"Jednakże teraz znajdujemy się na górze i jesteśmy uwięzieni w zamieci. Tkwimy wewnątrz tej dziwnej rezydencji, bo ktoś dobrze się postarał, by zamknąć nas w alternatywnej rzeczywistości, której nawet Nagato nie jest w stanie zrozumieć. Jeśli tak dalej będzie, nigdy nie wrócicie do przeszłości. Dlatego przynajmniej ty, Nagato i Asahina musicie udać się do normalnej rzeczywistości. Chociaż raczej jest pewne, iż to, że wrócicie tam, jest z góry ustalone."
Byłoby dziwnie, gdyby tak nie było. Właśnie dlatego nie panikuję. Wtedy na pewno słyszałem swój głos. Chociaż jeśli jeszcze nie udałem się do tamtego punktu w czasie, mój powrót do przeszłości wydarzy się w przyszłości. Oznacza to, że nie utkniemy w tym dziwacznym dworku i szalejącej zamieci na zawsze, lecz bezpiecznie uciekniemy i jest to jasne jak słońce. Cytując dorosłą Asahinę: "inaczej nie byłoby cię tutaj".
"Więc wszystko jasne."
Koizumi powtórzył zdanie mające chyba podsumować wszystko i uśmiechnął się do mnie.
"Mam też inne teorie, jednak nie napawają one optymizmem. Były to argumenty sugerujące, że nie ma znaczenia, jeśli nie będziemy w stanie powrócić do pierwotnej czasoprzestrzeni."
Przestań krążyć w kółko i zbierz się w sobie.
Po tym krótkim wprowadzeniu Koizumi ostrożnie obniżył głos:
"Przypuśćmy, że obecnie nie jesteśmy oryginalnymi [nami] i w alternatywnym wszechświecie pełnimy rolę duplikatów."
Koizumi wciąż wpatruje się we mnie, jakby czekając, aż przetrawię jego słowa. A szczerze powiem, że mam z tym problem.
"Powiem to innymi słowami tak, byś łatwiej to pojął. Załóżmy, że nasze umysły zostały skopiowane i wklejone do cyfrowej przestrzeni. Co by się stało? Przypuśćmy, że chodzi tylko o umysły przeniesione do wyimaginowanej rzeczywistości."
"To masz na myśli, mówiąc o duplikatach?"
"Tak. Wszystko można powielić, nie tylko umysł. Na poziomie Jednostki Integracji Danych to możliwe. Krótko mówiąc, my, złapani w pułapkę tej alternatywnej przestrzeni, nie jesteśmy oryginałami, tylko dokładnymi ich kopiami wykonanymi w odpowiednim momencie. A co z oryginałami? Cóż, może my tu sobie rozmawiamy, a one świetnie się bawią w posiadłości Tsuruyi.
Chwila, chwila. Właśnie coś przeszło mi przez myśl. Czyżby brakowało mi wiedzy?
"Nie sądzę. Dam ci lepszy przykład. Przypuśćmy, że grasz w jakieś fantasy RPG. Mądrze byłoby więc zapisać stan gry, nim wkroczysz do jaskini, w której sam jeden Bóg wie, co jest. To oczywista sprawa. Nawet jeśli wszyscy twoi towarzysze zginą z rąk potworów, ty możesz wznowić grę od punktu zapisu. Dopóki duplikujesz dane, możesz zachować kopię wzorcową i pozwolić członkom Brygady wziąć ryzyko na siebie. Jeśli coś pójdzie nie tak, wciskasz RESET i rozwiązujesz wszystkie problemy. Nie uważasz, że to rozsądna metafora naszej obecnej sytuacji?"
"Koizumi..."
Zaraz po otwarciu ust uderza mnie bardzo wyraźne uczucie déjà vu, podobne do tego, którego doświadczyłem w trakcie niekończącego się sierpnia. Ale dlaczego? Staram się przywołać z mojego umysłu wspomnienia, których nie potrafię sobie przypomnieć. No szybciej! Ruchy!
Powiedziałem pospiesznie:
"Czy doświadczyliśmy kiedyś czegoś podobnego?"
"Chodzi ci o uwięzienie na Śnieżnej Górze? Nie, nie przypominam sobie."
"Nie o to chodzi."
To nie ma związku z górą. Nie mam na myśli tego konkretnego zdarzenia. Mam wrażenie, że w głowie kołaczą mi się wspomnienia związane z trafieniem do innego wymiaru… I to do jakiegoś bardzo nierealnego miejsca…
"Może chodzi ci o tego gigantycznego świercza? To miało miejsce w alternatywnej rzeczywistości."
"To też nie to."
Zmuszam mózg do działania, aż pojawia się ledwie widoczny zarys. Widzę Koizumiego w dziwnym ubraniu, a także Haruhi, Nagato i Asahinę, a na koniec samego siebie.
"Ach, mam coś. Koizumi, z jakiegoś powodu wyobrażam sobie ciebie z harfą i was wszystkich ubranych w jakieś ciuchy z epoki, robiliśmy coś…"
"Chcesz powiedzieć, że zachowałeś wspomnienia z poprzednich wcieleń? Myślałem, że nie wierzysz w to."
Gdyby naprawdę było coś takiego jak reinkarnacja, ludzie byliby wobec siebie bardziej wyrozumiali i skłonni do wybaczania, a tak to w rzeczywistości tylko fantazja ludzi chcących uciec od prawdziwego świata.
"Bo to prawda."
Szlag. Nie przypominam sobie niczego. Moje własne poczucie logiki mówi mi, że nie mam żadnych przebłysków z obecności w alternatywnej przestrzeni, ale intuicja usilnie stara się mnie przekonać, że to nieprawda.
Co to może być? Potrafię przywołać tylko jakieś charakterystyczne fragmenty z królami, piratami i kosmicznymi bataliami. Czym to ma być? Pamięć podpowiada mi, że nic takiego się nie wydarzyło, ale skąd w takim razie wzięły się te elementy układanki, których nijak nie mogę połączyć, a snują mi się w sercu? Nie mogę ułożyć z tego spójnego obrazka.
Kto wie, jak Koizumi interpretuje moją zakłopotaną minę? Kontynuuje spokojnym tonem:
"Skoro nawet Nagato nie jest w stanie określić, co tu się wydarzyło ani dlaczego to miejsce ją niepokoi, to nasuwa mi się tylko jeden wniosek. Mam pomysł, kto może stać za tym wszystkim, Śnieżną Górą i dworkiem."
Ja nie potrafię tego stwierdzić.
"To musi być ktoś na tym samym poziomie albo jeszcze potężniejszy od Nagato."
"Ale kto?"
"Nie wiem, ale zakładając, że celem naszego przeciwnika jest doprowadzenie nas do stanu paniki i uwięzienie nas tu, Nagato byłaby największym zagrożeniem dla powodzenia tego planu."
Koizumi kładzie palec na dolnej wardze.
"Gdybym był na miejscu tego osobnika, wziąłbym na celownik Nagato. Ja sam jestem bezsilny podobnie jak Asahina, ale Nagato jest obcym androidem z bezpośrednim połączeniem z Jednostką Integracji Danych."
Na podstawie tego opisu mógłbym powiedzieć, że ta osoba mogłaby przewyższać Haruhi. Bez względu na to czy to jedna osoba, czy może cała grupa, nic nie przychodzi mi do głowy. Ale Nagato powiedziała, że nie może nawiązać połączenia ze swoim szefem.
"Być może nasz adwersarz jest znacznie silniejszy niż twórcy Nagato. Jeśli byłoby to prawdą, to tym samym znaleźlibyśmy się w sytuacji bez wyjścia…"
W środku zdania młody myśliciel chyba o czymś sobie przypomniał, na znak tego krzyżując ramiona na piersi.
"Pamiętasz Ryouko Asakurę?"
Już prawie zniknęła z moich wspomnień, ale seria niezapomnianych wydarzeń w tym miesiącu odświeżyła moją pamięć.
"W Jednostce Integracji Danych istnieje pewna mniejszość, będąca elementem radykalnym. Pomyśl, co by się stało, gdyby przejęła władzę. Z naszego punktu widzenia to istoty wszechmocne. Odizolowanie Nagato i zatrzymanie jej w innym wymiarze byłoby dla nich bułką z masłem."
Pamiętam towarzyską, wybitną i spokojną koleżankę z klasy, trzymającą w ręku nóż. Dwukrotnie zostałem zaatakowany i dwukrotnie uratowała mnie Nagato.
"Tak czy owak, nie ma to wpływu na ostateczny wynik. Jeśli nie opuścimy tego dworku, będziemy musieli zostać tu na zawsze."
Co? Czyżby to był Ryugu-jo?
"Bingo. Powiedziałbym nawet, że jesteśmy tu traktowani jak VIP-y. Wszystko zostało przewidziane. Komfortowy dworek, lodówka pełna jedzenia, łazienka z ciepłą wodą i wygodne sypialnie. Jest tu wszystko prócz środków, które mogłyby nam pomóc opuścić ten budynek."
Taka egzystencja byłaby pozbawiona znaczenia. Nie jestem aż tak rozczarowany życiem, bym chciał pozostać w tym nieznanym wymiarze, by cieszyć się beztroskim życiem. Minął niecały rok mojego licealnego życia, więc nie mogę go ot tak przekreślić. Poza ludźmi zebranymi tutaj są też inni, których chcę ponownie zobaczyć. To tragiczna perspektywa, jeśli nie będę mógł ponownie spotkać się z rodziną, Shamisenem, a także Taniguchim i Kunikidą. Co gorsza, nie przepadam za zimą - przykro mi, Islandczycy, ale nie sądzę, bym przywyknął do życia w śniegu i lodzie. Jestem sztandarowym przykładem człowieka, który lubi lato i dźwięk cykad.
"Ulżyło mi po twoich słowach."
Koizumi gwałtownie westchnął.
"Ten ktoś przypuszcza, że gdy Suzumiya uświadomi sobie, w jakiej jesteśmy sytuacji, uwolni swoją moc. Sprawca może mieć nawet taką intencję. Jeśli to się nie uda, może uciec się do prowokacji i podsunąć jej bodziec. To znany mechanizm działania. Jeśli rzeczywiście to symulowane środowisko i wszyscy jesteśmy ledwie duplikatami, ukryta ręka nie zatrzyma się przed żadnym działaniem. Przecież nikt nie ma wyrzutów sumienia, gdy prowadzi postaci gier wideo na śmierć. Tak samo jest z tobą, prawda?"
Jeśli o to mu chodzi, to rzeczywiście nie mam. Jednak postaci z gier to tylko kod programu, a ja wolę być traktowany jak człowiek z krwi i kości w prawdziwym świecie.
"Naszym priorytetem w tej chwili jest ucieczka. Lepiej stawić czoła katastrofie prawdziwego świata niż pozostać w tej alternatywnej rzeczywistości. Musi być jakiś sposób, albo raczej: musimy wymyślić jakiś. Ktokolwiek uwięził Suzumiyę i nas, jest naszym wrogiem. I mówiąc [nas], nie mam na myśli Organizacji ani Jednostki Integracji Danych, ale Brygadę SOS."
Niech ci będzie. Dopóki podzielasz mój punkt widzenia, będę postrzegał cię jako brata.
Po tym popadłem w głęboką zadumę. Koizumi dołączył do mnie, podpierając ręką policzek.
Chwilę później…
Delikatny odgłos pukania przerwał ciszę panującą wśród nas. Ciało miałem tak ociężałe, jakby ktoś przykleił mnie do łóżka, mimo to wstałem i poszedłem otworzyć drzwi.
"Emm… Łazienka jest już wolna. Możecie już iść się kąpać."
Twarz Asahiny ozdabiają rumieńce podkreślające jej urok i niewinność. Kosmyki mokrych włosów przyklejone do policzka wzniecają pożądanie, a uda widoczne pod przydługą podkoszulką to niesamowicie seksowny widok. Gdyby mój umysł był w swoim zwyczajnym stanie, myślałbym o zabraniu jej do swojego pokoju, postawieniu jej w kącie i podziwianiu widoku.
"Gdzie są Haruhi i Nagato?"
Zaglądam na korytarz, a Asahina pięknie się uśmiecha.
"Piją sok w jadalni."
Najwyraźniej dostrzegając mój łakomy wzrok, pociąga za dolną część podkoszulki.
"Aach, w przebieralni są ubrania na zmianę. Stamtąd je wzięłam. Ręczniki i rzeczy do kąpieli są…"
Trudno opisać piękno osoby tak nieśmiałej i zawstydzonej.
Obracam głowę, żeby upewnić się, czy Koizumi siedzi na swoim miejscu, a następnie prędko wychodzę na korytarz i zamykam za sobą drzwi.
"Asahino, mam pytanie."
"O co chodzi?"
Te duże okrągłe oczy skupiają się na mnie, a głowa przechyla się delikatnie i niepewnie na bok.
"Co masz do powiedzenia na temat tej posiadłości? Mnie wydaje się podejrzana, a tobie?"
Asahina mruga, poruszając długimi i grubymi rzęsami, i odpowiada:
"Emm, Suzumiya myśli, że to wszystko to część gry detektywistycznej Koizumiego… Jak się na to mówiło? A tak, coś jak preludium. Tak to określiła w sypialni."
Dla Haruhi najlepiej będzie, jeśli właśnie tak będzie myślała, jednak mamy mały problem, jeśli Asahina podziela jej zdanie.
"W takim razie jak wyjaśnisz nieregularny upływ czasu? Brałaś bezpośredni udział w eksperymencie Koizumiego, zgadza się?"
"Tak. Ale to część scenariusza… Prawda? Czy też nie?
Przykładam dłoń do czoła, starając się powstrzymać westchnięcie. Nie wydaje mi się, żeby Koizumi był taki zdolny, ale nawet jeśli przyjmiemy, że anomalia chronologiczna jest częścią zabawy, to zwracanie uwagi Haruhi w ten sposób tak wcześnie byłoby niesprawiedliwe. Nawiasem mówiąc, czy czas nie jest specjalnością Asahiny? Zdecydowałem się chwycić tej brzytwy.
"Asahino, możesz skontaktować się z przyszłością? Tak tu i teraz?"
"Eech?
Dziewczyna o rok starsza ode mnie przygląda mi się z dziecięcym zakłopotaniem.
"Jak mogłabym zdradzić ci coś takiego? Huhu. To tajna informacja!"
Jej wydaje się to zabawne, ale ja wcale nie żartuję, ani nie jest mi do śmiechu.
Mimo to Asahina dalej się śmieje.
"Wystarczy tego, idź już się wykąpać, inaczej Suzumiya znowu się zdenerwuje. Hoho."
Z krokami cichymi niczym trzepot skrzydeł motyla na wiosennym polu rzepakowym powabna dziewczyna wchodzi po schodach i znika, przedtem rzucając w moją stronę nienaturalne, czarujące spojrzenie.
Niedobrze. Na Asahinie nie można polegać. Jedyną taką osobą jest…
"Cholera!"
Opuściłem głowę i westchnąłem..
Nie mam ochoty bardziej na nią naciskać, zwłaszcza teraz. Wszystko wskazuje na to, że tylko ona jedna jest w stanie wyciągnąć nas z tego bałaganu. Teorie Koizumiego to tylko błądzenie po omacku, a ponadto nie wiadomo, jaki chaos mogłaby z czasem wywołać Haruhi. Nawet jeśli to ja byłbym naszą jedyną nadzieją, po całej tej przerażającej gadce Koizumiego nie zadziałałbym lekkomyślnie. Całkiem możliwe, że ktokolwiek zaplanował tę sytuację, wziął to wszystko pod uwagę.
"I co teraz…?"
Liczyłem, że po kąpieli poprawi mi się krążenie i będę w stanie coś wymyślić, ale mózg miał inne plany. Mimo że się starałem, nie przyszło mi do głowy nic, co mogłoby zmienić sytuację. To głupie. Nie czuję się zniechęcony, ale raczej zasmucony tym faktem.
Asahina miała rację, mówiąc, że w przebieralni są ręczniki i ubrania. Spodnie i koszulki leżały w szeregu na szafkach. Włożyłem pierwszy lepszy zestaw i poszedłem z Koizumim do jadalni.
Wykąpana wcześniej trójka już postawiła na stole cały rząd dzbanków z sokami i czekała na nas.
"Ale się guzdrzecie. Co wam tak długo zajęło?"
Według mnie minęła ledwie chwila.
Sączę sok pomarańczowy, który wręczyła mi Haruhi, i nie patrzę na Nagato, lecz za okno. Może z powodu ciepła Haruhi pije już duszkiem sok z puszki, trzymając palec wskazujący skierowany ku górze. Asahina uśmiecha się, nie zwracając uwagi na obecną sytuację, a Koizumi, mając jasny obraz na nasze położenie, robi to samo. Nagato wygląda na drobniejszą niż zazwyczaj, ale może dlatego, że jej mokre włosy opadają prosto.
Ale która jest teraz godzina? Za oknem wciąż szaleje burza śnieżna jak wcześniej, lecz mimo iż widok jest ponury, wciąż nie jest ciemno, co jeży mi włosy na plecach.
Haruhi chyba straciła poczucie czasu.
"Chodźmy skorzystać z pokoju gier."
I wciąż ma nastrój do zabawy.
"Karaoke będzie dobre, ale bardzo dawno nie graliśmy w Mah-jong. Stawkę ustalmy na poziomie trzykrotności liczby kamieni i liczą się wszystkie, ale zależy mi na Wielkich Kamieniach, więc niepotrzebne będą żetony i liczenie punktów. Wynik ustalimy na podstawie ostatecznej ręki. Kokushi Shisan-men i Su-ankou Tanki na yakumana, dobra?"
Chociaż nie chcę narzekać na zasady, wciąż powoli potrząsam głową. Teraz nie czas na karaoke ani Mah-jonga, tylko na myślenie.
"Mówię, że powinniśmy zmrużyć oczy. Na zabawę będzie jeszcze sporo czasu. Jestem naprawdę zmęczony."
Wcześniej chodziliśmy godzinami po pas w śniegu i z nartami na plecach. Chyba tylko mięśnie Haruhi nie zgłaszają sprzeciwu.
"To prawda."
Haruhi chyba chce wiedzieć, kto opowiada się za czym. Po przeanalizowaniu min wszystkich rzekła:
"W porządku, zróbmy sobie przerwę. Ale kiedy tylko się obudzimy, gramy razem."
I powiedziała to z błyskiem w oku.
Gdy wszyscy wrócili do swoich pokojów, kładąc się na łóżku, w swojej głowie rozpocząłem jednoosobową naradę, która miała umożliwić nam ucieczkę. Niestety, moja osobowość odsłoniła swoją aktualną bezużyteczność, bo nic konstruktywnego nie przyszło mi na myśl. Wszyscy milczą, mając nadzieję, że ktoś pierwszy przełamie lody. W miarę upływu czasu powoli zatracam się w swojej nieświadomości. Dlaczego to ja miałbym się odezwać?
"Kyon?"
Nawet nie usłyszałem dźwięku zamykanych drzwi ani kroków wchodzącej osoby. Nawet dźwięku szeleszczących ubrań. Przestraszyłem się i doznałem szoku, widząc, kto stoi na środku pokoju.
"Asahina?"
Do pokoju wpada światło odbijające się od śniegu i rzuca cień na ścianie. Jednak nawet w tym półmroku jestem pewien, że nie mam przywidzeń. Ta osoba tutaj to urocza bywalczyni pokoju klubowego, szczęśliwy talizman Brygady SOS - Asahina.
"Kyon..."
Asahina uśmiecha się, wypowiadając moje przezwisko, podchodzi lekko i spoczywa obok mnie. Staram się usiąść prosto przy jej nagich złączonych nogach. To jakiś niewytłumaczalny surrealizm. Przypatrując się, widzę, że jej ubiór różni się od tego, gdy żegnaliśmy się na dobranoc w korytarzu. Nie jest to przydługa koszulka, chociaż wcale nie ma więcej materiału.
Asahina patrzy na mnie ubrana w białą koszulę, która jest niemalże wyrwana z mojej wyobraźni, i już nie może się bardziej zbliżyć.
"Więc..."
Ta piękna, dziecinna twarz chyba czegoś ode mnie chce.
"Czy mogę tu spać?"
Mówi to tak, że aż serce podskakuje mi do gardła. (Szaleństwo).
Jej szklane oczy patrzą prosto na moją twarz, a ona delikatnie opiera się na moim ramieniu. Co? O co tu chodzi?
"Bałam się i miotałam w łóżku, nie mogąc zasnąć. Jeśli będę obok ciebie, może uda mi się wyspać."
Ciepło jej ciała przenika przez koszulę. Jest tak gorąca, że prawie parzy. Coś miękkiego zaczyna mnie uciskać. Asahina przytula się do mojego ramienia i zbliża do mnie twarz.
"Nie masz nic przeciwko?"
To nie kwestia tego, czy mam coś przeciwko, czy nie. Na tym świecie nie ma mężczyzny ani kobiety zdolnej odrzucić błagającą Asahinę. Więc odpowiedź brzmi krótko: tak, to łóżko jest za duże dla jednej osoby... (Powstrzymaj się!)
Ohoho, uwolniła moje ramię i odsłaniając cudowny uśmiech, zaczyna odpinać guziki i tak luźnej koszuli. Powoli wyłania się zniewalający, delikatny kształt pełnego biustu, który ujrzałem po raz pierwszy, gdy Haruhi zmusiła ją do założenia kostiumu króliczka. Ten sam, który niechcący zauważyłem po wejściu do pokoju klubowego, kiedy się przebierała. Właśnie te kształty, które uchwyciłem na zdjęciu zagrzebanym głęboko w ukrytym folderze na dysku komputera… Są tuż przede mną. (Obudź się, to nie może być prawda.)
Zostały jeszcze tylko dwa guziki… Nie, jeden. To bardziej kuszące niż pełna nagość, gdyż modelka jest pierwszej klasy. Poza tym, czego bym nie mówił, to nie byle kto przyjmuje te prowokacyjne pozy, tylko Asahina we własnej osobie. (Hej!)
Asahina spogląda na mnie, delikatnie unosząc wzrok, i pokazuje nieśmiały, uwodzicielski uśmiech. Jej palec w końcu odpina ostatni guzik. Może powinienem spojrzeć gdzieś indziej? (Skupże się!)
Pomiędzy połami całkowicie rozpiętej odzieży widzę idealnie jasną skórę, poruszającą się w rytm każdego oddechu. To ciało jest tak doskonale wykreowane, że sama Wenus ze wstydu wczołgałaby się pod muszlę (nie odwracaj wzroku). Na górnej części gładkiej i okrągłej piersi znajduje się dobrze widoczna gwiazdka…
Gwałtownie nabrałem powietrza.
"Aach…!"
Zeskakuję z łóżka, jakbym wyhodował sobie sprężyny.
"Nie ma mowy!"
Przyjrzyj się! Dlaczego nie zauważyłem tego wcześniej? Ktokolwiek znajduje się przede mną, nie jest "moją Asahiną". Ja powinienem wiedzieć o tym najlepiej. Czy sam nie weryfikowałem w taki sposób jej autentyczności? To właśnie "to miejsce" ją zdradziło.
"Kim ty jesteś?"
Na lewej piersi Asahiny nie ma pieprzyka.
Półnaga piękność siedząca na łóżku patrzy na mnie zakłopotana.
"Dlaczego pytasz? Nie chcesz mnie?"
Gdyby to była prawdziwa Asahina (mówiłem ci, że nie jest prawdziwa!), pewnie dalej tkwiłbym bez ruchu. Nie, wcale nie. Jest jeszcze jeden problem. Asahina nigdy nie wślizgnęłaby się do mnie, żeby mnie uwieść. Szaleję na jej punkcie i bez tego.
"Nie jesteś Asahiną."
Wycofuję się, spoglądając głęboko w te pociągające i zachodzące łzami oczy. Zaraz stracę rozum. Jak mężczyzna może doprowadzić dziewczynę do płaczu? Nie ma znaczenia, czy jest prawdziwą Asahiną, prawda? (Weź się w garść.)
"Proszę, nie rób tego."
W końcu wyrzucam to z siebie.
"Kim ty jesteś? Jesteś twórcą tego dziwnego domu? Kosmitką? Sliderem? Dlaczego to zrobiłaś?"
"Kyon..."
Ta Asahina zdaje się być szczerze zasmucona. Zawiesza nisko głowę, a usta drżą w głębokim smutku, po czym nagle…
"!"
Odwraca się i pędem przemyka do drzwi z rozwianą koszulą. Zaraz po wyjściu jeszcze odwraca się w moją stronę, ukazując oczy pełne łez, zanim wybiega korytarzem, zatrzaskując drzwi. Huk jest na tyle głośny, że wytrąca mnie z otępienia. Zamykam zamek. Bez klucza nikt nie powinien być w stanie wejść z zewnątrz.
"Proszę, zaczekaj chwilę!"
Mgnienie oka później wypowiadam te słowa tonem pełnym szacunku i spieszę z otwarciem drzwi.
Trzask! Rozlega się głośny dźwięk. Nie wiem, ile siły w to włożyłem, ale otwarcie drzwi nie powinno powodować huku wstrząsającego mi wnętrzności. Gdy o tym myślałem…
"Hej, ty…"
Wpadam prosto na Haruhi, która wystawiła głowę z pokoju i patrzy na mnie z szeroko otwartymi ustami.
"Kyon, dopiero co byłeś w moim pokoju… Chociaż, czy na pewno?"
Już nie tylko ja i Haruhi wystawiliśmy swoje głowy z pokojów na korytarz.
"Umm..."
Sąsiadka Haruhi z prawej, mająca na sobie koszulkę Asahina, również wygląda ze zdziwieniem przez w połowie otwarte drzwi. Natomiast sąsiadka z lewej...
"..."
Nagato stoi w drzwiach otwartych na oścież. Spoglądam w bok.
"Co to było?"
Koizumi dotyka czubka swojego nosa i obdarza mnie dziwnym spojrzeniem połączonym z bardzo niezręcznym uśmiechem.
Wszystko stało się jasne. Dźwięk wydany przez drzwi był tak donośny, ponieważ cała nasza piątka jednocześnie otworzyła swoje i hałas się nałożył.
"Co z wami wszystkimi? Coś się stało?"
Haruhi pierwsza wraca do zmysłów i mówi, jakby to dotyczyło tylko mnie:
"Dlaczego wszyscy w jednej chwili wyszli z pokojów?"
Ja wyszedłem za fałszywą Asahiną - gdy tylko pomyślałem o tym, coś sobie uświadomiłem. Haruhi nie brzmiała poprawnie gramatycznie.
"A ciebie się to nie tyczy? Chyba nie chciałaś wyjść do toalety?"
Niespodziewanie Haruhi opuściła głowę, przygryzła dolną wargę i dopiero po chwili milczenia odezwała się tymi słowami:
"Miałam dziwny sen. Śniło mi się, że zakradłeś się do mojego pokoju i mówiłeś, jakbyś miał... O rany. I robiłeś rzeczy, których byś nie zrobił. Stwierdziłam, że to dziwne, dostałeś w łeb i uciekłeś! Ale dziwny sen. Prawda? Ale wcale nie był nierzeczywisty."
Gdyby to był sen, teraz mielibyśmy jego kontynuację. Gdy tak patrzę na poirytowaną Haruhi, Koizumi zwraca się do mnie.
"Ja też miałem sen."
Patrzy mi prosto w twarz.
"Ty też pojawiłeś się w moim pokoju, a przynajmniej z zewnątrz to byłeś ty, bo zachowanie było przerażające. Tak czy owak, robiłeś rzeczy, których normalnie byś nie zrobił."
To mnie zaczyna przerażać. Przenoszę wzrok z uśmiechniętej twarzy Koizumiego, który wyraźnie coś ma na myśli, na Asahinę. Tę prawdziwą, oczywiście. Wystarczy jedno spojrzenie, by nie mieć wątpliwości. Jak mogłem pomylić z nią tamtą osobę? Przecież ani wrażenie, jakie robiła, ani jej zachowanie nie może równać się z oryginalną Asahiną.
Być może zawstydzam ją samym spojrzeniem, bo Asahina się rumieni. Czy pojawiłem się u niej? Pewnie właśnie tak jest.
"Do mnie przyszła Suzumiya."
Plącze swoje palce i niespokojnie nimi porusza.
"Dziwna Suzumiya. Nie wiem, jak to opisać, ale jakby nieprawdziwa."
Tak, zdecydowanie nieprawdziwa. To, co się stało, stanowi problem. Dlaczego fałszywe wersje nas samych pojawiły się w naszych pokojach? Asahina w moim, ja u Haruhi i Koizumiego, oraz Haruhi u Asahiny...
"Nagato?" - naciskam - "Kto przyszedł do ciebie?"
Niewzruszona twarz Nagato, która stoi w koszulce jak Asahina, podnosi się i kieruje swój wzrok wprost na mnie:
"Ty."
Wyszeptawszy to, powoli zamyka powieki.
I wtedy...
"Yuki?!"
Z krzykiem Haruhi w tle doświadczam niewyobrażalnej sceny.
Nagato, ta sama Yuki Nagato, upada płasko na podłogę, jakby pchnięta niewidoczną, demoniczną ręką.
"Yuki! Co się stało? Yuki…"
Nie mogę opisać słowami naszego zaskoczenia. Wszyscy staliśmy w miejscu jak rażeni piorunem, tylko Haruhi popędziła i podniosła drobną postać.
"Och… Jest cała rozpalona! Yuki, wszystko w porządku? Yuki? Yuki!"
Senna twarz Nagato jest skierowana w dół z zamkniętymi powiekami. Instynkt podpowiada mi, że nie jest to zwyczajny sen. Haruhi obejmuje ramiona Nagato i z ostrym spojrzeniem zaczyna wykrzykiwać polecenia:
"Koizumi, natychmiast zabierz Yuki do jej łóżka. Kyon, znajdź kompresy lodowe, powinny być gdzieś tam. Mikuru, naszykuj mokre ręczniki."
Widząc, jak ja, Asahina i Koizumi stoimy jak słupy soli, popędza nas kolejnym krzykiem:
"Ruszcie się!"
Gdy Koizumi podniósł bezwładną Nagato, pospieszyłem na dół. Kompresy lodowe, kompresy lodowe, gdzie niby mogą być kompresy lodowe?
Chyba jeszcze nie otrząsnąłem się z szoku wywołanego widokiem mdlejącej Nagato. To przecież niemożliwe. To, fałszywa Asahina i inne nasze nieprawdziwe kopie szwendające się po pokojach sprawiają, że mam już serdecznie dość tego wszystkiego. Zostawcie mnie w spokoju. To nie ma nic wspólnego ze mną.
"Szlag!"
Nie jest dobrze, do cholery. Miałem nadzieję, że przez następnych kilka dni Nagato będzie żyła jak normalny człowiek. Kto mógł podejrzewać, że wydarzy się coś takiego.
Nigdzie nie znalazłem śladu kompresów lodowych, więc instynktownie skierowałem się do kuchni. Ja sam trzymam swoją matę chłodzącą nie w apteczce, a w lodówce. Kto wie, co jest gdzie w tym dziwnym domu?
"Chwila."
Zatrzymuję się po złapaniu za klamkę lodówki i zaczynam się modlić, wizualizując sobie w głowie obraz lodowego kompresu.
Chwilę później otwieram lodówkę.
"Jest."
Na kapuście leży niebieska poduszka wypełniona lodem.
Dziwny zbieg okoliczności. Jest tutaj wszystko. Nie wiem, kto przywiązuje taką wagę do szczegółów, ale nie podoba mi się, dokąd to zmierza. Dzięki temu komuś już wiem, że trzeba działać stanowczo.
Zdecydowanie nie możemy zostać w tym miejscu.
Idąc kawał drogi z jadalni i niosąc twardą jak głaz poduchę, zauważyłem stojącego w holu wejściowym Koizumiego, przyglądającego się głównym drzwiom. Po co tu przyszedł? Czyżby prawa i honorowa Haruhi wysłała go, żeby nabrał śniegu do ochłodzenia Nagato? Gdy ruszyłem, żeby podzielić się z nim słowami mądrości, Koizumi spostrzegł mnie i odezwał się pierwszy:
"Przychodzisz w samą porę. Popatrz na to." - rzekł, po czym zwrócił moją uwagę na drzwi.
Przełykam ślinę, analizując wskazany mi punkt. Widzę coś niezwykłego, co pozwala mi wybąkać tylko:
"Co… Co to jest?!"
To wszystko, co zdołałem z siebie wydusić.
"Nie zauważyliśmy tego przedtem."
"Zgadza się, wcześniej tego nie było. Wchodziłem jako ostatni i, zamykając drzwi, nie widziałem tu niczego podobnego."
Od wewnętrznej strony drzwi jest umocowane coś, co trudno mi jednoznacznie opisać. Chyba najbliższe prawdzie będzie nazwanie tego panelem kontrolnym.
W drzwi wbudowana jest tablica długa na około pięćdziesiąt centymetrów - może to jakiś interfejs? Są na nim wypisane jakieś symbole i numery, od których boli mnie głowa.
Odczytuję je w skupieniu. W najwyższym rzędzie znajdują się:
x-y=(D-1)-z
W niższym rzędzie widać:
x= □ , y= □ , z= □
Miejsca z □ są wklęsłe. Brakuje tylko wyświetlającej się porady, że należy tu umieścić jakiś przedmiot.
Podczas gdy zastanawiałem się nad przeznaczeniem tych symboli…
"Tu są jakieś akcesoria."
Koizumi wskazał kupkę ponumerowanych bloczków umieszczonych w drewnianym pudełku na podłodze.
Widzę, że są poukładane w trzech rzędach i ponumerowane od 0 do 9. Nachylam się, żeby lepiej im się przyjrzeć. Na pierwszy rzut oka przypominają kamienie do Mah-jonga z tą różnicą, że są na nich wypisane wyłącznie cyfry arabskie.
Mamy w sumie dziesięć różnych cyfr podzielonych na trzy różne grupy w płaskiej, drewnianej skrzyneczce.
"Pewnie mamy rozwiązać to równanie, używając tych cyfr."
Koizumi również podniósł jeden kamyk, żeby mu się przyjrzeć.
"Być może mamy je umieścić w pustych miejscach."
Spoglądam ponownie na równanie i znów mam ból głowy. Jeśli chodzi o mnie, działania matematyczne zawsze były dla mnie drogą przez mękę.
"Koizumi, umiesz to rozwiązać?"
"Mam wrażenie, że równanie wygląda znajomo, ale podane w nim informacje nie wystarczą. Jeśli mamy tylko zrównoważyć wyniki po obu stronach, to istnieje niepoliczalna liczba możliwych kombinacji. Jeśli mamy uzyskać jedno konkretne rozwiązanie, to potrzebujemy więcej danych."
Moją uwagę zwraca jedna najbardziej unikalna litera pośród nich wszystkich.
"Czym może być D? Może tego nie trzeba rozwiązywać?"
"Jako jedyna jest dużą literą."
Bawiąc się trzymaną cyfrą 0, dodaje po cichu:
"Ja naprawdę skądś znam to równanie, ale nie sądziłem, że i tu się pojawi. O co tu chodzi? Jestem pewny, że widziałem je całkiem niedawno."
Zaciska brwi, stojąc nieruchomo. Rzadko widuje się Koizumiego w tak głębokim zamyśleniu.
"I co? Sądzisz, że ma to jakieś szczególne znaczenie?"
Odkładam swój kamyk z powrotem do drewnianej skrzynki.
"Wiem, że to równanie nagle pojawiło się na wewnętrznej stronie drzwi, ale co ono oznacza?"
"Hmm."
Koizumi ponownie okazuje zainteresowanie.
"Te podwójne drzwi są zamknięte, więc to może być klucz do nich. Nie da się ich otworzyć od wewnątrz. Nie ma co tracić czasu na próby naciśnięcia klamki."
"Coś ty powiedział?"
"Sam spróbuj. Nie ma ani dziurki na klucz, ani wkładki zamka."
Spróbowałem i nie udało mi się ich otworzyć.
"Kto mógł zamknąć te drzwi? Nawet gdyby były automatyczne, powinny otwierać się od środka."
"Pośrednio prowadzi nas więc to do konkluzji, że ta przestrzeń wymyka się poza ramy zdrowego rozsądku."
Na twarz Koizumiego wraca bezsensowny uśmiech.
"Tożsamość sprawcy nie jest znana, ale to jasne jak słońce, że nasz przeciwnik zamierza nas tu uwięzić. Okna są zamknięte, a drzwi zatrzaśnięte."
"Skoro tak, to czemu ma służyć równanie na panelu? To zagadka dla zabicia czasu?"
"Jeśli moje przypuszczenia są poprawne, to równanie jest kluczem otwierającym drzwi."
Koizumi kontynuuje beztroskim tonem:
"Sądzę też, że to ostatnia droga ucieczki, jaką zostawiła nam Nagato."
Pobudziłem swoje ostatnie wspomnienia i skupiłem się na zebraniu ich w całość, ale Koizumi najwyraźniej nie zważa na to, bo kontynuuje swój wywód.
"Myślę, że można założyć, iż mamy do czynienia z konfliktem danych. Trwa jakaś bitwa, która jest pod jakimś względem ograniczana. Ktoś nas tu uwięził, ale Nagato zostawiła nam drogę ucieczki w trakcie starcia z mrocznymi siłami. To równanie powstało w jego wyniku. Po jego rozwiązaniu powinniśmy wrócić do naszej rzeczywistości, w przeciwnym wypadku zostaniemy tu na zawsze."
Koizumi zapukał do drzwi.
Napisane przez Cain
dnia 03/03/2019 ·
0 komentarzy ·
1708 czytań ·