Skoro o tym mowa, dziś spóźniłem się na spotkanie. Gdy już miałem wychodzić poczułem, że moja torba jest cięższa niż zwykle. Odsunąłem więc zamek i zerknąłem do środka. Zamiast moich ubrań i szczoteczki do zębów zobaczyłem w niej moją siostrę. Noc wcześniej krzyczała jak oszalała: "Ja też chcę jechać!", gdy oznajmiłem, że jadę z Haruhi i przyjaciółmi na wycieczkę. Przez dwie godziny próbowałem ją pocieszyć, ale nigdy bym nie przypuszczał, że wejdzie mi do torby. Wyciągnąłem ją i poddałem przesłuchaniom, by zdradziła mi, gdzie ukryła moje rzeczy. Próbowałem być dobrym gliną, złym gliną, ale ona wciąż milczała. "Jeśli mi nie powiesz, nie kupię ci żadnego prezentu! Wszystko przeznaczę na przekąski dla Brygady SOS!".
Brygada zebrała się rogu kabiny drugiej klasy, rozmawiając i jedząc przekąski, które kupiłem. Właściwie to usta nie zamykały się tylko Haruhi i Koizumiemu.
"Kiedy tam wreszcie dotrzemy?"
"Sądząc po prędkości promu, powiedziałbym, że za jakieś sześć godzin. Zgodnie z planem, będą już tam na nas czekać w porcie. Potem jakieś pół godziny popłyniemy motorówką, aż w końcu dotrzemy do wyspy z rezydencją. Nigdy tam jeszcze nie byłem, więc nie mam pojęcia, jak tam jest."
"Stawiam, że to dziwna posiadłość. Znasz może nazwisko architekta?" - zapytała Haruhi.
"Tak szczegółowych pytań nie zadawałem. Wiem tylko, że jakiś był zatrudniony."
"Nie mogę się doczekać."
"Byłoby wspaniale, gdyby spełniła twoje oczekiwania, ale sam tam nigdy nie byłem. Jednak dla kogoś, kto zbudował posiadłość na samotnej wyspie, musi być ona wyjątkowa." - powiedział Koizumi, ale ja na to nie liczyłem.
Haruhi pewnie wyobrażała sobie, że architekt musiał nie spać przez trzy noce nim stworzył projekt, cierpiąc na zatrucie alkoholowe, i rysował plany podczas pijackich drzemek. Nie chcę mieszkać w takim domu. Zwykły kurort mi wystarczy. Dziękuję bardzo, wolę tradycyjne japońskie śniadania. Jeśli dwór miałby nazwę, Haruhi pewnie zostałaby seryjną morderczynią, by tylko sprowokować jakieś wydarzenia.
"Wyspa! Posiadłość! Nie ma nic lepszego na wycieczkę Brygady SOS. To będą idealne wakacje."
Haruhi była tak ożywiona, że reszta brygady mogła tylko patrzeć na nią w milczeniu.
Statek kołysał się na falach, a my nie mieliśmy nic do roboty, więc po sugestii Koizumiego zagraliśmy w Go Fish. Koizumi, który przegrywał od samego początku, musiał kupić napoje dla wszystkich. Wziąłem swoją dolę i piłem w milczeniu.
Nic nie mogłem poradzić na to, że miałem złe przeczucia co do czekającej na nas wyspy. Asahina chyba też.
Po spożyciu na dwa łyki swojego napoju, Haruhi rzekła:
"Mikuru, okropnie wyglądasz, masz chorobę morską?"
"Nie... Chociaż może." - odpowiedziała, a Haruhi jej odparła:
"Wyjdź na świeże powietrze. Nie ma to jak cieszyć się bryzą na pokładzie. Chodźmy!"
Chwyciła Asahinę za rękę i uśmiechnęła się.
"Nie martw się, nie wepchnę jej do morza. Chociaż nagłe zniknięcie pasażerki nie byłoby chyba złym pomysłem."
"Co?!"
Haruhi uderzyła Asahinę w plecy.
"Żartowałam! To wcale nie byłoby zabawne. Lepiej, żeby statek uderzył w górę lodową lub został zaatakowany przez gigantyczną kałamarnicę. Nie jestem osobą, która pakuje wszystkich w kłopoty tylko dla zabawy!"
Chyba lepiej sprawdzę, gdzie są łodzie ratunkowe. Oczywiście nie sądzę, żebyśmy w środku lata na japońskich wodach trafili na górę lodową, ale możliwe, że nagle zaatakuje nas jakiś morski potwór. Spojrzałem na Koizumiego. Jeśli coś nas zaatakuje, będziemy na ciebie liczyć! Nie wiem, czy czytał mi w myślach, ale odpowiedział uśmiechem. Nagato natomiast dalej wpatrywała się w ścianę.
Haruhi nawijała bez końca:
"Na najlepsze wydarzenia oczywiście trafimy na wyspie! Koizumi, chyba się nie zawiodę?"
"Nie ma dokładnej definicji tego, co można uznać za wydarzenie."
Koizumi powiedział spokojnie:
"Ja też mam nadzieję na udany wyjazd." - i rzucił enigmatyczny uśmiech.
Mimo że miał swoją zwykłą minę, patrzyłem podejrzliwie na tego espera, próbując domyślić się, co kryje się za jego uśmiechem. Szybko się poddałem. Z jego uśmiechem jest tak jak z twarzą bez wyrazu Nagato - nie można nic odczytać. Naprawdę powinien okazywać więcej emocji. Oczywiście nie aż tyle co Haruhi.
A ona właśnie nuciła piosenkę, wyciągając Asahinę z kabiny. Ta wielokrotnie obracała się, mając nadzieję, że pójdę z nią. Być może zbyt dużo myślałem, ale nie chciałem niszczyć nastroju Haruhi, więc niech sobie idą.
Może i Haruhi jest szalona, ale tuż przed wrzuceniem do morza pewnie uratowałaby Asahinę. Modliłem się o to, patrząc w sufit. Później wyciągnąłem poduszkę z torby i położyłem się. Jutro pewnie będę musiał wcześnie wstać, więc lepiej trochę się zdrzemnę.
Śniło mi się, że robiłem coś dziwnego, ale gdy tylko zastanowiłem się, co to było, zostałem obudzony przez fale dźwiękowe wydawane przez Haruhi.
"Nie śpij, kretynie! Wstawaj! Złapałeś w ogóle klimat tej wycieczki? Skoro już śpisz, to czego można od ciebie oczekiwać?"
Chyba gdy spałem, prom przybijał do wyspy, na której była przesiadka. Poczułem, że poniosłem dotkliwą stratę.
"Najważniejszy jest pierwszy krok! Ty nie potrafisz się niczym cieszyć. Spójrz na innych. W ich oczach widać ogromne oczekiwania co do tej wycieczki!"
Podążyłem wzrokiem za palcem Haruhi w kierunku trzech sługusów przygotowujących się do wyniesienia bagażu z promu.
Uśmiechnięty młodzieniec powiedział:
"Daj mu spokój, Suzumiya, on próbuje zaoszczędzić energię na wycieczkę. Pewnie przez całą noc zastanawiał się, jak będzie nas zabawiał!"
Słuchałem irracjonalnego wytłumaczenia Koizumiego, obserwując marionetkową twarz Nagato i szczenięcy wzrok Asahiny, i starając się dostrzec choć cień blasku w ich oczach.
"Już dotarliśmy?" - mruknąłem.
Długa podróż w towarzystwie członków Brygady SOS. Nie, lepiej o tym nie wspominajmy. Oddałem się swojemu pragnieniu i uciąłem sobie długą drzemkę. W efekcie straciłem okazję na spędzenie czasu z Asahiną w eleganckiej kabinie.
Kurcze, to takie frustrujące. Jak mogłem pozwolić, by moje wakacje stały się właśnie takie? Jak na razie mogę jedynie wspominać z nich grę w Go Fish. Czy nie powinienem robić czegoś bardziej interesującego na promie? Jak dzielenie się przemyśleniami z innymi na pokładzie w powiewach bryzy?
Naprawdę czułem, że moje 'stare ja' kopie mnie w klatkę piersiową i zrobiłem się potwornie senny.
Chwyciłem się za głowę, będąc skazanym na ten los bez końca.
Klik!
Od jasnego światła zakręciło mi się w głowie.
Odwróciłem wzrok w kierunku dobiegającego dźwięku i zobaczyłem Asahinę trzymającą aparat z uroczym uśmiechem na jej anielskiej twarzy.
"He he! Zrobiłam ci zdjęcie, jak się budziłeś."
Miała minę przedszkolaka, który właśnie zrobił jakiś kawał.
"Pstryknęłam ci też kilka zdjęć, gdy spałeś. Zasnąłeś na dobre."
Nagle oprzytomniałem. Dlaczego Asahina potajemnie mnie fotografuje? Czy aż tak chciała, by zdjęcia wyszły fatalnie? Może zamierzała umieścić je w ślicznej ramce i włożyć pod poduszkę, by mogła mówić mi co noc 'dobranoc'? W sumie to nie takie złe.
Jeśli chciałaś moje zdjęcie, mogłaś mi powiedzieć, chętnie bym dla ciebie pozował. Mógłbym ci nawet dać swój album, który gdzieś mi się zapodział.
Jednak gdy snułem takie przypuszczenia, Asahina wręczyła aparat Haruhi.
"I co tak szczerzysz zęby, Kyon? Wyglądasz jak idiota. Lepiej wytrzyj twarz."
Haruhi zaczęła się rozglądać, jakby chciała sprzedać kilka ekskluzywnych zdjęć do gazety. Po chwili włożyła aparat do swojej torby.
"Mianowałam Mikuru głównym fotografem Brygady SOS. Zdjęcia nie służą do zabawy. Chcę zapisać dla potomności na kliszy wszystkie wydarzenia, w których weźmiemy udział. A ta głupia robi same bezużyteczne zdjęcia. Od teraz ma słuchać moich wytycznych."
Więc jaką wartość ma moja zaspana twarz?
"Ponieważ nie masz w sobie za grosz poczucia obowiązku, wszędzie rozwieszę zdjęcia twojej zaspanej twarzy jako ostrzeżenie! Słuchaj! To niemoralne, żeby podwładny spał, gdy jego dowódca czuwa!"
Haruhi spojrzała na mnie z taką miną, że ciężko było określić, czy jest ona groźna, czy radosna. Wiedziałem, że nie ma co pytać się jej o to, kiedy ustaliła owe zasady. Równie dobrze mogę dobrze się bawić.
"W porządku. Czyli chodzi ci o to, że nie możemy położyć się prędzej od ciebie, tak? Więc jeśli ty się położysz przed nami, będę mógł dorysować ci wąsy na twarzy?"
"Co ty mówisz? Masz zamiar zachowywać się aż tak dziecinnie? Oznajmiam ci, że mogę być bardzo czujna. Jestem w stanie wziąć odwet nawet podczas snu. Poza tym ryzykujesz karą śmierci, jeśli zrobisz coś głupiego dowódcy."
"Hej, Haruhi. W większości rozwiniętych krajów kary śmierci już się nie wykonuje. Co ty na to?"
"Dlaczego miałabym komentować systemy karania w innych krajach? Obce państwa są nieważne, natomiast wyspa tak!"
Podnosząc torbę, jednocześnie modliłem się, by nic się nie wydarzyło.
Statkiem zatrzęsło. Może już dokujemy? Pozostali pasażerowie, w grupach po dwie i trzy osoby, udawali się do wyjścia.
"Tajemnicza wyspa, tak?"
Jaka wyspa na nas czeka? Niech to tylko nie będzie jedna z tych, które nagle pojawiają się na morzu, albo pływają.
"Nie martw się."
Koizumi skinął głową, jakby czytał w moich myślach.
"Ta wyspa to nic szczególnego. Nie ma na niej potworów ani szalonych naukowców. Gwarantuję."
Twoje gwarancje w ogóle do mnie nie przemawiają. Spojrzałem pytająco na bladą twarz Nagato.
"..."
Odpowiedziała mi milczeniem. Jeśli są tam jakieś potwory, ona powinna pomóc nam je pokonać.
Liczę na ciebie, kosmitko.
Statek ponownie się zatrząsł.
"Aaaa!"
W mgnieniu oka Nagato złapała Asahinę, która straciła równowagę i upadała w jej stronę.
Gdy przybiliśmy, czekał na nas kamerdyner i pokojówka.
"Witam, panie Arakawa. Mnóstwo czasu minęło, odkąd ostatni raz się widzieliśmy." - powiedział głośno Koizumi, podnosząc rękę w powitaniu.
"Panienkę Mori również witam. Dziękuję, że zadaliście sobie tyle trudu, by nas odebrać."
Koizumi odwrócił się i spojrzał na nasze otwarte szczęki, a potem wzruszył śmiesznie ramionami jak aktor teatralny próbujący zaimponować publiczności. Uśmiech miał cztery razy szerszy niż zwykle.
"Pozwólcie, że wam przedstawię. Pan Arakawa jest kamerdynerem, a panienka Mori pokojówką w posiadłości. Będzie ona odpowiedzialna za opiekę nad nami. Pewnie już domyśliliście się po ich strojach."
To nie było trudne. Spojrzałem na dwie kłaniające się nam postacie. Myślę, że można to opisać jednym słowem: "czarujące".
"To musiała być dla was długa podróż. Nazywam się Arakawa i jestem kamerdynerem."
Starszy dżentelmen z siwymi włosami, wąsem i brwiami ubrany w smoking, powitał nas i ukłonił się ponownie.
"Ja nazywam się Mori Sonou i jestem pokojówką. Miło mi was poznać."
Dziewczyna stojąca obok niego również ukłoniła się pod tym samym kątem, a następnie obydwoje podnieśli głowy w tej samej chwili. Niejeden zastanowiłby się, ile razy to ćwiczyli.
Pan Arakawa wyglądał na starszego człowieka, ale trudno było powiedzieć, ile miał lat, podczas gdy panienka Mori wydawała się być bardzo młoda. Wyglądała na swój wiek, czy miała tylko odmładzający ją makijaż? A może taka po prostu jest?
"Kamerdyner i pokojówka?"
Haruhi mruknęła ze zdziwieniem. Moja reakcja była taka sama. Nie wiedziałem, że w Japonii są takie zawody. Zawsze myślałem, że odeszły już dawno w niepamięć.
Rozumiem. Wyglądało na to, że tych dwoje stojących za Koizumim, to naprawdę kamerdyner i pokojówka. Tak się przedstawili, że każdy pomyślałby: "Ach, rozumiem, to naprawdę coś". Szczególnie panienka Mori, o ile dobrze pamiętam. Bez względu na to, jak wygląda, to i tak pokojówka, bo ma na sobie stosowny strój. Wiedziałem to z doświadczenia, bo od miesięcy oglądałem w naszym pokoju klubowym Asahinę właśnie w takim ubraniu, więc mogę to zagwarantować. I pan Arakawa i panienka Mori zdawali się być tak ubrani nie ze względu na kaprys Haruhi, lecz ze względu na swój zawód.
"Rany..."
Asahina ciężko westchnęła, patrząc na nich z podziwem. A dokładniej, patrząc na panienkę Mori. Była chyba w połowie oszołomiona i w 30% zakłopotana. Co z pozostałymi 20%? Chyba zostały zarezerwowane dla zazdrości. Będąc zmuszaną przez Haruhi do codziennego przywdziewania tego stroju, pewnie już podświadomie zaczęła czerpać radość z bycia pokojówką.
Z twarzy Nagato na tę chwilę nie dało się nic odczytać. Jej mina pozostała taka sama. Jednak jej czarne oczy nieruchomo tkwiły na tej dwójce profesjonalistów.
"W takim razie..."
Pan Arakawa zaprosił nas grubym głosem,
"...przygotowaliśmy łódź, która zabierze nas na wyspę. Podróż zajmie około pół godziny. To samotna wyspa. Przepraszam za wszelkie niedogodności."
Panienka Mori również się ukłoniła. Z jakiegoś powodu nie potrafiłem usiedzieć na miejscu. Chciałem im powiedzieć, że nie jesteśmy ważnymi gośćmi i nie zasługujemy na aż tak eleganckie traktowanie. Czyżby Koizumi był synem miliardera? Myślałem, że to zwykły esper, który raz na jakiś czas może tylko użyć swoich mocy. Ciekawe, czy ktoś zwraca się do niego per paniczu, gdy wraca do domu.
"Naprawdę nam to nie przeszkadza." - rzekła Haruhi wesołym głosem, rozwiewając wszystkie moje pytania. Miała uśmiech jak ktoś, kto właśnie oszukał sponsora, który fundował kręcenie filmu. Hmm...
"To mi się podoba jeszcze bardziej. Samotna wyspa! Nie mielibyśmy nic przeciwko, gdyby podróż trwała kilka godzin, a nie pół! Właśnie na samotną wyspę na środku oceanu chciałam popłynąć. Kyon, Mikuru, powinniście się cieszyć. Na wyspie będzie dziwna posiadłość, dziwny kamerdyner i pokojówka! W całej Japonii nie znaleźlibyście drugiej takiej wyspy!"
Żadnej drugiej nie będzie.
"Rany! Wspaniale! Nie mogę się doczekać!"
Dla wszystkich prócz Asahiny, która była zmuszona przez Haruhi do udawania ekscytacji, określenie kogoś mianem "dziwny" było po prostu niegrzeczne. Mimo wszystko ta dwójka się uśmiechnęła. Być może rzeczywiście byli dziwni na swój sposób.
Rany, ale dziwaczna wycieczka. Jeśli chodzi o stopień udziwnień, Brygada SOS jest liderem w swojej klasie, więc nie mam prawa krytykować innych. Chociaż nie mogę pozwolić, by Haruhi zgarnęła wszystko.
Spojrzałem na Koizumiego, który rozmawiał z panem Arakawą – kamerdynerem – a panienka Mori stała opok ze złożonymi rękami odwrócona w kierunku morza, które wyglądało na spokojne. Tylko nie mów, że zaraz nadciągnie tajfun.
Czy kiedykolwiek wrócimy na stały ląd w jednym kawałku?
Spokojna twarz Nagato wydawała się być godną zaufania.
Czułem się bezużyteczny.
Pan Arakawa i panienka Mori zaprowadzili nas do małego doku nieopodal portu. Wyobrażałem sobie małą łódkę, a zobaczyłem prywatną łódź motorową malowniczo kołyszącą się na falach. Wyglądała tak ekskluzywnie, że nie śmiałem nawet pytać, ile kosztowała. Nagle naszła mnie ochota na łowienie ryb.
Przez ten sen na jawie, gdy zobaczyłem Koizumiego prowadzącego Asahinę zaskoczoną widokiem łodzi, i Nagato, która tępo na nią patrzyła - nie licząc Haruhi, która szybko wskoczyła na pokład - poczułem głębokie poczucie żalu, że mój czas bezpowrotnie minął. To miała być moja praca!
Zaprowadzono nas do kabiny i nim zdążyliśmy zachwycić się zachodnim wystrojem kuchni, motorówka zaczęła wypływać z portu. Widocznie w dzisiejszych czasach wszyscy kamerdynerzy mają licencję na prowadzenie łodzi motorowej, bo to pan Arakawa stał przy sterze.
Panienka Mori usiadała naprzeciw mnie z łagodnym uśmiechem na twarzy, jakby była elementem dekoracyjnym łodzi. Strój pokojówki wyglądał jednocześnie modnie i niebezpiecznie. Wydawało mi się, że jej kostium był cieńszy niż ten, który Haruhi kazała ubierać Asahinie na co dzień. Ale nie byłem tego pewny, bo nie jestem obeznany z zawodem służącej.
Nie tylko ja czułem się nieswojo. Asahina również. Nerwowo wpatrywała się w strój pokojówki. Czyżby próbowała badać, jak zachowuje się pokojówka, by móc wykorzystać swoją wiedzę w pokoju klubowym? Ona jest osobą, która na poważnie bierze najmniej oczekiwane rzeczy.
Nagato, usadowiwszy się z przodu, w ogóle się nie poruszała. Koizumi wyglądał jak zwykle i uśmiechał się jak zwykle.
"To dobra łódź, może łowienie ryb nie byłoby takim złym pomysłem?"
Co do Haruhi...
"Jak się nazywa ta posiadłość?"
"Nie jestem pewien, czy rozumiem pytanie."
"Może Dom czarnej śmierci, Liliowy dwór, albo Zamek Koketsu?"
"Nic z tych rzeczy."
"Działy się w nim jakieś przerażające historie? Ma wiele ukrytych pułapek? Może architekt został zamordowany? Albo jest w nim pokój, z którego nikt nigdy nie wyszedł żywy?"
"O niczym takim nie słyszałem."
"Więc może właściciel nosi maskę, albo ma trzy wyimaginowane siostry, które żyją tylko w jego umyśle? Albo zniknął bez śladu?"
"Nie." - rzekł kamerdyner, a po chwili dodał:
"Jeszcze nie."
"Więc istnieje szansa, że któregoś dnia coś się wydarzy?"
"Być może."
Czy on próbuje się jej przypodobać?
Gdy łódź wypłynęła, Haruhi wyszła na pokład i przeprowadziła właśnie taką rozmowę z panem Arakawą. Z jej treści, którą ledwo słyszałem przez dźwięk silnika i fale, wynikało, że Haruhi ma nadmierne oczekiwania co do posiadłości. Skoro o tym mowa, dlaczego ona ma takie dziwne upodobania co do wysp z dala od lądu? Czy nie lepiej popływać, pospacerować, poznać nowych ludzi i wrócić szczęśliwie do domu? Ach, jakąż nadzieję miałem, że tak właśnie będzie.
Być może już za późno.
Nie przypuszczałem, że będziemy mieli lokaja i pokojówkę. To większe zaskoczenie niż atak rekina w publicznym basenie. Pewnie nie byłbym zdumiony, gdyby właściciel posiadłości rzeczywiście nosił maskę, albo spraszał różnych dziwnych gości. Czy Koizumi ma dla nas jeszcze jakieś niespodzianki?
"Ach! Widzę! Czy to ta willa?!"
"To posiadłość!"
Wrzask Haruhi niczym grom przeszył moje serce.
Posiadłość z zewnątrz wyglądała całkiem zwyczajnie.
Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, ale do zmierzchu zostało jeszcze trochę czasu. Rezydencja topiła się w świetle zachodzącego słońca. Wydawała się świecić blaskiem. Nie sądziłem, że kiedykolwiek postawię stopę w takim miejscu.
Budynek na szczycie wzgórza wyglądał jakby jakiś bogacz wybudował go w celu letniego wypoczynku. W jego architekturze nie było nic podejrzanego. Nie wyglądał jak średniowieczny europejski zamek. Po jego elewacji nie pięły się dzikie róże i nie miał dziwnie wyglądających wież no i chyba duchów też w nim nie było.
Haruhi skrzywiła się, jakby połknęła cebulę, myśląc, że to rostbef, i bladym wzrokiem patrzyła na posiadłość, którą wcześniej ochrzciła mianem willi.
"Nie tak to sobie wyobrażałam. Wygląd jest bardzo istotnym czynnikiem. Czy architekt w ogóle odnosił się do swoich wcześniejszych doświadczeń przy budowie tego?"
Stałem na pokładzie obok Haruhi, patrząc na wyspę. Sama mnie zaciągnęła w pobliże siebie.
"Kyon, co o tym sądzisz? To samotna wyspa, ale budynek wygląda dość zwyczajnie. Nie myślisz, że to zmarnowany potencjał?"
Tak naprawdę myślałem, że niepotrzebnie zbudowano budynek tak daleko od lądu. Nawet prywatną łodzią podróż do najbliższego sklepu i powrót zajmuje ponad godzinę. A co, gdyby ktoś zgłodniał w środku nocy? Nie ma tam nawet automatów z napojami.
"Mówię o atmosferze! Myślałam, że to będzie jedna z tych niesamowitych willi, ale z zewnątrz wygląda jak zwykły dom letniskowy! Nie mieliśmy przyjeżdżać do bogatych przyjaciół, żeby się zabawić."
Odgarnąłem ze swojej twarzy włosy Haruhi, które nawiał mi wiatr.
"To jest właśnie wycieczka. Czego się spodziewałaś? Że przeżyjesz wielką przygodę? Albo że zasymulujesz uwięzienie na bezludnej wyspie?"
"Hmm, to nie byłby zły pomysł. Włączę eksplorację wyspy do dziennika zadań. Kto wie, może będziemy pierwszymi, którzy odkryją jakiś nowy gatunek?"
O nie. Właśnie zauważyłem rosnący blask w oczach Haruhi. Wyspo, błagam cię, nie zaskakuj nas niczym zabawnym.
Modliłem się o to gorąco.
"Okoliczne wyspy powstały dzięki aktywności wulkanicznej." - wytłumaczył Koizumi, idąc spokojnym krokiem.
"Może poza nowymi gatunkami trafimy też na jakieś starożytne artefakty? Na innych wyspach znajdowano pozostałości po starożytnych Japończykach. To dramatyczne, prawda?"
Nie widzę żadnego związku pomiędzy dziełami starożytnych a tą nową posiadłością i nie jestem też zainteresowany poszukiwaniem Tsuchinoko i zaginionych skarbów. Dlaczego się nie rozdzielimy? Haruhi i Koizumi niech zwiedzają wyspę, a ja zostanę w tyle z Asahiną i Nagato, spacerując po plaży. To świetny pomysł.
"Co? Ktoś tam jest!"
Haruhi wskazała na nowo wybudowane molo. Wyglądało, jakby zostało zbudowane specjalnie jako przystań dla motorówek, choć żadna przy nim teraz nie cumowała. Na jego końcu stał człowiek i machał do nas ręką. Był to chyba mężczyzna.
Haruhi instynktownie odmachała.
"Koizumi, czy to właściciel willi? Wygląda młodo."
Koizumi pomachał i rzekł:
"Nie, to ktoś inny. Został zaproszony oprócz nas. To chyba brat właściciela. Widziałem go tylko raz."
"Koizumi," - wtrąciłem się - "powinieneś był nam o tym wcześniej powiedzieć. Nie wiedziałem, że ktoś oprócz nas też został zaproszony."
"Ja też się dopiero niedawno dowiedziałem." - odparł spokojnie.
"Nie ma się czym przejmować! To miła osoba. Oczywiście właściciel, pan Keiichi Tamaru, też jest miły."
Chyba musi też mieć dużą wyobraźnię. Zbudował posiadłość w tak odludnym miejscu tylko po to, by mieszkać w niej w lecie. To daleki krewny Koizumiego, chyba kuzyna matki ze strony jej ojca, czy jakoś tak. Nie jestem pewny szczegółów, ale słyszałem, że odnosił sukcesy w dziedzinie biotechnologii i obecnie zbiera ich żniwo. Musi być obrzydliwie bogaty i pewnie nie wie, na co wydawać pieniądze, skoro zbudował taką posiadłość.
Łódź stopniowo zwalniała, zbliżając się do molo. Powoli można było rozpoznać twarz tej osoby. Miał około dwadzieścia lat i stosownie do wieku był ubrany. To prawdopodobnie brat pana Keiichiego Tamaru.
Kamerdynerem jest pan Arakawa, a pokojówką panienka Mori Sonou.
Został nam jeszcze właściciel - pan Keiichi Tamaru.
Czy to już cała obsada?
Spędziliśmy kilka godzin na kołyszących się łodziach, więc odetchnęliśmy, gdy zeszliśmy na ląd i tak mając wrażenie, że się on rusza.
Młody człowiek z uśmiechem podbiegł do łodzi, by nas powitać.
"Ach, Itsuki, minęło tyle lat."
"Prawda, Yutaka. Dziękuję, że po nas wyszedłeś." - odpowiedział Koizumi, a następnie przedstawił każdego z nas.
"To moi przyjaciele, którzy dbają o mnie w szkole."
Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek o ciebie dbał. Ale Koizumi wskazał na nas wszystkich stojących w rzędzie.
"Ta wesoła dziewczyna to Haruhi Suzumiya. Jest energiczną i wesołą przyjaciółką. Powinienem uczyć się od niej asertywności."
Co to za przedstawienie? Oblał mnie zimny pot. A ty, Haruhi, czemu masz na twarzy fałszywą maskę uprzejmości? Czyżby twoje szare komórki uległy zniszczeniu w kołyszącej się łodzi?
"Nazywam się Suzumiya. Koizumi jest niezastąpionym członkiem mojej bryg... mojego stowarzyszenia. To on zaprosił nas na tę wyspę. Można na nim polegać jako na wiceprzewodniczącym, to znaczy, na zastępcy."
Koizumi zignorował chłodną aurę, która ode mnie biła i przeszedł do przedstawiania reszty:
"To jest Mikuru Asahina. Jest słodką i piękną idolką naszej szkoły. Sam jej uśmiech wystarczy, by nieść pokój dla świata."
"To Yuki Nagato. Jej oceny są tak dobre, że jest postrzegana jako encyklopedia, której nikt nigdy nie widział na tym świecie. Niewiele mówi, ale to jej urok."
Ciągnął dalej w przesadnym przedstawianiu reszty członków, jakby czytał akta klientów. Oczywiście i ja się załapałem na ten kiepski wstęp, ale wolałbym o nim nie wspominać.
Z uśmiechem, jak przystało na krewnego Koizumiego, Yutaka rzekł:
"Witam wszystkich, Nazywam się Yutaka Tamaru i pracuję obecnie, pomagając w firmie brata. Itsuki wiele mi o was opowiadał. Bardzo się o niego martwiłem, gdy został przeniesiony do innej szkoły. Cieszę się, że znalazł wielu wspaniałych przyjaciół."
"No cóż."
Z tyłu zabrzmiał wesoły głos pana Arakawy.
Odwróciłem się i zobaczyłem lokaja i panienkę Mori wysiadających z łodzi i niosących nasze bagaże.
"Słońce dość mocno grzeje. Może udamy się do posiadłości?"
Yutaka skinął głową i rzekł:
"Brat już czeka. Pomogę nieść bagaż."
"W porządku. Lepiej pomóż panu Arakawie i panience Mori. Przywieźli ze sobą wiele żywności z lądu." - powiedział Koizumi, uśmiechając się.
Yutaka odpowiedział mu tym samym gestem.
"Z niecierpliwością czekam na posiłek."
Po wymienieniu grzeczności podążyliśmy za Koizumim do rezydencji na szczycie klifu.
Wszystko powoli zaczęło stawać się dziwne.
Oczywiście wiem to już dawno po fakcie.
|