Strona główna · Forum · Kontakt · FAQ
Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło

Menu
Initial D
Anime
Manga
Postacie
Samochody
Live Action
Napisy
Gry
Inne

Wangan Midnight
Anime
Manga
Postacie
Samochody

Over Rev
Postacie
Manga

My Carrera
Manga

Countach
Manga

Inne projekty
Gungrave
Gunsmith Cats
Mezzo Forte
Over Drive
Shigurui
You're Under Arrest
Ah! My Goddess
Crystal Blaze
Shuto Kousoku Trial

Poboczem
Czytelnia
Recenzje gier
Gadżety

Kącik Haruhi
Powieści
1. Melancholia
2. Westchnienia
3. Znudzenie
4. Zniknięcie
5. Szał
6. Wahania
7. Intrygi
8. Oburzenie
9. Rozkojarzenie
10. Zaskoczenie cz. 1
11. Zaskoczenie cz. 2
Teatr Haruhi

Świat Haruhi
1. Postaci
2. Miejsca

Aktualnie online
Gości online: 1

Użytkowników online: 0

Łącznie użytkowników: 909
Najnowszy użytkownik: VictorChuth

Shoutbox
Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

26/11/2022 23:33
Zajmuje się ktoś tutaj w mniejszym lub większym stopniu fotografią? Szukam paru rad Wink

26/08/2022 20:31
Nie wolno!

26/08/2022 16:12
No to zniknie z naszego downloadu.

24/08/2022 14:51
Czy wy widzieliście, że wychodzi manga initial D w polsce ! JPF

16/08/2022 14:04
Większość ludzi tymi autami jeżdzi na daily bo są na powietrzu, staticiem też jeżdzą. selekcja ostatnio podupadła to fakt.


Facebook Like



Nawigacja
Artykuły » Haruhism » Znudzenie Haruhi Suzumiyi, Tom 3, Rozdział 2
Znudzenie Haruhi Suzumiyi, Tom 3, Rozdział 2

Już w maju było gorąco, jednak lipiec był nie do zniesienia. Wilgotność powietrza była jeszcze gorsza, wznosiła mój wskaźnik niezadowolenia ponad dotychczasowy rekord. Nie było szans, by tak tania szkoła średnia jak nasza była wyposażona w taki luksus jak klimatyzacja. Skwiercząca sala 1-5 była jak przystanek dla autobusu do Piekła. Coś mi mówi, że w słowniku architekta nie było wyrażenia "przyjemne otoczenie".

Żeby było śmieszniej, zaczął się pierwszy tydzień lipcowych egzaminów końcowych. Tak więc moja radość wyjechała na urlop do Brazylii i ani myśli wracać.

Moje wyniki wcześniejszych egzaminów nie dawały powodu do radości, więc nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej na egzaminach końcowych. To prawdopodobnie przez to, że zbyt wiele czasu spędzam z Brygadą SOS, dlatego nie mam jak skupić się na nauce. Nie chciałem mieć z nią nic wspólnego, jednak od tegorocznej wiosny, ilekroć Haruhi wpadnie na jakiś pomysł, ja z jakichś nieznanych przyczyn kroczę za nią. To już taka codzienna rutyna, a ja zaczynam nienawidzić siebie za przyzwyczajenie się do takiego życia.

Po szkole słońce oświetlało klasę od zachodu. Dziewczyna siedząca za mną dźgnęła mnie w plecy ołówkiem.

"Wiesz, jaki dzień mamy dzisiaj?"

To pytanie zadała mi Haruhi Suzumiya. Dziewczyna o oczach tak iskrzących, jak dziecku czekającemu na Boże Narodzenie. Za każdym razem, gdy tak się patrzyła, był to znak, że planuje coś niedorzecznego. Udawałem przez trzy sekundy, że się zastanawiam, po czym odpowiedziałem,

"Twoje urodziny?"

"Nie!"

"Urodziny Asahiny."

"Niet."

"Urodziny Koizumiego albo Nagato."

"A skąd mam wiedzieć, kiedy je mają?!"

"A przy okazji, urodziny mam..."

"Co mnie to obchodzi? Naprawdę nie wiesz, jak ważny mamy dzień?"

Nieważne, jak ważny jest on dla ciebie, dla mnie to normalny, upalny dzień.

"Powiedz, który dzisiaj jest?"

"Siódmy lipca... Nie mów mi, że masz na myśli festiwal Tanabaty?"

"Oczywiście, że tak! Festiwal Tanabaty! Powinieneś o nim pamiętać, jeśli chcesz nazywać siebie prawdziwym Japończykiem."

Właściwie to ten festiwal wywodzi się z Chin. A zgodnie z chińskim kalendarzem Tanabata wypada w przyszłym miesiącu.

Haruhi znów uniosła swój ołówek i skierowała mi go prosto w twarz.

"Azja ciągnie się od Morza Czerwonego aż tutaj."

A po co ta wybiórcza lekcja geografii?

"Czy nie grupują wszystkich tych miejsc na kwalifikacje do Mistrzostw Świata? Tak jak lipiec i sierpień, oba miesiące są letnie."

To ci odkrycie.

"Nieważne. W każdym razie będziemy obchodzić Tanabatę. Nalegam, żebyś traktował to święto bardzo poważnie."

Czułem, że są inne sprawy zasługujące na poważniejsze traktowanie niż to. Ale czy naprawdę musisz mi to mówić? Poważnie, nie chcę wiedzieć, co ci chodzi po głowie.

"Będzie zabawniej, jeśli będziemy je obchodzić wszyscy razem. Uroczyście ogłaszam, że począwszy od tego roku będziemy organizować na Tanabatę coś wielkiego."

"Nie podejmuj decyzji sama."

Chociaż to powiedziałem, Haruhi wydawała się nad wyraz podekscytowana, więc wszelkie próby przemówienia jej do rozsądku byłyby bezużyteczne.

"Zaczekaj na mnie w pokoju klubowym! Nie waż się iść do domu!" - dodała.

Nie musiała tego mówić. I tak zamierzałem tam iść. Ponieważ znajduje się tam osoba, na którą muszę spojrzeć choć raz dziennie. Tylko na tę jedną.

Pozostali członkowie już zebrali się w pokoju klubowym, mieszczącym się na drugim piętrze części budynku szkoły przeznaczonym dla różnych klubów. Nasz pokój właściwie należy do klubu literackiego, więc powinienem nazywać go kwaterą główną okupantów, składających się z Haruhi Suzumiyi i jej wesołej kompanii.

"Och, witaj."

Osobą witającą mnie i noszącą radosny uśmiech na twarzy była Asahina - źródło ciepła mego serca. Gdyby nie ona, Brygada SOS byłaby pusta i bez wyrazu, tak jak curry z ryżem bez curry.

Od lipca Asahina nosi na sobie letni kostium pokojówki. Absolutnie nie mam pojęcia, skąd Haruhi bierze te wszystkie tak różnorodne stroje, a Asahina zawsze jej dziękuje, "Ach... bar... bardzo dziękuję". Dzisiaj znów spełniała obowiązki pokojówki, nisoąc mi parzoną herbatę z pszenicy. Upiłem łyk i rozejrzałem się po pokoju.

"Hej, jak leci?"

Koizumi uniósł głowę i powitał mnie. Siedział naprzeciwko szachownicy leżącej na stole. W jednej ręce trzymał książkę o szachach, drugą zaś przesuwał figury po planszy.


"Odkąd przyszedłem do tej szkoły, nic nie dzieje się normalnie."

W zeszłym tygodniu Koizumi stwierdził, że Othello go znudziło, więc dla odmiany przyniósł szachy. Ale ponieważ ani ja, ani nikt inny nie umiał grać w szachy, grał sam ze sobą. Wyglądał na kompletnie wyluzowanego, mimo zbliżających się egzaminów.

"Właściwie nie jestem taki wyluzowany, jak twierdzisz. Po prostu korzystam z czasu, w którym się nie uczę, na rozwijanie mózgu. Każdorazowo po rozwiązaniu problemu, poprawiam w nim krążenie. Co powiesz na partyjkę?"

Nie, dzięki. Mój już wyczerpany mózg nie zniesie ani chwili ćwiczeń więcej. Jeśli będę myślał o takich bzdurach, wylecą mi z głowy wszystkie angielskie słowa, które tak długo wkuwałem.

"Jaka szkoda. Może następnym razem przyniosę Monopol albo Statki? Ach tak, może zagramy w coś wszyscy razem? Może masz jakiś pomysł?"

Niezupełnie, właściwie to nie. To nie jest klub gier planszowych, to Brygada SOS. Swoją drogą, wciąż mnie zastanawia, jaki jest cel jej istnienia. Nie byłem pewien, co powinniśmy robić. I nie chciałem wiedzieć, ponieważ niewiedza zwiększała moje szanse na przetrwanie, dlatego postanowiłem nie robić nic. Oto moja idealna logika.

Koizumi wzruszył ramionami i wrócił do studiowania swojej książki. Podniósł czarnego konia i postawił go na innym polu.

Niedaleko Koizumiego siedziała zaczytana Yuki Nagato, która swoją twarzą bez wyrazu zawstydziłaby nawet robota. Ta cicha i chłodna kosmitka przestała już czytać przetłumaczone powieści, a zajęła się książkami napisanymi w ich oryginalnych językach. Obecnie czytała książkę, której tytuł był napisany w jakimś nieznanym mi języku, jak jednej z tych starych, opasłych ksiąg z zaklęciami. Założyłem, że mogło być to narzecze Etrusków albo jeszcze dziwniejsze. Jestem pewien, że Nagato nie miałaby problemów z odczytaniem jednej z tych kreteńskich tabliczek, zapisanej w piśmie linearnym A.

Wysunąłem sobie składane krzesło i usiadłem na nim. Asahina błyskawicznie postawiła przede mną filiżankę. "Kto chciałby pić gorącą herbatę w taki upalny dzień…". Nie miałem zamiaru narzekać, bo byłoby to równoznaczne ze złorzeczeniem pod bramami niebios. Tak więc z wdzięcznością upiłem łyk ze swojej filiżanki. Hmm, piekielnie gorąca.

W rogu pomieszczenia stał elektryczny wentylator, który Haruhi skądś wytrzasnęła. Efekt jego działania przypominał lanie gorącej wody na stertę równie gorących kamieni. Skoro coś załatwiłaś, nie mógł to być mobilny klimatyzator z pokoju nauczycielskiego?

Odwróciłem wzrok od książki do angielskiego, której strony przewracały się przez wiatr, oparłem się na krześle i przeciągnąłem.

Dobrze wiedziałem, że gdy wrócę do domu, nie będzie mi się chciało uczyć, dlatego przyszedłem pouczyć się tutaj. Niestety, zdałem sobie sprawę z tego, że jeśli coś mnie nie interesuje, to nie ma możliwości, żebym to zrobił jak należy bez względu na miejsce, w którym przebywam. Zmuszanie się do nauki nie byłoby dobre ani dla ciała, ani dla umysłu. A nie mam zamiaru się zmuszać. Innymi słowy, zdrowsze będzie dla mnie nieuczenie się. Postanowione, nie uczę się. Kliknąłem swój długopis, zamknąłem książkę i skupiłem się na moim mentalnym stabilizatorze. Stabilizator, który mógłby ukoić moje cyniczne serce, siedział przede mną ubrany w kostium pokojówki i głowił się nad zadaniami z matematyki.

Ze skupieniem wpatrywała się w treść zadań, po czym zapisywała coś w zeszycie. Rozmyślała, przyjmując nonszalancką pozę, a następnie niczym natchniona pisała z prędkością porównywalną do Strusia Pędziwiatra – co chwilę powtarzała te czynności jedyna w swoim rodzaju, Asahina.

Samo patrzenie na nią od razu mnie uspokoiło. Nagle poczułem coś w rodzaju takiej litości, że bez wahania wrzuciłbym wszystkie swoje pieniądze do skarbonki na cel dobroczynny. Asahina nie wiedziała, że patrzyłem na nią, gdy skupiała się na nauce. Każdy jej ruch wystarczał, żebym się uśmiechnął. Właściwie już się uśmiechałem. Czułem się tak, jakbym patrzył na małą foczkę.

Nasze oczy się spotkały.

"Ach, o... o co chodzi? Czy... czy zrobiłam coś złego?"

Asahina zaczęła gwałtownie poprawiać wrażenie, co przyspieszyło proces topnienia mego serca. Akurat, gdy chciałem śpiewać pieśni anielskie...

"Ja-hu!"

W głowie zaroiło mi się od egzorcyzmów, gdyż przez nagle otwarte drzwi weszła pewna nietaktowna dziewczyna.

"Przepraszam za spóźnienie."

Nie ma potrzeby przepraszać. I tak nikt na ciebie nie czekał.

Haruhi weszła z hukiem, niosąc ze sobą oparty na ramieniu pęd bambusa. Co więcej, całkiem długi z rosnącymi na nim zielonymi liśćmi. Po co to przyniosłaś? Chcesz tu zasadzić plantację?

Haruhi wypięła pierś i powiedziała:

"Jak to po co? Żeby zawieszać na nim życzenia, oczywiście."

Dlaczego? Po co?

"Właściwie po nic szczególnego, ale już dawno nie miałam bambusa, a dziś powinniśmy wszyscy mieć chociaż jeden tutaj, ponieważ dziś jest Tanabata!"

...Jak zwykle jedno nie ma nic do drugiego.

"Skąd go wzięłaś?"

"Z bambusowego lasku za szkołą."

Jeśli dobrze mi się zdaje, to teren prywatny ty złodziejko bambusów.

"Czy to ważne? Korzenie bambusa rosną głęboko pod ziemią. Nic by im się nie stało, nawet gdybym wycięła je do połowy długości! Można by mieć pretensje, gdybym wyrwała całego bambusa. Mimo wszystko kilka komarów mnie ukłuło. Rany, ależ to swędzi. Mikuru, możesz nasmarować mi plecy kremem łagodzącym?"

"Tak, już się robi!"

Asahina szła małymi krokami, niosąc ze sobą apteczkę. Wyglądała zupełnie jak praktykantka medycyny. Wyciągnęła krem, po czym jedną ręką trzymała podciągnięty mundurek, a drugą smarowała plecy Haruhi. Ta nachyliła się do przodu i powiedziała:

"Odrobinkę w prawo... za bardzo w prawo. O tak, właśnie tutaj."

W tej chwili Haruhi wyglądała jak zadowolony kociak z tym swoim małym uśmieszkiem i oczami wyrażającymi kompletne rozluźnienie. Postawiła bambus przy oknie, po czym stanęła na biurku głównodowodzącej i wyciągnęła skądś kilka małych karteczek (tanzaku). Uśmiechnęła się radośnie i rzekła:

"A teraz wypiszmy nasze życzenia!"

Nagato powoli uniosła głowę, Koizumi podejrzliwie się uśmiechnął, a Asahina otworzyła szeroko oczy. Co ona tym razem kombinowała? Zeskoczyła z biurka i ze spódniczką targaną przez wiatr, oświadczyła:

"Ale są pewne warunki."

"Jakie warunki?"

"Kyon, wiesz, kto spełnia życzenia ludzi podczas Tanabaty?"

"Chodzi ci o Orihime i Hikoboshi?"

"Zgadza się. Dziesięć punktów! Więc, wiesz, jakie gwiazdy są ich symbolami?"

"Nie."

"Czy to nie Alfa Lyrae (Vega) i Alfa Aquilae (Altair)?" - byskawicznie odpowiedział Koizumi.

"Tak jest! Osiemdziesiąt pięć punktów! To te dwie gwiazdy! Innymi słowy, trzeba skierować bambus z zawieszonymi życzeniami w ich kierunku. Zrozumiano?"

O co ci dokładnie chodzi? I gdzie się podziało piętnaście pozostałych punktów?

He he. Zupełnie bez przyczyny na twarzy Haruhi zagościł szelmowski uśmieszek.

"Wiedzcie, że według Szczególnej Teorii Względności nie możemy podróżować z prędkością większą od światła."

Czy jest jakiś powód, dla którego mówisz mi o tym? Haruhi wyciągnęła małą, zapisaną karteczkę z kieszonki w spódniczce i, czytając, zaczęła mówić głośniej:

"Po prostu, żebyś wiedział. Odległość Ziemi od Alfa Lyrae (Vega) i Alfa Aquilae (Altair) wynosi kolejno dwadzieścia pięć i szesnaście lat świetlnych. To oznacza, że wysłanie wiadomości stąd do tych gwiazd zajęłoby dwadzieścia pięć i szesnaście lat. Takie są fakty – łapiesz?"

No i co dalej? Poza tym, chciało ci się dowiadywać tego wszystkiego?

"Więc po tylu latach Bóg otrzymałby nasze wiadomości, tak? Tyle musielibyśmy czekać, zanim spełnią się nasze życzenia. Więc zapiszcie je tak, by mogły się spełnić po dwudziestu pięciu bądź dwudziestu sześciu latach! Życzenia typu "Chcę mieć chłopaka przed przyszłą Gwiazdką!" nie wchodzą w rachubę, bo życzenie nie może spełnić się w tak krótkim czasie!"

"Zaczekaj. Jeżeli przesłanie życzeń potrwa dwadzieścia pięć i szesnaście lat, to czy nie będziemy musieli czekać drugie tyle? W końcu spełnione życzenia muszą przebyć tę samą drogę."

"Cóż, mówimy o Bogach. Na pewno coś zrobią, żeby nam pomóc. W końcu co roku jest pięćdziesięcioprocentowy rabat na jakiś zakup!"

Kiedy tylko miała taki kaprys, pomijała Szczególną Teorię Względności i wyrzucała ją przez okno.

"Teraz, czy wszyscy rozumieją, o czym mówię? Są dwa rodzaje tych karteczek, jedna do Alfa Lyrae a druga do Alfa Aquilae. Więc napiszcie, czego spełnienia życzycie sobie za dwadzieścia pięć i szesnaście lat."

To już jest kompletny bezsens. Modlenie się o spełnienie dwóch życzeń naraz to już oznaka braku wstydu. Poza tym nie ma możliwości, żebyśmy przewidzieli, co będziemy robili za dwadzieścia pięć czy szesnaście lat. Skąd mamy wiedzieć, jakie wtedy będziemy mieli marzenia? Chyba najrozsądniej byłoby życzyć sobie wysokiej emerytury i dobrze zarabiających funduszy inwestycyjnych. Tak sądzę.

Gdyby Orihime i Hikoboshi mogły usłyszeć nasze życzenia, pewnie głowy by je rozbolały. Mogą spotykać się tylko raz na rok, a na dodatek prosi się je o takie bzdety. Dlaczego nie poprosicie o to swoich polityków? Na ich miejscu odpowiedziałbym właśnie tak.

Jednakże, jak zawsze zresztą, ta dziewczyna wciąż wygadywała rzeczy wprost z kosmosu. Nic nie poradzę na to, że się zastanawiam, czy nie ma w głowie jakiejś białej dziury. To po prostu niemożliwe, by jej zdrowy rozsądek pochodził z tego świata.

"To niezupełnie prawda."

Koizumi zabrzmiał tak, jakby bronił Haruhi. Ale powiedział to tak delikatnie, żebym tylko ja to słyszał.

"To prawda, że przemowy i działania Suzumiyi są niepowtarzalne, ale patrząc na obecną sytuację, nie ma wątpliwości co do tego, że wie, czym jest zdrowy rozsądek."

Pokazał mi swój zwyczajny radosny uśmiech i mówił dalej.

"Gdyby jej tok myślenia nie był normalny, świat nie znajdowałby się w stabilnym stanie. Wtedy zmieniłby się nie do poznania, a zasady w nim panujące byłyby zupełnie niepojęte."

"A skąd to wiesz?" - spytałem.

"Suzumiya życzy sobie, by świat zmienił się tylko trochę. Dobrze wiesz, że posiada moc, by przebudować go od podstaw."

Oczywiście, że wiem. Choć mam pewne wątpliwości.

"Póki co, świat działa tak, jak powinien, ponieważ ona ceni zdrowy rozsądek bardziej niż własne życzenia."

"To może zabrzmieć dziecinnie, ale..." - Koizumi uniósł głowę i kontynuował.

"Na przykład, Suzumiya życzy sobie, żeby Święty Mikołaj istniał, a jak powszechnie wiadomo, Mikołaj nie istnieje. Rozpatrując to pod kątem samej Japonii, to niemożliwe, żeby ktoś wszedł do zamkniętego domu w środku nocy, zostawił prezent, a potem wyszedł niezauważony. Skąd Mikołaj miałby wiedzieć, czego sobie życzy pod choinkę każde dziecko? I nie ma możliwości, aby w przeciągu jednej nocy obdarował prezentami każde dziecko na świecie. To fizycznie niemożliwe."

Dla kogoś, kto takie rzeczy traktuje na poważnie, to rzeczywiście może wydawać się nieprawdopodobne.

"Zgadza się. Dlatego też Święty Mikołaj nie istnieje."

Powodem, dla którego zanegowałem jego teorię, było to, że trzyma stronę Haruhi, co mnie naprawdę wkurza. Dlatego postawiłem mu pytanie:

"Jeśli mówisz prawdę, to kosmici, podróżnicy w czasie i esperzy nie mogą istnieć? Więc jakim cudem ty tu jesteś?"

"Mam wrażenie, że to dlatego, że Suzumiyi nie odpowiada posługiwanie się zdrowym rozsądkiem. Już nieraz odrzucił jej życzenie – by zjawiska paranormalne były normą."



Chcesz powiedzieć, że dzikie myśli Haruhi mają swoje ujście?

"Być może nie była w stanie zanegować własnych myśli, dlatego ja, Asahina i Nagato zjawiliśmy się przy niej i dlatego zostałem obdarzony nadprzyrodzonymi mocami. Jednak nie jestem pewien, co ty możesz o tym sądzić."

Może lepiej, żebyś nie wiedział. Przynajmniej ja, w przeciwieństwie do ciebie, doskonale wiem, że jestem zwyczajnym człowiekiem.

Tylko nie wiem czy to błogosławieństwo, czy raczej klątwa.

"Hej, wy! Żadnego gadania między sobą! Właśnie tłumaczę coś ważnego!"

Niezadowolona z faktu, że szeptaliśmy do siebie, Haruhi zaczęła na nas wrzeszczeć, jednocześnie przeszywając wzrokiem. Tak więc posłusznie wzięliśmy od niej tanzaku, ołówki i wróciliśmy na swoje miejsca.

Haruhi, nucąc coś, zaczęła pisać. Nagato siedziała sztywno i wpatrywała się w tanzaku, zaś Asahina musiała stawić czoło problemowi trudniejszemu niż zadanie z matmy. Koizumi zaś rzekł rozluźnionym tonem "To teraz mamy zagwozdkę", pochylając głowę w zamyśleniu. Czy wy wszyscy musicie tak poważnie zastanawiać się nad tym? Nie łatwiej byłoby rozluźnić nerwy i napisać cokolwiek?

Chyba nie myślicie, że życzenia, które napiszecie, spełnią się!

Obróciłem ołówek między palcami i skierowałem wzrok gdzie indziej. Bambusowy pęd "skradziony" przez Haruhi stał oparty o otwarte okno, przez co miał potargane liście. Okazjonalny wietrzyk powodował ich szeleszczenie, co chłodziło mnie i uspokajało jednocześnie.

"Czy wszyscy już skończyli?"

Głos Haruhi sprowadził mnie z hukiem na Ziemię. Na stoliku przed nią leżały dwie zapisane karteczki:

"Niech świat zacznie kręcić się wokół mnie!"
"Chciałabym, żeby Ziemia kręciła się w drugą stronę."


Coś takiego mógłby napisać rozpieszczony dzieciak. Byłoby w porządku, gdyby napisała to w kontekście żartu, jednak jej śmiertelnie poważna mina podczas zawieszania tanzaku na liściu bambusa mówiła zupełnie co innego.

Asahina napisała swoim uroczym, starannym pismem:


"Chcę, by moja umiejętność szycia polepszyła się."
"Chcę, by moja umiejętność gotowania polepszyła się."


Życzenia Asahiny były po prostu zbyt rozkoszne. Złożyła dłonie i pomodliła się przed tanzaku, które zawiesiła na liściu bambusa. Wydaje mi się, że nie do końca wszystko zrozumiała.

Na tanzaku Nagato nie było nic ciekawego, tylko napisane bardzo regularną czcionką słowa "harmonizować" i "reorganizować".

Z Koizumim było podobnie, tyle że on zwyczajnie nabazgrał "pokój na świecie" i "trwała rodzina".

A co z moimi życzeniami? Moje również były proste. Skoro mają spełnić się za dwadzieścia pięć i szesnaście lat, wtedy będę już starym piernikiem. Toteż uznałem, że tego życzyłby sobie przyszły ja:

"Chcę pieniędzy."
"Chcę domu piętrowego z ogrodem, w którym mógłbym kąpać psa."


"Ale nudne życzenia!"

Po przeczytaniu moich karteczek wyraźnie zdemotywowana Haruhi wyraziła swoje myśli. Ona jest ostatnią osobą, która mogłaby spodziewać się po mnie jakiejś kreatywności. Na dłuższą metę moje życzenia mają więcej sensu niż żeby Ziemia kręciła się w drugą stronę!

"Daruj sobie! A teraz, zapamiętajcie życzenia, które wypisaliście! Pierwszy kluczowy termin wypada za szesnaście lat, licząc od dziś. Urządźmy wyścig, czyje życzenie skierowane do Alfa Aquilae spełni się jako pierwsze!"

"Ach... pewnie, oczywiście."

Spojrzałem na Asahinę, która z poważną miną kiwnęła głową. Ja zaś usiadłem na składanym krześle i zauważyłem, że Nagato wróciła do świata książek.

Haruhi wystawiła pęd bambusa przez okno, a potem ustawiła go w zwyczajnej pozycji. Następnie przysunęła sobie krzesło pod okno i usiadła na nim, opierając łokieć o parapet i kierując wzrok ku niebu. Z profilu wyglądała trochę melancholijnie, tak jakby nie wiedziała, co robić dalej. Jest typem osoby o bardzo częstej i nagłej huśtawce nastrojów, bo dopiero co z takim zapałem na nas wrzeszczała.

Otworzyłem swoją książkę i raz jeszcze podjąłem próbę nauczenia się czegokolwiek. Próbując zapamiętać różne rodzaje przymiotników:

"Szesnaście lat, hę? Kawał czasu."

Usłyszałem za plecami mówiącą pod nosem Haruhi.

Nagato cicho wertowała swoją książkę w jakimś obcym języku, Koizumi grał w szachy sam ze sobą, a ja byłem zajęty wkuwaniem zwrotów w języku angielskim. Przez cały ten czas Haruhi siedziała przy oknie i patrzyła się na chmury. Całkiem przyjemnie byłoby na nią patrzeć, gdyby tylko siedziała tam spokojnie non stop. Na początku myślałem, że weźmie przykład z Nagato, ale kiedy wyobraziłem sobie cichą Haruhi czytającą książkę, poczułem się niezręcznie. Podejrzewam, że właśnie myśli nad czymś, co przyprawi nas o duży ból głowy.

Właściwie z jakiegoś powodu Haruhi wydawała się mieć depresję. Patrzyła się w niebo i od czasu do czasu głęboko wzdychała. To przyprawiło mnie o drgawki. Czułem się tak, jakby to była cisza przed burzą. Cesarz Sutoku zachowywał się podobnie jakieś dwa, czy trzy dni przed wygnaniem do Sanuki.

Usłyszałem szelest papieru nad głową. Przedtem siedziała przede mną, próbując rozwiązać zadanie z matematyki, teraz stała z palcem przyłożonym do ust i zamkniętym prawym okiem. Podała mi kolejne tanzaku, które podebrała chwilę temu. Obejrzała się na Haruhi, cofnęła rękę i pochyliła głowę z twarzą małej dziewczynki, która dopiero co coś spsociła.

Nagle obudziła się we mnie chęć zostania współsprawcą zbrodni i w mgnieniu oka przysunąłem tanzaku, które podarowała mi Asahina. Uważnie przeczytałem:

"Proszę, zostań w pokoju klubowym, gdy skończy się spotkanie. - Mikuru"

Wiadomość była napisana drobnym i krągłym pismem.

Dlaczego miałbym nie zostać?



"To wszystko na dziś."

Gdy tylko Haruhi to powiedziała, podniosła swoją torbę i natychmiast opuściła pokój. Dzisiaj zachowywała się nad wyraz nietypowo. Była jak ciężarówka z silnikiem diesla, która stała się tak spokojna jak samochód ładowany energią słoneczną. Jak dotąd, dziś wszystko idzie po mojej myśli, pomyślałem.

"Na mnie też już czas."

Koizumi sprzątnął swoją szachownicę i wstał. Po wymianie spojrzeń ze mną i Asahiną on również opuścił pokój Klubu Literackiego.

Nagato głośno zamknęła swoją grubą książkę. Och, czyżbyś i ty wychodziła? Dziękuję za zrozumienie... w chwili, gdy w duchu jej dziękowałem, Nagato podeszła do mnie cicho niczym kocica.

"Weź to."

Wyjęła kawałek papieru. Następne tanzaku. Przecież nie wyślę tego w kosmos, nawet jeśli mi to dasz! - pomyślałem, patrząc na tanzaku.

Narysowane były na nim jakieś dziwne geometryczne kształty. Co to jest do jasnej Anielki? Język sumeryjski? Obawiam się, że nawet Enigma nie osłoniłaby przede mną tajemnicy kryjącej się w tej wiadomości.

Zmarszczyłem brwi, próbując ją rozgryźć. Uznałem jednak, że nie trzeba geniusza, by wiedzieć, że trójkąt, okrąg i jakieś falowane kształty to nie słowa. W międzyczasie Nagato spakowała swoją torbę i wyszła.

Nieważne. Schowałem tanzaku w kieszeni kurtki i obróciłem twarz w kierunku Asahiny.

"Prze... przepraszam, ale mam nadzieję, że możesz pójść ze mną gdzie indziej."

Ta prośba wyszła z ust Asahiny. Zostałbym przeklęty przez Niebiosa, gdybym ją zasmucił. Skoczyłbym nawet do kadzi z roztopionym żelazem, gdyby tak mi kazała.

"Pewnie, gdzie się udamy?"

"Um... trzy lata wstecz."

Spytałem o miejsce, a usłyszałem termin spotkania. Ale...

Tylko nie znowu trzy lata wstecz? Powiedziałem do siebie w myślach, choć jednocześnie poczułem ciekawość. W końcu Asahina jest podróżniczką w czasie pochodzącą z nieznanej przyszłości. Trudno jednak pamiętać o czymś takim, gdy jest nią taka słodka osóbka. Ale trzy lata? Przeniesiemy się trzy lata w przeszłość? Czyli że będziemy podróżować w czasie?

"T... Tak."

"Oczywiście, z miłą chęcią, tylko dlaczego ja? Co będziemy tam robić?"

"Tego... dowiesz się na miejscu... prawdopodobnie."

Hę?


Komentarze
Brak komentarzy. Może czas dodać swój?
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
Copyright © 2013