dlatego, że zachorowałem na znieczulicę na zjawiska paranormalne.
"Nic na to nie poradzę."
Właściwie nie powinienem nosić obuwia przeznaczonego do chodzenia po szkole na zewnątrz, ale nie miałem innego wyboru. Moim priorytetowym celem było opuszczenie budynku. Tak jak myślałem, nocą drzwi były zamknięte na cztery spusty. Dlatego podszedłem do najbliższego okna, ostrożnie je odblokowałem i otworzyłem. Powoli odetchnąłem wonną nocną bryzą i wyskoczyłem przez okno na kamienny chodnik, na którym budziła mnie Haruhi, gdy oboje byliśmy uwięzieni w Zamkniętej Przestrzeni.
Stałem nieruchomo około dziesięciu sekund. Gdy już upewniłem się, że nikt mnie nie widzi, poszedłem dalej.
Było tak samo gorąco jak w szkole. To był typowy wilgotny upał japońskiego lata. Dopiero co opuściłem mroźną zimę, dlatego też wszystkie moje gruczoły potowe otwierały się jak szalone. Otarłem pot z twarzy długim rękawem koszuli i skierowałem się do bramy.
Teraz, gdy już byłem na zewnątrz, reszta była prosta. Zawdzięczam to nieistniejącej ochronie szkoły – pozostało mi tylko pokonać ogrodzenie i będzie po strachu. Po zeskoczeniu z ogrodzenia podniosłem kurtkę, którą przerzuciłem na drugą stronę przed przejściem przez nie, i spojrzałem na rozgwieżdżone niebo, planując, co dalej.
W tej chwili musiałem się dowiedzieć, jaki mamy dzień i godzinę. W końcu to był szmat czasu różnicy między przeszłością a przyszłością.
Sądzę, że zejście w dół wzgórza mi nie zaszkodzi. Po drodze powinien być sklep spożywczy. Gdybym zapukał do któregokolwiek mieszkania i spytał: "Jaki mamy rok i miesiąc?", pewnie zostałbym wzięty za obłąkanego ucznia szkoły średniej i zapuszkowany przez władze. Lepiej, żebym poszedł gdzieś, gdzie mógłbym uzyskać odpowiedź na to pytanie bez potrzeby zadawania go komukolwiek.
"Mimo wszystko wciąż jest gorąco..."
Już nosząc zimowy mundurek, byłem rozgrzany, a teraz dodatkowo miałem spodnie przyklejone potem do nóg. W tej chwili pałałem szczerą nienawiścią do wynalazcy syntetycznych włókien. Zresztą nie tylko w tym rzecz. Ten mundurek nie zapewniał ani trochę ciepła zimą. Został tak zaprojektowany, żeby fajnie wyglądać.
Fakt, że znów mamrotałem o takich rzeczach był niezbitym dowodem na to, że mój mózg znów pracował prawidłowo. Zamiast marznąć zimą, czekając na nadejście wiosny, zdecydowanie wolę narzekać na letni upał, chłodząc się wachlarzem. Poza tym miałem zbyt wielu wspomnień mojego pierwszego lata w szkole średniej. I choć były one fizycznie i umysłowo wyczerpujące, gdy już mam je za sobą, stwierdzam, że wcale nie były takie złe. Przynajmniej mogłem zobaczyć Asahinę w stroju kąpielowym. Zimą chyba nie mieliśmy żadnego wydarzenia rekreacyjnego w Brygadzie SOS.
Schodząc w dół, umysł zaczął wypełniać się smakiem hot potu, którego nie dane mi było skosztować. Po piętnastu minutach w końcu zauważyłem podświetlany znak. To był sklep spożywczy, do którego czasem wstępowałem, żeby kupować coś na ząb w drodze powrotnej do domu. Przynajmniej dowiedziałem się kolejnej rzeczy. Jest to godzina, o której sklepy jeszcze nie są zamknięte.
Ledwie otworzyły się automatyczne drzwi, wszedłem do środka i rozejrzałem się wokoło. Przyzwyczajenie się do chłodu zapewnianego przez klimatyzację zajęło mi chwilę. Przez ten czas wpatrywałem się w tarczę zegara wiszącego na ścianie.
W pół do dziewiątej.
Słońce już zaszło, czyli mamy dwudziestą trzydzieści.
A co z datą? Który to rok? Na regale znajdowała się cała masa różnorakich gazet. Każda się nada. Wybrałem pierwszą z brzegu, którą był dziennik sportowy, i zacząłem szybko przeglądać zawartość. Nie obchodzi mnie, co tu jest napisane. Nawet najgorszy szmatławiec z wiadomościami wysmażonymi przez najdzikszą wyobraźnię nie posunąłby się do podania fałszywej daty w nagłówku, prawda?
Wzrok zatrzymał się w pewnym punkcie, a wtedy to zobaczyłem.
Rząd liczb, który dla niektórych mógłby być szczęśliwy, znalazł się w moim polu widzenia.
Który to rok? Zachowując się tak, jakbym chciał zjeść tę gazetę, ostrożnie odczytywałem raz jeszcze wydrukowany w nagłówku rok. Zirytowany ekspedient rzucił na mnie okiem, ale w tej chwili miałem to w głębokim poważaniu.
W kółko odczytywałem rok cyfra po cyfrze. Gdybym odjął od roku, z którego przybyłem – kiedy jeszcze trwał mroźny grudzień – rok napisany na tym dzienniku... Nawet dzieciak poznałby rozwiązanie tak prostego działania matematycznego.
"A więc to tak, Nagato..."
Uniosłem głowę znad gazety i westchnąłem głęboko, patrząc się w sufit.
Radośnie romantyczny festiwal Tanabata.
Tanabata trzy lata temu... Co się wtedy stało?
Tanabata "tego roku" była jak rapsodia. Po wypisaniu naszych życzeń i powieszeniu ich na pędzie bambusa zgodziłem się na prośbę Asahiny i wybraliśmy się trzy lata wstecz do tego dnia. A wtedy spotkałem dorosłą Asahinę, która pokierowała mnie tamtej nocy do gimnazjum we Wschodniej Dzielnicy. Tym sposobem trafiłem na siódmoklasistkę Haruhi, chcącą przejść przez ogrodzenie, która zaprzęgła mnie do pomocy w napisaniu białą kredą na szkolnej bieżni wiadomości dla wszechświata.
Po tym wszystkim wziąłem na plecy Asahinę (małą), która zgubiła swoje urządzenie do podróży w czasie zwane TPDD, i zabrałem ją do drogiego apartamentu Nagato, gdzie oboje spaliśmy przez trzy lata, by wrócić tam, skąd przybyliśmy...
"To oznacza..."
To było łatwiejsze niż proste działanie matematyczne. Wszystko, co musiałem zrobić, to zrekonstruować wszystko to, co robiłem tego dnia. Właśnie tak, dotarłem do sedna sprawy, do rozwiązania, dzięki któremu uda się przywrócić ten pokręcony świat do normy.
Musi tak być, nieprawdaż?
Nogi miałem jak z galarety, nie ze strachu, lecz przez wstrząs który doznałem, gdy zdałem sobie sprawę, że trzeba zrobić coś ważnego.
Trzy lata temu. Tanabata. Gimnazjum we Wschodniej Dzielnicy. Tajemniczy znak. John Smith.
Gdy tak łączyłem pozornie niepowiązane ze sobą elementy układanki, znalazłem rozwiązanie. To był prosty, a zarazem logiczny wniosek. Powtórzyłem poprzednie zdanie:
"To oznacza..."
One są tutaj.
Prowokująco czarująca Asahina (dorosła) i Yuki Nagato w trybie oczekiwania.
Dwie pomocne osoby, które mogłyby mnie wesprzeć, znajdowały się tym miejscu i czasie.
Odrzuciłem gazetę i wystrzeliłem ze spożywczaka, po drodze zbierając myśli.
Pamiętam, że gdy po raz pierwszy przeniosłem się w trzy lata wstecz, czyli do obecnej teraźniejszości, Asahina obudziła mnie na ławce w parku przy Stacji Kouyouen i powiedziała: "Jest dziewiąta w nocy". Jeżeli będę biegł przez całe pół godziny, powinienem tam dotrzeć na czas. Jedynym problemem było to, czy sprawca tego bałaganu nie zmienił i tego okresu. Jeśli tak się stało, wtedy nie znajdę tam drugiego siebie. Muszę spotkać się albo z dorosłą Asahiną, albo z Nagato w jej drogim apartamencie, ewentualnie z obiema. To oznacza, że muszę udać się w dwa miejsca. Pytanie brzmi: gdzie najpierw?
Nagato powinna być u siebie przez cały czas, więc mogę do niej pójść w dowolnej chwili, dlatego lepiej zobaczyć się najpierw z Asahiną (dużą) w określonym miejscu i czasie.
To dorosła Asahina ubrana jak nauczycielka dała mi wskazówkę odnośnie Królewny Śnieżki, po czym szybko odeszła do jeszcze odleglejszej przyszłości niż Asahina, którą znam. Wspomnienie jej wesoło szczypiącej twarz młodszej siebie było wciąż świeże.
Ta Asahina musi wiedzieć kim jestem, nie ma co do tego wątpliwości.
Choć park wcale nie mieścił się daleko od stacji, nie było wielu ludzi. Może dlatego, że było już bardzo późno. To pora odpowiednia dla różnych podejrzanych typów. To Ziemia Obiecana dla czubków... W sumie tak samo myślałem, gdy przyszedłem tu po raz pierwszy w czasie tej pamiętnej Tanabaty.
Nie miałem ochoty na robienie efektownego wejścia, dlatego szedłem pod osłoną nocy wzdłuż ceglanego muru parku. Choć mówi się na to "mur", sięgał mi tylko do pasa, a na nim znajdowała się siatka, a na dokładkę była tu cała gama różnorakich krzaków, co sprawiało, że ukrycie się tutaj było dziecinnie proste za dnia, a co dopiero nocą. Musiałem tylko uważać na przechodniów, którzy mogliby uraczyć mnie podejrzliwymi spojrzeniami za moimi plecami.
Zlokalizowałem ławkę, na której obudziłem się pamiętnego dnia, i powoli przesuwałem się wzdłuż murku, żeby znaleźć idealną kryjówkę.
Dochodziła dziewiąta w nocy.
To, co robię, można by nazwać podglądaniem. Gdy tylko wychyliłem głowę z krzaków, zobaczyłem to, co chciałem.
"Oto i ja."
Czuję się tak, jakbym oglądał siebie w filmie. Również czuję się tak, jakbym oglądał siebie z perspektywy trzeciej osoby.
"Ale jak to wyjaśnić?"
Ławka znajdowała się pod świecącymi latarniami, tak jakby skąpana w jasnym świetle. Choć znajdowała się trochę daleko, nie mogłem się mylić, dwoje ludzi na niej nosiło mundurki North High. Tak jak pamiętałem.
Siedzieliśmy tam ja z przeszłości i Asahina.
Ten drugi "ja" leżał na ławce z głową opartą na kolanach Asahiny. Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie śniłem o niczym sprośnym. Jeśli człowiek nie ma przyjemnych snów, gdy śpi na najwspanialszej poduszce świata, to nie ma mowy, by mógł spokojnie przespać się gdziekolwiek.
Wykorzystywana jako poduszka Asahina od czasu do czasu patrzyła na mnie, jak śpię na jej kolanach, albo lekko dmuchała mi w ucho, ewentualnie bawiła się nim. W mordę, ale mu zazdroszczę... Nie, chwila, dlaczego zazdroszczę samemu sobie?
Przez chwilę miałem ochotę wykopać stamtąd drugiego "mnie" i zająć jego miejsce, ale ostatecznie zdecydowałem się powstrzymać pokusę. "Ja" z tamtego dnia nie widział wtedy drugiego "mnie". Gdybym działał pochopnie, wszystko mogłoby się skomplikować, prawda? I bez tego kontinuum czasoprzestrzenne było wystarczająco pokręcone. Skomplikowanie go samemu jest ostatnią rzeczą, na jaką mam ochotę.
Powstrzymując niemądrą impulsywność swojego ciała, kontynuowałem podglądanie. Im dłużej o tym myślałem, tym bardziej cieszyłem się z faktu, że potrafiłem zachować spokój w takiej dziwacznej sytuacji.
Z takimi myślami kontynuowałem obserwację. Asahina poruszyła wiśniowo-czerwonymi ustami i powiedziała coś. "Ja", śpiący na jej kolanach, lekko się poruszył i zaczynał się budzić. W tej kryjówce niczego nie usłyszałem, ale doskonale pamiętam, że Asahina powiedziała "Och, już się obudziłeś?".
Po krótkiej rozmowie z Asahiną, zmęczona przechyliła głowę i usnęła na "moim" ramieniu...
Krzaki za ławką zaszeleściły i pojawiła się ta osoba.
W białej bluzie z długimi rękawami i niebieskiej spódniczce mini – tego przebrania nauczycielki w życiu nie zapomnę.
Nim skończył się maj, napisała mi liścik, w którym prosiła o spotkanie ze mną, a potem dała mi wskazówkę dotyczącą Królewny Śnieżki. Powiedziała mi nawet o swoim znamieniu w kształcie gwiazdy. I właśnie wtedy, w dzień Tanabaty, uśpiła Asahinę (młodszą) i nim zniknęła, skierowała mnie tam, gdzie była Haruhi...
To dorosła Asahina.
Jej wzrost i ciało zmieniły się przez te kilka lat, gdyż przybyła z odleglejszych czasów niż młodsza podróżniczka w czasie Asahina – to mogła być tylko Asahina (duża).
Było tak jak ostatnim razem.
Fakt, sam tam byłem podczas Tanabaty trzy lata temu, a to, co tu się działo, było takie samo, jak pamiętałem.
Dorosła Asahina najpierw chwilę porozmawiała ze "mną", potem uklękła, żeby poszczypać twarz Asahiny (małej) i pogładzić jej ciało, a następnie wstała i znów powiedziała coś do "mnie".
"Jej zadaniem było sprowadzenie cię tutaj, jednak od teraz to ja będę twoim przewodnikiem."
"Um, tylko co..."
Chyba to powiedziała.
Po wyjaśnieniu wszystkiego "mnie" i "mojej" opadłej szczęce duża Asahina odeszła i opuściła promień światła latarni. Teraz zauważyłem, że kierowała się w stronę wyjścia znajdującego się w przeciwnym kierunku do tego prowadzącego do gimnazjum we Wschodniej Dzielnicy.
"Ja" wciąż stał ogłupiały, patrząc na małą śpiącą Asahinę i zastanawiał się nad czymś. Chciałem przypomnieć sobie, o czym "ja" mógł myśleć, ale po kilku sekundach darowałem sobie wspominanie dawnych czasów, żeby nie stracić z oczu dorosłej Asahiny.
Wybiegłem z krzaków, w których się ukrywałem, i szedłem szybko wzdłuż granicy parku. Nie było już potrzeby ukrywania swojej obecności, ponieważ gdy byłem "mną", "ja" mnie nie dostrzegł. Wtedy "moja" uwaga nie była skupiona na mnie, przybyłym z innego czasu. W ogóle "ja" nie wiedział, że w tym czasie był tu inny ja. To miało sens, ponieważ jeszcze wtedy "ja" z przeszłości nie zdawał sobie sprawy z tego, jak porąbane będzie kontinuum czasoprzestrzenne. Nie musiałem już dłużej obserwować "mnie", który był zbyt zajęty dźwiganiem na plecach Asahiny, gdyż miałem inne zmartwienia. Zdecydowałem się odejść.
Gdy minąłem następny róg, dostrzegłem ją jakieś sto metrów dalej. Szła odwrócona plecami do mnie. Stukoty wydawane przez jej buty na wysokich obcasach brzmiały melodyjnie. Nie wydawała się spieszyć – i w to mi graj, bo mnie bardzo zależało na szybkim spotkaniu z nią. Jeśli teraz ją zgubię, wtedy wszelkie trudności, przez które musiałem przejść, okażą się kompletnie bezsensowne.
Idąc szybszym krokiem, skróciłem dystans do niej. Pod słabym światłem latarni jej długie nogi i falujące włosy wydawały się lśnić. Choć widziałem ją od tyłu, byłem pewien, że to ona.
Chwilę później dogoniłem ją i zawołałem:
"Asahino!"
Zatrzymała się. Spokojne odgłosy jej butów uderzających o ziemię ucichły. Brązowe włosy z tyłu zakołysały się. Jak w zwolnionym tempie odwracała się do mnie.
Zastanawiałem się, co powie.
Hę? Czy my się przed chwilą nie pożegnaliśmy?
Przez cały czas szedłeś za mną? Nie powinieneś był.
Hej, gdzie druga ja?
Ostatecznie nie padło żadne z tych zdań.
"Dobry wieczór, Kyon."
Na prześlicznej twarzy, takiej jak zapamiętałem, pojawił się promienny uśmiech, którym mnie powitała.
"Minęło trochę czasu. To znaczy dla ciebie."
Dorosła Asahina puściła oczko, gdy to powiedziała. To był niewątpliwie ten uśmiech, który widziałem pięć miesięcy temu.
Z miną uspokojonego dziecka Asahina (duża) powiedziała:
"Dzięki Bogu udało nam się znowu spotkać. Właściwie, to bałam się, że mogłam popełnić jakiś błąd."
"Wciąż jestem bardzo niezdarna." - powiedziała Asahina i uroczo wysunęła język. To był tak czarujący ruch, że nagle zrobiło mi się miękko w całym ciele. Ale jeśli teraz rozpłynę się ze szczęścia i wpłynę do kanałów, wszystko będzie stracone.
Ta Asahina wiedziała, co miałem dalej zrobić.
Starając się kontrolować język, który dorobił się własnej woli, przemówiłem:
"Asahino, wiedziałaś, że tu przyjdę. Wiedziałaś, że wrócę do tego czasu i miejsca, prawda?"
"Tak," - kiwnęła głową - "ponieważ to był fakt z góry ustalony."
"W tamtą Tanabatę mała Asahina sprowadziła mnie do Tanabaty sprzed trzech lat... czyli dzisiaj. To ty zaaranżowałaś naszą wycieczkę w czasie, czy tak?"
"Tak, to był warunek wstępny. Inaczej nie byłoby cię tutaj."
Gdybym nie poszedł do gimnazjum we Wschodniej Dzielnicy i nie narysował tego graffiti, nie powiedziałbym Haruhi z siódmej klasy, że nazywam się "John Smith". Oczywiście, to by oznaczało, że Haruhi ucząca się w pierwszej klasie Szkoły Kouyouen nigdy nie słyszałaby tego nazwiska. Innymi słowy, nie miałbym żadnej nadziei. Poza nazwiskiem nie byłoby żadnego związku między mną a Haruhi, z którą byłem ledwie kilka godzin temu. W rezultacie nasza piątka nie zebrałaby się w pokoju klubowym i Program Wyjściowy nie zostałby uruchomiony.
I w tej chwili w mojej głowie pojawiło się pytanie. Tym innym Johnem Smithem... Czy to możliwe?!
"To jesteś ty, Kyon. Obecny ty."
Asahina (duża) obdarowała mnie uśmiechem pięknym jak biała róża.
"Rozmowa na stojąco jest trochę męcząca, znajdźmy jakieś miejsce, gdzie można usiąść. Wciąż mamy czas."
Moc jej uśmiechu i słów była na tyle duża, że rozwiała całą otaczającą mnie niepewność.
Skoro jest tu starsza Asahina, to znaczy, że przyszłość wciąż istnieje. Nie ta chaotyczna po 18 grudnia, lecz przyszłość, z której pochodzimy ja, Haruhi i Asahina, którą znam.
Musi być jakiś sposób.
W pewnym stopniu odzyskałem pewność siebie, która mnie uspokoiła. Jakby chcąc jeszcze bardziej ją zwiększyć, Asahina kontynuowała:
"Od teraz moim zadaniem będzie prowadzenie ciebie. Później jednak będziesz zdany na siebie. Ja będę tylko cię pilnowała."
Puściła do mnie oczko, przez które zrobiło mi się miękko w nogach.
Wróciliśmy do parku i usiedliśmy na ławce, na której Asahina (mała) i "ja" siedzieliśmy chwilę temu. Gdy siadała, Asahina wyglądała tak, jakby miała do czynienia z kruchym, wiekowym zabytkiem. Sam również siadałem powoli z podobnie poważną miną. Ławka wciąż była pod wpływem ciepła, jakie daliśmy jej ja i Asahina pięć miesięcy temu, gdy przenieśliśmy się trzy lata wstecz.
Spytałem szybko:
"Czy coś się stało z biegiem czasu? Wiem, że czas, z którego pochodzę jest związany z tą Tanabatą. Gdyby tak nie było, nie zjawiłbym się tutaj. Więc, Asahino... Czy to oznacza, że między przyszłością, z której pochodzisz i alternatywną przyszłością, z której ja pochodzę, nie ma żadnego związku?"
"Nie mogę zdradzić ci szczegółów."
Tak też myślałem, pewnie to jedna z tych "Tajnych Informacji", co?
"Nie."
Duża Asahina pokręciła głową:
"Nie mogę wyjaśnić ci tego w żaden zrozumiały sposób. Nasza Teoria kontinuum czasoprzestrzennego jest oparta na specyficznych pojęciach. Ciężko jest to ująć w słowa tak, żebyś zrozumiał. Pamiętasz jeszcze dzień, kiedy wyjawiłam ci moją prawdziwą tożsamość?"
Pewnie, siedzieliśmy nad brzegiem rzeki, liście kwitnącej wiśni padały wokół, a Asahina, którą do tej pory uważałem tylko za uroczą drugoklasistkę, wyjawiła szokującą prawdę o byciu podróżniczką w czasie.
"Czy wtedy nie powiedziałam czegoś, co było trudne do zrozumienia? Właśnie. Gdybym ci to wyjaśniła, zrobiłabym ci tylko większy zamęt w głowie."
Starsza Asahina delikatnie uderzyła się w bok swojej głowy, tak jakby w nią pukała, jednocześnie puszczając oczko. Wszystko, co robi, bez wyjątku, jest po prostu seksowne.
"To pojęcie trudne do wyjaśnienia słowami może zostać najwyżej przekazane innymi sposobami. Rozumiesz?"
Ni w ząb. To było tak, jakby próbowała nauczyć przedszkolaka rachunków różniczkowych. Asahina tłumaczyła, podczas gdy ja już miałem zawroty głowy.
"Um, ale wkrótce zrozumiesz. Na pewno. To wszystko, co mogę powiedzieć."
Wkrótce zrozumiesz. Od kogo ja to już słyszałem? Ach tak, od Nagato. Nagato powiedziała mi to samo... Zaraz, chwila.
Synapsy w mózgu uruchomiły przebłysk inspiracji, gdy tak zareagowałem,
"Zanim zaczęły się wakacje... Podczas incydentu z gigantycznym świerszczem Nagato mówiła coś... Mówiła, że komputery w przyszłości nie będą takie jak teraz. Czy to znaczy..."
"Wow, imponujące. Jeszcze to pamiętasz? Zgadza się, odpowiednik komputerów bądź tak zwanego Internetu w tamtej przestrzeni czasowej, um... Nie będzie istniał w sensie materialnym, raczej jako bezkształtny zmysł w naszych mózgach. To samo tyczy się TPDD."
Przedmiot, który nie powinien był zniknąć, lecz zaginął.
"Czy to urządzenie do przenoszenia się w czasie?"
"To Urządzenie Niszczące Płaszczyznę Czasową."
Czy to nie powinna być Tajna Informacja?!
"Cóż, wtedy była dla mnie tajna. Jednak obecnie mam znacznie luźniejsze zasady. Fakt, że mogłam tu przybyć, oznacza, że musiałam na to ciężko pracować."
Asahina z dumą wypięła pierś, guziki jej bluzki wyglądały tak, jakby zaraz miały wystrzelić. Moim oczom ukazało się ciało o fizycznie niemożliwych proporcjach, co normalnie pewnie by mnie oczarowało, lecz niestety, nie byłem w nastroju do nasycania oczu takim widokiem. Pytałem dalej."
"Jaki jest tego powód? Wiem, że przyszłość, z której pochodzę, zmieniła się, ale kiedy nastąpiła ta zmiana?"
"O więcej szczegółów powinieneś zapytać Nagato w tym okresie. Ja mogę powiedzieć ci tylko jedno: zmiana w płaszczyźnie czasowej, z której pochodzisz, nastąpiła trzy lata później od "teraz", o poranku 18 grudnia."
Czyli jak dla mnie dwa dni temu. Czyli to płaszczyzna czasowa się zmieniła? W takim wypadku... Raz jeszcze starałem się przypomnieć sobie dwie możliwości zasugerowane przez Koizumiego. Wychodzi na to, że teoria o świecie dotkniętym zmianami jest prawidłowa.
"Zgadza się. Nocą dane kontinuum czasoprzestrzennego... to znaczy, cały świat się zmienił. Tylko twoje wspomnienia pozostały nietknięte. To był olbrzymi wstrząs czasowy wyczuwalny nawet w odległej przyszłości."
To nie tak, że nie interesowało mnie czym jest kontinuum czasoprzestrzenne albo wstrząs czasowy. Po prostu nie miałem czasu drążyć tych niesłychanych tematów, gdyż miałem istotniejsze pytania.
"Asahina, czy to dlatego, że musisz odwrócić tę wielką zmianę w przyszłości, w którą i ty jesteś zamieszana, czekałaś tutaj na mnie?"
"Sama nie mogę tego zrobić," - mina jej zrzedła - "potrzebowałabym pomocy Nagato. Oczywiście nie mogłabym zrobić tego i bez ciebie."
"Kto jest sprawcą tego zamieszania? Na myśl przychodzi mi tylko Haruhi."
"Nie."
Z twarzy Asahiny zniknął uśmiech i powiedziała poważnym tonem:
"To nie przez Suzumiyę. Sprawcą jest ktoś inny."
"Czy to jakaś nieznana osoba? Na przykład podróżnik międzywymiarowy z innego świata, którego jeszcze nie spotkałem albo ktoś taki..."
"Nie."
Asahina przerwała mi ze zmartwioną miną i powiedziała:
"To ktoś, kogo bardzo dobrze znasz."
|