Zainspirowany Initialem i Za Zakrętem BelegUSa, postanowiłem sam coś sklecić, ale w bardziej swojskich klimatach... Jeśli się nie spodoba, nie będzie sensu tego publikować gdzie indziej i stawiać strony. Proszę o ocenę.
Nazywam się Marian, dziś są moje 16. urodziny...
Wychowują mnie moi dziadkowie i matka, ojca nigdy nie znałem a jakoś nigdy nie podjąłem rozmowy aby coś się o nim dowiedzieć.
Kocham rajdy i nocne wyścigi górskie, często wymykam się z domu nocami żeby popatrzeć. Mieszkam w pewnej bieszczadzkiej miejscowości,
razem z kumplami mamy niewielką ilość kilometrów na takie drogi jak np. Wielka Pętla Bieszczadzka albo słynna trasa GSMP w Załużu.
Jeśli chodzi o moje doświadczenie za kierownicą ? Mój dziadek ma starego Poloneza, rocznik 78, stara, powolna ociężała krowa,
jednak mój dziadek już nie jeździ bo jak sam mówi "on w starym wolnym polonezie będzie tylko zagrażał "nowym" BMW i innym Golfom",
toteż ja otrzymałem kluczyki i papiery do pieszczotliwie zwanego Poldolota, gdy nauczyłem się jeździć, zacząłem się uczyć różnych
technik po polnych drogach, toteż moje umięjętności powoli zaczęły być coraz większe, nasz rodzimy wyrób przestał wystarczać,
ale na drogę wyjeżdżać nie chciałem, wstydziłem się Poldka, całe 82 KM, których pewnie do lat dzisiejszych parę zginęło.
Ktoś przy okazji dowiedział się że regularnie nocami jeżdżę po drogach polnych, spodziewałem się ostrej reprymendy od dziadka,
jednak on bronił mnie argumentami "to przecież zwykły poldek, nie żadna rajdowa maszyna, skoro do tej pory się nie rozbił, to dlaczego
ma się stać to później ?". Matka z babcią były przerażone, nie wiedziałem dlaczego, jednak dziadek poprosił mnie, żebym jakiś czas nie jeździł
i prosił, żebym nie wyjeżdżał na drogi, widział że mnie to kręci. Wywalczyłem "urodzinową" przejażdżkę i położyłem się spać, nastawiając budzik na 1. w nocy,
zawsze tak robiłem, bo o tej porze spotkać tam cokolwiek graniczyło z cudem. Połączenie piaskowej drogi z gazem w podłodze i kopem ze sprzęgła potrafiło
postawić samochód bokiem, lecz most i deklarowane 82 KM nierzadko powodowało "zdechnięcie" w zakręcie i czasami nawet kolejna seria kopów nie pomogła.
Nagle zobaczyłem niebieską Imprezę WRX STI, miał ktoś gust, lecz po co na takim zadupiu ?
Zatrzymałem się, wysiadłem z Poldolota i ujrzałem pana koło pięćdziesiątki z wąsem, zakładając że wie kim jestem od razu poprosiłem :
- Kimkolwiek pan jest, na pewno pan wie że nie jestem pełnoletni i nie mam prawa jazdy, więc proszę, niech to pan zachowa dla siebie.
- Wiem kim jesteś i dlatego tu jestem, długo na to czekałem... Marian...
Skrypt trochę zniekształcił wygląd, to nie moja wina, a nie mam czasu żeby się z tym siłować.
Edytowane przez Sasek666 dnia 30/01/2010 14:29
W niektórych miejscach zdania są za długie - niektóre przecinki mógłbyś pozamieniać na kropki (ale oczywiście nie losowe, tylko zgodnie z kontekstem). Generalnie to jest to za krótkie, żeby cokolwiek powiedzieć o fabule. Pisz dalej, to zobaczymy
To jest wstęp do mojego opowiadania, tylko pierwsza część jest w pierwszej osobie. A co do długich zdań - poprawimy... Jak znajdę trochę czasu to wymyślę coś (strona albo blog) na czym będzie można to zamieścić...
Dokładnie jak rzekł Tolek - za mało, żeby ocenić akcję. Styl niezły, narracja pierwszoosobowa to ciekawe doświadczenie. Ale akcja, panie, akcja... bez tego nic więcej nie możemy powiedzieć. Pisz!
Nie wiem czy dalej to ciągnąć, jednak wrzucam drugiego parta, już w "normalnej" osobie jak na opowiadanie przystało. Planuję co jakiś czas wstawki w formie "kartki z pamiętnika", ale to jeszcze zobaczymy. Nie ma tu chyba funkcji załącznik - toteż wrzucam "na czysto" modląc się aby skrypt nie rozwalił, no ale to tylko poglądówka.
@Edit - BCI Batou.
- Wiem kim jesteś i dlatego tu jestem. Długo na to czekałem... Marian...
- Kim pan jest i skąd pan zna moje imię?
- Jestem wspomnieniem po Twoim zmarłym ojcu, nie wiem czy nie zauważyłeś, ale Twoja rodzina niezbyt chętnie poruszała ten temat...
- Tak wyszło, że po prostu nie poruszałem tego tematu.
- Jesteś całkiem podobny do niego. Jeśli chcesz, to opowiem Ci nieco o Twoim ojcu, tak poza tym, to zostawił trochę rzeczy dla Ciebie. Jestem gwarantem, że je dostaniesz. Nie chciał robić tego przez Twoją rodzinę, bo nie wiedział, czy po prostu otrzymałbyś wszystko. Jest te coś, czego byłem przez te 16 lat ciekawy. Zastanawiałem się, czy będziesz taki jak Twój ojciec, lecz na to pytanie chyba sobie odpowiedzieliśmy... Przyjdź pod ten adres jutro, o której Ci tylko pasuje, w końcu są wakacje. To zbyt długa opowieść, a tak przy okazji, dzisiaj rajdy sobie możesz odpuścić, sprzęgło jest już tak zużyte, że prawdopodobnie kilka zakrętów spowodowałoby zmianę źródła mocy do poruszania tym autem z silnika na siłę Twoich mięśni.
I on i ja wsiedliśmy do samochodów i odjechaliśmy, każdy w inną stronę. Właściwie podczas powrotu poczułem, że po paru kopach stałoby się nieciekawie, swoją drogą, skąd on to wiedział?
II. Pamięć po ojcu
Po nieprzespanej nocy Marian szybko umył się, zjadł śniadanie i udał się "w bramy przeszłości", czyli do człowieka, który odpowie mu na nurtujące go od kilkunastu godzin pytania. Dosyć długa chwila kluczenia i w końcu trafił do odpowiedniego domu. Dom średni, piętrówka, na podjeździe do garażu ta sama Impreza co w nocy. Trochę się bił z myślami, czy aby na pewno tego chce, ale ciekawość wygrała. Zadzwonił, otworzył mu poznany wczoraj wąsacz.
- Czekałem... - tajemniczo powiedział gospodarz.
- Ja również. - odpowiedział Marian.
- Wejdź proszę, mam nadzieję, że Ci się spodoba.
Weszli do pokoju. W gablotach stało dużo pucharów i zdjęć, zupełnie jak trofea wojenne. Spojrzał na jedno zdjęcie i ujrzał kogoś zupełnie podobnego do niego, młodszą wersję człowieka, który go tu przyprowadził i... Mariana Bublewicza !
- Możesz się zdziwić, ale znaliśmy się dosyć dobrze. To zdjęcie zrobiliśmy po pierwszym zwycięstwie Mariana. Zresztą dzisiaj ktoś w Twoim wieku, kto nosi takie imię, ma troszeczkę przewalone. Wiesz jak to się stało, że masz tak na imię?
- No co do przewalonego no to na początku tylko, ale potem już się przyzwyczaili, a co do etymologii mojego imienia, to pewnie mój ojciec stwierdził, że jego syn musi nosić imię kogoś tak wyjątkowego? Oglądałem "Rajdową Szkołę Mariana Bublewicza" i czytałem dużo o nim. Nie był zwykłym kierowcą z szeregu...
- Dokładnie tak, ale dalej - podszedł dwa kroki do kolejnego zdjęcia.
- Na początku byłem jego jedynym mechanikiem, wiesz jak to jest w niższych rajdach, nie masz całej grupy ludzi za sobą. Potem, gdy jeździł w wyższych klasach, to podrzędni mechanicy robili pod moje i jego sugestie. Twój ojciec dzięki swoim zdolnościom i naszemu zaangażowaniu był w stanie nadganiać 125p za Poldkiem, był po prostu o 2-3 klasy lepszy od innych.
- Czy mój ojciec zginął w wypadku?
- Niezupełnie. Dwa dni po tym, jak dowiedział się, że będzie miał syna, jechał kolejny rajd, nie chciał ale musiał. Chciał pobyć z Twoją matką. Miał poważny wypadek, złamał dwa żebra. Po prześwietleniu wykryto nowotwór płuc. Twój ojciec był palaczem, poza tym miał kontakt ze stłuczką eternitową, ale nigdy mi tego nie wyjaśnił, chyba dorabiał przy rozbiorze...
- Z tego rozumiem, że relacje między moimi rodzicami były dobre, więc czemu moja matka nie chciała żebym znał przeszłości o moim ojcu ?
- Gdy dowiedziała się, że jest chory, była wściekła. Obawiała się, że zostawi własne dziecko samo z matką. Zresztą tego nikt tak naprawdę nie wie, dla bezpieczeństwa wszystko zostawił na moich barkach. Sądzę, że gadania tyle, teraz chciałbym Ci pokazać "spadek" po Twoim ojcu.
Zeszli na dół, po czym weszli do dużego garażu. Stał w nim samochód przykryty płachtą, kształty jakby znajome - FSO Polonez. Wąsacz zdjął płachtę, po czym ich oczom ukazał się Polonez. Nie był to zwykły Poldolot, jakim Marian latał po drogach polnych r11; była to trzydrzwiówka...
W 1980 r. FSO rozpoczęła pracę nad wersją trzydrzwiową, wyprodukowano 300 egzemplarzy, po czym w 1983 zaprzestano je produkować. Oficjalnego powodu nie było. Nieoficjalnie mówiło się o tym, że sytuacja w ówczesnej Polsce wyglądała tak, że posiadać Poloneza to duży łut szczęścia, a dwa Polonezy - po prostu było niemożliwe. W przypadku, gdy statystyczny Polak miał wybierać - pięciodrzwiówka czy trzydrzwiówka - wybór był jasny, takie kwestie jak sztywność nadwozia schodziły na dalszy plan. Ale nie dla ojca Mariana, który wiedział, że trzydrzwiowe nadwozie to większa sztywność, a dodając klatkę bezpieczeństwa i poprawiając spawy, można było osiągnąć sztywność dla zwykłego Poldka niemożliwą (no chyba, że zaspawano by tylne drzwi). Auto dosyć niepozorne, z zewnątrz tylko felgi ATS Classic (w wersji produkowanej dla OBRSO) zdradzały, że ten samochód ma sportowe zacięcie. We wnętrzu można było ujrzeć dwa fotele Recaro, klatkę bezpieczeństwa i uwaga - tylną kanapę. Ze szczegółów wyróżniały się różne wskaźniki, ładowanie, temperatura oleju, doładowanie...
- Zaraz, doładowanie? - zapytał z niedowierzaniem Marian.
- Owszem, to część spadku po Twoim ojcu. Nikt nie jest doskonały i Twój ojciec też nie był. Podczas testów rozwalił pewien samochód. Większość mechaniki była sprawna, jednak karoseria była w takim stanie, że nawet naprostowanie jej nie dawało gwarancji, że zostanie dwuśladem, więc zostało poddane złomowaniu. Pierwotnie miało zostać złomowane wszystko - razem z silnikiem, lecz udało się nam odzyskać silnik i część podzespołów i przez długi czas myśleliśmy, co z tymi gratami zrobić. I tak zastała nas przemiana ustroju, uwolnienie rynku, przez co te graty były już niepotrzebne, więc swoje przeleżały.
Chwilę przed tym wydarzeniem, Twój ojciec miał szansę kupna tej bardzo rzadkiej wersji i ją wykorzystał. Chciał mieć jakieś unikatowe autko, które podkreślałoby jego indywidualizm. Kto wie, czy sam nie wpakowałby tego wszystkiego pod maskę. Wtedy dowiedzieliśmy się o jego chorobie, nie miał dużo czasu. Już nie miał co z tym zrobić, więc zostawił to wszystko Tobie. Na początku myślałem, że jeśli nie pójdziesz w jego ślady, a będziesz chciał się uczyć czy coś - sprzedam to wszystko i ufunduję Ci swoisty fundusz stypendialny. No ale szalone geny zwyciężyły...
Edytowane przez Sasek666 dnia 11/02/2010 16:59
¦rodek nocy. Jedna z dróg, po której nocami Marian "zarzynał" Poloneza dziadka. W mrokach ciemności widać tylko trzy kształty - dwóch ludzi i samochód...
- Na początku chciałbym o coś pana zapytać. - Powiedział Marian.
- Nie przedstawił mi się pan, więc może zrobi to Pan tutaj?
- Ktoś to może uznać za przejaw słabości, że pozwalam młodzieży mówić do mnie po imieniu, ale mów mi po prostu Andrzej. - Odpowiedział.
- Więc Andrzej, zaczynajmy. - W głosie Mariana można było wyczuć ekscytację.
- Proszę bardzo, kluczyki są w stacyjce...
Nocną ciszę rozerwał dźwięk silnika. Nie byle jakiego silnika. Dźwięk motoru bardziej przypominał rajdową bestię, niż skromnego, niewybijającego się poza szereg Poloneza. Lecz interesującym okazał się inny dźwięk płynący z silnika - zawór upustowy. Nie był to normalny dźwięk, jaki można było usłyszeć w np. rajdowych EVO. To przypominało bardziej stękanie niż działanie zaworu upustowego.
Andrzej sprawdził, czy Marian dobrze zapiął 3-punktowe Sabelty, sam się zapiął, po czym na odchodne powiedział:
- Pamiętaj, nie przesadzaj, to nie jest Twój stary Poldek.
Ze strony Mariana wyraźnie zafrasowanego każdym elementem tego samochodu ujrzał tylko skinięcie głowy i gdy Marian miał już wbijać jedynkę, pasażer dodał:
- I pamiętaj, że to wóz z turbo, a tym się jeździ inaczej jak N/A...
- Dobrze, możemy już jechać? - Zapytał Marian.
- Jedźmy. Show must go on!
Wbił jedynkę, dodał gazu i odpuścił sprzęgło. Koła zaczęły buksować a zaraz po tym biały Polonez poleciał niczym strzała.
Marian wiedział, że nie może przesadzać, wyraźnie było czuć, że ten wóz to potwór. Po przejechaniu sekwencji zakrętów, zauważył pewien trapiący problem, mianowicie po wyjeździe z zakrętu Poldkowi wyraźnie brakowało mocy nawet wtedy, gdy wyjeżdżał z pedałem gazu w podłodze, a czuł nagły kop mocy wtedy, gdy już musiał hamować (większość przypadków kończyła się spinem). Frustrowało to Mariana niezmiernie. Zatrzymał wóz i zaczął się zastanawiać, jak wyeliminować ten problem. Po analizie problemu i ustaleniu, że wysokie obroty = ciśnienie w turbo zdecydował, że musi tego spróbować. Rozpędził auto i ujrzał zbliżający się zakręt. Rozpoczął hamowanie dosyć późno, łącząc hamulec z bezwładnością silnika, jednak za szybka redukcja spowodowała mocne szarpnięcie i niekontrolowany poślizg. Wyhamowując auto parenaście centymetrów od drzewa stwierdził, że nie tędy droga. I wtedy go olśniło. Sięgnął do przeszłości.
5 lat wcześniej...
- Adek, że ten w żółtej audicy się nie boi jak mu tak ludzie latają przed maską. - Z głosu (wtedy) jedenastoletniego Mariana można było wyczuć ekscytację.
- Noo, szkoda, że takich rajdów już nie ma... - Starszy rzekł z nostalgią.
Rzeczony Adek w tamtym czasie był "guru" Mariana. Znał się na wszystkim, ale po jakimś czasie jego rodzina wyprowadziła się za granicę.
Nagle uwagę Mariana przykuł fragment z pracą nóg. Wtedy nie dostrzegł niczego więcej poza tym, że kierowca po rajdzie musi być zmęczony jak po biegu maratońskim. Przypominało mu to nieskładne wciskanie "co popadnie".
- Adek, ale on wierzga tymi nogami, dlaczego tak...? - Zapytał kolegę zafascynowany Marian.
- Wiesz, to dużo tłumaczenia, a przecież Twoja mama już pół godziny temu na obiad wołała. Jeśli chcesz żeby Ci pozwalała tu przychodzić, to lepiej idź i go zjedz. - W mniemaniu Mariana Adek wyprawił wykład.
- No dooobra... - Odpowiedział zrezygnowany Marian.
Powrót do rzeczywistości...
- Jak mogłem być tak głupi? - Pytał sam siebie Marian.
Zaczął powoli porządkować fakty. Czytał kiedyś, że B-Grupowa Audi S1 Quattro miała zdublowany przycisk sprzęgła na lewarku, więc to zagadnienie mógł sobie odpuścić. Auta B-Grupowe to praktycznie sama mechanika, elektryka ograniczała się do podstawowych funkcji takich jak światła, wycieraczki, a bardziej skomplikowanych układów jak ABS nie było. Logiczną rzeczą było więc hamowanie pulsacyjne. Zauważył także naprzemienne wciskanie pedału gazu i hamulca. Wtedy nic mu to nie mówiło, ale teraz już wie - on w ten sposób utrzymywał ciśnienie doładowania! Zadanie miał ułatwione - ale dochodził fakt, że S1 miało napęd na 4 koła, więc buksowanie przy wysokiej prędkości nie było takie niebezpieczne. Nie przejmował się tym i powrócił do rzeczywistości. Ujrzał rozbawionego Andrzeja, który widać w wyrazie twarzy podczas intensywnego myślenia znalazł powód do śmiechu. Nie przejmował się tym. Nic dla niego nie istniało. Przekręcił kluczyk w stacyjce, a silnik posłusznie zaczął pracować. Wbił bieg i ruszył. Na początku ta technika prowadzenia szła mu dosyć pokracznie - auto dusiło się, lecz po podpowiedziach sąsiada, wszystko zaczęło nabierać kształtów. W międzyczasie zrozumiał jeszcze jedną rzecz. Klucz do dobrego pokonania zakrętu tym samochodem, to gaz w podłodze, co na pełnym ciśnieniu pozwalało osiągnąć jak najwyższą prędkość na wyjściu z zakrętu. Jednakże bez odpowiedniego treningu był to bardzo trudny sposób, o spina było bardzo łatwo. Jednak po przyzwyczajeniu się, ten sposób prowadzenia nie był wiele trudniejszy niż inne.
- Tego się spodziewałem po jego synu, a nawet przeskoczył moje oczekiwania. Z pomocą może być na prawdę kimś. - W myślach stwierdził Andrzej.
- Dobrze, dochodzi już wczesny poranek, podrzucę Cię do domu a potem muszę się wyspać. Zmienię jeszcze trochę ustawienia - teraz auto ustawione jest tak, żeby jechało Ci się trudniej, chciałem Cię sprawdzić. Tak poza tym zastanawiam się co, powiesz rodzinie, ale liczę na Twoją kreatywność...
Parę godzin później...
Marian wyciągnął klucze, otworzył drzwi. Tak w zasadzie, to chciał iść spać, lecz na swej drodze spotkał... Dziadka.
- Ostatni raz ten stęk słyszałem 25 lat temu...
Edytowane przez Sasek666 dnia 16/02/2010 14:01
- Jak? Gdzie? Jak to możliwe? - Wyraźnie zaskoczony Marian zaczął wypytywać dziadka.
- To tajemnica, drogi wnuczku. A teraz idź spać. Tej nocy chciałbym Ci coś pokazać.
Marian cicho przecisnął się do swojego pokoju i położył się spać. Był już bardzo zmęczony.
Z racji tego, że chodził do dosyć dalekiego gimnazjum, to nie widział się z kumplami, którzy są na bieżąco z wydarzeniami na przełęczach. A działo się bardzo dużo...
Kilka dni wcześniej...
Czarny Lancer EVO X dosyć szybko przejeżdżał odcinek Załuże r11; Tyrawa Wołoska.
Mało ambitna muzyka elektroniczna i elementy częste u jej słuchaczy (żel na włosach) i bardzo wymalowana dziewczyna była pod wrażeniem tego samochodu, zwłaszcza, że koleś miał kasy jak lodu (tzn. jego ojciec). Kierowca EVO wyprzedzał wszystko, co rmiało czelność jechać przed nimr1;, jednak zdziwił się, gdy zauważył, że od dłuższego czasu za nim jedzie jakiś starszy samochód. Zauważył tylko dodatkowe reflektory z przodu...
- Jesteś szalony, że chcesz się ze mną ścigać! - Zaczął krzyczeć żeluś.
- Wiedziałam, że z ciebie dupa, jakiś stary grat cię dogania! - Pustak na fotelu obok zaczął wyśmiewać kierowcę czarnego Lancera.
Kobieta na fotelu pasażera to bardzo dobry bodziec, żeby podkręcić tempo, ale to od kierowcy zależy czy zrobi to tak, że wygra, czy przestrzeli barierkę...
Zbliżały się Serpentyny. Po kierowcy starszego samochodu było widać, że nie ma zamiaru się ślęczyć za tym spasionym wozem. Zaczął wyprzedzać, lecz cwaniak w EVO zajeżdżał mu cały czas drogę. Zrezygnował z wyprzedzania, zrobi to na Serpentynach. Pułapka psychologiczna kierowcy z tyłu zadziałała, Lancer zaczął popełniać dużo błędów, a gdy kierowca starszego auta znalazł odrobinę miejsca, od razu przeszedł do ataku. Ataku udanego...
Kierowca EVO ujrzał sylwetkę znajomego samochodu, lecz tylne światła nie pasowały do tego modelu. Jednak gdy ujrzał kierowcę, to go zamurowało... Zaczął krzyczeć:
- Dziadziuś, ku**a, bo Ci szczęka wypadnie! Nie za stary jesteś na jeżdżenie?!
Sylwetka samochodu oddaliła się już znacznie, nie było nawet sensu podejmować pościgu.
Mina rlachonar1; obok mówiła wszystko...
Marian po popołudniowej pobudce leżał przed telewizorem, nuda go zżerała. Usłyszał dźwięk silnika r11; dwusuwu. Nie była to duża pojemność r11; maksymalnie 125 ccm. Nie był to dźwięk WSKi albo innego, starszego sprzętu. Nowsza, taka jak... w Hondzie NSR !
Czarna NSRka zaparkowała na podwórku Mariana. Jedną taką miał jego kumpel, tak czy inaczej, miał zamiar się do niego wybrać, żeby się dowiedzieć, co się dzieje na drogach, lecz wieści przyjechały do niego.
Wyszedł przywitać się z kolegą.
- Cześć Radek, co Cię do mnie sprowadza?
- A tak wpadłem, nudziło mi się i przy okazji niusy przyniosłem z przełęczy.
- Dzieje się coś? Nie było mnie tam długo, ale będę jeździł patrzeć.
- No pozmieniało się trochę. Niebieska S14 wciąż wymiata, 0 przegranych. Wtedy co byłeś ostatni raz, pamiętasz? Było takie czarne EVO, wiesz tatuś dziany i te sprawy...
- No wiem, kosił beemwice, no ale do S14 nie chciał startować...
- Skompromitował się na maxa. Jego była opowiedziała wszystkim, jakie baty dostał na Serpentynach przed Tyrawą Wołoską. Najśmieszniejsze jest to, że kierowcą był starszy dziadek, było widać po nim, że jest już zaawansowany życiowo.
- Prędzej czy później by wyszło, że ten w EVO to lama. - Skwitował prosto Marian. - Tak nawiasem mówiąc, mam sprawę, podrzucisz mnie w jedno miejsce? Błagalnie popatrzył Marian...
- No dobra...
Tymczasem na jednym z podwórzy w Tyrawie Wołoskiej:
- To auto jest wspaniałe, Włodek! r11; Zaczął podekscytowany starszy pan.
- Mówiłem Stasiu, mówiłem, spodoba się Ci się. r11; Odpowiedział mu drugi.
- Biorę, nawet nie winduję ceny.
- Widzisz, zawsze się coś dla Ciebie tutaj znajdzie. Tylko pamiętaj żebyś uważał, części do tego wozu są rzadkie, jednak ja i Andrzejek mamy dojścia, ale wiesz, że to kosztuje.
- Dzięki Włodku za gościnkę i herbatkę, ale już muszę jechać.
- No dobrze, to do zobaczenia (mam nadzieję niedługo). - Pożegnał się rdrugir1;.
rStasiur1; wsiadł do stonowanego, żółtego sedana, białe litery na czarnym tle rAkropolis 1800r1; zabłyszczały do słońca figlarnie...