Słuchałem, jak pociąg zostawia za sobą efekt Dopplera i powiedziałem:
"Naprawdę?"
Źle się czułem z tym, że potrafiłem wykrztusić z siebie tylko taki banał.
Haruhi rękami zagarnęła w dół włosy poderwane przez wiatr, jaki spowodował przejeżdżający pociąg i powiedziała: "Chodźmy!", ruszając w kierunku, z którego przybyliśmy.
Mimo że dotarłbym do domu szybciej, gdybym poszedł w kierunku, w którym skierowała się Haruhi, jej plecy zdawały mi się mówić "Nie idź za mną!", więc zostałem i patrzyłem, jak Haruhi odchodzi, aż nie zniknęła mi ze wzroku.
Dlaczego, do diabła, przez cały czas to robię?
Gdy wróciłem do domu, zobaczyłem Koizumiego czekającego przy drzwiach.
"Cześć."
Uśmiech wyglądał na lekko udawany, jak gdyby witał starego przyjaciela. Serdecznie pomachał do mnie. Miał na sobie mundurek, a w ręku plecak. Najwyraźniej dopiero wracał ze szkoły.
"Chcę dotrzymać obietnicy, którą kiedyś ci dałem. Dlatego na ciebie czekałem. Nie sądziłem, że wrócisz tak szybko!"
Koizumi kontynuował ze swoim stałym uśmiechem na twarzy.
"Mogę zabrać ci chwilę? Chciałbym zabrać cię w pewne miejsce."
"Ma ono coś wspólnego z Suzumiyą?"
"Ma coś wspólnego z Suzumiyą."
Otworzyłem drzwi i położyłem plecak w przedpokoju. Po przekazaniu mojej siostrze, która właśnie wychodziła, że wrócę dziś dość późno, wróciłem do Koizumiego.
Kilka minut później siedzieliśmy w samochodzie.
Koizumi machnął na taksówkę, która zatrzymała się tuż przy mnie, i pojechaliśmy drogą na wschód. Koizumi kazał kierowcy pojechać do dużego miasta za granicami prefektury. Taniej byłoby pociągiem, ale skoro to Koizumi płacił, naprawdę mi to nie przeszkadzało.
"Dobra, co to za obietnica, którą miałeś dotrzymać?"
"Nie mówiłeś, że chcesz zobaczyć dowód moich mocy espera? Teraz jest szansa, dlatego chciałem, żebyś ze mną pojechał!"
"Musimy jechać tak daleko?"
"Tak. Mogę używać swoich mocy tylko w określonych miejscach i warunkach. Miejsce, do którego się udajemy, spełnia je."
"Dalej uważasz, że Haruhi jest Bogiem?'
Koizumi, siedzący ze mną na tylnej kanapie, spojrzał na mnie z ukosa.
"Słyszałeś kiedykolwiek o Zasadzie Antropicznej?"
"Nie, nigdy."
Koizumi westchnął i ponownie się uśmiechnął.
"Zasadniczo rzecz biorąc, jest to teoria, mówiąca, że jeśli coś jest prawdą dla nas jako istnień ludzkich, wtedy jest to prawdą, ponieważ my istniejmy."
Nie rozumiem.
"Wszechświat istnieje, ponieważ możemy go obserwować. Innymi słowy, inteligentne formy życia, takie jak ludzie, dowiedziały się o istnieniu Wszechświata dzięki obserwowaniu tego, jak został stworzony przez odkrycie praw fizyki. Gdyby ludzie nie ewoluowali na obecny poziom, obserwacja byłaby niemożliwa, a oni nigdy nie dowiedzieliby się o istnieniu Wszechświata.
Oznacza to tyle, że dla ludzi, którzy całkowicie nie wyewoluowali, fakt, czy Wszechświat istnieje, czy nie, nie miałby większego znaczenia. To z powodu obecności w pełni wyewoluowanych ludzi istnienie Wszechświata jest szeroko akceptowane. To sposób myślenia z ludzkiego punktu widzenia."
"Dziwny sposób myślenia! Uważam, że Wszechświat istniałby niezależnie od tego, czy istnieliby ludzie czy nie."
"Masz rację. Dlatego właśnie Zasada Antropiczna to nie teza naukowa, a tylko filozoficzny sposób myślenia. Jednakże z tej teorii wypływa coś interesującego."
Taksówka zatrzymała się na czerwonym świetle. Kierowca patrzył cały czas przed siebie i ani razu nie wtrącał się, odwracając się do nas.
"Dlaczego Wszechświat rozwinął się do stanu nadającego się do zamieszkania dla ludzi? Niewielka zmiana w siłach ciążenia mogłaby stworzyć Wszechświat zupełnie inny niż ten, w którym żyjemy. Inne zestawy prawideł takich jak stała Plancka, czy stosunek mas molekuł atomu sprawiają wrażenie stworzonych tak, by ludzie mogli żyć na świecie. Nie uważasz, że to niesamowite?"
Zaswędziały mnie plecy, dlatego, że rzeczy, o których mówił Koizumi, brzmiały jak napisy z ulotek rozdawanych przez nowe religie założone w oparciu o teorie naukowe.
"Uspokój się! Nie wierzę w istnienie Boga Wszechmogącego, czy Twórcy Wszechświata, który stworzył ludzi. Wielu moich towarzyszy myśli podobnie. Ale jedna rzecz nie daje nam spokoju."
Niby w jaki sposób?
"To, co robimy. Czy jest to tak głupie, jak klaun stojący na rękach na skraju urwiska?"
Prawdopodobnie miałem bardzo dziwny wyraz twarzy, bo Koizumi nie śmiałby się jak gdakająca kura.
"Żartowałem!"
"Naprawdę nie mam zielonego pojęcia, o czym mówisz."
Naprawdę chciałem mu powiedzieć: Nie mam czasu na głupie gierki z tobą. Mogę wysiąść? Kierowco, możesz zawrócić? Jeśli to możliwe, wolałbym tę drugą możliwość.
"Tylko dla porównania korzystam z Zasady Antropicznej. Nawet nie poruszyliśmy tematu Suzumiyi."
To nazbyt dziwne! Czemu ciebie, Nagato i Asahinę opętała Haruhi?
"Uważam, że jest bardzo charyzmatyczną osobą. Ale odłóżmy to na bok. Pamiętasz jeszcze, jak powiedziałem, że być może świat został stworzony przez Suzumiyę?"
Nie podobało mi się to, co mówił, ale pamiętałem, że te słowa padły.
"Ma zdolność spełniania marzeń."
Możesz nie być taki stanowczy?
"Nie mogę o tym nie myśleć, ponieważ świat zmierza ku realizacji marzeń Suzumiyi."
Jak to możliwe?
"Suzumiya zawsze wierzyła w istnienie kosmitów, dlatego pojawiła się Yuki Nagato. Podobnie było z podróżnikami w czasie - zjawiła się Mikuru Asahina. No i ja ukazałem się przed jej oczami z tego samego powodu."
"I skąd to wiesz?"
"To było trzy lata temu..."
Znowu trzy lata! Mam już tego dość!
"Pewnego dnia nagle uświadomiłem sobie, że posiadam specyficzną moc i jakimś cudem dobrze wiedziałem, jak mam jej używać. W tym samym czasie odkryłem, że istnieją też inni ludzie podobni do mnie, u których taka moc się przebudziła i że dała nam ją Haruhi Suzumiya. Nie mogę zagłębić się w szczegóły. Po prostu to wiem, ale nie potrafię wytłumaczyć."
"No dobrze, nawet jeśli wierzę, że posiadasz te moce, wciąż nie potrafię przyjąć do wiadomości, że Haruhi może je mieć."
"Ani ja. Zwykła licealistka posiadająca zdolność zmieniania świata - przepraszam, to powinno brzmieć chyba - zdolność tworzenia światów, co? Straszne jest to, że znalazła taki, w którym się nudzi."
"Dlaczego tak jest?"
"Nie mówiłem już? Skoro może stworzyć świat za pomocą woli, naturalnym jest fakt, że może też sprawić, by zniknął bez śladu i przebudować go wedle własnego uznania. Wtedy w dosłownym tych słów znaczeniu nastąpi koniec świata. Nie możemy określić, czy ta teoria jest prawdziwa, czy nie. Kto wie, czy świat, który uznajemy za wyjątkowy i unikalny, nie został już wiele razy stworzony od nowa?"
Zbyt często używałem słowa "niewiarygodne", więc potrzebowałem słownika wyrazów bliskoznacznych.
"Skoro tak jest, dlaczego nie powiesz Haruhi, kim naprawdę jesteś? Daj jej się dowiedzieć, że esperzy istnieją. Jeśli się dowie, bezie szczęśliwa. Może wtedy nie będzie chciała zniszczyć tego świata!"
"To zrodziłoby kolejny problem. Jeśli Suzumiya uwierzyłaby, że esperzy to nic niespotykanego, cały świat stałby się właśnie taki. Wszystkie prawa fizyki zostałyby wypaczone: stała struktury materii, drugie prawo termodynamiki i reszta świata pogrążyłaby się w chaosie."
"Czegoś nie rozumiem." - kontynuowałem - "Pamiętam, że mówiłeś, iż Haruhi pragnęła spotkać kosmitów, podróżników w czasie i esperów, dzięki czemu pojawiłeś się ty, Nagato i Asahina."
"Tak."
"Skoro to prawda, to dlaczego Haruhi jeszcze o tym nie wie? Paradoksalnie wszystko wiesz tylko ty i ja. Czy to nie trochę dziwne?"
"Uważasz to za sprzeczność? Naprawdę tak nie jest. Prawdziwa sprzeczność jest w sercu Suzumiyi."
Nie możesz powiedzieć czegoś zrozumiałego dla mnie?!
"Innymi słowy, żyje nadzieją w istnienie kosmitów, podróżników w czasie i esperów. Jej zdrowy rozsądek mówi jej, że oni nie istnieją i to powoduje dysonans poznawczy. Chociaż może być ekscentryczna w zachowaniu i mowie, jej tok myślenia nie różni się od toku myślenia zwykłego człowieka. W ostatnich miesiącach uspokoiła swój burzliwy entuzjazm i cieszymy się, widząc, jak się stabilizuje, jednak nagle nadeszła drastyczna zmiana."
"Ale dlaczego?"
"Przez ciebie."
Koizumi uniósł kąciki ust.
"Gdybyś nie podrzucił Suzumiyi kilku zabawnych pomysłów, wciąż tylko obserwowalibyśmy ją zza sceny."
"Co ja zrobiłem?!"
"To ty zachęciłeś ją do założenia tego dziwnego klubu. Wszystko przez jej rozmowę z tobą. Wpadła na pomysł powołania tego klubu, by zebrać wszystkie tajemnicze osoby. Musisz wziąć za to pełną odpowiedzialność. To przez ciebie przedstawiciele tych trzech grup najbardziej zainteresowanych Haruhi są zebrani razem."
"To niesprawiedliwy zarzut!" - nieprzekonująco się broniłem.
Koizumi tylko się uśmiechnął i ciągnął dalej:
"Ale to nie jedyny powód."
Po tych słowach zamilkł. Gdy już miałem coś powiedzieć, kierowca rzekł nagle:
"Jesteśmy na miejscu."
Samochód zatrzymał się, a drzwi otwarły. Wyszedłem wraz z Koizumim na zatłoczoną ulicę. Jakoś wcale się nie zdziwiłem, że taksówkarz odjechał, nie biorąc żadnej zapłaty.
Jeśli ktoś w tym rejonie chciałby zrobić zakupy, to byłoby to idealne miejsce dla niego. To typowa metropolia z węzłem kolejowym, wielobranżowym domem towarowym i zwartą architekturą. Słońce kąpało zatłoczoną ulicę pełną przechodniów ciepłym światłem. Gdy sygnalizacja na skrzyżowaniu przede mną zapaliła się na zielono, droga natychmiast została zalana morzem ludzi. Po zejściu z chodnika na chwilę zostaliśmy rozdzieleni przez jego fale.
"Co chciałeś mi pokazać, że przyprowadziłeś aż mnie tutaj?"
Idąc powoli po pasach, Koizumi spojrzał przed siebie i powiedział:
"Wciąż jeszcze możesz zmienić zdanie!"
"Skoro już tu jestem, to przejdź do sedna."
Koizumi nagle chwycił mnie za rękę. Hej, co ty wyprawiasz?! To chamskie!
"Przepraszam, ale możesz na chwilę zamknąć oczy? To nie potrwa długo."
Uchylałem się, by uniknąć wpadnięcia na ludzi idących do pracy. Zielone światło zaczęło pulsować.
Dobra! Grzecznie zamknąłem oczy. Wciąż słyszałem kroki na ulicy, ryk silników, gwar i inne odgłosy.
Prowadzony przez Koizumiego, zrobiłem krok, drugi, trzeci i zatrzymałem się.
"Możesz otworzyć oczy."
Powoli uniosłem powieki.
Cały świat poszarzał.
Było naprawdę ciemno. Mimo wszystko uniosłem głowę w kierunku nieba. Nigdzie nie było widać świecącego, pomarańczowego słońca, a niebo było pokryte przygnębiającymi szarymi chmurami. Czy to były chmury? W każdym kierunku rozpościerał się nieskazitelny, ciemny horyzont. Jedyną rzeczą, która ratowała ten świat od pogrążenia się w całkowitej ciemności, było sporadycznie przyświecające światło, zastępujące słońce, dające słabą poświatę na szarym niebie.
Nie było tu żywej duszy.
Na środku skrzyżowania stałem tylko ja i Koizumi, a po gwarnym tłumie nie było śladu. W rozległych ciemnościach tylko sygnalizacja świetlna działała, zmieniając światło na czerwone, podczas gdy inny zestaw świateł zmienił się na zielony. Ale na drodze nie było żadnego samochodu. Było tak cicho, że ktoś mógłby pomyśleć, że Ziemia przestała się kręcić.
"Znajdujemy się teraz w przestrzeni międzywymiarowej. To Zamknięta Przestrzeń, obszar wydzielony ze świata, w którym żyjemy."
Głos Koizumiego stał się szczególnie czysty w ciszy.
"Środek tego przejścia dla pieszych stał się [ścianą] Zamkniętej Przestrzeni. Zobacz."
Wyciągnięta ręka Koizumiego zatrzymała się w powietrzu jakby przez coś zablokowana. Spróbowałem zrobić to samo i wyciągnąłem dłoń w tym samym kierunku. Poczułem, jakbym dotykał umyte w zimnej wodzie warzywa. Moje ręce przeszły przez powierzchnię elastycznej, niewidzialnej ściany, ale dalej niż na dziesięć centymetrów wyciągnąć ich już nie mogłem.
"Ta Zamknięta Przestrzeń ma promień pięciu kilometrów. Zazwyczaj nie da się do niej tak po prostu wejść. Jedną z mocy, które posiadam, jest zdolność wejścia do takiej przestrzeni."
W żadnym z okolicznych budynków nie świeciło się światło. We wszystkich sklepach w pawilonach handlowych było ciemno. Lekko tylko migotały lampy uliczne.
"Co to za miejsce?"
Nie, pytanie powinno brzmieć:
"Co to za wymiar?"
"Opowiem ci po drodze" - powiedział od niechcenia Koizumi.
"Nie jestem pewny szczegółów, ale ten wymiar nie znajduje się zbyt daleko od naszego. Zakłócenie przestrzeni międzywymiarowej pojawiło się tutaj, a my weszliśmy przez szczelinę. W tej chwili na zewnątrz toczy się normalne życie. W większości przypadków prawie niemożliwe jest, by zwykła osoba przypadkowo natknęła się na to miejsce."
Przeszliśmy na drugą stronę ulicy. Koizumi szedł w z góry obranym kierunku.
"Wyobraź sobie kopułę, to miejsce jest jej wnętrzem."
Weszliśmy do kompleksu wielopiętrowych bloków, ale nikogo w pobliżu nie było.
"Zamknięta Przestrzeń powstaje w różnych chwilach. Czasem pojawia się codziennie, a czasem raz na kilka miesięcy. Ale jedno jest pewne..."
Szliśmy po schodach do góry, mimo że w środku było ciemno. Gdybym nie szedł blisko za Koizumim, potykałbym się co chwilę.
"Ilekroć Suzumiya znajduje się w niestabilnym stanie psychicznym, pojawia się ta przestrzeń."
Dotarliśmy na dach bloku.
"Gdy pojawi się Zamknięta Przestrzeń, jestem w stanie ją wyczuć, moi towarzysze też. Skąd o niej wiemy? Szczerze mówiąc, nie mamy pojęcia. W każdym razie po prostu wiemy, kiedy i gdzie pojawia się Zamknięta Przestrzeń oraz jak do niej wejść. Nie potrafię ubrać tego w słowa."
Trzymałem się barierki na dachu i patrzyłem w niebo. Nie było czuć żadnego powiewu.
"Przyprowadziłeś mnie, żeby mi ją pokazać? Tu mało kto jest!"
"Nie, wszystko dopiero się zacznie. Już się zaczyna."
Skończ stroić sobie żarty!
Ale Koizumi udawał, że nie zauważa mojego nieprzyjemnego wyrazu twarzy.
"Moje zdolności pozawalają mi jedynie wyczuć Zamkniętą Przestrzeń i wejść do niej. Szczerze mówiąc, mogę nawet wyczuć stan psychiczny Suzumiyi. Ten świat jest niczym pęcherz stworzony przez dreszcze emocjonalnej niestabilności Suzumiyi, a ja jestem lekiem na nie."
"Twoje porównania są trudne do zrozumienia."
"Ludzie często mi to mówią. Tak czy owak, ty jesteś niesamowity! Nie wyglądasz, byś zbzikował od patrzenia na to wszystko."
W tym momencie przez mój umysł przebiegł obraz znikającej bez śladu Asakury i dorosłej wersji Asahiny. Zbyt wiele już przeżyłem.
Nagle Koizumi podniósł głowę i spojrzał w dal.
"Chyba się zaczęło. Odwróć się i spójrz za siebie."
Zrobiłem tak i zobaczyłem to.
W oddali między wysokimi budynkami stał błyszczący niebieski gigant.
Był wyższy o głowę wyższy od trzydziestopiętrowego wieżowca. Jego smukła postać o ciemnoniebieskim cieniu zawierała w sobie coś, co powodowało, że świecił od środka. Ponieważ było zbyt ciemno, nie mogłem dostrzec jego zarysu, a poza oczami i ustami, które wyglądały na niego ciemniejsze, jego twarz nie zawierała chyba nic więcej.
Co to, do diaska, jest?
Gigant powoli uniósł swoje ramię i machnął nim jak toporem.
Budynek obok niego został w połowie roztrzaskany i po chwili, jakby w zwolnionym tempie, beton, kable i gruz, spadając na ziemię, spowodowały ogłuszający hałas.
"Uważamy, że to oznaka frustracji Suzumiyi. Za każdym razem, gdy jej konflikt wewnętrzny osiąga pewne granice, pojawia się gigant i niszczy wszystko wokół, łagodząc napięcie. Lecz my nie możemy pozwolić, by to coś znalazło drogę do naszej rzeczywistości, bo rozpowszechni zniszczenia. Zamknięta Przestrzeń tworzy się, by mógł siać zniszczenie wewnątrz niej. To chyba ma sens?"
Za każdym razem, gdy świecący, niebieski gigant machnął ramieniem, budynki były niszczone i zawalały się. Gigant szedł przed siebie, krocząc po gruzach. Zaskakujące było to, że słyszałem tylko huk walącego się budynku, a kroków giganta nie.
"Zgodnie z prawami fizyki, niemożliwym byłoby, by gigant taki jak ten mógł istnieć ze względu na swoją wagę. Jednak on może się swobodnie poruszać w stanie nieważkości. Mimo że niszczenie budynków wymaga zmiany struktury molekularnej, te zasady go nie obejmują. Nie powstrzymałaby go żadna armia."
"Więc pozwolimy mu robić, co zechce?:
"Nie, i właśnie od tego jestem ja. Popatrz tylko."
Koizumi wskazał w kierunku giganta. Patrzyłem w to miejsce i zauważyłem kilka świecących na czerwono kropek, których wcześniej tam nie było, a teraz latały wokół giganta. W porównaniu do niebieskiego kolosa czerwone kropki były wielkości ziaren sezamu. Było ich łącznie pięć, ale ponieważ latały bardzo szybko, moje oczy nie mogły za nimi nadążyć. Niczym satelity czerwone kropki krążyły wokół giganta, jak gdyby próbując go powstrzymać przed kroczeniem naprzód.
"To moi towarzysze, którzy tak jak ja otrzymali swoje moce od Suzumiyi. Wojownicy odpowiadający za ściganie tych gigantów."
Czerwone kropki umiejętnie unikały ataków ramion giganta, szybko zmieniając tor swojego lotu i atakując jego ciało wyglądające jakby było z gazu, gdyż czerwone kropki po prostu przelatywały przez nie.
Jednak gigant zdawał się być nieświadomy czerwonych kropek go atakujących i unosił ramiona, niszcząc kolejne budynki.
Niezależnie od tego, jak kropki atakowały, gigant nie zdawał się skory do zatrzymania. Laseropodobne czerwone promienie nieustannie przenikały teraz przez jego ciało, ale byłem zbyt daleko i nie mogłem dojrzeć, jakie odnosiło szkody. Jedno było pewne, czerwone promienie nie zrobiły żadnych dziur w ciele giganta.
"Dobra, chyba powinienem do nich dołączyć."
Ciało Koizumiego zaczęło świecić na czerwono i wkrótce zostało otoczone świecącą na czerwono kulą. Nie był już człowiekiem, ale dużą świecącą piłką.
To zaczyna przekraczać granice absurdu.
Jakby na sygnał czerwona kula zaczęła się unosić i poleciała w kierunku giganta z niewiarygodną prędkością.
Ponieważ czerwone kropki nie przestawały latać ani na chwilę, nie potrafiłem określić, ile ich tam razem jest, ale łącznie z Koizumim nie było ich więcej niż dziesięć. Dzielnie leciały w kierunku ciała giganta, ale jedyne co mogły zrobić to przelecieć przez nie. Ledwo, o ile w ogóle, go raniły. Gdy tak o tym myślałem, jedna z kropek nagle zbliżyła się do nadgarstka kolosa i okrążyła go.
Chwilę później jego ręka została odcięta. Upadając na ziemię i mozaikowo się żarząc, zaczęła stawać się przezroczysta i rozpadła się niczym śnieg topniejący na słońcu. Wydaje mi się, że niebieski dym wydobywający się z odciętej części to jego krew. Miałem przed sobą obraz jak z powieści sci-fi.
Czerwone kropki chyba zmieniły sposób atakowania giganta. Obeszły go jak pchły psa. Promienie przeszywały jego twarz i chwilę później odpadła mu głowa. Potem to samo stało się z ramionami, górną częścią tułowia, zostawiając dziwny kształt. Upadające kawałki żarzyły się charakterystyczną mozaikową poświatą, rozpadały i znikały.
Ponieważ gigant stał w miejscu, którego nic mi nie zasłaniało, widziałem dokładnie cały proces od początku do samego końca. Gdy górna część tułowia odpadła, pozostałe ciało zaczęło się rozpadać, rozpuszczając się w krople mniejsze od drobin kurzu i spadając w gruzy.
Gdy czerwone kropki unoszące się w górze upewniły się, że wykonały swoją robotę, zaczęły rozlatywać się we wszystkich kierunkach. Większość z nich zniknęła od razu, tylko jedna leciała w moim kierunku, w końcu lądując na dachu budynku. Czerwona kula powoli traciła swój blask, aż wreszcie stanął przede mną Koizumi, pretensjonalnie zarzucając włosami ze swoim zwyczajnym uśmiechem.
"Przepraszam, że musiałeś czekać."
Mówił bardzo spokojnie, wcale nie wydawał się być zmęczony.
"Chciałbym pokazać ci w końcu coś interesującego."
Koizumi wskazał na niebo. Na wpół podejrzliwie uniosłem głowę i na pochmurnym szarym sklepieniu zobaczyłem właśnie to!
"Nad miejscem, w którym po raz pierwszy pojawił się gigant, było pękniecie takie jak na jajku wylęgającego się ptaka usiłującego przebić skorupkę. Szczelina zaczęła gwałtownie się rozprzestrzeniać jak pajęcza sieć.
"Wraz z zagładą niebieskiego kolosa, Zamknięta Przestrzeń też zostaje zniszczona. To jak pokaz magiczny!"
Gdy Koizumi skończył swoje wyjaśnienia, całe to miejsce pokrywały już pęknięcia. Wyglądało to jak metaliczna siatka. Jej skraje zaczęły się zwężać, aż stały się czarnymi krzywymi kreskami. Wtedy, w jednej chwili, trzask!
Właściwie tak naprawdę to nie słyszałem żadnego dźwięku. To tylko mój umysł próbował zasymulować dźwięk pękającego szkła. Światło przedostało się do środka i rozprzestrzeniło we wszystkich kierunkach. Poczułem się, jakbym brał prysznic ze światła. Nie, to niewłaściwe określenie: to było raczej jak otwieranie dachu Tokio Dome - wszystko w ciągu kilku sekund. Różnica była taka, że ten dach przykrywał wszystkie budynki pod nim.
W moich bębenkach zaczął rozlegać się odgłos krzątaniny, więc odruchowo zakryłem uszy rękami. Ale zrobiłem tak tylko dlatego, że przez jakiś czas znajdowałem się w świecie ciszy i nie potrafiłem się szybko dostosować. Gdy ponownie ostrożnie posłuchałem, okazało się, że to zwyczajne hałasy towarzyszące zgiełkowi na ulicy.
Świat wrócił do swojego oryginalnego stanu początkowego.
Nie było żadnych zburzonych budynków, szarego nieba ani żadnych świecących na czerwono kulek latających w powietrzu. Drogi pełne były ludzi i samochodów. Między budynkami było widać znajome pomarańczowe światło na niebie. Świat wyglądał na wdzięczny, przyjmujący ciepłem i długimi cieniami.
Wiatr lekko powiewał.
"Teraz wszystko jasne?" - zapytał mnie Koizumi, gdy wsiedliśmy do taksówki, która magicznie zatrzymała się przed nami, gdy opuściliśmy blok.
Gdy się przyjrzałem, zauważyłem, że za kierownicą siedzi ten sam kierowca co wcześniej.
"Wciąż tego nie rozumiem." - odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
"Wiedziałem, że tak powiesz" - zaśmiał się Koizumi.
"Te niebieskie stwory nazywamy Wcieleniami, ale, tak jak powiedziałem ci już wcześniej, są one powiązane ze stanem emocjonalnym Suzumiyi. My wszyscy jesteśmy oczywiście tacy sami. Gdy pojawia się Zamknięta Przestrzeń, gdy Wcielenie zaczyna się poruszać, możemy użyć swoich mocy, ale tylko w Zamkniętej Przestrzeni. Teraz jestem bezsilny."
W milczeniu rzuciłem okiem na plecy kierowcy.
"Nie wiem, dlaczego tylko my mamy takie moce, ale wydaje mi się, że nie ma to nic wspólnego z naszą tożsamością. To jak wygrana na loterii, mimo że szanse mogą być małe, ktoś wygrywa. Po prostu to mnie dźgnęła włócznia przeznaczenia."
"Ależ ja jestem nieszczęśliwy." - przekonująco uśmiechnął się Koizumi.
Ja milczałem, ponieważ nie wiedziałem, co powinienem powiedzieć.
"Nie możemy pozwolić, by Wcielenia swobodnie się poruszały. Dlaczego? Ponieważ im większe szkody wyrządzają, tym bardziej rozrasta się Zamknięta Przestrzeń. Ta, którą widziałeś, należała do mniejszych. Gdybyśmy zostawili ją bez opieki, wciąż powiększałaby się, aż objęłaby cały kraj, a nawet cały świat, a ostatecznie, ten alternatywny, szary świat, zastąpiłby nasz, w którym żyjemy."
Otworzyłem usta.
"Skąd tyle wiesz?"
"Powiedziałem ci już. Po prostu wiem, ale nie potrafię tego przekazać słowami. Ze wszystkimi zrzeszonymi w Organizacji jest tak samo. Pewnego dnia nagle dowiedzieli się wszystkiego o Suzumiyi i jej wpływie na świat, tak samo jak uświadomili sobie, że posiadają nadnaturalne moce i nie mogą pozwolić na rozprzestrzenianie się Zamkniętej Przestrzeni. Gdyby zwykli ludzie się o tym dowiedzieli, chcieliby zobaczyć, czy mogą się do czegoś przydać. Gdybyśmy nic z tym nie zrobili, świat, który znamy, zostałby zniszczony."
"To by było kłopotliwe." - Koizumi zamilczał to wymamrotaniu tych słów.
Nim dotarłem do domu, w ciszy obserwowaliśmy widok za oknem.
Samochód zatrzymał się i gdy już wychodziłem, on znów się odezwał.
"Proszę, zwróć uwagę na zachowanie Suzumiyi. Jej przypuszczalnie stabilny stan psychiczny zaczął teraz wykazywać symptomy szybkiej zmiany. Niewiele minęło od czasu, gdy wydarzyło się coś takiego jak dziś."
Nawet jeśli bym ją obserwował i tak by się tak stało, nieprawdaż?
"Szczerze mówiąc, nie wiem. Ale myślę, że dobrym pomysłem jest zostawienie tego wszystkiego tobie, bo moi towarzysze mają w zwyczaju zbyt złożenie myśleć."
Zanim mogłem odpowiedzieć, Koizumi schował głowę z powrotem do samochodu i zamknął drzwi. Patrząc, jak legendarna taksówka-widmo znika w oddali, bardzo głupio się poczułem, więc ruszyłem w kierunku domu.
|