Codemasters nałogowo tworzą gry związanie z wyścigami i trzeba
powiedzieć, że nieźle im idzie. Biorąc się za Tocę Race Drivera, sprytnie połączyli wszystko to, co znamy z innych wyścigówek z trybem
fabularnym.
Tak, to właśnie ten tryb odróżnia Tocę od innych pozycji na rynku. Na
pewno nie jest do przełom, ale rozwiązanie bardzo ciekawe. Gracz nie jest
już anonimowym kierowcą, którego przez całą grę nie widzi na ekranie ani
razu. Ma swoją osobowość, wady, zalety i cel w życiu.
W świat wyścigów wprowadza nas brat. Z początku nie mamy ugruntowanej
pozycji, więc musimy przejść test. Jeśli przejedziemy jedno okrążenie
Lexusem w wyznaczonym czasie, podpiszemy pierwszy kontrakt.
Sezon wyścigowy składa się z sześciu wyścigów, w których zdobywamy
punkty. Klas jest kilka. Odpowiednia liczba punktów premiuje nas do
awansu na kolejny poziom. Propozycje startów dostajemy e-mailem, a
postępy możemy śledzić, korzystając z komputera w swoim biurze. A skoro
już mówimy o biurze, warto wspomnieć o bardzo ciekawym i ładnym jego
wykonaniu. To właśnie ono tworzy menu. Komputer daje nam dostęp do
kariery, szafka z aktami to opcje, a regał z kluczykami do zdobytych
samochodów to swobodna przejażdżka.
Z początku gra może wydawać się łatwa, ale gdy przesiądziemy się już do
ponad siedmiusetkonnych amerykańskich maszyn, zaczyna się robić bardzo
trudno.
Smaczku dodaje fakt, że wśród przeciwników mamy wrogów, którzy będą
starali się nam utrudnić zajęcie wysokich lokat. A jeśli przy okazji
nadepniemy na odcisk kilku innym kierowcom, atmosfera zrobi się bardzo
gęsta. Dodatkowo, by gra monotonnie nie toczyła się od wyścigu do wyścigu, twórcy
uraczyli nas wstawkami filmowymi rozwijającymi fabułę. A to bierzemy
udział w konferencji prasowej, a to udzielamy wywiadu, czy kłócimy się z innym kierowcą.
W trakcie rozgrywki mamy okazję przejechać się ponad czterdziestoma
starannie wykonanymi licencjonowanymi samochodami. Co więcej, ulegają one
bardzo realistycznym uszkodzeniom wizualnym. Gorzej już z mechaniką. Co
prawda da się uszkodzić kilka stref takich jak zawieszenie, koła, silnik
i skrzynia, ale nie można ich zniszczyć i nie ukończyć wyścigu, a widoczny
wpływ na prowadzenie ma chyba tylko uszkodzenie skrzyni biegów. Brakuje
również systemu flag. Możemy taranować wszystkich, zajeżdżać im drogę i
jechać pod prąd - bez konsekwencji karnych.
Do dyspozycji oddano nam również warsztat wykonany podobnie do biura.
Elementy jego wyposażenia opowiadają za opcje, np. na laptopie zmieniamy
ustawienia samochodu, dostosowując je do specyfiki toru. Tych mamy też
dość sporo, a co najważniejsze są realistycznie odwzorowane. Nurburgring
każdy maniak może przejechać "z zamkniętymi oczami".
Model jazdy został wyśrodkowany gdzieś miedzy symulacją a typową
zręcznościówką. Sterowanie jest bardzo przyjemne, jednak po kilku
wyścigach na padzie, zdecydowałem się podłączyć kierownicę i był to
bardzo dobry pomysł. Samochód stał się stabilniejszy w zachowaniu i
prowadzeniu.
Dźwiękowo gra wypada bardzo poprawnie. Wprawdzie żaden temat muzyczny nie
rzucił mi się specjalnie w uszy, ale nie szukałem opcji, by cokolwiek wyciszać.
Jak wiadomo gra ma już swoje lata, ale jeśli trafi Wam się okazja zakupu
za kilka złotych, to nie będą to pieniądze zmarnowane. Tylko uważajcie,
bo mimo że od premiery minęło już aż siedem lat, na obecnych maszynach potrafi
solidnie przyciąć w najwyższych ustawieniach.
|
|